Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
"Tunel"
#9
Krzysztofie - dziękuję za uznanie, bardzo mi miło - tym bardziej, że to jedna z moich najtrudniejszych recenzji - wiersze bogate i trudne, osobisty stosunek do Autora, który dopiero co zszedł, a którego twórczość była i jest największą intelektualną przygodą mojego życia. Pamiętam, ze spędziłem wtedy miesiąc na wsi niemal odciąty od świata, tylko z "Tunelem" (zeszytem z własnymi tekstami i wierszami) i przegryzałem się przez to wszystko. Na koniec zresztą okazało się, ze prawie połowę tekstu musiałem wyciąć ze względu na ograniczenie wielkości - m. in. nie ma fragmentu z krytyką "Oddziału chorych na raka..." i w ogóle całość może sprawiać wrażenie fragmentaryczności.

O "Starym poecie" Miłoszu nie wiedziałem, oczywiście więc odnosiłem ten wiersz do samego JK, zwłaszcza, ze wielokrotnie wspominał w wywiadach, że choroba wymusza na nim spokojny tryb życia. Ale uważam, że sens równie dobrze dotyczy JK jak i Miłosza (jak i wielu innych poetów, Herberta chociażby). dedykacja zaś faktycznie "spowodowałaby ukierunkowanie odbiorcy tylko na to odniesienie".

Arturze, jeśli zechcesz moją recenzję - lub fragmenty - wykorzystać - droga wolna, jedynie proszę o zaznaczenie autorstwa. Ja sam zamierzam opublikować pełny tekst na własnej stronie internetowej, ale chcę "odpalić" dział poświęcony JK w całości dopiero w pierwszej dekadzie kwietnia. Nic wielkiego, kilkanaście tekstów, powyższa recenzja i wspomnienie o Jacku.

Pozdrawiam wszystkich
Michał Stanek

PS - zresztą, może ktoś jest ciekaw - poniżej właśnie to wspomnienie. Jest Niedziela Wielkanocna ub. roku...

"ZMARŁ JACEK KACZMARSKI "W sobotę 10 kwietnia zmarł w szpitalu w Gdańsku Jacek Kaczmarski, poeta, pieśniarz, bard "Solidarności". Od dłuższego czasu zmagał się z chorobą nowotworową. Miał 47 lat."

Nie ukrywam, że piszę to przez łzy. Jacek towarzyszył mi, odkąd tylko uzyskałem jaką taką samoświadomość. Na Jego piosenkach (początkowo były to pojedyńcze nagrania ojca) uczyłem się historii, literatury, malarstwa, a później po prostu patrzenia na świat, na człowieka, Los, Boga, przypadek.

Od Niego, jako dwunastoletni dzieciak, usłyszałem po raz pierwszy o 17 września (Długośmy na ten dzień czekali / z nadzieją niecierpliwą w duszy / kiedy bez słów towarzysz Stalin / na mapie fajką strzałki ruszy), o Jałcie i Katyniu (Ciśnie się do światła niby warstwy skóry / tłok patrzących twarzy spod ruszonej darni...). Epokę stanisławowską widziałem w perspektywie pysznego "Krajobrazu po uczcie" i sarkazmu "Rejtana" i "Snu Katarzyny II". Byłem świadkiem zagłady Pompei i Troi ("Kasandra") i podbojów Juliusza Cezara - jakże działały na chłopięcą wyobraźnię te krzyże, co rosną przy drogach od Renu do Nilu i wzgórza galijskie gnijące od krwi... A jak krew grała z okrzykiem Hej, kto szlachta - za Kmicicem! - przecież o Kmicicu wiedziałem że ma wilcze zęby, oczy siwe, jeszcze zanim przeczytałem "Potop". Widziałem też samobójczą śmierć Sergiusza Jesienina i gehennę Aleksandra Wata...

A ileż obrazów odszukałem w albumach tylko dlatego, że Jacek pisał o nich teksty - pamiętam do dziś jak z dreszczem grozy zobaczyłem czaszkę na "Ambasadorach" Holbeina albo odkrywałem dzikość "Samosierry" na płótnie Michałowskiego...

Dwa epokowe freski o "rosyjskiej duszy": tej cerkiewnej - Rublow - i tej sowieckiej - Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego, kopalnie obrazów bliskich wizji, zdominowały na lata moje widzenie tego kraju.

Później według "Wojny Postu z karnawałem" poznawałem dziedzictwo kulturowe Europy - ten genialny literacko i wielki pod względem erudycji cykl ma może wreszcie szansę zostać doceniony własnie dzisiaj, w czasie pytań o korzenie jednoczącego się kontynentu.

