02-21-2011, 08:26 PM
Maćku,
z całą pewnością racji ma sporo. Przede wszystkim sprawa negocjacji z Polskim Radiem. Jeśli rzeczywiście tumiwisizm jakiegoś matoła z radia doprowadził do tego, że nagranie Bacewicz nie znalazło się na płycie DG (jak chciał Zimerman), to nie ma słów, którymi mógłbym opisać, co takiemu matołowi należałoby zrobić. Jeśli zaś chodzi o pozostałe kwestie, to tu byłbym ostrożniejszy. Nie dlatego, że Zimermanowi nie wierzę (bo wierzę mu), ale dlatego, że tacy ludzie jak on odstają od pewnych zwyczajów i pewnej codzienności. Inaczej: ich oczekiwania, choć zupełnie naturalne i logiczne, nader często spotykają się z tak dalekim niezrozumieniem, że wywołuje to niepotrzebne nieporozumienia. Ściśle rzecz biorąc racja niemal zawsze jest po stronie artysty. Jednakże jego część winy polega na tym, że abstrahuje od rzeczywistości w której żyje i w której powinien się jednak poruszać trochę sprawniej. Dam przykład. Znana z sieci rozmowa zdenerwowanego klienta stacji Neste z operatorem w infolinii (<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=Pi7Q2Qv150Y">http://www.youtube.com/watch?v=Pi7Q2Qv150Y</a><!-- m -->). Człowiek ten ma oczywiście rację - automat zainkasował jego 50 złotych i nie wydał benzyny. Proponowana przez pana z biura obsługi procedura zwrotu pieniędzy w ciągu nie wiadomo jakiego czasu ("w ciągu 48 godzin skontaktuje się z panem nasz pracownik") klientowi nie odpowiada i zgodzimy się chyba, że jak najbardziej ma prawo mu nie odpowiadać. A jednak nie ma on racji, wszczynając awanturę, bo to trochę tak, jakby miał pretensje do drzewa, że rośnie w tym, a nie w innym miejscu. Klient abstrahuje od układu odniesienia, bo od przeciętnie inteligentnego człowieka żyjącego w dzisiejszym świecie można jednak oczekiwać orientacji w tym, jak działają tego typu korporacje i jak wygląda ich helpdesk. Tak, działają fatalnie i, dyskutując o tym akademicko, można podawać to jako przykład paradoksu-wynaturzenia współczesnej cywilizacji. A jednak człowiek, który nagle zaskoczony jest tą rzeczywistością, nie jest rozsądny.
Nie mam tu na myśli tylko Polski. Różnego rodzaju absurdy i idiotyzmy zdarzają się wszędzie, a coraz więcej przyjmuje charakter międzynarodowy.
Wracając do Zimermana. Oczekiwał on, jak się domyślam, że wszystko odbędzie się zgodnie z ustaleniami, które poczynił on z organizatorem koncertu. Tymczasem smutna rzeczywistość spowodowała, że ileś tam szczegółów przebiegło inaczej. Zimerman ma pretensje, że zbyt mała część dochodu z koncertu przekazana została na cele charytatywne. Tymczasem organizator tłumaczy, że zgodnie z przepisami tylko 10% można przekazać. Oczywiście ktoś tego nie dopilnował, bo kwestię tę należało zasygnalizować przy uzgadnianiu warunków. Ale to jeszcze nie powód, moim zdaniem, żeby obrażać się na Polskę i wygłaszać, że się tu grać nie będzie. Jeszcze bardziej absurdalny jest bojkot publiczności w Ameryce, bo USA miały zamiar budować w Polsce tarczę antyrakietową. Ja rozumiem, że każdy z nas ma jakieś swoje koniki, żeby nie powiedzieć obsesje. Tyle że u Zimermana tych obsesji jest, w moim odczuciu, trochę za dużo.
- Jeździ z własnym fortepianem, więc polskie drogi tak mu go wytrząsają, że nie da się grać
- w USA z kolei mu go na lotnisku rozebrali, co doprowadziło pana Krystiana do wściekłości
- w Polsce nie zagra też dlatego, że organizatorzy ostatniego koncertu nie dopilnowali należycie wszystkich szczegółów
- w USA nie zagra też dlatego, że państwo to miało zamiar budować tarczę antyrakietową w jego kraju
- w Rosji nie zagra, dopóki władze rosyjskie nie wyjaśnią do końca sprawy Katynia
- na swoich koncertach obsesyjnie zabrania nagrywania
I wiele, wiele innych, o których nawet nie wiem.
