06-08-2011, 05:26 AM
Cóż, dauri, z bólem serca , ale muszę chyba oddać Ci trochę pola. Masz sporo racji. Diabeł tkwi w szczegółach, jak zawsze. Ta moja jakoby liberalna teza, żeby nie czynić tego, co tobie nie miłe, to dla mnie jest zasadniczo taka podstawowa teza. Jak dla większości ludzi podstawą jest Dekalog. Wiadomym jednak jest, że w wielu sprawach w życiu bywają wyjątki, nawet od Dekalogu, gdzie tak prawo, jak i normy obyczajowe bywają bezradne. Bo przecie „nie kradnij” jest jednoznaczne, „nie zabijaj” jest jednoznaczne. A jednak nikt nie potępi człowieka za to, że skrajnej biedzie ukradł warzywa komuś z ogródka, żeby zaspokoić swój głód, nie mówiąc o nakarmieniu swoich dzieci. Nikt nie potępia jakoś żołnierzy, którzy przecież zabijają w walce. Gdyby Dekalog miał być idealnie respektowany, spory kawał świata byłby ogarnięty pacyfizmem. A jednak Chrześcijanie od wieków wyrzynali się i będą to robić, bo motorem większości wojen jest u podstaw łamanie przykazania „nie kradnij” i zabór cudzych zasobów. Nikt nie potępia człowieka za to, że zabił w obronie własnej, choć jeszcze niedawno w prawie polskim taki człowiek miał przerąbane zupełnie.
Casus Art. 201 KK jest intrygujący. Powtórzę jednak ponownie – warto by wysłuchać opinii jakiegoś jurysty, jakie podstawy ma taki przepis. Oczywiście go nie neguję, zgadzam się z nim. Ale ciekawy jestem wykładni. Bo o ile o przysposabianych dzieciach mówi się raczej w relacji rodzic-dziecko, to jestem ciekaw, czy ten sam paragraf miałby zastosowanie, gdyby… dwoje dalekich, nie spokrewnionych ze sobą dzieci, ale adoptowanych w tej samej rodzinie podjęło owe obcowanie płciowe i jako osoby już pełnoletnie zechciałyby ze sobą zawrzeć małżeństwo. Prowadzimy dość akademicką dyskusję teraz, ale jak pisałem, życie i jego komplikacje przerastają każde zapisy prawne, każde normy kulturowe czy religijne. Nie ma prawa idealnego i takiego, które by potrafiło przewidzieć wszystkie komplikacje, jakie potrafi stworzyć człowiek. Tak na marginesie to wyznaję pogląd ( i nie będę go tu udowadniał – mogę co najwyżej polecić trochę nieideologicznej literatury), że cała masa tzw. norm kulturowych to pochodna „norm”, które wyewoluowały na bazie biologii i środowiska w jakim ludzie się rozwijali.
Przypadek nieudzielania pomocy pozornie jest niezgodny z moją tezą, którą można przecież sformułować nie jako zaprzeczenie (nie czyń drugiemu…), ale jako zalecenie (czyń drugiemu, co jemu może być miłe). Mówiąc inaczej: postępuj tak w stosunku do drugiego, jakbyś chciał, żeby i on postępował, gdybyś znalazł się w jego butach. Ratuj życie innych i miej nadzieję, że w odwrotnej sytuacji obcy człowiek uratuje ciebie. Zauważ, że Art. 162KK ma bardzo istotne zastrzeżenie. Jeśli ktoś się topi a ja nie umiem pływać, to jedyne co mogę zrobić, to drzeć się w niebogłosy, albo poszukać (mając na to b. mało czasu) czegoś, co zrobi za koło ratunkowe.
I to by było na tyle. Proszę, skończmy ten temat, bo Jaśko, nie wiadomo po co, odświeżył go po pół roku i od razy zeszliśmy na tematy zupełnie poboczne. Rozmowa bardziej się nadaje na Hyde Park, niż na ten wątek.
Pozdrawiam serdecznie!
Casus Art. 201 KK jest intrygujący. Powtórzę jednak ponownie – warto by wysłuchać opinii jakiegoś jurysty, jakie podstawy ma taki przepis. Oczywiście go nie neguję, zgadzam się z nim. Ale ciekawy jestem wykładni. Bo o ile o przysposabianych dzieciach mówi się raczej w relacji rodzic-dziecko, to jestem ciekaw, czy ten sam paragraf miałby zastosowanie, gdyby… dwoje dalekich, nie spokrewnionych ze sobą dzieci, ale adoptowanych w tej samej rodzinie podjęło owe obcowanie płciowe i jako osoby już pełnoletnie zechciałyby ze sobą zawrzeć małżeństwo. Prowadzimy dość akademicką dyskusję teraz, ale jak pisałem, życie i jego komplikacje przerastają każde zapisy prawne, każde normy kulturowe czy religijne. Nie ma prawa idealnego i takiego, które by potrafiło przewidzieć wszystkie komplikacje, jakie potrafi stworzyć człowiek. Tak na marginesie to wyznaję pogląd ( i nie będę go tu udowadniał – mogę co najwyżej polecić trochę nieideologicznej literatury), że cała masa tzw. norm kulturowych to pochodna „norm”, które wyewoluowały na bazie biologii i środowiska w jakim ludzie się rozwijali.
Przypadek nieudzielania pomocy pozornie jest niezgodny z moją tezą, którą można przecież sformułować nie jako zaprzeczenie (nie czyń drugiemu…), ale jako zalecenie (czyń drugiemu, co jemu może być miłe). Mówiąc inaczej: postępuj tak w stosunku do drugiego, jakbyś chciał, żeby i on postępował, gdybyś znalazł się w jego butach. Ratuj życie innych i miej nadzieję, że w odwrotnej sytuacji obcy człowiek uratuje ciebie. Zauważ, że Art. 162KK ma bardzo istotne zastrzeżenie. Jeśli ktoś się topi a ja nie umiem pływać, to jedyne co mogę zrobić, to drzeć się w niebogłosy, albo poszukać (mając na to b. mało czasu) czegoś, co zrobi za koło ratunkowe.
I to by było na tyle. Proszę, skończmy ten temat, bo Jaśko, nie wiadomo po co, odświeżył go po pół roku i od razy zeszliśmy na tematy zupełnie poboczne. Rozmowa bardziej się nadaje na Hyde Park, niż na ten wątek.
Pozdrawiam serdecznie!
Jeśli grzmiące obrzędy bezcześci, jeśli babrze się w szczątkach wstydliwych -
To nie po to, by mieć nośny temat do pieśni,
lecz by wstyd - był ostrogą - dla żywych
To nie po to, by mieć nośny temat do pieśni,
lecz by wstyd - był ostrogą - dla żywych