01-28-2005, 01:12 PM
Może nie najpiękniejszy, ale czasem nie o to chodzi...
W Oświęcimiu stały krzyże.
Od zawsze, jak sądzili niektórzy
- półobecny głos z dawno minionych czasów.
Dziś w Auschwitz na mrozie i w śnieżnej ciemności
stoją futrzane cienie dygnitarzy,
zapalają jednakowe znicze na symbolach grobów;
w powietrzu parą się wznoszą
hebrajskie śpiewy żałobne,
wszechjęzyczne recytacje
i modły.
Przemawiają
dzieci ofiar,
dzieci oprawców,
dzieci tych, którzy nie widzieli
i tych, którzy nie chcieli widzieć,
dzieci - dzieci tylko.
Krzyczał ktoś z numerem na przedramieniu
"to mi dali zamiast imienia",
a tymczasem
ciało zarosło głębokie rany,
wspomnienia wrosły w duszę;
Oni przeżyli
- i marzną dzisiaj
patrząc na cienką
odgradzającą ich od tamtego świata
linię teraźniejszości.
Uroczystość przebiegła sprawnie, ładnie
i... szczerze - tak widziałam
w tafli okna.
Tylko ten mróz, mróz dookoła...
W Oświęcimiu stały krzyże.
Od zawsze, jak sądzili niektórzy
- półobecny głos z dawno minionych czasów.
Dziś w Auschwitz na mrozie i w śnieżnej ciemności
stoją futrzane cienie dygnitarzy,
zapalają jednakowe znicze na symbolach grobów;
w powietrzu parą się wznoszą
hebrajskie śpiewy żałobne,
wszechjęzyczne recytacje
i modły.
Przemawiają
dzieci ofiar,
dzieci oprawców,
dzieci tych, którzy nie widzieli
i tych, którzy nie chcieli widzieć,
dzieci - dzieci tylko.
Krzyczał ktoś z numerem na przedramieniu
"to mi dali zamiast imienia",
a tymczasem
ciało zarosło głębokie rany,
wspomnienia wrosły w duszę;
Oni przeżyli
- i marzną dzisiaj
patrząc na cienką
odgradzającą ich od tamtego świata
linię teraźniejszości.
Uroczystość przebiegła sprawnie, ładnie
i... szczerze - tak widziałam
w tafli okna.
Tylko ten mróz, mróz dookoła...