02-27-2005, 01:24 PM
Katarzyno, nie muszę czytać Twoich poprzednich postów, bo nigdzie poprzednio Ci nie zarzucałem stosowania argumentów ad personam.
To prawda, co mówisz. Napisałem o maglu, ale niekoniecznie tak jak zacytowałaś. Podam pełny cytat z samego siebie:
„Jak tam było naprawdę? – to pytanie najczęściej zadawane w maglu. Oczywiście poważni profesorowie od historii też zadawali od wieków identycznie brzmiące pytanie, ale rzadziej, bo profesorów zawsze było mniej niż magli. Niemniej dla postronnych słuchaczy łatwo było pomylić jedno z drugim. Więc dlatego ja z tym pytaniem jestem ostrożny.”
Nie zauważasz różnicy? To o profesorach napisałem właśnie dlatego, żebyś nie poczuła się dotknięta, że zapędzam Cię do magla. Jeśli mimo wszystko poczułaś się dotknięta, przepraszam Cię, nie było to moim zamiarem. Jednakże było moim zamiarem napisanie tego, co napisałem, bo sądzę, że jest to podłoże wielu pozornie problemowych dyskusji. (I tym razem zastrzegam, żebyś nie wzięła tego do siebie.) Wskazywałem na niebezpieczeństwo, które widzę – i tylko tyle. Możesz mieć do mnie pretensje, że nie byłem poprawny politycznie, czyli napisałem coś, co mogłem przemilczeć w trosce o Twoje dobre samopoczucie. Natomiast nie możesz mi zarzucić, że skłamałem, insynuowałem albo grzebałem Ci w życiorysie.
Twoje zdanie „Naprawdę życie tak źle Cię potraktowało” jest trochę innej kategorii jak sądzę, zwłaszcza zestawione z nihilizmem. Tu mówisz – w najlepszym razie nonszalancko, w najgorszym pogardliwie - o czymś, o czym nie możesz mieć pojęcia. A teraz jeszcze ubliżasz mojej inteligencji twierdząc, że chciałaś w ten sposób wyrazić szczere współczucie. A z jakiego powodu? Ano zapewne z takiego, że życie źle mnie potraktowało. Więc chociaż ten jeden pewnik w dyskusji ustaliliśmy. Jestem uszczęśliwiony.
I teraz odpowiedzi konkretne:
1. Jeśli niechęć do tego Twojego powyższego zdania – którą wyraziłem ostro, ale oględnie w stosunku do tego jak bym chciał – nazywasz mieszaniem z błotem, to znaczy, że jesteś kobietą wrażliwą i subtelną (jak zakładałem od początku), co z radością będę doceniał w kolejnych postach, ale czego chwilowo nie byłem pewny przeczytawszy inkryminowane zdanie.
2. Kiedy mówię, że nie mam duszy inkwizytora, to nie znaczy, że stawiam siebie za wzór. Mam za to inne wady. Np. hamletyzowanie – którego ja tak nie nazywam, ale można.
3. Cytuję Cię w odpowiedzi:
„Dlatego zdumiewa mnie, że na "ideowych" oficerów SB patrzysz z jakiejś kosmicznej perspektywy, z której ich samozakłamanie to po prostu "jeden z motorów ludzkiego działania" podobnie jak "wiara w Boga" czy "pisanie książek". Czy jednak tutaj trochę nie przesadziłeś?”
4. Bierzesz do siebie to, co jest w moim zamierzeniu opisem zjawiska. Konkretnie mówiąc – miałem na myśli Smakosza, Gepparda i ich krąg (a nie chciałem wymieniać wprost, żeby nie ściągać tu kolejnej fali dyskusji z ich udziałem, sądziłem, że się domyślisz.) Ale temu nieporozumieniu nie jesteś winna ani Ty ani ja. Kiedy pisałem swój post nie było jeszcze Twojego kolejnego postu ani następnych i kończyło się na wypowiedzi Artura. Nie mogłem się więc odnosić do tego, co być może Ci się skojarzyło u mnie z Twoimi słowami. Nasze dwa posty dzieli pół godziny, ale ja – nad czym ubolewam - nie jestem taki szybki, żeby przeczytać Twój pierwszy post, pomyśleć i odpowiedzieć na niego. W tym czasie zdążyłaś napisać nowy, o czym nie wiedziałem. Jak to piszą w filmach – zbieżność nazwisk i faktów jest przypadkowa.
To na temat zagadnień stylu. Co do meritum.
1. Masz rację. Taki oficer nie kojarzy mi się z Szawłem (Hodysz, czy jak on się nazywa, o którym piszesz następnie – faktycznie już bardziej) dlatego napisałem, że nie porównuję ich. Ale chciałem przez to powiedzieć tyle, że nie znam człowieka.
2. Szpicle nie są osądzeni i moim zdaniem nie będą, dlatego napisałem o nieudolności, co pominęłaś. Nie chodzi mi o nieudolność śledczą, tylko także o nieudolność moralną, jeśli można tak powiedzieć. Nie mylmy dwóch spraw – osądzenie i wyrok (tu jestem za karą i mnie samego drażnią pewne persony żyjące jak w raju, choć wspominam je z jak najgorszych posunięć) i porządek moralny. Ja mówię o tym drugim, przeciw któremu wykracza zarówno zbrodnia jak i niekaralne świństwo. Jeśli dostanę orła na pierś i togę, zagłębię się w kodeksy i zajmę się sprawami z zupełnie innej perspektywy.
3. Nie pisałaś o rytuałach jałowych potępień, podobnie jak ja nie pisałem o perspektywie kosmosu. To napisałaś Ty. Mnie np. interesuje papież, który rozmawia z Ali Agcą i widzi w nim człowieka, choć to nadal taki skurwiel jak był i słusznie go posadzono i odbyta rozmowa w niczym go nie polepszy duchowo jak mniemam. Ale nie widzę w niej ani „rytuału jałowych potępień” ani „perspektywy kosmosu”. Ani zwłaszcza ryzyka moralnego, choć podejrzewasz w dobroci swojej, że zaniżam moralność narodu – nigdzie tego nie pisząc wprost, dodaję, żebyś nie kazała mi pokazać takiego zdania dosłownie.
4. Tu uprawiasz pomieszanie z poplątaniem. Zacznę może od tego, że szukanie przyczyn, zastanawianie się itp. – nie jest dla mnie równoznaczne z usprawiedliwianiem. To się czasem utożsamia ludziom (odnoszę wrażenie, może mylne, że Tobie też), ale to nonsens. JK cały czas penetrował w swoich piosenkach losy dobrych i złych, śpiewał w ich imieniu i znajdą się z pewnością tacy, który jego zastanawianie się nad złem nazwą relatywizowaniem.
Nie sądzę, żeby wolał bezkompromisowość. Moim zdaniem wolał czysty ton moralny – a to nie jest to samo.
W moim mniemaniu moralność to nie jest jazda na rowerze, którą jak raz opanujemy – to już nam idzie do końca życia.
Sztuka jest właśnie od zakrętów moralności, a nie od usprawiedliwiania albo od potępiania. W każdym razie dobra sztuka. Sztuka nie bywa jednoznaczna, a Ty domagasz się od niej jednoznaczności. Masz do tego prawo, ale konkretny artysta ma ze swojej strony prawo nie zaspokajać Twoich oczekiwań.
Bacona zapytano, dlaczego w swoim dziele nie uwzględnił Boga jako siły sprawczej świata. Odpowiedział: „Ta hipoteza nie była mi potrzebna.”
Więc może Kaczmarski nic nie ukrywał, może jemu też do uzyskania dzieła nie była potrzebna żadna inna hipoteza ponad te, które odnotował?
Z ukłonem
PS. Zaznaczam nauczony doswiadczeniem, ze Twoich dwóch ostatnich postów, które widze, ze sa, jeszcze nie przeczytalem, wiec nic o nich nie ma w powyzszym.
To prawda, co mówisz. Napisałem o maglu, ale niekoniecznie tak jak zacytowałaś. Podam pełny cytat z samego siebie:
„Jak tam było naprawdę? – to pytanie najczęściej zadawane w maglu. Oczywiście poważni profesorowie od historii też zadawali od wieków identycznie brzmiące pytanie, ale rzadziej, bo profesorów zawsze było mniej niż magli. Niemniej dla postronnych słuchaczy łatwo było pomylić jedno z drugim. Więc dlatego ja z tym pytaniem jestem ostrożny.”
Nie zauważasz różnicy? To o profesorach napisałem właśnie dlatego, żebyś nie poczuła się dotknięta, że zapędzam Cię do magla. Jeśli mimo wszystko poczułaś się dotknięta, przepraszam Cię, nie było to moim zamiarem. Jednakże było moim zamiarem napisanie tego, co napisałem, bo sądzę, że jest to podłoże wielu pozornie problemowych dyskusji. (I tym razem zastrzegam, żebyś nie wzięła tego do siebie.) Wskazywałem na niebezpieczeństwo, które widzę – i tylko tyle. Możesz mieć do mnie pretensje, że nie byłem poprawny politycznie, czyli napisałem coś, co mogłem przemilczeć w trosce o Twoje dobre samopoczucie. Natomiast nie możesz mi zarzucić, że skłamałem, insynuowałem albo grzebałem Ci w życiorysie.
Twoje zdanie „Naprawdę życie tak źle Cię potraktowało” jest trochę innej kategorii jak sądzę, zwłaszcza zestawione z nihilizmem. Tu mówisz – w najlepszym razie nonszalancko, w najgorszym pogardliwie - o czymś, o czym nie możesz mieć pojęcia. A teraz jeszcze ubliżasz mojej inteligencji twierdząc, że chciałaś w ten sposób wyrazić szczere współczucie. A z jakiego powodu? Ano zapewne z takiego, że życie źle mnie potraktowało. Więc chociaż ten jeden pewnik w dyskusji ustaliliśmy. Jestem uszczęśliwiony.
I teraz odpowiedzi konkretne:
1. Jeśli niechęć do tego Twojego powyższego zdania – którą wyraziłem ostro, ale oględnie w stosunku do tego jak bym chciał – nazywasz mieszaniem z błotem, to znaczy, że jesteś kobietą wrażliwą i subtelną (jak zakładałem od początku), co z radością będę doceniał w kolejnych postach, ale czego chwilowo nie byłem pewny przeczytawszy inkryminowane zdanie.
2. Kiedy mówię, że nie mam duszy inkwizytora, to nie znaczy, że stawiam siebie za wzór. Mam za to inne wady. Np. hamletyzowanie – którego ja tak nie nazywam, ale można.
3. Cytuję Cię w odpowiedzi:
„Dlatego zdumiewa mnie, że na "ideowych" oficerów SB patrzysz z jakiejś kosmicznej perspektywy, z której ich samozakłamanie to po prostu "jeden z motorów ludzkiego działania" podobnie jak "wiara w Boga" czy "pisanie książek". Czy jednak tutaj trochę nie przesadziłeś?”
4. Bierzesz do siebie to, co jest w moim zamierzeniu opisem zjawiska. Konkretnie mówiąc – miałem na myśli Smakosza, Gepparda i ich krąg (a nie chciałem wymieniać wprost, żeby nie ściągać tu kolejnej fali dyskusji z ich udziałem, sądziłem, że się domyślisz.) Ale temu nieporozumieniu nie jesteś winna ani Ty ani ja. Kiedy pisałem swój post nie było jeszcze Twojego kolejnego postu ani następnych i kończyło się na wypowiedzi Artura. Nie mogłem się więc odnosić do tego, co być może Ci się skojarzyło u mnie z Twoimi słowami. Nasze dwa posty dzieli pół godziny, ale ja – nad czym ubolewam - nie jestem taki szybki, żeby przeczytać Twój pierwszy post, pomyśleć i odpowiedzieć na niego. W tym czasie zdążyłaś napisać nowy, o czym nie wiedziałem. Jak to piszą w filmach – zbieżność nazwisk i faktów jest przypadkowa.
To na temat zagadnień stylu. Co do meritum.
1. Masz rację. Taki oficer nie kojarzy mi się z Szawłem (Hodysz, czy jak on się nazywa, o którym piszesz następnie – faktycznie już bardziej) dlatego napisałem, że nie porównuję ich. Ale chciałem przez to powiedzieć tyle, że nie znam człowieka.
2. Szpicle nie są osądzeni i moim zdaniem nie będą, dlatego napisałem o nieudolności, co pominęłaś. Nie chodzi mi o nieudolność śledczą, tylko także o nieudolność moralną, jeśli można tak powiedzieć. Nie mylmy dwóch spraw – osądzenie i wyrok (tu jestem za karą i mnie samego drażnią pewne persony żyjące jak w raju, choć wspominam je z jak najgorszych posunięć) i porządek moralny. Ja mówię o tym drugim, przeciw któremu wykracza zarówno zbrodnia jak i niekaralne świństwo. Jeśli dostanę orła na pierś i togę, zagłębię się w kodeksy i zajmę się sprawami z zupełnie innej perspektywy.
3. Nie pisałaś o rytuałach jałowych potępień, podobnie jak ja nie pisałem o perspektywie kosmosu. To napisałaś Ty. Mnie np. interesuje papież, który rozmawia z Ali Agcą i widzi w nim człowieka, choć to nadal taki skurwiel jak był i słusznie go posadzono i odbyta rozmowa w niczym go nie polepszy duchowo jak mniemam. Ale nie widzę w niej ani „rytuału jałowych potępień” ani „perspektywy kosmosu”. Ani zwłaszcza ryzyka moralnego, choć podejrzewasz w dobroci swojej, że zaniżam moralność narodu – nigdzie tego nie pisząc wprost, dodaję, żebyś nie kazała mi pokazać takiego zdania dosłownie.
4. Tu uprawiasz pomieszanie z poplątaniem. Zacznę może od tego, że szukanie przyczyn, zastanawianie się itp. – nie jest dla mnie równoznaczne z usprawiedliwianiem. To się czasem utożsamia ludziom (odnoszę wrażenie, może mylne, że Tobie też), ale to nonsens. JK cały czas penetrował w swoich piosenkach losy dobrych i złych, śpiewał w ich imieniu i znajdą się z pewnością tacy, który jego zastanawianie się nad złem nazwą relatywizowaniem.
Nie sądzę, żeby wolał bezkompromisowość. Moim zdaniem wolał czysty ton moralny – a to nie jest to samo.
W moim mniemaniu moralność to nie jest jazda na rowerze, którą jak raz opanujemy – to już nam idzie do końca życia.
Sztuka jest właśnie od zakrętów moralności, a nie od usprawiedliwiania albo od potępiania. W każdym razie dobra sztuka. Sztuka nie bywa jednoznaczna, a Ty domagasz się od niej jednoznaczności. Masz do tego prawo, ale konkretny artysta ma ze swojej strony prawo nie zaspokajać Twoich oczekiwań.
Bacona zapytano, dlaczego w swoim dziele nie uwzględnił Boga jako siły sprawczej świata. Odpowiedział: „Ta hipoteza nie była mi potrzebna.”
Więc może Kaczmarski nic nie ukrywał, może jemu też do uzyskania dzieła nie była potrzebna żadna inna hipoteza ponad te, które odnotował?
Z ukłonem
PS. Zaznaczam nauczony doswiadczeniem, ze Twoich dwóch ostatnich postów, które widze, ze sa, jeszcze nie przeczytalem, wiec nic o nich nie ma w powyzszym.