Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Słuchajcie potrzebuję waszej pomocy. Poszukuję kapodastera (czy kapodastra - nie wiem jak to się odmienia) takiego, który byłby w miarę szybki w zdejmowaniu zakładaniu i który przede wszystkim NIE NISZCZYŁBY STRUN! Mam w domu 6 kapodasterów gitarowych i każdy w jakimś stopniu niszczy mi struny. W związku z tym mam kilka pytań: macie jakieś namiary na DOBRY kapodaster? Chodzi mi o firmę, model czy coś takiego. Coś co waszym zdaniem byłoby godne polecenia. Czekam na odzew - powiedzcie mi czym się kierować przy zakupie kapodastera, na co zwrócić szczególną uwagę? Szlag mnie trafia - zdaję sobie sprawę, że każdy kapodaster w jakimś stopniu niszczy struny, ale chciałbym to ograniczyć do minimum. Proszę osoby znające się dość dobrze na tym o zamieszczenie swoich wypowiedzi.
A tak a propos:
Wiecie może jakiego kapodastera używał Jacek?
Pozdrawiam.
Liczba postów: 6,122
Liczba wątków: 99
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Niespecjalnie zauważyłem, żeby kapodastr niszczył struny. U mnie one niszczą się przede wszystkim od grania, a w zasadzie to (jeśli długo nie zmieniam) struna D po prostu przeciera się w okolicach trzeciego progu, co jest znakiem, że zmian strun nastał czas najwyższy.
Ja używam kapodastra firmy Dunlop. To jest taka metalowa belka z naklejoną gumą z jednej strony (ta guma dobrze dociska struny i prawdopodobnie ich nie niszczy), a z drugiej strony z ząbkami. Gryf owija się takim wytrzymałym na rozciąganie paskiem, a końcówkę paska zapina się na ząbkach belki (nie wiem czy jasno to opisałem). Dokładnie takiego kapodastra używał Mistrz w czasach monachijskich i bodajże na początku lat 90.
W drugiej połowie lat 90. aż do trasy "Mimochodem" włącznie JK używał bardzo standardowego kapodastra - rodzaj nożyc ściskających gryf za pomocą sprężyny między nimi. Nie jest to najlepszy kapodastr, bo po pierwsze - nie dociska strun idealnie (a w każdym razie trzeba na to zwrócić baczną uwagę przy zakładaniu), a po drugie - dość mocno wystaje ponad gryf utrudniając złapanie niektórych chwytów.
Oczywiście polecam ten pierwszy kapodastr.
Jeśli chodzi o zwyczaje JK w tym względzie, to On nie przywiązywał jakiejś specjalnej wagi do sprzętu i do przedmiotów w ogóle. Przez całą artystyczną karierę miał w zasadzie tylko dwie gitary, kapodastra używał takiego, jaki Mu wpadł w ręce...
KN.
Liczba postów: 6,575
Liczba wątków: 60
Dołączył: Oct 2009
Reputacja:
0
1.
Ja używam takiego:http://www.jimdunlop.com/products/capos/pickerspal/index.html
bardzo porzadna rzecz - mam go od 1995 roku, czyli...daj Boże...już 9 lat. Praktycznie nie ma w nim elementów, które moga się zepsuć (w innych modelach urywają się tasmy, wyłamują plastikowe elementy, zrywają gwinty albo spadają sprężyny). Tutaj nie ma tego problemu. Kapodaster jest zrobiony z gumy, metalu i tworzywa. Wszystko w dobrej jakości. Ma regulowaną siłę docisku i posiada możliwośc zmiany profilu gumy, tak że można go tez uzwać do profilowanych gryfów gitar akustycznych
Jedyną wadą jest to, że z czasem guma dociskająca struny wyrabia się, tworzą się w niej wyżłobienia od strun. Ale można ją wówczas lekko żyletką ściąć i znów jet dobrze. Ja taki zabieg przez 9 lat zrobiłem dopiero raz.
Co wazne, ten kapodaster nie niszczy gryfu. Czy niszczy struny? Nie bardziej niż granie. Struny i tak w wyniku dociskania ich palcami niszcza się dość szybko.
Ów kapodaster ma też tą podstawową zalete, że nie trzeba go w zasadzie zdejmować z gitary. Jak sie chce grać bez niego, to wystarczy go przesunąć za siodełko i już.
