09-04-2006, 08:30 PM
Przemek napisał(a):To nie oni zmarnowali czas na studiach, to nasza kochana Ojczyzna (a raczej politycy) zmarnowała ich czas..."Politycy", o ile mi wiadomo, "zapewniali" pracę w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej - bezrobocie oficjalnie nie istniało. Teraz (zapewne dla niektórych "niestety!") czasy się zmieniły i już nie można się "obijać" bez żadnych konsekwencji. To chyba zrozumiałe, że nie wszyscy absolwenci wyższej szkoły pedagogicznej w Wygwizdowie otrzymają pracę zgodną z ich kierunkiem kształcenia. I oni zapewne na brak pracy i na marne perspektywy będą najbardziej narzekać - tylko, że często to są ludzie, którzy byli za mało zdolni czy też za mało pracowici, żeby dostać się na studia na lepszą uczelnię. Mamy konkurencję we wszystkich dziedzinach i trzeba się z tym pogodzić, a nie narzekać, że automatycznie wszyscy, którzy skończyli jakiekolwiek studia, dostaną dobrze płatną pracę w swoim zawodzie.
Simon napisał(a):Uważasz, że to prawda? Że to takie łatwe: jesteś kobietą, zarabiasz kilkanaście - kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie?Twoja lotność mnie po raz kolejny zadziwia, Drogi Imienniku ! Zadaj sobie trud znalezienia w jakiejś gazecie ogłoszenia zaczynającego się na przykład od słów "Agencja zatrudni panie..." to zrozumiesz co miałem na myśli.
Paweł Konopacki napisał(a):Jeśli jest 5 miejsc na cały wydział, to z każdego kierunku na doktoranckie studia idzie..1 osoba.:o W Krakowie to wygląda "trochę" inaczej, jeśli chodzi o studia doktoranckie - a że z wolnymi etatami na uczelniach jest nienajlepiej to się trudno nie zgodzić... Może to wynika z tego, że różnica w finansowaniu wydziałów które mają 1, i tych które mają 3 czy 4 klasę KBN-owską jest dosyć znacząca. Z drugiej zaś strony dwie osoby z mojej dalszej rodziny (obie mniej więcej koło trzydziestki, jedna po historii, druga po archeologii) znalazły niedawno pracę na uczelniach w Warszawie i Rzeszowie, o ile wiem bez jakichkolwiek znajomości - więc chyba nie jest tak zupełnie beznadziejnie ?
Paweł Konopacki napisał(a):I nie ma tu znaczenia średnia w indeksie. Bierze się swojego a obcego odrzuca.Relikt kilkudziesięciu lat komuny - zmiany w mentalności narodu nie nastają niestety w ciągu ledwie kilkunastu lat.
Paweł Konopacki napisał(a):Rozumiesz Szymonie? To, ze ktoś jest dobry, nie ma w wielu przypadkach żadnego znaczenia. To jest daleko posunięty idealizm myśleć, że jeśli ktoś jest dobry, to sobie na pewno poradzi i znajdzie pracę w zawodzie.Ja nie mówię, że dobry tylko, że najlepszy Dwadzieścia lat temu bardzo mi bliska osoba z rodziny skończyła dwa kierunki studiów na obu uzyskując średnią 5,0 - mimo to nie znalazła pracy na pewnym humanistycznym kierunku na pewnej uczelni, bo "wygryzł" ją ktoś kto był krewnym dziekana bodajże (i miał średnią 3,5 czy coś w tym rodzaju). Udało jej się jednak znaleźć pracę w drugim kierunku (ścisłym z kolei) w którym się kształciła - na uczelni właśnie. Jeśli ktoś się naprawdę postara i jest naprawdę najlepszy to raczej powinno mu się udać...
Paweł Konopacki napisał(a):A pamiętać należy, że mówimy tutaj o sytuacji studentów z większych miast. Pomyśl Szymonie, co się dzieje z ludźmi pochodzącymi z mniejszych miejscowości, ludźmi bez żadnych znajomości, bez żadnych możliwości. Ich sytuacja jest naprawdę trudna.To prawda, ale chyba nie zaprzeczysz, że wyrównywanie szans wszystkich to utopia. Zawsze jedni bedą mieli lepiej, a inni gorzej - i nie będzie to tylko od nich samych zależało. Narzekanie na to nie wydaje się mieć, moim zdaniem, głębszego sensu. Ktoś z małej miejscowości, z ubogiej rodziny, jeszcze dajmy na to robotniczej ma dalece trudniejszą drogę do zostania pracownikiem naukowym niż ktoś lepiej sytuowany, z dużego, uniwersyteckiego miasta, mający na przykład rodziców pracujących na uczelni. I to nie dlatego, że to mu pomoże bezpośrednio, choćby w dostaniu się na studia (o tym decydują teraz wyłącznie punkty z matury, ocenianej zewnętrznie, a wszystkie listy, przynajmniej na UJ-ocie są jawne, więc możliwość jakichkolwiek przekrętów została wyeliminowana), ale dlatego, że lepiej zna realia, ma więcej możliwości dokształcania się (choćby w zakresie uczenia się języków obcych), swobodniejszy dostęp do literatury i tak dalej. Ale czy to jest takie dziwne i czy naprawdę należy nad tym ubolewać ?
Paweł Konopacki napisał(a):I obyś nie musiał się stykać.Dziękuję !
Pozdrawiam serdecznie !
[ Dodano: 4 Wrzesień 2006, 22:35 ]
Paweł Konopacki napisał(a):Tzn nie wiem, jak w Krakowie, ale w Łodzi we wszystkich tego rodzaju pracach człowiek dostaje najniższą stawkę miesięczną (coś koło 550 zł netto).To ciekawe... bo wszyscy moi znajomi, którzy pracują w Krakowie (głównie jako kelnerzy, kelnerki) zarabiają powyżej ośmiuset na rękę, a większość powyżej tysiąca. A jeden kolega z samych napiwków ma ponad sto złotych dziennie. Czyżby była aż tak duża różnica pomiędzy Łodzią, a Krakowem ?
[b][i]
Z wiekiem człowiek myślący widzi, że wszystko jest śmieszne i przestaje się rzeczami przejmować.
[/i][/b]
JK
Z wiekiem człowiek myślący widzi, że wszystko jest śmieszne i przestaje się rzeczami przejmować.
[/i][/b]
JK