10-20-2010, 11:26 AM
Luter napisał(a):Żeby było do kompletu, z tym również absolutnie się nie zgadzam - ani co do przyczyny rzadkiego wykonywania tej piosenki, ani co do tego, że to jedno z najwybitniejszych osiągnięć JK. Jest wręcz przeciwnie: to - jak na standardy, które Jacek sobie narzucał - nie jest dobra piosenka i dlatego właśnie jej nie śpiewał.Nie wiem, jakie standardy Jacek sobie narzucał, ani czy cokolwiek takiego sobie narzucał - moja wizja Artysty (być może niewłaściwa) jest raczej taka, że tworzył bardziej na podstawie swoich odczuć, przeżyć, wewnętrznej potrzeby opowiedzenia czegoś itd, w oparciu o standardy określone z góry, które próbował każdorazowo spełnić.
To, czy "Ofiara" jest dobrą piosenką, czy złą, oceni potomność (nie przypominam sobie, by ktoś poza Tobą twierdził podobnie, ale oczywiście szanuję Twoje zdanie). Historia zna wiele przypadków kiedy początkowo dane dzieło jest uznawane (przez znawców) za słabe, a później za wybitne - jak na przykład "W stronę Swanna" Prousta.
Mnie "Ofiara" poraziła już od pierwszego słuchania na koncercie u Palotynów, na którym miałem szczęście być. A późniejsze słuchania tylko mnie w tym odczuciu utwierdziły. W podobny sposób poraziło mnie jeszcze chyba tylko wykonanie "Epitafium dla Wysockiego" (też u Palotynów, w 1981) - no ale potem, jak wiesz, doszukałem się w nim problemu konia no i problemu skłutego boku.

Ale cokolwiek byśmy myśleli o jakości piosenki "Ofiara", nie ulega wątpliwości, że Jackowa realizacja akompaniamentu nie należy do jego najwybitniejszych osiągnięć.
Pozdrawiam również,
RK