Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Aleksander Wat
#1
Witam wszystkich serdecznie!

Mam oto problem w związku z tekstem utworu wymienionego w tytule postu (zresztą IMHO śiwetnego). Otóż tytuł sugerowałby, że jest to stylizacja, natomiast w poezji Wata (którą zresztą znam jeszcze niestety dość słabo) nie mogę znaleźć wielu motywów, słów-kluczy itd., które w wierszu Jacka są, a co do których podejrzewam, że i u Wata powinny się pojawiać - słowem jakiegoś punktu zaczepienia Jacek - Wat na poziomie obrazowania, metaforyki, czy też na jakimś innym poziomie Smile ... Gdyby spośród Szanownego Grona Kaczmarofilów :wink: znalazłby się ktoś, kto piosenkę Jacka pod tym względem "rozszyfrował" (a przecież tak tu wielu polonistów, historyków, i tyluż wuefistów - ekonomistów, a i informatyków studiujących na pięciu wydziałach i tyluż latach naraz :wink: - słowem wszelakiej maści humanistów, że na pewno mi pomożecie) Prosze. DziękujęSmile

(info potrzebne mi, bo piszę (a raczej przygotowuję się do pisania) pracę o stylizacjach Jacka, a co za tym idzie, analogii pomiędzy tekstami Jacka a konkretnymi wierszami poetów na których się stylizuje. Byłbym więc wdzięczny za parę tytułów...)
Wielkie dzięki i pozdrawiam
Confusedlonik:
Odpowiedz
#2
A może lepiej poszukiwaniami objąć też rozmowę Wata z Miłoszem. Może lektura dzieła: "Mój wiek" Przyniesie odpowiedzi na twoje pytania? Zresztą to dzieło wybitne i zawsze warto przeczytać i zobaczyć, czym były poszukiwania przez Wata Świętego Grala. Jak działa "mały historii dotyk" i co oznacza, że "Ból zamienia się w moc". To jeden z tych utworów Kaczmarskiego, w którym udało mu się zawrzeć w kilku wersach swoje odczytanie przesłania, wielkiego (nie tylko objętością) dzieła.
Ja najpierw czytałem rozmowy z Miloszem i kiedy pierwszy raz usłyszałem "Aleksandra Wata" na jakiejś wielokroć przegrywanej kasecie (pewnie z koncertu w Monachium) to powalił mnie i do dziś pozostaje jednym z najważniejszych utworów Kaczmarskiego.
Pozdrawiam
T
Odpowiedz
#3
Michale, w "Pożegnaniu z bardem" Jacek wspomina (str. 69), że kiedy przebywał w Paryżu w latach osiemdziesiątych, miał okazję poznać Olę Watową, żonę Aleksandra Wata, która snuła opowieści o życiu poety. Wydaje mi się, że ta znajomość wpłynęła bardzo na kształt utworu JK. Ale oczywiście analogie - do życia bardziej, niż do twórczości Wata - najłatwiej znaleźć w dwóch tomach "Mojego wieku", o czym pisał mój przedmówca. Tam zdefiniowane są "poszukiwania Świętego Grala", których poszczególne etapy Jacek streszcza poetyckim językiem. Dopełnieniem będzie pewnie także drugie autobiograficzne, aczkolwiek już nie w formie pamiętnikarskich rozmów powstałe dzieło Wata, "Dziennik bez samogłosek". Stosunkowo niewielka objętościowo, bo składająca się z zaledwie czterech tomików spuścizna poetycka Wata również nie pozbawiona jest wątków z życia poety.
To jeśli chodzi o treść. A co do stylizacji i metaforyki, to ja osobiście - choć może nie dość wytrwale poszukiwałem - nie znalazłem bezpośrednich nawiązań do twórczości Wata, i poza pewnymi tradycyjnymi znaczeniami użytych porównań, utwór pod tym względem jest dla mnie wciąż zagadką.

A powiedz, po co piszesz taką pracę??
W nas jest Raj, Piekło -
i do obu - szlaki!
Odpowiedz
#4
Dzięki wielkie za odpowiedź... i tak miałem od dluzszego czasu przeczytać "Moj wiek", właśnie oczekuje w kolejce u mnie na półce...Smile Co do metaforyki to sam poszukam (i mam nadzieję, że się doszukam).
A pracę... z różnych względów... To dość szalony pomysł, trudny do zrealizowania i cokolwiek ambitny jak na prostego ucznia liceum ogólnokształcącego... :roll: A więc - wyzwanie. Poza tym - chyba dlatego przede wszysrtkim, żeby zrobić COKOLWIEK pożytecznego (a z tym ostatnio mam sporo kłopotów :wink: ), żeby poćwiczyć pisanie tego rodzaju prac, żeby poznać sporo poezji i znaleźć pretekst do przeczytania paru rzeczy powiązanych jakkolwiek ze sobą i dowiedzenia się czegoś, a przede wszystkim dlatego, że w twórczości Jacka (tej, którą znam, a poznałem raczej niedawno) uderzyło mnie w ogromnym stopniu to właśnie zjawisko, jakim jest mnogość stylizacji na różnych poetów, w których ujawnia się z niesłychaną siłą talent JK do wielopłaszczyznowej imitacji czyjegoś stylu, a jednocześnie zawarcia w tym tego bardzo "kaczmarskiego czegoś"Smile I chciałbym sam dowiedzieć się, co "to" w zasadzie jest w różnych kontekstach tematycznych, przeanalizować parę utworów i przede wszystkim dociec, na jakich właściwie tekstach Jacek się opierał... Byłaby to też próba "podejrzenia" Jego poetycko - "przetwórczego" warsztatu... Tongue Jak na razie to przyznam, nie wiem jeszcze na ten temat zbyt wiele, to dopiero odezwał się we mnie impuls do napisania czegoś takiego - ale chętnie się dowiem, i postaram się tego dokponać...Smile Życzicie mi szczęścia! Big Grin
Pozdrawiam
Odpowiedz
#5
Michale, czy czytałeś książkę K. Gajdy "Jacek Kaczmarski - w świecie tekstów"? Jeśli nie, to polecam. Myślę że znajdziesz tam odpowiedź na wiele nurtujących Cię pytań. Pozdrawiam
Być wciąż spragnionym - to nektar istnienia.
Odpowiedz
#6
Michał prosił jeszcze, żeby wskazać utwory związane z twóczością innych poetów, tak więc na szybko: Epitafium dla Brunona Jasieńskiego, Epitafium dla Wysockiego (fragmenty Białej łaźni), Kazimierz Wierzyński, Ostatnie dni Norwida, Barykada (śmierć Baczyńskiego) i wiele innych przykładów. Pozdrawiam
Żydowinem być mi raczej,
Gdy mianuje mnie Polaczek...
Odpowiedz
#7
Michal napisał(a):nie mogę znaleźć wielu motywów, słów-kluczy itd., które w wierszu Jacka są
Pewnie nie o to Ci chodziło, ale przeczytaj i ten artykuł

Od siebie rozwinę tylko jedno "słowo kluczowe" - BÓL. Trzeba wiedzieć, że ów ból tak zaakcentowany w wierszu Jacka nie jest przypadkowy. To, co napiszę poniżej jest po części informacjami, które kołaczą mi się w głowie od czasu, gdy pierwszy raz usłyszałem tę piosenkę (i na mnie wywarła wtedy kolosalne wrażenie), a po części informacjami od zaprzyjaźnionych neurologów.
Kwestia bólu (pomijając "ból metafizyczny" - od którego również niewolny był Aleksander Wat), bólu fizycznego, tego parszywego, ordynarnego bólu, przed którym każdy stara się uciec.... otóż kwestia owego bólu musiała obchodzić AW. Ponoć przez kilkanaście ostatnich lat swego życia odczuwał stały, nie poddający się lekom ból fizyczny (a jeśli kogoś bolała głowa przez pół dnia to wie o czym się tu mówi). Pamiętam, że przeczytałem gdzieś rozpoznanie - podobno miał to być rzadki przypadek zespołu opuszkowego Wallenberga. Rozmawiałem ze znajomą neurolog, która mi powiedziała, że ból taki mógła spowodować patologia we wzgórzu, ale opuszka? Objawy opuszkowe z reguły są inne, ale może słowo "rzadki" ma tu kluczowe znaczenie. Nie chcę wnikać w szczegóły choroby, na jaką cierpiał Wat. Jedno jest pewne - cierpiał fizycznie ponad miarę i to "brzmi" w wierszu Jacka. Ja to w każdym razie wyczuwam.
Znajdzie się słowo na każde słowo
Odpowiedz
#8
A co to znaczy,że Ból zamienia się w Moc?
To jest o momencie śmierci Wata? Bo o żadnych zmianach bólu w siłę mowy być nie może - sam MacB wiesz najlepiej... Ten Ból w tym utworze bardzo mnie ciekawi... Co możecie o nim powiedzieć? (idę zresztą szukać Gajdy i przeczytać co tam jest - ale i tak bardzo proszę o Wasze spostrzeżenia...)
Pozdrawiam!
Odpowiedz
#9
Może to zbyt daleko idąca interpretacja - ale mogło chodzić właśnie o moment śmierci Wata - chyba, że przyjęlibyśmy, że ból jako temat przewodni wielu jego utworów mógłby dawać inspirację, moc twórczą. Wydaje mi się jednak, że Ból zamienia się w Moc, kiedy Wat umiera śmierczą samobójczą - w pewnym sensie pokonując swoją chorobę.

