07-14-2010, 02:22 PM
Przemek napisał(a):Przesadzasz Lutrze... Ostatnio wyczytałem, że aresztowano jakiegoś Policjanta za utrzymywanie kontaktów seksualnych z 14-latką. Laska chyba miała wszystko na miejscu i nie miała obiekcji przeciwko bzykanku, więc wszystko Ok, ale mimo to są oskarżenia o pedofilię itp., bo jakby nie było złamał prawo. No i jakoś nie słychać głosów obrońców Polańskiego stających także w obronie owego człeka, a przecież nie zrobił nic gorszego od Romka...Nie rozumiemy się, Przemku.
Kiedy aresztowano Polańskiego w 1977 roku, też nie było słychać głosów samozwańczych obrońców Polańskiego. Nikt, nie wyłączając samego Polańskiego, nie próbował kwestionować czynności podjętych zgodnie z obowiązującym tam prawem. Na samym początku Polański zgłosił chęć dobrowolnego poddania się karze. Postępowanie trwało przez rok i przez cały ten rok Polański był do dyspozycji sądu, czekając na wydanie wyroku i wykonując wszystkie polecenia sędziego Rittenbanda. Kiedy po roku kluczenia sędzia po raz kolejny złamał umowę zawartą ze stronami postępowania, Polański zapytał swojego adwokata, czy można jeszcze sędziemu ufać, na co Dalton odpowiedział, że nie i że nie pozostaje nic innego, jak złożenie przez adwokatów stron i prokuratora prowadzącego postępowanie wspólnej skargi na Rittenbanda. Jednak wówczas Polański pozostanie w więzieniu przez cały czas rozpatrywania skargi, odwołań sędziego itd, czyli w praktyce na czas nieokreślony. Wtedy Polański opuścił Stany. Adwokaci stron i prokurator złożyli wspólną skargę na sędziego. Skargę uwzględniono i Rittenband został odsunięty od prowadzenia tej sprawy, jednak następny sędzia odmówił wydania wyroku bez obecności Polańskiego przed sądem - mimo że od wielu miesięcy zawarta już była ugoda między wszystkimi stronami postępowania i wyrok powinien być formalnością.
Wracając do tematu - obrońcy Polańskiego nie tyle próbują usprawiedliwiać czy umniejszać jego dawną winę, co bronią go przed trwającą od trzydziestu lat zupełnie niezrozumiałą zaciekłością ze strony aparatu sprawiedliwości USA - to po pierwsze. Po drugie - ja w swoim poprzednim poście w najmniejszym stopniu nie zajmuję się relatywizacją czynu Polańskiego sprzed 33 lat, tylko tym, jak postawa ludzi wobec tej sprawy zależy od doraźnej sytuacji Polańskiego. Kiedy mieszkając przez 30 lat w Europie wydał autobiografię, kręcił filmy, uczestniczył w uroczystych premierach, odbierał nagrody (a wszystko to działo się również w Polsce!), jakoś zupełnie nie słychać było głosów oburzonych jego haniebnym czynem sprzed lat. Kiedy natomiast go aresztowano, w jednej chwili pojawili się liczni strażnicy praw i wartości, z lubością dokładający leżącemu swoje kopniaki. Kiedy Polańskiego wypuszczono, ci ludzie znów zamilkli. A przecież, na zdrową logikę, powinno być na odwrót! Kiedy Polańskiego aresztowano i wyglądało na to, że "sprawiedliwości stanie się wreszcie zadość", nie było powodu do podnoszenia larum, a właśnie teraz, kiedy znów prawdopodobna jest "bezkarność tego przestępcy", powinno wzmóc się oburzenie wszystkich prawych obywateli. Dzieje się jednak dokładnie na odwrót. I o tym zjawisku był mój post, Przemku, a nie o winie i karze Polańskiego.