Forum o Jacku Kaczmarskim
"kocham łów szalenie", czyli jak zostałam łowczyni - Wersja do druku

+- Forum o Jacku Kaczmarskim (https://kaczmarski.art.pl/forum)
+-- Dział: Różności (https://kaczmarski.art.pl/forum/forumdisplay.php?fid=6)
+--- Dział: Hyde Park (https://kaczmarski.art.pl/forum/forumdisplay.php?fid=26)
+--- Wątek: "kocham łów szalenie", czyli jak zostałam łowczyni (/showthread.php?tid=5616)

Strony: 1 2 3 4 5 6


- Niktważny - 01-25-2008

jodynka napisał(a):przeca człowiek żreć coś musi.
No musi! Ale czy musi w tym celu katowac zwierzęta? Czy te zwierzęta muszą znosić męki, aby człowiek mógł sie napić mleka.
Użalasz się nad niewinnymi zwierzątkami, rzekomo zabijanymi dla rozrywki przez myśliwych, piszesz, że to nie w porządku. Ok! Ale nie użalasz się nad setkami tysięcy zwierząt codziennie bezwzględnie mordowanych za pomocą okrutnych przemysłowych metod. Także kulinarne rozrwyki w stylu pasztetów z gęsich watróbek, rozrywki okupione cierpieniem tysięcy na siłę karmionych ptaków - to nie jest konieczność zyciowa!
NIe użalasz się! Nie użalasz, bo - po pierwsze - z efektów tego mordu jakoś tam, pośrednio sama korzystasz lub nawet czerpiesz przyjemność.
Po drugie ów mord jest odległy, z nikim personalnie nie związany, nie widzisz go, nie odczuwasz w żaden sposób. No i racjonalizujesz! Racjonalizujesz, jeśli juz o nim jednak pomyslisz, że przecież człowiek "coś jeść musi".

[ Dodano: 25 Styczeń 2008, 13:46 ]
jodynka napisał(a):Paweł, a Ty też jesteś myśliwy?
Owszem. Zresztą myślistwo próbowało uprawiać na tym Forum więcej osób. O ile mi wiadomo niegdyś chciał sie tym fascynować Robert Siwiec, albo Maciek Bryzek.
Chyba żaden z nich aktualnie jednak aktywnie nie poluje.


- Alek - 01-25-2008

Paweł Konopacki napisał(a):chciał sie tym fascynować
Brzmi to jakoś... dziwnie?

Swoją drogą, choć rozumiem polowanie w celu kontroli ekosystemu, to jednak jest w tym coś takiego, że jak w przyszłości będę chciał się czymś pofascynować, to już prędzej zacznę grać w golfa.

Tym niemniej - gratuluję rosa!


- jodynka - 01-25-2008

Nie, Paweł.
Zwierząt katowanych jest mi srasznie szkoda.
Kurczaków sztucznie tuczonych, świń bestialsko mordowanych, krów urabianych, by dawały więcej mleka. Ptaków ubijanych, bo mogą mieć h5n1.
Strasznie mi szkoda i uważam to za bestialstwo.

Ale wegetarianką nie chcę być i nie zrezygnuję z jedzenia mięsa.

Poza tym nie użalam się nad żadnymi zwierzakami - pisze tylko swoje zdanie na ten temat.


- Niktważny - 01-25-2008

Alek napisał(a):Brzmi to jakoś... dziwnie?
Niektórzy traktują łowiectwo, jak sport. Istnieje takie przekonanie, że przy pewnym statusie materialnym, pewnej pozycji społecznej, dobrze było by być myśliwym. Znakomicie - choć chyba nie celowo - pokazano nie tak dawno rzeczone podejście do łowiectwa w jednym z popularnych seriali. Ojciec jednej z głównych bohaterek zapisywał się do, jak to określano, kółka łowieckiego azeby wejść w bliższe relacje z ważnymi osobami, na względach których mu zależało.
Niestety traktowanie łowiectwa, jak sportu, sposobu na nudę, dobre układy w środowisku, albo samotność - nie zdaje egzaminu. Trzeba mieć pasję.
Są i tacy, którzy kochają przyrodę, las, ale nie starcza im siły, czy wrażliwości, aby odbierać zycie. Tacy też rezygnują.
Z drugiej strony znam cała masę ludzi, którzy łowiectwu poświęcili sie w całosci. Przeprowadzili sie wraz z rodziną w teren, gdzie polują, każdą wolną chwilę spędzają w lesie, hodują psy ras myśliwskich. Czasem sa to ludzie związani z myślistwem także w sensie zawodowym. Wiem np. o człowieku, który otworzył firmę produkujacą coś, co się nazywa wabikami. Wabiki to takie urządzonka służące nasladowaniu niektórych głosów zwierząt. Dzięki nim udaje sie przywabić zwierza na niesamowicie bliskie odległości. Z wabików korzystają zarówno mysliwi, jak i np. fotografowie przyrody. I jest sobie facet, który na produkcji wzmiankowanych wabików nieźle zarabia. A dodatkowo potrafi o nich fascynująco odpowiadać. Ta umiejętność sprawa, ze poza handlem zajmuje się tez prezentacjami publicznymi swoich produktów.
Mówiąc o tym, że ktoś "chciał się fascynować" miałem na myśli sytuację, w której człowiek albo nie znalazł tego czegoś w sobie, co pozwala odnaleźć w łowiectwie sposób na zycie, albo w ogóle od początku źle zrozumiał główną ideę łowiectwa.