No i "Sarmatia" - powstały 10 lat temu pięknie archaizowany, ale jadowity obraz mentalności polskiej, którego - o zgrozo - najbardziej przerysowane sceny nabierają ostatnio walorów dokumentu...

Uczyłem się też u Niego poezji i kultury języka - Jego teksty mają niezwykłą przecież "melodię", pełno w nich gier brzmienia, zbitek w rodzaju Chorały i charkot, ikona i koń. I ta nadnaturalna gęstość wersów, z których każdy niesie znaczenia, konotacje, nawiązania, tropy w rózne strony - sięgające zdawało by się na prawo i lewo, a nigdy chaotycznie, ale z jakąś dziką precyzją każdego słowa... I ta iście filmowa dramaturgia, zmienna ogniskowa, gwałtowność wielu przecież u Niego scen masowych - lub przeciwnie, intymność rodem z konfesjonału - wszak nawet w Historii (tej przez duze "H") najważniejszy był dla Jacka człowiek uwikłany w jej tryby...

Wersów i tytułów, które chciało by się tu zacytować są dziesiątki, może setki - takich, które zyskały miejsce w świadomości społecznej - jak "Mury" czy "Nasza klasa" (ileż razy wracała ona do mnie z biegiem lat i kolejnymi ślubami czy emigracjami znajomych!); ileż myśli mających siłę przysłów (Słowa palą, wiec pali się słowa - nikt o treści popiołów nie pyta)); ileż pytań, z czasem tylko zyskujących na aktualności (choćby: W czasach przejściowych kto przysiąc gotowy, co czeka strażników wartości cnót ponadczasowych?); ileż wierszy mających mądrość przypowieści!

Jacek był mi jak ojciec, i choć z niektórymi jego poglądami się nie zgadzałem, był mi przewodnikiem przez gęstniejący z latami las dylematów i zagadnień etycznych - choćby tylko przez ich poetycką ilustrację. Był też - trudnym - wzorem zachowania niezależności w obliczu presji założenia maski - rezygnując z pozycji barda politycznego na rzecz wierności samemu sobie. Po 1990 roku i powrocie do kraju nie wykorzystał szansy wylądowania na świeczniku "barda prawicy" - wybrał ścieżkę outsidera, piętnując w cyklu "Pochwała łotrostwa" karierowiczowstwo, małość charakterów w obliczu władzy i upadek charakterów. Także wśród dawnej opozycji - czym naraził się wielu dawnym kolegom. Imponował samoświadomością i szczerością - niejednego oburzajacą czy gorszącą - jak wtedy, gdy publicznie przyznawał się do alkoholizmu i mówił/pisał otwarcie o życiowych błędach i ciemnych stronach swojej osobowości. Nie był świętym - ale też nigdy takiego nie udawał, w odróżnieniu od wielu tzw. "autorytetów"... Także na końcu, gdy uznał, że całkowita utrata głosu to zbyt wysoka cena za trwanie przy życiu...

Nie potrafię niestety swojego szoku i smutku odpowiednio składnie wyrazić. Ciągle nie mam wrażenia, ze głos śpiewający: Która gwiazda na niebie moja - ta co spada, czy ta nad widnokręgiem, co jutrzenką włada? - jest głosem zza grobu. Nie potrafię wysłowić szoku tym większego, że Jacek miał tylko 47 lat, a walka z chorobą zdawała się jeszcze w zeszłym roku odnosić rezultaty... Ostatnio udzielił kilku wywiadów, pokazał się na paru imprezach, cały czas pisał wiersze, planował kolejną powieść i nagrania z Przemysławem Gintrowskim... Odszedł wielki, mądry człowiek i - nie wahajmy się tego powiedzieć wprost - jeden z najważniejszych polskich poetów ubiegłego wieku...

Teraz już pełnoprawny członek "Stowarzyszenia Umarłych Poetów".

Pamietajcie wy o mnie co sił, co sił
Choć przemknąłem przed wami jak cień!
Palcie w łaźni aż kamień się zmieni w pył -
Przecież wrócę, gdy zacznie się dzień...


Kto napisze "Epitafium" - tym razem dla Niego?
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku

Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  "Tunel" na płycie? Coma 28 10,776 06-15-2005, 07:47 PM
Ostatni post: Przemek
  Ostatni tomik poezji Jacka Kaczmarskiego "Tunel" Daniel 30 13,890 12-01-2004, 05:26 PM
Ostatni post: reuter

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości