12-01-2010, 10:31 AM
piotru napisał(a):Podsumowując: kiedy polityk głosi, że jest katolikiem, mnie to absolutnie nie przeszkadza. Kiedy zakłada partię, gdzie na sztandarach jest religia, to już zdecydowanie tak, bo jak pisałem: Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie.Nie rozumiem, co w związku z tym proponujesz. W demokracji wszystko, co nie jest prawnie zakazane jest dozwolone. Również zakładanie partii, gdzie na szatandarach jest religia. Nawet jeżeli umieścimy w konstytucji rozdział Kościoła od Państwa, zakaz głoszenia i publikowania treści religijnych gdziekolwiek poza miejscami kultu, to chyba można założyć partię, która w programie miałaby zmianę tych konstytucyjnych zapisów.
Kwestii mieszania się do polityki przez Kościół raczej nie można rozwiązać na drodze prawnej - należało to zrobić na etapie negocjacji konkordatu (choć myślę, że porozumienia państwa z episkopatem polski byłoby całkowicie wystarczające). Trzeba było postawić pewne warunki finansowania Kościoła z kasy państwowej, do których powinien należeć zakaz mieszania się Kościoła do polityki.
Ja uważam, że największym problemem w poruszonym temacie jest hipokryzja. Niby mamy w konstytucji, że "Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych", a zachowują się tak, jakby katolicyzm był religią państwową. Niby mamy w konkordacie paragraf, że "Rozszerzenie wykazu dni wolnych od pracy może nastąpić po porozumieniu Układających się Stron" a tu strona polska wprowadza dodatkowy dzień wolny, bez żadnego porozumienia (o którym byłoby publicznie wiadomo).
Dość paradoksalnie uważam, że ogłoszenie katolicyzmu jako religii państwowej byłoby pożądane (wraz z dobrowolnym podatkiem kościelnym). Dlatego, że taki jest stan faktyczny (i prędko się nie zmieni), ale w sytuacji pozornej bezstronności władz RP na mocy konstytucji mniejszości innowiercze lub ateistyczne mają mniej możliwości domagania się swoich praw. A środowiska katolickie lansują się na męczenników - wystarczy posłuchać Radia Maryja.