No i wreszcie kolejną zaletą jest cena. Taki kapodaster kosztuje 12 dol, czyli to chyba nawet nie jest 50 PLN. W polskich warunkach ta cena może być wyższa, ale nie sądzę by przekroczyła 70 PLN. Jednorazowy wydatek tego rzędu, dokonany raz na 10 lat wydaje się być dobra inwestycją.
2. Mówi sie KAPODASTER/ KAPODASTRA/ KAPODASTROWI/KAPODASTREM
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Olaff, możesz dać jeszcze raz ten link, bo różnymi sposobami starałem się otworzyć tę stronę i nic nie idzie. Popełniłeś jakiś błąd w tym linku.
Dzięki za odzew. Kapodastry, które do tej pory miałem i na które wydawałem pieniądze miały tandetnie wykonane szyjki dociskowe do strun i w ten sposób przy mocnym docisku strasznie je niszczyły, i po dwóch miesiącach intensywnego grania struny trzeba było wymieniać na nowe. Miałem dwa różne metalowe firmy Wittner, 3 paskowe (bardzo niewygodne) i jeden firmy Young i żaden mi nie pasował. Rozejrzę się za waszymi. Jak macie jeszcze jakieś linki to będę wdzięczny.
Pozdrawiam!
Liczba postów: 7,682
Liczba wątków: 130
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
1
Petrvs napisał(a):i po dwóch miesiącach intensywnego grania struny trzeba było wymieniać na nowe.
To długo używałeśstrun mimo intensywnej eksploatacji. Heh przypomniało mi się jak Olaff22 powiedział w pociagu, że ma za nowe struny i nie może grać; potem struny się robia za stare i też nie może grać i z kolegami doszliśmy do wniosku że praktycznie tylko bardzo krótko, albo wcale nie może grać na dobrych strunach ))
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Liczba postów: 6,575
Liczba wątków: 60
Dołączył: Oct 2009
Reputacja:
0
Petvus, mnie się ten link bez problemów otwiera. Jeszcze raz go daję:
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.jimdunlop.com/products/capos/pickerspal/index.html">http://www.jimdunlop.com/products/capos ... index.html</a><!-- m -->
Te kapodastry cieżko jest kupić. Przez te 10 lat widziałem go w dwóch sklepach - raz w Krakowie i tam właśnie kupiłem. Drugi raz gdzieś w Łodzi. Ale zawsze możesz sobie go kupić przez sieć.
Co do długości czasu użytkowania strun. Hmmm, dwa miesiące, to długo! Bywało tak, że sie struny zmieniało co 2-3 tygodnie. teraz zmieniam średnio raz na miesiąc.
Na dole masz zdjęcie tego kapo.
Na dole
na dole
na dole...
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Olaff22 napisał(a):struny zmieniało co 2-3 tygodnie. teraz zmieniam średnio raz na miesiąc.
Tego się nie spodziewałem! Ja raczej nie lubię zmieniać strun, bo to jest pracochłonne i czasochłonne, ale po tych dwóch miesiącach one się praktycznie nie nadają już do niczego i chcąc nie chcąc muszę zmieniać... Żeby zmieniać co 2-3 tygodnie to bym nie miał cierpliwości. Dzięki! Jak to dobrze, że pianiono należy stroić tylko raz na rok...
Liczba postów: 390
Liczba wątków: 2
Dołączył: Nov 2004
Reputacja:
0
Ja polecam osobiście coś takiego:
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.jimdunlop.com/products/capos/trigger/index.html">http://www.jimdunlop.com/products/capos ... index.html</a><!-- m -->
Konstrukcja prosta jak cep, założyć łatwo, zdjąć łatwo, nie przeszkadza, trzyma dobrze... Czego tu chcieć więcej?
Liczba postów: 351
Liczba wątków: 28
Dołączył: Sep 2004
Reputacja:
0
Petrvs napisał(a):Jak to dobrze, że pianiono należy stroić tylko raz na rok...
Pianino, jak każdy instrument, należy stroić zawsze, gdy się rozstroi. W innym wypadku ucho przyzwyczai się do nieczystego brzmienia i przestanie je wychwytywać. Jasne, że strojenie pianina jest długotrwałe i kosztowne, ale jest ono bardzo ważne, zwłaszcza w okresie nauki. Myślę, że przy intensywnej grze wypadałoby podstrajać je przynajmniej co 2-3 miesiące. Jako ciekawostkę podam, że podczas nagrania programu "Od przedszkola do Opola", w którym akompaniowaliśmy, fortepian dostrajany był trzykrotnie w ciągu 6 godzin.