Pozdrawiam serdecznie
[b][i]
Z wiekiem człowiek myślący widzi, że wszystko jest śmieszne i przestaje się rzeczami przejmować.
[/i][/b]
JK
Odpowiedz
#10
Szymon napisał(a):chyba, że przyjęlibyśmy, że ból jako temat przewodni wielu jego utworów mógłby dawać inspirację, moc twórczą.
To jest dopiero zbyt daleko posunięta interpretacja Smile Bo ból w takich chorobach nie inspiruje do niczego,chyba,że do palnięcia sobie w łeb,czy skoczenia z okna Sad
Pozdrawiam!
Odpowiedz
#11
Smutek łatwiej na coś przekuć niż radość... No, ale zgoda - dlatego napisałem "chyba, że przyjęlibyśmy".

Pozdrawiam serdecznie
[b][i]
Z wiekiem człowiek myślący widzi, że wszystko jest śmieszne i przestaje się rzeczami przejmować.
[/i][/b]
JK
Odpowiedz
#12
Smutek to smutek,radość to radość,ale ból przewlekły to coś zupełnie innego... Ale rozumiem o co Ci chodziło!
Pozdrawiam!
Odpowiedz
#13
Mistszu napisał(a):A co to znaczy,że Ból zamienia się w Moc?
To jest o momencie śmierci Wata?
Zdaje się - gdzieś o tym czytałem, chyba mówi o tym w "Moim wieku" ale pewien nie jestem bo nie doczytałem - że Wat miał w łagrze coś w rodzaju przeżycia mistycznego, które także i tam wiązało się z ogromnym cierpieniem fizycznym - jakieś tortury, praca ponad miarę czy coś - i, jak mniemam, duchowym... Stąd moc, w którą w niepojęty sposób człowiek cierpiący może przekuć swój ból...
Szymon napisał(a):Wydaje mi się jednak, że Ból zamienia się w Moc, kiedy Wat umiera śmierczą samobójczą - w pewnym sensie pokonując swoją chorobę.
No chyba w słabość a nie w moc Smile
Szymon napisał(a):chyba, że przyjęlibyśmy, że ból jako temat przewodni wielu jego utworów mógłby dawać inspirację, moc twórczą.
Z tym się akurat zgadzam... Takie na przykład Wata "Ciemne świecidło" czy "naszepty magnetofonowe" - to poezja metafizyczna, obrazująca - tak ja to interpretuję - proces duchowej walki z bólem, oswajania go - nawet jeśli prowadzi do nieuchronnej przegranej - którą staje się właśnie samobójstwo Wata...

pozdrawiam
PS: co do pracy to oczywiście poszła się... (autocenzura) :/ Co było do przewidzenia... wiem, że to może wydawać się śmieszne ale naprawdę miałem zamiar ją napisaćSmile W zasadzie wciąż mam zamiar tylko... no... jest parę pilniejszych spraw na głowie... Sad i wciąż lektura Gajdy przede mną Big Grin
Odpowiedz
#14
Alek napisał(a):Ten Ból w tym utworze bardzo mnie ciekawi... Co możecie o nim powiedzieć?
"Miłość. Tak, Miłość. Sztuka. Tak, Sztuka,
Lecz Ból, co na pół przecina twarz.
Nikt już Świętego Graala nie szuka
I nikt nie broni Wyniosłych Baszt. "

Wydaje mi się, że ból w tym fragmencie jest związany z poszukiwaniem Świętego Graala... Jeśli człowiek się na to decyduje - zostaje sam, nierozumiany, bo nikt takich wartości nie wyznaje. Ból wiąże się z tym heroizmem, samotnością.
"Można żyć pięknie wierząc w życia szczerość,
Która ocala, lub obraca wniwecz..."
Odpowiedz
#15
Aleksander Wat cierpiał na nieuleczalną bólową chorobę.
Odpowiedz
#16
Luter napisał(a):Aleksander Wat cierpiał na nieuleczalną bólową chorobę.
<!-- m --><a class="postlink" href="http://hell.pl/yola/rutkowski/wat.html">http://hell.pl/yola/rutkowski/wat.html</a><!-- m -->

