03-18-2009, 08:18 PM
Nie wierzę w szczerość polityków en masse. To po pierwsze.
Nauka Chrystusa o miłowaniu nieprzyjaciół nie stoi w sprzeczności z twardą walką z tymi nieprzyjaciółmi, skoro oni nieprzyjaciołmi są. Za nieprzyjaciół należy się modlić, ale również z nimi walczyć. Pan Jezus zresztą, o ile pamiętam, nawet miecz przynosił. To po drugie.
A po trzecie - uczestniczyłem w latach 1995-2001 w kilku kampaniach wyborczych i jedno zauważyłem - jeżeli wilk przebierał się za owieczkę, to był zagryzany przez inne wilki. Najgorsza rzecz w polityce to utrata tożsamości - głosowałem na Kaczyńskich od samego początku (tj. od 1991 r.) bo byli twardzi. A jak przestaną być (mam nadzieję, że ta nowa strategia to przejściowa aberracja) - to będę głosował na korwina-Mikkego (choć w poglądach gospodaczych bliżej mi do Keynesa niż Friedmana)
Nie lubię dupków.
Nauka Chrystusa o miłowaniu nieprzyjaciół nie stoi w sprzeczności z twardą walką z tymi nieprzyjaciółmi, skoro oni nieprzyjaciołmi są. Za nieprzyjaciół należy się modlić, ale również z nimi walczyć. Pan Jezus zresztą, o ile pamiętam, nawet miecz przynosił. To po drugie.
A po trzecie - uczestniczyłem w latach 1995-2001 w kilku kampaniach wyborczych i jedno zauważyłem - jeżeli wilk przebierał się za owieczkę, to był zagryzany przez inne wilki. Najgorsza rzecz w polityce to utrata tożsamości - głosowałem na Kaczyńskich od samego początku (tj. od 1991 r.) bo byli twardzi. A jak przestaną być (mam nadzieję, że ta nowa strategia to przejściowa aberracja) - to będę głosował na korwina-Mikkego (choć w poglądach gospodaczych bliżej mi do Keynesa niż Friedmana)
Nie lubię dupków.