Pozdrawiam
Tomek
"Ale po co męczyć gamę
Gdy się gra akompaniament..."
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Tomasz Susmęd napisał(a):Myślę, że przy intensywnej grze wypadałoby podstrajać je przynajmniej co 2-3 miesiące.
Nie no bez przesady! Ja się uczę w Studium Muzycznym w Ełku w klasie pianina już 9 rok i moi profesorowie wymagają strojenia tylko raz w roku - przy intensywnej grze pianino nie rozstraja się w okresie krótszym niż rok. Natomiast inaczej jest w wypadku fortepianów - te się zdecydowanie różnią od pianina i należałoby je stroić praktycznie przed każdym koncertem, wszystko w zależności od klasy sprzętu. Jest też taka sprawa, że po każdym ruszeniu instrumentu niezależnie czy pianina czy fortepianu - instrument rozstraja się samoistnie i należałoby go dostroić. Ale gdy się go nie przestawia to nie trzeba tak często. Poza tym zważ, że strojenie pianina jest bardzo kosztowne i czasochłonne - w zależności także od stroiciela, ale mój np raz stroił aż 7 godzin. Ja bym nie wytrzymał takiego gościa częściej niż raz na rok.
Pozdrawiam.
Liczba postów: 351
Liczba wątków: 28
Dołączył: Sep 2004
Reputacja:
0
Wiesz ja jednak sie bede upierał. Nie wiem, czemu twoi nauczyciele przyjmuja taka postawe, pewnie szkoła szuka oszczedności ale nie uwierze, ze przecietne pianino po polrocznym - intensywnym - graniu dobrze stroi. Zreszta na stroj ma wplyw nie tylko przesuwanie instrumentu, ale tez takie czynniki, jak wahania temperatury, wilgotność pomieszczenia, ciśnienie atmosferyczne itd. A ze w praktyce stroi sie faktycznie rzadko, to juz inna kwestia, co nie znaczy że tak byc powinno! Ja na szczescie (lub nieszczescie!) nie mam zywego instrumentu, tylko elektroniczny i problem strojenia - z głowy
Pozdrawiam
Tomek
"Ale po co męczyć gamę
Gdy się gra akompaniament..."
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Tomasz Susmęd napisał(a):Zreszta na stroj ma wplyw nie tylko przesuwanie instrumentu, ale tez takie czynniki, jak wahania temperatury, wilgotność pomieszczenia, ciśnienie atmosferyczne itd. A ze w praktyce stroi sie faktycznie rzadko, to juz inna kwestia, co nie znaczy że tak byc powinno!
Zgadzam się co do czynników, ale nie uważam żeby pianino rozstrajało się po tak krótkim okresie czasu. Wroć! Źle to ująłem - moje pianino, z którym dzielę miejsce w pokoju 9 rok nie rozstraja się w czasie krótszym niż rok. Nie wiem czemu - być może rację mamy i ty i ja. Ja mówię o własnym przykładzie. Mam pianinko firmy Belarus, całkiem przyjemne a przede wszyskim solidne - chwalona firma nie tylko przeze mnie. Uwierz mi, że ćwiczę codziennie przez przynajmniej te pół godziny (wiem że to mało, ale nie mam czasu na dłużej) i nie potrzeba strojenia u mnie częstssego niż raz w roku.
Tomasz Susmęd napisał(a):Ja na szczescie (lub nieszczescie!) nie mam zywego instrumentu, tylko elektroniczny i problem strojenia - z głowy
Zdecydowanie na nieszczęście. Ja mam w domu oprócz pianina i gitery jeszcze Casio WK 1800 i mimo, że to dobry sprzęt to jednak nigdy nie zastąpi instrumentów klasycznych. Taka jest moja opinia.
Pozdrawiam!
Liczba postów: 705
Liczba wątków: 26
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
a i zawsze mozna grac bez kapodastra
"Nic tak nie obnaża słabych punktów poety jak wiersz klasyczny i właśnie dlatego tak powszechnie się od niego stroni."
(Josif Brodski)
Liczba postów: 393
Liczba wątków: 16
Dołączył: Sep 2004
Reputacja:
0
Bez kapodastra niewygodnie. Zdecydowanie popieram - z autopsji stwierdzam iż najlepiej trzyma najtańszy kapodaster Czyli metalowa sztabka pokryta gumą a do tego na końcu gumka opasająca gryf zapinana z drugiej strony. I wszystko czego trzeba
Coś się na pewno wydarzy - to jasne.
Liczba postów: 7,682
Liczba wątków: 130
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
1
Grać bez kapodastra można, ale śpiewać bez niego trudniej :>
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Liczba postów: 705
Liczba wątków: 26
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
spiewac czy grac, co za roznica transponowac akordy i heja jak "w biegu" nie da rady , to raz sobie przygotowac i potem jakos leci ??
(albo nie zrozumialem podkestu gleboko zaszytego w nieprzypadkowym zlepku slow )
"Nic tak nie obnaża słabych punktów poety jak wiersz klasyczny i właśnie dlatego tak powszechnie się od niego stroni."
(Josif Brodski)
Liczba postów: 393
Liczba wątków: 16
Dołączył: Sep 2004
Reputacja:
0
Ano można i grać i śpiewać. Ale np. jak chcemy zagrać 1788r. bez kapodastra a tak jak jest w oryginale (chodzi mi o dokładnie takie samo prowadzenie podkładu) to, przynajmniej mnie, jest niewygodnie. Troszkę za nisko. A kapodaster na drugim progu w tym wypadku spisuje się idealnie
Coś się na pewno wydarzy - to jasne.
Liczba postów: 7,682
Liczba wątków: 130
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
1
Spalding, skoro to takie proste, to po co są kapodastry :> Może łatwiej zagrać z kapodastrem niż z przetransponowanymi akordami ??
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Liczba postów: 1,243
Liczba wątków: 30
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Ale liczy się też brzmienie. Co z tego że tonacja jest taka sama po przetransponowaniu jak z użyciem kapo, ale jak nie widzisz różnicy przy śpiewie, (a jest i to zasadnicza) to popatrz na brzmienie akordu przetransponowanego i z kapodastrem. Kapodastry są konieczne! Poza tym niektóre rzeczy trudniej jest zagrać jeśli je przetransponujesz do innej tonacji.
spalding napisał(a):spiewac czy grac, co za roznica
Ano zasadnicza.
Liczba postów: 51
Liczba wątków: 2
Dołączył: Jan 2005
Reputacja:
0
Tarko napisał(a):Bez kapodastra niewygodnie. Zdecydowanie popieram - z autopsji stwierdzam iż najlepiej trzyma najtańszy kapodaster Czyli metalowa sztabka pokryta gumą a do tego na końcu gumka opasająca gryf zapinana z drugiej strony. I wszystko czego trzeba
Zgoda - bardzo fajne kapodastry, ale na koncert na przykład już niefajne.
Ja używam Kaiser'a. Wydatek około 80 złotych, ale to inwestycja na lata używania, a przy okazji i wygodny i estetycznie wygląda...
[color=red][i]... wciąż dokucza trwały zez - duszy z ciałem ...[/i][/color]
Liczba postów: 7,682
Liczba wątków: 130
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
1
Tzn. w jakim sensie niefajne na koncert Vicie?? Chodzi o szybkość zdejmowania, czy jakość a tym samym pewność że w czasie gry się nie zdarzy nic nieprzyjemnego ??
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Liczba postów: 51
Liczba wątków: 2
Dołączył: Jan 2005
Reputacja:
0
Chodzi o to, że tani kapodaster jest dobry, bo jest dobry i tani.
Takie urządzonka są fajne jeśli chodzi o cenę i o łatwość w ewentualnych naprawach. Ale dobre kapodastry zaciskowe są o wiele wygodniejsze na koncercie na przykład - bo szybciej mozna nimi operować; jedynym pracującym elementem jest sprężyna z (w przypadku dobrych kapodastrów) bardzo wytrzymałego giętkiego metalu - więc rzadko się psują (są długowieczne) i dodatkowo wyglądają bardzo ładnie - jakoś komponują się ze szlachetnym instrumentem, jakim jest gitara.
Zaś w przypadku tych, o których była mowa: nie dość, że trzeba się napocić, żeby założyć takie kapo, trzeba użyć obojga rąk, zaś element pracujący - gumka jak od majtek, która nie dość, że estetycznie nie wygląda, to jeszcze łatwo może się zepsuć, a taką możliwość należy ograniczać - zwłaszcza jeśli się grywa publicznie.
Takie jest, oczywiście, moje zdanie.
[color=red][i]... wciąż dokucza trwały zez - duszy z ciałem ...[/i][/color]
Liczba postów: 393
Liczba wątków: 16
Dołączył: Sep 2004
Reputacja:
0
Ale takie Capo proste z gumką zwyczajnie lepiej trzyma. Ja koncertując (co prawda raptem 3 razy, ale za to grając muzykę klasyczną, gdzie siła trzymania i to czy struny podczas grania brzęczą czy nie ma znaczenie kluczowe) używałem właśnie takiego Capo. I prawdę mówiąc grało się o niebo lepiej (zwłaszcza, że jest mały i nie wystaje, można więc troszkę wygodniej operowwać ręką). A wygląd? Prawie nie widać
Coś się na pewno wydarzy - to jasne.
Liczba postów: 51
Liczba wątków: 2
Dołączył: Jan 2005
Reputacja:
0
Tarko napisał(a):Ale takie Capo proste z gumką zwyczajnie lepiej trzyma.
W tym wypadku najnormalniej w świecie - nie masz racji.
Trzyma tak samo. Wejdź do sklepu i sprawdz na gitarze kapodastry Dunlopa (tak sobie wyglądają, ok.45zł) i Kaisera. Te które Ci brzęczały, musiały być wybitnie dodupne...
Jeśli chodzi o Twoje upodobania - szanuję je, masz do nich prawo.
Ja jestem zwolennikiem takich jak mój kapodastrów.
Jak klasyk napisał(a):De gustibus non disputandum est.
[color=red][i]... wciąż dokucza trwały zez - duszy z ciałem ...[/i][/color]
Liczba postów: 705
Liczba wątków: 26
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
0
Tarko napisał(a):Ano można i grać i śpiewać. Ale np. jak chcemy zagrać 1788r. bez kapodastra a tak jak jest w oryginale (chodzi mi o dokładnie takie samo prowadzenie podkładu) to, przynajmniej mnie, jest niewygodnie.
a tego nie wzialem wogole pod uwage, gdyz nie mam w zwyczaju grac "tak samo jak w oryginale", ale o gustach sie nie dyskutuje do przekazania czegos co jest ukryte w piosence autorskiej (w szeroko pojetym zanczeniu) nie potrzeba (a to tez tylko moje zdanie) wykonania muzyki w orygnale. i to moje kolejne zboczenie , gdyz dla mnie to tekst jest najwazniejszy i jesli jest dobry to wybroni sie zawsze (odcinajac oczywscie skrajne wykonania ) natomiast nawiazujac jeszcze do czegos co bylo ponizej czy tez powyzej
Petrvs napisał(a):Ale liczy się też brzmienie. Co z tego że tonacja jest taka sama po przetransponowaniu jak z użyciem kapo, ale jak nie widzisz różnicy przy śpiewie, (a jest i to zasadnicza) to popatrz na brzmienie akordu przetransponowanego i z kapodastrem. Kapodastry są konieczne! Poza tym niektóre rzeczy trudniej jest zagrać jeśli je przetransponujesz do innej tonacji.
tak szczerze to nie widze roznicy przy spiewaniu przy transponowaniu akrodow, wiec nie wiem co napisac... a ze trudniej czasami to prawda, , choc czasami to nawet łatwiej
osobiscie uzywam kapodastra Dunlopa (co by nie wyjsc na dziwaka) i jestem zadowolony , sprawdza sie przy graniu przeroznych standardow, jak szybko trza cos na trzy gitarki zaaranzowac , lub paluszki nie daja sie wygiac w jakies dziwaczne formy
"Nic tak nie obnaża słabych punktów poety jak wiersz klasyczny i właśnie dlatego tak powszechnie się od niego stroni."