Każde z ww mieści się w granicach pewnej normalności, natomiast wszystko razem tworzy człowieka ekscentrycznego i nieco trudnego we współpracy.
z całą pewnością racji ma sporo. Przede wszystkim sprawa negocjacji z Polskim Radiem. Jeśli rzeczywiście tumiwisizm jakiegoś matoła z radia doprowadził do tego, że nagranie Bacewicz nie znalazło się na płycie DG (jak chciał Zimerman), to nie ma słów, którymi mógłbym opisać, co takiemu matołowi należałoby zrobić. Jeśli zaś chodzi o pozostałe kwestie, to tu byłbym ostrożniejszy. Nie dlatego, że Zimermanowi nie wierzę (bo wierzę mu), ale dlatego, że tacy ludzie jak on odstają od pewnych zwyczajów i pewnej codzienności. Inaczej: ich oczekiwania, choć zupełnie naturalne i logiczne, nader często spotykają się z tak dalekim niezrozumieniem, że wywołuje to niepotrzebne nieporozumienia. Ściśle rzecz biorąc racja niemal zawsze jest po stronie artysty. Jednakże jego część winy polega na tym, że abstrahuje od rzeczywistości w której żyje i w której powinien się jednak poruszać trochę sprawniej. Dam przykład. Znana z sieci rozmowa zdenerwowanego klienta stacji Neste z operatorem w infolinii (<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=Pi7Q2Qv150Y">http://www.youtube.com/watch?v=Pi7Q2Qv150Y</a><!-- m -->). Człowiek ten ma oczywiście rację - automat zainkasował jego 50 złotych i nie wydał benzyny. Proponowana przez pana z biura obsługi procedura zwrotu pieniędzy w ciągu nie wiadomo jakiego czasu ("w ciągu 48 godzin skontaktuje się z panem nasz pracownik") klientowi nie odpowiada i zgodzimy się chyba, że jak najbardziej ma prawo mu nie odpowiadać. A jednak nie ma on racji, wszczynając awanturę, bo to trochę tak, jakby miał pretensje do drzewa, że rośnie w tym, a nie w innym miejscu. Klient abstrahuje od układu odniesienia, bo od przeciętnie inteligentnego człowieka żyjącego w dzisiejszym świecie można jednak oczekiwać orientacji w tym, jak działają tego typu korporacje i jak wygląda ich helpdesk. Tak, działają fatalnie i, dyskutując o tym akademicko, można podawać to jako przykład paradoksu-wynaturzenia współczesnej cywilizacji. A jednak człowiek, który nagle zaskoczony jest tą rzeczywistością, nie jest rozsądny.
Nie mam tu na myśli tylko Polski. Różnego rodzaju absurdy i idiotyzmy zdarzają się wszędzie, a coraz więcej przyjmuje charakter międzynarodowy.
Wracając do Zimermana. Oczekiwał on, jak się domyślam, że wszystko odbędzie się zgodnie z ustaleniami, które poczynił on z organizatorem koncertu. Tymczasem smutna rzeczywistość spowodowała, że ileś tam szczegółów przebiegło inaczej. Zimerman ma pretensje, że zbyt mała część dochodu z koncertu przekazana została na cele charytatywne. Tymczasem organizator tłumaczy, że zgodnie z przepisami tylko 10% można przekazać. Oczywiście ktoś tego nie dopilnował, bo kwestię tę należało zasygnalizować przy uzgadnianiu warunków. Ale to jeszcze nie powód, moim zdaniem, żeby obrażać się na Polskę i wygłaszać, że się tu grać nie będzie. Jeszcze bardziej absurdalny jest bojkot publiczności w Ameryce, bo USA miały zamiar budować w Polsce tarczę antyrakietową. Ja rozumiem, że każdy z nas ma jakieś swoje koniki, żeby nie powiedzieć obsesje. Tyle że u Zimermana tych obsesji jest, w moim odczuciu, trochę za dużo.
- Jeździ z własnym fortepianem, więc polskie drogi tak mu go wytrząsają, że nie da się grać
- w USA z kolei mu go na lotnisku rozebrali, co doprowadziło pana Krystiana do wściekłości
- w Polsce nie zagra też dlatego, że organizatorzy ostatniego koncertu nie dopilnowali należycie wszystkich szczegółów
- w USA nie zagra też dlatego, że państwo to miało zamiar budować tarczę antyrakietową w jego kraju
- w Rosji nie zagra, dopóki władze rosyjskie nie wyjaśnią do końca sprawy Katynia
- na swoich koncertach obsesyjnie zabrania nagrywania
I wiele, wiele innych, o których nawet nie wiem.
Każde z ww mieści się w granicach pewnej normalności, natomiast wszystko razem tworzy człowieka ekscentrycznego i nieco trudnego we współpracy.