'Aleksander Wat pawie zawsze czuł się obco i źle. Cierpiał wiele z powodu swej nieuleczalnej choroby, ale wszystko wskazuje na to, że na ból fizyczny nakładały się również cierpienia duchowe, które czyniły go jeszcze bardziej nieznośnym. Wat dostrzegał oraz starał się związać niemoc ciała z chorobą duszy, podejrzewając, że źródło cierpień może mieć podłoże demoniczne. Skoro Wat dostał się w szpony diabła, potrzebne mu były egzorcyzmy. Wizyta u Padre Pio, opisana w Moim wieku, skończyła się - jak wiemy - niezbyt szczęśliwie dla opętanego, gdyż słynny stygmatyk ani nie wygnał demona, ani nie udzielił Watowi rozgrzeszenia, tylko oddalił go w najwyższym oburzeniu od konfesjonału.'
'Niegodne nas – za sprawy błahe
(Drobnych utrapień lichy towar)
Płacić rozpaczą, gniewem, strachem,
Zużywać w kłótniach cenne słowa'
Odpowiedz
#17
Elzbieta napisał(a):Skoro Wat dostał się w szpony diabła, potrzebne mu były egzorcyzmy. Wizyta u Padre Pio, opisana w Moim wieku, skończyła się - jak wiemy - niezbyt szczęśliwie dla opętanego, gdyż słynny stygmatyk ani nie wygnał demona, ani nie udzielił Watowi rozgrzeszenia, tylko oddalił go w najwyższym oburzeniu od konfesjonału.'
Hmm... Chyba przeczytam "Mój wiek", żeby sobie wyrobić zdanie na ten temat...

[ Dodano: 24 Kwiecień 2007, 19:41 ]
Luter napisał(a):Aleksander Wat cierpiał na nieuleczalną bólową chorobę.
Czy to znaczy, że moja interpretacja jest niewłaściwa? Myślę, że ten ból można też rozumieć "duchowo" - tak jak napisałem. Tak przynajmniej rozumiem tę piosenkę.
"Można żyć pięknie wierząc w życia szczerość,
Która ocala, lub obraca wniwecz..."
Odpowiedz
#18
Karol_Swirniak napisał(a):Myślę, że ten ból można też rozumieć "duchowo" - tak jak napisałem. Tak przynajmniej rozumiem tę piosenkę.
[...]ale wszystko wskazuje na to, że na ból fizyczny nakładały się również cierpienia duchowe[...] - wiec pewnie mozesz to i tak rozumiec.
'Niegodne nas – za sprawy błahe
(Drobnych utrapień lichy towar)
Płacić rozpaczą, gniewem, strachem,
Zużywać w kłótniach cenne słowa'
Odpowiedz
#19
Słyszałem,że na ból tego typu nakładać się może tylko ból tego typu - po prostu jest to coś nie do wyobrażenia... Moim zdaniem Luter skomentował to najlepiej:
Luter napisał(a):Aleksander Wat cierpiał na nieuleczalną bólową chorobę.
i wszystko jasne...
Odpowiedz
#20
Alek napisał(a):i wszystko jasne...
Jasne. Tez mi sie komentarz Lutra spodobal.
'Niegodne nas – za sprawy błahe
(Drobnych utrapień lichy towar)
Płacić rozpaczą, gniewem, strachem,
Zużywać w kłótniach cenne słowa'
Odpowiedz
#21
Wiem, że to pewnie banał co napiszę, ale może chodzi też o tzw Weltschmerz..? To tak boli..
Wat był przecież wrażliwy człowiekiem- czuł wszystko dwa razy mocniej.. To tego jego choroba, warunki w jakich przebywał.
A Ty czcij, co żyje radośnie! A Ty szanuj to, co umiera.
Odpowiedz
#22
zamocik_23 napisał(a):To tak boli.
Czyli jak? Moim zdaniem szukacie dziury w całym - ale Wasze prawo Smile
Odpowiedz
#23
Ostatnie lata życia, Aleksander Wat spędził w szpitalu Saint-Mande - wiersze tam napisane, bardzo dobrze obrazują watowskie pojęcie "Bólu". Przytaczam dwa wiersze w całości.

1. Nokturn I

Bólu przyjście gdy stuka w kość moją jak w drzwi,
jak los. Kościanym palcem póki się nie poddam.
Pói nie otworzę. I bije między brwi
i jak majtek z książek wrzeszczy na mnie g o d d a m.

Furie liści spadłych sucha piana sztrumu
obłoków szarpanina trzask ginących wraków -
noc gdy alchemiczka cjanki warzy z bromu
i grynszpan dosypuje do wywarów z maku.

Wreszcie ranek pogodny. Poranek bez radości
początek dnia i drogi długiego konania.
Gdy ruchem wyślizgowym odchodzi ku przeszłości
bez znaku bez spojrzenia bez głosu pożegnania

2. ***

W czterech ścianach mego bólu
nie ma okien ani drzwi
Słyszę tylko: tam i nazad
chodzi strażnik za murami.

Odmierzają ślepe trwanie
jego głuche puste kroki.
Noc to jeszcze czy już świt?
Ciemno w moich czterech ścianach.

Po co chodzi tam i nazad?
Jakże kosą mnie dosięgnie,
kiedy w celi mego bólu
nie ma okien ani drzwi?

Gdzieś tam pewno lecą lata
z ognistego krzaka życia
Tutaj chodzi tam i nazad
strażnik - upiór z ślepą twarzą.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości