Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Gorączka złota w... Treblince...
Paweł Konopacki napisał(a):W miejscowości Złoczew (kiedyś spore miasteczko 20 km od Sieradza, przed wojną wielkości mniej więcej dzisiejszego Łasku, jedno z pierwszych zbombardowanych miast polskich w czasie II WŚ) Niemcy wyprowadzili z miasta lub zamordowali na miejscu prawie wszystkich Zydów (a trzeba powiedzieć, że grupa pochodzenia żydowskiego stanowiła tam ok. 50% ogółu mieszkańców). Po tym akcie ludność Polacy zaczęli rozbijać żydowskie domy - jak powiedziałem wcześniej, do fundamentów (rozbijano te domy, które nie uległy pod naporem bomb, rzecz jasna). Sądzono, że w ścianach Żydzi zamurowali kosztowności, srebra liturgiczne itp. Jak podają świadkowie tych zdarzeń, osoby jeszcze żyjące, cała akcja skończyła się w zasadzie ....niczym. Nic nie znaleziono. A jeśli coś znaleziono, to były to rzeczy pozostawione w domach tak, jak stały. Większość Żydów zamieszkujących Złoczew była po prostu uboga, prowadziła drobne warsztaty, sklepy(przed wojną malowano na nich napisy "Nie kupuj u Żyda!!!"), lub np. trudniła się dorywczymi zajęciami, takimi, jak kramarski handel, albo szklarstwo.
Dalej Paweł pisze
Paweł Konopacki napisał(a):Nie w każdej miejscowości jednak rozwalano żydowskie domy. W niektórych pozostali na miejscu Polacy po prostu przejmowali żydowski majątek (zajmując mieszkania, sprzęty, inwentarz). Niechęć do Żydów, którzy wrócili po kilku latach "na swoje" wynikała z faktu, ze tym, którzy żydowski majątek przejęli zwyczajnie nie uśmiechało się oddawać tego, w czego posiadaniu byli od kilku lat
Simon napisał(a):Tak zginął m.im. ojciec Henryka Grynberga...
To ja opowiem inną historię - za to analogiczną w pewnych aspektach.
W 1939 r. do Lidy wkroczyli Sowieci. W tym czasie moja babcia z moją mamą (małą dziewczynką) mieszkała na tzw. osiedlu urzędniczym, gdzie mieszkali także kierownik szkoły, sędzia sądu powiatowego. starosta. Mój dziadek – komisarz policji śledczej RP - był internowany na Litwie, tak więc gdy do mieszkania wkroczyło NKWD babcia z mamą były same. Dostały godzinę na spakowanie rzeczy. Z NKWD przyszła chmara biedoty żydowskiej, która zaczęła, za zezwoleniem NKWD, grabić mieszkanie. „Bierzcie co chcecie” tak powiedział NKWD-sta do tej bandy. Moja mama pamięta jak szarpała się jakimś obdartusem, który jej wyrywał lalkę. Niemniej babci udało się w pośpiechu schować rodzinną biżuterię, srebra stołowe i futro do walizek. Mama z babcią zostały przeniesione do jakiegoś domu gdzie zakwaterowano wiele rodzin a właścicielem było małżeństwo żydowskie, które zaproponowało, że weźmie futro biżuterię i srebra na przechowanie w piwnicy. Gdy po dwóch tygodniach babcia dostała wiadomość od żony znajomego mechanika ( który przed wojną reperował dziadkowi Harleya, a po wkroczeniu Sowietów przystąpił do nowej władzy) że tej nocy są przewidziane do wywózki na Sybir, babcia z mamą natychmiast uciekły z podręcznymi rzeczami do swoich przedwojennych znajomych, celem przedostania się przez zieloną granicę. Ale gdy - tuż przed przekraczaniem granicy - za parę dni babcia potajemnie wróciła tam gdzie ją zakwaterowało NKWD i poprosiła o zwrot przechowywanych rzeczy usłyszała od właściciela mieszkania, owego Żyda, żeby się WYNOSIŁA bo jak nie, to zawiadomi NKWD.
Mojej rodzinie udało się w końcu zbiec na niemiecką stronę okupacyjną. Ale po ogołoceniu z całego majątku.


No I co? Czy to antylopolonizm Żydów czy bandytyzm?
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości