![]() |
"kocham łów szalenie", czyli jak zostałam łowczyni - Wersja do druku +- Forum o Jacku Kaczmarskim (https://kaczmarski.art.pl/forum) +-- Dział: Różności (https://kaczmarski.art.pl/forum/forumdisplay.php?fid=6) +--- Dział: Hyde Park (https://kaczmarski.art.pl/forum/forumdisplay.php?fid=26) +--- Wątek: "kocham łów szalenie", czyli jak zostałam łowczyni (/showthread.php?tid=5616) |
- Przemek - 01-26-2008 Paweł Konopacki napisał(a):Ptactwo i niektóre gatunki zwierzyny drobnej? Tu satysfakcję ma się z samej możliwości obserwowania np zlotów kaczych, ciągów gesi, z pracy psa, którego udało sie ułożyć. Sam celny strzał, kolejny w danym dniu, zazwyczaj nie wywołuje emocji. Wszystko odbywa się zbyt szybko, aby poczuć emocje.A wiesz, że taka kaczka krzyżówka łączy się w pary na całe życie?? I bez skrupułów zabijasz partnera takiej kaczce. Szczerze mówiąc nie rozumiem tego, przecież na wolności żywe dzikie kaczki, łyski i inne ptaki są duże wspanialszym widokiem niż zabite. Obserwowanie ptaków w naturze jest dużo bardziej emocjonujące, że o sfotografowaniu w jakiejś ciekawej sytuacji nie wspomnę... - Niktważny - 01-26-2008 Przemek napisał(a):Wybór miejsca, obserwacja zwierzyny i praca psa pomagają w oddaniu celnego strzału w finale polowania.Akurat najbardziej pomaga tu luneta i dobry skład ![]() Przemek napisał(a):Jeżeli pragniesz jedynie obserwować dziką przyrodę i spotkać różne gatunki zwierząt, to po co brać broń i psa. Przecież pies płoszy zwierzynę i zakłóca jej byt w naturalnym środowisku. Wywal broń i wybierz się do lasu jedynie z lornetką i ewentualnie aparatem fotograficznym, to będzie równie emocjonujące. A skoro, to nie ostrzelanie chodzi...Przemku, kolejny raz usiłujesz wmówić mi słowa, których nie napisałem. Wybacz, ale nie chce mi się w związku z tym do Twoich sugestii odnosić. Przemek napisał(a):To Ty masz obowiązek strzelać do psów jak nie widzisz właściciela w pobliżu??Czy gdzies było powiedziane, że "jak nie widzę właściciela w pobliżu"? Znów dopowiadasz swoje do moich słów. Przemek napisał(a):Powiedzieć, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, a przyjaciół się nie zabija??Akurat chodzi o psy zdziczałe. Właśnie dlatego nie napisałem, że właściciela ma nie być w pobliżu. Bo zdziczałe psy nie mają właścicieli. Przemek napisał(a):A wiesz, że taka kaczka krzyżówka łączy się w pary na całe życie??Chyba czegoś nie doczytałeś o kaczkach. Z łabędziami Ci sie pomyliły (warto, chcąc fotografować przyrodę, odróżniać jeden gatunek od drugiego) Usilnie będziesz starał sie teraz udowodnić bezduszność ludzi zajmujących się łowiectwem. Kaczki nie tylko nie lączą się w pary na całe zycie, ale wręcz bywają poligamiczne. Po drugie, kiedyś sądzono, że kaczki łączą się w pary na wiosnę a rozłączają w czerwcu lub lipcu (samica wychowuje młode, samiec zaś zaczyna sie pierzyć). Niedawno jednak czytałem badania, wedle których kaczki mają łączyć się w pary już na jesień i w takich ustalonych tandemach podejmują niewielką zimową wędrówkę do rejonów cieplejszych. Zdaje się, że jednak chwilo jest to tylko jakaś tam hipoteza. Tak czy siak, pary kaczek rozłączają sie latem. Samice wychowują młode zaś samce tworzą grupy i rozpoczynają pierzenie. Wiosną zaś, tak w okolicach końca marca, na początku kwietnia można obserwować nawet w środku miast kacze loty godowe. Warto wówczas zauwazyć, że np. wokół jednego samca są zgrupowane dwie kaczki, albo tez dwóch facetów stara się o jedną atrakcyjną pannę. - Jaśko - 01-26-2008 Przemek napisał(a):Oczywiście niejednokrotnie. Jednakże nie celebruję tego wydarzenia, nie sprawia mi to zupełnie przyjemności, a nawet wkurza mnie że muszę to robić. Z myśliwymi jest chyba zupełnie odwrotnieChodzi raczej o to, że zabijanie małych zwierzątek nie spotyka się z potępieniem, za to nieco większych - owszem. Dlatego mam wrażenie, że nie chodzi tu o żadne zasady, tylko o kwestie czysto estetyczne - mucha czy karaluch są brzydkie, więc można je zabić, a sarenka ma takie ładne oczy, więc jej nie powinno się zabijać. I to, czy chodzi Wam o jakieś zasady, czy o estetyke, chciałbym ustalić, bo to zupełnie inna dyskusja. - Niktważny - 01-26-2008 Jaśko napisał(a):czy karaluch są brzydkie, więc można je zabić, a sarenka ma takie ładne oczy, więc jej nie powinno się zabijać.Dla ścisłości, znam pasjonatów karaluchów. Są nawet odmiany barwne, które można trzymac w domu. Ale faktycznie, jakoś nikt nie mówi, że oto zabił bezbronnego komara, albo niewinną muszkę. - Alek - 01-26-2008 O zasady. Jaśko napisał(a):kwestie czysto estetyczneChoć może to też. Nie wiem co bym na przykład robił z sarnami spadającymi mi na głowę pod prysznicem. Ale jeśli przyjąć, że estetyka wiąże się z higieną - to już są zasady moim zdaniem. - Elzbieta - 01-26-2008 Paweł Konopacki napisał(a):Przypomina mi sie sutuacja, gdy wyrzucalam z domu pajaka i uslyszalam dowch malcow 'A moze on ma w domku dzieci?'Przemek napisał(a):A wiesz, że taka kaczka krzyżówka łączy się w pary na całe życie??Chyba czegoś nie doczytałeś... Troche przez rozmowe z Alkiem o komarach: Jaka jest roznica pomiedzy zabiciem komara a sarny? Gdyby Pawel i inni polowali na komary :rotfl: byloby to tylko smieszne? I dlaczego smieszne? Pytano by Go o emocje z tym zwiazane? Tylko dlatego, ze im dalej gatunkowo od siebie jestesmy to nam latwiej? Tzn. komara i inne owady mozna, zabe juz mniej, najmniej ssaka? Chyba Jasko juz o ta granice pytal..Wiec gdzie ona jest? Emocje powinny byc takie same.A nie sa z cala pewnoscia. Dlaczego? [ Dodano: 26 Styczeń 2008, 14:34 ] Jaśko napisał(a):Chodzi raczej o to, że zabijanie małych zwierzątek nie spotyka się z potępieniemNo, pisalismy jednoczesnie, ubiegles mnie. Ja odnosilam sie do Twojego wczesniejszego postu, gdzie pytales o granice. - Olo - 01-26-2008 Było coś o muchach - to nadmienię, że wcale nie są takimi szkodnikami i czasem się przydają: ![]() -na muchę domową łowię ukleje i wzdręgi (niestety - trudniej złapać muchę niż wzdręgę) -na larwy muchy plujki - płocie, leszcze, karasie, karpie, liny - generalnie gatunki tzw "białej ryby" - uważanej za "mało drapieżną" poza tym: -na konika polnego - klenie -na dżdżownicę - okonie i węgorze (itd - mógłbym tak długo...) Dauri napisał(a):Co czuje wędkarz, w momencie gdy wyciąga z wody złowioną rybęnajczęściej satysfakcję i radość, czasem wkurzenie- gdy ryba okazuje się być kaloszem, tudzież niebywale waleczną ukleją. Dauri napisał(a):a następnie doprowadza ją do powolnej śmierci przez uduszenie?albo się zabija od razu, albo się wypuszcza, albo ma się siatkę w której ryba swobodnie przeżywa do końca połowu. Jak ktoś dusi rybę to dupa z niego, nie wędkarz. Dauri napisał(a):Ja tego nie wiem, bo nigdy nie byłem na polowaniu ani nie łowiłem ryb. I nie chodzi tutaj o odczucia intelektualne, tylko proste, emocjonalne. Czy człowiek w takim momencie odczuwa radość i satysfakcję? Ja odczuwam najczęściej satysfakcję. Czasem się zdarza, że jest mi przykro - np. gdy nastawiając się na jeden gatunek złowię inny - niechciany - np samicę podczas tarła. Przeciętny wędkarz często nie jest pewien, co mu akurat w danym momencie bierze/co łowi - i to stawia wędkarstwo w gorszej pozycji w stosunku do myślistwa. Dauri napisał(a):Czy wędkarz łowi ryby bardziej dla przyjemności, czy też bardziej w celu zdobycia pożywienia?Ja dla przyjemności (zdobywam przy tym pożywienie, ale to uboczny efekt realizacji pasji). OK - było szczerze. Teraz ja przy okazji zapytam: lubicie rybki? Wiecie, jak są odławiane? Wiecie, jak umiera ryba w sieci? Często dusi się. Powoli. Wiecie, co się dzieje z karpiami i karasiami w okresie przedbożonarodzeniowym, jak ludzie mają ochotę na "żywą rybkę" ? (karpie mają pecha, są wytrzymałe - umierają/duszą się długo - takie pstrągi np odpadają niemal od razu - po kilku godzinach - szczęściarze...) Oczwiście, nie uważam, że jedno zło można usprawiedliwiać innym/większym. Wydaje mi się, że jednak ważne jest, by w tej całej nagonce na myśliwych/wędkarzy mieć odniesienie do własnych czynów/efektów własnych decyzji. Zresztą - Paweł i Jaśko już o tym pisali. - Alek - 01-26-2008 Elzbieta napisał(a):Emocje powinny byc takie sameŻartujesz, prawda? Elzbieta napisał(a):gdzie pytales o granice.Ja osobiście wierzę, że Jaśko w swoim stylu po prostu drąży temat, żeby określić, że technicznie rzecz biorąc - wprawdzie zabicie zwierzęcia zabiciu zwierzęcia nierówne - ale na jakiej podstawie? A sam bez mrugnięcia okiem morduje zastępy much i komarów, kiedy go wkurzają, a roni łezkę na widok samotnej małej sarenki... Co do granic - może na kręgowce i bezkręgowce na początek? - dauri - 01-26-2008 Elzbieta napisał(a):Tylko dlatego, ze im dalej gatunkowo od siebie jestesmy to nam latwiej? Tzn. komara i inne owady mozna, zabe juz mniej, najmniej ssaka?Jeszce można dodać roślinki - też żywe stworzenia. Myślę, że nie ma graniczy w sensie czarne-białe, tylko są różne odcienie szarości. I widzę pięć podstawowych czynników: odległość gatunkowa, szkodliwość dla człowieka, aparycja, tradycja, rozmiar. Bardzo istotnym czynnikiem jest aparycja, np. mamy duże opory by uśmiercić ślicznego motylka (chyba że kolekcjoner), ale już mniejsze by uśmiercić ćmę. Również tradycja - nie uśmiercamy biedronek, bo jakże chrześcijanin mógłby uśmiercić zwierzątko popularnie zwane "bożą krówką"? A także pająki - podobno ich uśmiercenie przynosi nieszczęście. Oczywiście wszystko to bardzo nieetyczne jest, ale chyba właśnie tak funkcjonujemy. - Przemek - 01-26-2008 Paweł Konopacki napisał(a):Akurat chodzi o psy zdziczałe. Właśnie dlatego nie napisałem, że właściciela ma nie być w pobliżu. Bo zdziczałe psy nie mają właścicieli.I to wystarczy żeby je zastrzelić?? A czy to jest Twój bezwzględny obowiązek? Paweł Konopacki napisał(a):Z łabędziami Ci sie pomyliłyByć może. Paweł Konopacki napisał(a):Z łabędziami Ci sie pomyliły (warto, chcąc fotografować przyrodę, odróżniać jeden gatunek od drugiego)Łabędź, to takie małe czarno białem z kosmykiem z tyłu główki ?? Paweł Konopacki napisał(a):Usilnie będziesz starał sie teraz udowodnić bezduszność ludzi zajmujących się łowiectwem.No coś Ty!! Przecież strzelanie do zwierząt jest przejawem wrażliwości, a nie bezduszności. Paweł Konopacki napisał(a):albo tez dwóch facetów stara się o jedną atrakcyjną pannę.I to z jakim zapałem: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.cho.vectranet.pl/~plipski/web/image/zwierzaki/ptaki/mIMG_6740crop%20copy.jpg">http://www.cho.vectranet.pl/~plipski/we ... 20copy.jpg</a><!-- m --> I nie przyjemniej wyglądają takie ptaki w naturalnym środowisku?? - Elzbieta - 01-26-2008 dauri napisał(a):Jeszce można dodać roślinki - też żywe stworzenia. Myślę, że nie ma graniczy w sensie czarne-białe, tylko są różne odcienie szarości. I widzę pięć podstawowych czynników: odległość gatunkowa, szkodliwość dla człowieka, aparycja, tradycja, rozmiar.Oczywiscie nie jest czarno- biale. Co do aparycji - pszczoly sa przeciez piekne, o trzmielach nawet nie pisze. Komarow nikt z lornetka nie chodzi oladac dla przyjemnosci - wiec moze tez ladne.Karaluchy- kwestia gustu. Niedawno trzymalam w reku jakiegos afrykanskiego i byl przesliczny. Rozmiar -tez nie bardzo. Wszak oburzamy sie na polowanie na slonie, tygrysy, gepardy, bo 'slodkie'. Co do szkodliwosci - tez mam obiekcje - bo szczur moze przypomina nam naszego domowego pupila, a mysz ulubionego chomika. Zostaje wiec chyba tradycja i odlegolsc gatunkowa. Im mniej do nas podobne tym latwiej. Prawde powiedziawszy dziwnie to funkcjonuje. Tyle, ze ja nie zabilabym ani karalucha, ani sarny.Nie mowiac o cmach. Zrobilabym to w jednej tylko sytuacji, mianowicie, gdyby grozily zdrowiu czy zyciu moich bliskich. Rozumiem jednak wywody Pawla i sie z nimi zgadzam. Moze zmienic tradycje i dla dobra Alka zaczac polowac na komary?. Bronia palna byloby niezlym wyzwaniem :rotfl: - Olo - 01-26-2008 jodynka napisał(a):ale nadal nie zmieniam zdania:jodynka napisał(a):Jak ktoś ma ochotę postrzelać - to zapraszam na strzelnicę Rozumiem, że wędkarzy zaprosisz na zawody wędkarstwa rzutowego - kto trafi do kubełka oddalonego o 50 m ciężarkiem o masie 20 g. ten wygrywa i przechodzi dalej. Nagroda główna to puszka tuńczyka z przekreślonym zdjęciem delfina (bo delfinów zabiajac nie wolno). - gredler - 01-26-2008 Elzbieta napisał(a):A jesli komary Ci wadza to unikaj jak ognia polnocnej Szwecji.Ale nie zima. Przy mrozie -30 C nie spotkalem ani jednego. - Jaśko - 01-26-2008 Elzbieta napisał(a):Moze zmienic tradycje i dla dobra Alka zaczac polowac na komary?. Bronia palna byloby niezlym wyzwaniem :rotfl:<!-- m --><a class="postlink" href="http://kabarety.fani.pl/videos/view/1252">http://kabarety.fani.pl/videos/view/1252</a><!-- m --> - Niktważny - 01-26-2008 Przemek napisał(a):Łabędź, to takie małe czarno białem z kosmykiem z tyłu główkiMałe czarne z białym kosmykiem z tyłu główki to nie łabędź, tylko DJ Bobo - hip-hopowiec z łódzkiej Limanki. [ Dodano: 26 Styczeń 2008, 17:34 ] Olo napisał(a):Rozumiem, że wędkarzy zaprosisz na zawody wędkarstwa rzutowego - kto trafi do kubełka oddalonego o 50 m ciężarkiem o masie 20 g. ten wygrywa i przechodzi dalej.Albo na zawody w lepieniu na czas ciasta zanętowego (tzw. kluchy ![]() - partycja - 01-26-2008 Paweł Konopacki napisał(a):Wedkarstwo jest bardziej sportową dyscypliną, anizeli łowiectwo - zwłaszcza spining i w. muchowe. Sądze, że łowi się aktualnie ryby głównie dla sportu. Złowione sztuki najczęsciej wracają żywe do wody.Jakoś brydż sportowy bardziej mnie przekonuje. Czy to na forum ktoś kiedyś napisał coś w stylu: gdyby ryby umiały krzyczeć, wędkarstwo straciłoby wielu zwolenników? Olo napisał(a):Teraz ja przy okazji zapytam: lubicie rybki?Nie lubię! Od października jem ryby ze względów zdrowotnych (do drobiu nikt mnie nie przekona, odruch wymiotny jest silniejszy). W ogóle nie lubię zwierząt. Są brzydkie i śmierdzą i dlatego ich nie jem (koty są ładne i nie śmierdzą, ale ich też nie jem). Gdyby dzik smakował jak ogromna truskawka - upolowałabym własnymi rękami. - Olo - 01-26-2008 partycja napisał(a):Czy to na forum ktoś kiedyś napisał coś w stylu: gdyby ryby umiały krzyczeć, wędkarstwo straciłoby wielu zwolenników?Coś w tym jest... A gdyby rośliny umiały krzyczeć? partycja napisał(a):Gdyby dzik smakował jak ogromna truskawka - upolowałabym własnymi rękami.ma się ten magiczny napój? ![]() - partycja - 01-26-2008 Olo napisał(a):ma się ten magiczny napój?Pracuję nad podrobieniem. Może Dauri ma przepis? ![]() [ Dodano: 26 Styczeń 2008, 21:07 ] Olo napisał(a):Coś w tym jest... A gdyby rośliny umiały krzyczeć?Masz ochotę na konkurs "Najgłupsze pytanie retoryczne, które ma potwierdzać jedno ze stanowisk w dyskusji"? Moja propozycja dla wędkarzy: A gdyby rybi bóg zszedł na ziemię i powiedział ludziom, że rybia śmierć jest szalenie przyjemna, po niej trafiają do rybiego raju, gdzie wiecznie oglądają "Gdzie jest Nemo?", jedzą popcorn, grają w snookera itd., ale nie mogą popełnić samobójstwa, bo nieoddychanie pod wodą im nie wychodzi? - Olo - 01-26-2008 partycja napisał(a):Masz ochotę na konkurs "Najgłupsze pytanie retoryczne, które ma potwierdzać jedno ze stanowisk w dyskusji"?Nie mam :wstyd: - Zbigniew - 01-26-2008 partycja napisał(a):A gdyby rybi bóg zszedł na ziemię i powiedział... nigdzie stąd nie pójdziecie to więzienie :rotfl: A w temacie - lubię łowić ryby (tak jak i zbierać grzyby), łowiectwo dla mnie to ciekawa sprawa - choć nie na tyle, żeby poświęcać na to wiele czasu... Zatem jestem jakiś zły? Moralnie zepsuty? Niecywilizowany? - partycja - 01-26-2008 Olo napisał(a):Nie mam :wstyd:Uff ![]() Zbigniew napisał(a):... nigdzie stąd nie pójdziecie to więzienieAno. Się słuchało w młodości ![]() - Niktważny - 01-26-2008 partycja napisał(a):Jakoś brydż sportowy bardziej mnie przekonuje.No, mnie w porównaniu z piłką nożną, też. Ale w porównaniu z wedkarstwem już nie. Chciałem się kiedyś tej sztuki nauczyć. Zwłaszcza spinning wydawał mi się interesujący. Czytałem książki mistrzów tej dyscypliny, oglądałem filmy. Jacek Kolendowicz, jako autorytet, w pewnym momencie zdystansował nawet Patrona tej strony. Niestety była to pasja rozwijana głownie na płaszczyźnie teoretycznej. Łódź ma bowiem tą piekielną wadę, że nie posiada na miejscu ciekawych łowisk. W zasadzie w ogóle nie posiada łowisk (dzikich). Nie można pojechać nad rzekę i powędkować. Najbliższa jest Warta, Grabia, Bzura albo Pilica. Odległość każdej z tych rzek w czasach, kiedy interesowało mnie wędkarstwo, była w zasadzie nie do pokonania. Stąd też poważniejszych sukcesów w wędkowaniu nie miałem (parę okoni z Warty, jakiś kleń złowiony w Pilicy). Jakże zazdrościłem Warszawiakom zasiadającym co rano przy kolektorach ściekowych i łowiących sumy pokaźnych rozmiarów. Sumy były niejadalne, śmierdziały gównem, ale osiągały gabaryty dorodnych wieprzy - w sam raz, aby sobie zrobić zdjęcie i wysłać do "Wędkarza Polskiego. Chciałem mieć takie zdjęcie. Już nie wspomnę o pomorskich pogromcach troci, albo podkarpackich muszkarzach ![]() ![]() Ale wszystko jest do nadrobienia - może nawet w niedalekiej przyszłości. Kartę wędkarską wciąż mam aktualną. - Alek - 01-26-2008 Alek o godzinie 12:49 napisał(a):http://pl.youtube.com/watch?v=3dKig_IiAVQ Jaśko 4,5 godziny później z piwnymi efektami napisał(a):http://kabarety.fani.pl/videos/view/1252Czuję się trochę dyskryminowany ![]() - Jaśko - 01-26-2008 Bo to trzeba umieć opowiedzieć. ![]() - Przemek - 01-26-2008 Paweł Konopacki napisał(a):Już nie wspomnę o pomorskich pogromcach troci,Jeśli dobrze kojarzę rybę i miejsca występowania, to największe osiągnięcia maja kłusownicy chyba... :/ - piotrek - 01-27-2008 Paweł Konopacki napisał(a):I zresztą istnieją takie modele łowiectwa - np. w Austrii, albo w Czechach. Tam myślistwo powoli w tym kierunku zmierza - degeneruje się. Już nie wspomnę o USA, gdzie w znacznej mierze chodzi o rzeź. Ale akurat w Polsce rzecz ma się inaczej. I dobrze!To dobrze, że u nas przynajmniej Murzynów nie biją. OK - u nas nie ma tradycji strzelania do wszystkiego, co ma skrzydła, tak jak we Włoszech czy południowej Francji, ale szczerze mówiąc nie wiem, czemu strzelanie do kaczek i bażantów (notabene te ostatnie są obecne w polskiej awifaunie tylko dzięki myśliwym, bo są specjalnie po to sprowadzone z Azji) ma być szlachetną rozrywką, a strzelanie do bocianów czy sikorek plebejskim barbarzyństwem. Paweł Konopacki napisał(a):To także dzięki polskim myśliwym utrzymuje się w stanie półdzikim żubr.Zgoda - ci, którzy mieli monopol na polowanie, pozyskiwanie cennego drewna itd. wprowadzali państwową ochronę. Przez to, że za zabicie bobra, żubra albo ścięcie cisu, czyli pozyskanie dobra należącego do króla można było trafić w dyby, te gatunki nie zostały wytrzebione. Z turem jednak jakoś nie wyszło. Paweł Konopacki napisał(a):Nawet wilk, o którego tyle hałasu robią co jakiś czas ekolodzy, właśnie w Polsce ma jedną z najliczniejszych populacji na zachód od Bugu.A to akurat wbrew jeszcze niedawnym (powiedzmy do lat 70-80 XX w.) staraniom myśliwych i władz. Paweł Konopacki napisał(a):Na tym etapie, na którym jestem, posiadanie broni i zabijanie niewinnych zwierzątek nie jest najwazniejszą czynnością, jaką mogę wykonywać w ramach działalności łowieckiej.To nie lepiej te same czynności wykonywać w ramach czegoś w stylu Ligi Ochrony Przyrody? Chyba nie jest tak, że przynależność do koła łowieckiego to jedyna opcja dla osób chcących przechytrzać zwierzęta, dokarmiać je i badać ich zwyczaje. A skoro nie, to co decyduje o wybraniu akurat tej organizacji, jak nie możliwość ustrzelenia tego i owego? Podobnie z pytaniem o strzelanie do zwierząt jako pierwszym skojarzeniem z łowiectwem, zamiast skojarzeń z ekologią itp. Gdyby któryś z forumowiczów oświadczył, że właśnie został nowicjuszem u bonifratrów, to pierwsze skojarzenia i pytania brzmiałyby: "Nie wiedziałem, że lubisz się tyle modlić", a nie "Nie wiedziałem, że masz ciągoty aptekarskie". Bo aptekarstwo u bonifratrów jest wartością dodaną do zakonnictwa, tak samo jak ekologia jest wartością dodaną do łowiectwa. Gdyby ktoś chciał być po prostu zielarzem, nie miał powołania zakonnego, toby się zajął zielarstwem, a nie zostawał bonifratrem. Dlatego też gdyby ktoś chciał się zająć po prostu obserwacją przyrody, toby np. został leśnikiem, a nie myśliwym. (Podobieństwa do forumowiczów nieprzypadkowe.) Choć ostatecznie, mogę uznać, że trochę krwawej rozrywki w nagrodę za te wszystkie pożyteczne czyny się myśliwym należy. To jednak nie moja bajka. Paweł Konopacki napisał(a):Po drugie, ów interes jest faktem, szkody są faktem.No i w porządku. Można być kowbojem chroniącym stada przed zagrożeniami różnymi, nieraz przy użyciu broni. Hollywood pokazuje, że takie zajęcie może być wielce szlachetne i zgodne z honorowym kodeksem. Pewnie podobnie można być szlachetnym rzeźnikiem itd. człowiekiem wykonującym pracę pożyteczną, ale są to zajęcia, których jakoś bym nie chciał wykonywać. A tym bardziej niełatwo mi się podniecać sukcesami w takich dziedzinach i je podziwiać. Akurat nie jestem nawiedzonym wegetarianinem (tzn. jakiś czas byłem wegetarianinem, ale nienawiedzonym). Sam zabiłem świadomie i z premedytacją trochę kręgowców (a czytając wpisy o pozazabójczej roli myślistwa, to kto wie? może nawet więcej niż Konop) i przyczyniłem świadomie do śmierci wielu bezkręgowców. Ale widocznie gdzie indziej widzę punkt uzasadnienia. Rozrywka sportowo-estetyczna moim zdaniem nie uzasadnia zabijania kręgowców. Wiwisekcja naukowa - raczej tak, wiwisekcja dla celów kosmetycznych - raczej nie. Kożuch, mięso, skóra - raczej tak, futro - raczej nie. Zdaję sobie sprawę z tego, że polski model myślistwa nie polega po prostu na bezmyślnym zabijaniu dla zabawy, więc bym nie postulował jego delegalizacji, tak jak postulowałbym delegalizację korridy. Niemniej, mi ta działalność się nie podoba i wolałbym ją ograniczyć do naprawdę niezbędnych wypadków (głównie tych "kowbojskich"). I mam wrażenie, że wielokrotnie nie zgodzilibyśmy się co do pojęcia odstrzału selekcyjnego. Chociażby dlatego, że mógłbym wcale nie tak bardzo się przejąć śmiercią głodową Elżbiecinych kruków. Dla mnie byłaby to po prostu okazja do obserwacji ekologicznego zjawiska załamania się liczebności populacji. I sądzę, że ostatecznie z resztek pozostałych przy życiu w końcu populacja by się odbudowała i jakoś ustabilizowała, pewnie na niższym niż teraz poziomie (ale tej stabilizacji bym nie przypisywał jakiejś niemal mistycznej wartości "równowagi ekologicznej" i optymalnej struktury populacji). Zresztą, nie mam też chyba wystarczająco dużo wrażli... władczości, żeby mnie zachęcała możliwość kolejnego pola do tresowania psa. Paweł Konopacki napisał(a):Bardziej humanitarna możliwość to np. odstraszanie - tyle, że krótkotrwała a przez to mało skuteczna.Jeżeli to są naprawdę kruki, to obawiam się, że są na tyle mądre, że niedługo nauczyłyby się, że to straszenie nie jest prawdziwym zagrożeniem. Jeżeli to gawrony (co jest bardziej prawdopodobne z opisu), to nie są aż tak mądre, ale to też chyba tylko kwestia dłuższego czasu nauki. Paweł Konopacki napisał(a):Moim zdaniem w obu przypadkach właśnie o gospodarce NALEŻY mówić.No i tu jest między nami fundamentalna niezgoda. Podobnie jak z oceną wspomnianego interesu leśników. Otóż dla mnie las jest ekosystemem, który należy badać, który może dawać rozrywkę badawczą lub po prostu rekreacyjną, ewentualnie jest rezerwuarem, czyli podlega szczególnej ochronie i z którego w sposób nieutrudniający tamte cele można ewentualnie pozyskiwać drewno, a nie gospodarstwem uprawy roślin drewnodajnych, którą można badać w wolnym czasie. Paweł Konopacki napisał(a):Czy kto widział, aby członkowie Greenpeace biegali zimą po polach i rozkładali karmę dla zajęcy?Zające mają się źle, bo ostatnio trafiła je epidemia, a nie z powodu braku pożywienia. Tzn. brak pożywienia zimą zawsze był dla zajęcy problemem, ale zawsze przeżywała odpowiednia liczba, żeby odbudować populację. Paweł Konopacki napisał(a):Trzeba pamiętać, że to właśnie srodowisko SGGWowe czy też Akademicko Rolnicze, jako jedyne w zasadzie zajmuje się badaniem ekologii gatunków łownych.No tak - różne ośrodki specjalizują się w różnych dziedzinach. Na UW bada się głównie ptaki, trochę gryzonie, trochę ryby, skorupiaki, pijawki itd. Na SGGW (pod pretekstem badania szkodników) owady i gryzonie. Na UAMie rozwinięta jest dobrze biologia człowieka. Na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim z kolei nacisk jest na ryby. Specjalizacja nie jest niczym dziwnym. Naukowcy nieraz przechodzą z jednego ośrodka do drugiego (niewiele brakło, żebym robił doktorat u pewnej wybitnej ekolożki, która przechodziła z SGGW do MIIZ PAN). Akademia Rolniczo-Techniczna w Olsztynie stała się UWM, więc formalnie z grupy uczelni rolnych przeszła do grupy uniwersytetów. Sama afiliacja naukowców nie ma znaczenia, znaczenie ma pewna filozofia, a jak już wspomniałem - filozofia świata jako wielkiego gospodarstwa mnie nie przekonuje. partycja napisał(a):Masz ochotę na konkurs "Najgłupsze pytanie retoryczne, które ma potwierdzać jedno ze stanowisk w dyskusji"?W takim konkursie ja bym zagłosował na to pytanie. O czuciu u różnych organizmów trochę już pisaliśmy ( <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.kaczmarski.art.pl/forum/viewtopic.php?t=5647&start=100">http://www.kaczmarski.art.pl/forum/view ... &start=100</a><!-- m --> ). Rośliny nie mają układu nerwowego. - rosa - 01-27-2008 Widzę, że rozpętałam mini burzę ![]() Co do egzaminów, to dla ciekawych ciąg dalszy: Egzamin ustny zdaje się odpowiadając na 3 pytania (losuje się zestaw). Pierwsze dotyczy bezpieczeństwa na polowaniach, regulaminu, bezpiecznego oddawania strzału itp. Na pyatania komisji w tym zakresie należy odpowiadać bezbłędnie. Drugie pytanie dotyczy biologii zwierzyny, trzecie jest z innych dziedzin (prawa, sygnalistyki, batalistyki, kynologii, ochrony przyrody etc.) Mój zestaw brzmiał: 1. Omówić zasady bezpieczeństwa na polowaniu zbiorowym (pytania dodatkowe z bezpieczeństwa strzału, batalistyki, zasięgów strzału, obowiązków prowadzącego polowanie, bezpieczeństwa naganki). 2. Omówić biologię 5 wybranych gatunków ssaków i 5 gatunków ptaków prawnie chronionych. 3. Wymienić choroby odzwierzece i szczegółowo omówić jedną z nich. Egzamin na strzelnicy był 3 etapowy. Strzelanie do rzutków z boka (krążek wielkosci spodka wyrzucany równolegle do linii strzału, spod stanowiska strzeleckiego), gdzie na 10 oddanych strzałów wymagana jest minimalna skuteczność 40 %. Strzał do zająca w przebiegu (metalowa makieta ze skrzynką, w którą z odpowiednią siłą musi uderzyć conajmniej 5 śrucin, ażeby podniosła się chorągiewka). Na 10 strzałów, conajmniej 4 trafione. Strzelanie ze sztucera z podpórki na 150 metrów do tarczy, przy użyciu przyrzadów optycznych. Wymagana skuteczność to 3 na 5 strzałów w czarne, ewentualnie w 6 krąg, jeśli rozrzut jest nieduży. Rzutki mam na 80%, kulę- wszystko w czarne, zając na minimum. Pozdrawiam serdecznie, Wasza rosa wieczorna - piotrek - 01-27-2008 rosa napisał(a):Widzę, że rozpętałam mini burzęA czego się spodziewałaś dając za wzór postać Katarzyny? ![]() rosa napisał(a):2. Omówić biologię 5 wybranych gatunków ssaków i 5 gatunków ptaków prawnie chronionych.Chyba odpowiednie studia ułatwiają zdanie takiego egzaminu. ![]() - Olo - 01-27-2008 piotrek napisał(a):W takim konkursie ja bym zagłosował na to pytanie. O czuciu u różnych organizmów trochę już pisaliśmy ( <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.kaczmarski.art...=5647&start=100">http://www.kaczmarski.art...=5647&start=100</a><!-- m --> ). Rośliny nie mają układu nerwowego.za to ryby mają głos... (no, może poza tymi w Ukajali ![]() Piotrku, można się tu rozwodzić nad tym, kiedy pytanie jest pytaniem retorycznym, kiedy pytanie retoryczne stałoby się zdaniem w sensie logicznym, a nie wypowiedzią niezupełną, można się wreszcie rozwodzić, czy w trybie, w którym to przedstawiłem, na pewno chodzi o okres warunkowy i czy jest on prawdziwy. Przyznam - nie chcę tego robić. Przyznałem się do błędu, pokajałem się - moje pytanie nie było szczytem intelektu, (na końcu feralnego zdania nie wrzuciłem emotki " ![]() Serdecznie pozdrawiam - Jaśko - 01-27-2008 piotrek napisał(a):mógłbym wcale nie tak bardzo się przejąć śmiercią głodową Elżbiecinych kruków. Dla mnie byłaby to po prostu okazja do obserwacji ekologicznego zjawiska załamania się liczebności populacji.A na czym polega różnica między zjawiskiem ekologicznym i nieekologicznym? Gdyby kruki zostały wyeliminowane przez jakieś inne zwierzęta, to byłoby zjawisko ekologiczne? Jeżeli tak, to dlaczego ich odstrzelenie przez ludzi byłoby nieekologicznym zjawskiem (człowiek jest wszak częścią natury)? A jeżeli nie, to jakie jest kryterium rozróżnienia? |