(Josif Brodski)
ja sie pewnie nie znam bo gram na gitarze dopiero 8rok ale chyba strun nie nalezy zmieniac co dwa trzy tygodnie-to jest jakas bzdura-struny (dobre) z czasem zyskuja brzmienie-ja trzy gorne mam zalozone od dwoch lat, basy musialem zmienic bo poszla mi d (jak wiadomo struna d jest na ogol do d..) ale brzmienie mojej gitary jest stale chwalone
chociaz faktem jest ze na nagraniach w studiu moje struny nie wytrzymaly konkurencji zreszta zazdroszcze tym ktorych stac na kupowanie strun co dwa trzy tygodnie-moje struny kosztuja od60 do 90zl-musialbym niezle glodowac zeby oszczedzic na tak czeste ich zmienianie.
zdaje sie ze 1788 gra sie jednak na trzecim progu-zaczyna sie chyba od F-czyli D
pozdr.
ps.przepraszam bo ten temat chyba dawno umarl a ja tu spozniony sie wywnetrzam
Liczba postów: 7,682
Liczba wątków: 130
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
1
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.kaczmarski.art.pl/ciekawostki/rekopisy/1788.jpg">http://www.kaczmarski.art.pl/ciekawostk ... y/1788.jpg</a><!-- m --> - tu jest zeskanowany kwit Jacka do piosenki 1788 jak byk jest zapisane, że kapodaster na III progu ma być założony.
Żaden temat nie umiera jeżeli znajdzie się ktoś, kto ma coś do napisania )
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Liczba postów: 6,575
Liczba wątków: 60
Dołączył: Oct 2009
Reputacja:
0
Ludzie!
Co to znaczy "ma być założony"? Co to znaczy "gra się"? Nie ma tak, że to nacja "ma być" taka i żadna inna. Nie ma tak, że gra się. Tego nie regulują żadne normy a jedynie indywidualne predyspozyje. Dzieło nie straci na tym, że będzie zagrane od Fis!
A jak w tonacji F moll komuś niewygonie śpiewać, to co? Koniec ze śpiewaniem 1788? Tonacje dostosowuje się do indywidualnych potrzeb. Na trzecim progu śpiewał JK, ale to nie znaczy, że tam musi być. W spiewnikach Pomatonu też macie tonacje oryginalne i sugerowane.
k napisał(a):kupowanie strun co dwa trzy tygodnie-moje struny kosztuja od60 do 90zl-musialbym niezle glodowac zeby oszczedzic na tak czeste ich zmienianie. No i dlatego ja na przykład kupuję różne struny w zależności od potrzeb. Jak potrzebuję czystego ładnego brzmienia, ale niekoniecznie trwałego, to idę do sklepu i za 17 PLN kupuję polskie Presto. Ich brzmienie jest całkiem niezłe ale trwałość kiepska. Po trzech dniach brzmią jak świńskie kiszki.
Natomiast uczono mnie by nie używac jednego kompletu strun zbyt długo. Uczono mnie, że struny po poewnym czasie tracą swoją pierwodtną, że się tak wyrażę, rozciągliwość (kto miał nowy komplet strun, ten wie o czym mówię). przez co zbyt mocno forsują gryf, który może się dzięki temu szybciej wypaczać. Dlatego, moim zdaniem, lepiej zainwestować w komplet, taki, powiedzmy, za 30 PLN i pograć na nim miesiąc czy dwa. Przed waznym występem zmienić struny na takie za 17 zł a po koncercie znów, na próby, czy dla innych potrzeb, założyć niezbyt drogi komplet, który trochę pogra. Kupowanie co 3 tyg komplety za90 PLN to...chyba przesada. No, chyba, że kogoś stać.
Liczba postów: 7,682
Liczba wątków: 130
Dołączył: Jul 2004
Reputacja:
1
Masz racje, ale w dyskusji chyba chodziło chyba o to jak grał JK (a przynajmnieje takie miałem wrażenie) i dlatego dałem linka do skanu, żeby sobie każdy zobaczył )).
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Liczba postów: 105
Liczba wątków: 16
Dołączył: Feb 2005
Reputacja:
0
A ja powrócę do zagadnienia kapodastrów... Ja również uważam, że taki "gumkowy" kapodaster lepiej trzyma struny, niźli sprzęt "sprężynowy". Wprawdzie na mojej gitarze klasycznej nie widać specjalnie różnicy, to jednak do akustycznej dwunastki musiałem używać "gumkowca". Każdy inny kapodaster (włączając w to Kaiser'a i Dunlopa) - po prostu brzęczał.
Tak więc, być może, do "łódeczkowych" gryfów jednak najlepiej stosować najprostsze rozwiązanie...
A co do estetyki - no cóż. Według mnie, koncert powinien się opierać bardziej na wrażeniach słchowych, niż wzrokowych. Ale, oczywiście, mogę się mylić, lub być po prostu kretynem
|