- Alek - 01-25-2008

Paweł Konopacki napisał(a):Istnieje takie przekonanie, że przy pewnym statusie materialnym, pewnej pozycji społecznej, dobrze było by być myśliwym.
Też o tym słyszałem, dlatego napisałem o golfie.
Paweł Konopacki napisał(a):nie tak dawno rzeczone podejście do łowiectwa w jednym z popularnych seriali
A Czterdziestolatek, Pawle?


- Niktważny - 01-25-2008

jodynka napisał(a):Ale wegetarianką nie chcę być i nie zrezygnuję z jedzenia mięsa.
Ok! Słusznie!
Tylko nie pisz i nie rozpowszechniaj stereotypowego, bardzo uproszczonego, wynikającego z niewiedzy, niesprawiedliwego mniemania o łowiectwie - że to zabijanie zwierzątek dla rozrywki.
Nie rozpowszechniaj, bo po pierwsze głównym celem i treścią łowiectwa nie jest rozrywka zabijania, a po drugie, o wiele częściej stykamy się z makabrycznie okrutną niesprawiedliwością wobec zwierząt, która nijak związana jest z łowiectwem.
I na tą niesprawiedliwość, tą przemoc dziejącą sie codziennie na naszych oczach, obok nas - zazwyczaj już nie reagujemy. NIe reagujemy, bo sami z niej korzystamy.

[ Dodano: 25 Styczeń 2008, 14:54 ]
Alek napisał(a):A Czterdziestolatek, Pawle?
No, akurat mnie nie o "Czterdziestolatka" chodziło, ale tam też jest omówiony stereotyp pokazany. Kurwy, polowanie, wódka, jacys kolesie na wysokich stanowiskach pijani w cztery dupy.
Nie wierzę, aby np. Rosa jakkolwiek odpowiadała stereotypowi pokazanemu w "Czterdziestolatku".
Ale jest też pokazany ojciec Magdy Karwowskiej - stary leśnik i myśliwy, który podarował Stefanowi psa imieniem Ugryź. Tyle, że ojciec - pasjonat łowiectwa i przyrody - jest zobrazowany, jako dziwak, odrealniony nieco gawędziarzarz śpiący na balkonie, nie przestający ględzić o bobrach bobrów itp.


- Jaśko - 01-25-2008

Mi dla odmiany pachnie hipokryzją, kiedy nad "zwierzątkami", które padają ofiarą myśliwych, litują sie osoby, które nie maja nic przeciwko jedzeniu mięsa. Paweł obrazowo przedstawił, który sposób pozyskiwania mięsa jest bardziej humanitarny. Oczywiste wydaje sie, że konsumenci mięsa wytwarzanego "przemysłowo" w wiekszym stopniu przyczyniają się do cierpień zwierząt, niż myśliwi.

A co do motywacji myśliwych to oczywiście jest w tym jakaś pasja, nie tylko poczucie odpowiedzialności za ekosystem czy konieczność wyeliminowania pewnych osobników. Strzela sie przecież do np. krzyżówek, choć chyba nie ma wśród nich selektów? Także ja postrzegam polowanie również jako rodzaj "rozrywki" (realizacji pasji), czego zresztą nie oceniam negatywnie.


- Elzbieta - 01-25-2008

Paweł Konopacki napisał(a):I na tą niesprawiedliwość, tą przemoc dziejącą sie codziennie na naszych oczach, obok nas - zazwyczaj już nie reagujemy. NIe reagujemy, bo sami z niej korzystamy.
Nie reagujemy, nie tylko dlatego, ze z niej korzystamy a i dlatego , ze to nie my ja popelniamy bezposrednio, wydaje sie nam, ze nie jestesmy odpowiedzialni. A jestemy i mozemy tez cos zrobic (na przyklad powalczyc troche o poprawe transporu zywych zwierzat.) Jakie to niestety prawdziwe i smutne, ze wiedzy o tym przyjac do glow nie chcemy.
Jesli ktos z Was je jajka, to niech pomysli o selekcji kur niosek. Bylam przekonana, ze mlode kogutki ida do hodowli na mieso, poki nie zobaczylam filmu 'Szwecja jest fantastyczna'. Toz te kurczeta ( wiecie, takie zolte kuleczki puchate), ktore jaj nie bede niosly wrzuca sie zywe w mlyn mielacy... No bo i tak by zginely...A Szwecja jest jednym z bardziej humanitarnie postepujacym narodem.. Coz, ja nie moglabym polowac, ale nie potepiam. Wiem na dunskich, szwedzkich przykladach ile kola lowieckie robia dla zwierzat. Ba! Sa nawet osrodki gdzie pomaga sie dzikim zwierzakom -potracomym przez samochod, jezom, bocianom i innym biedakom -o ile da sie je przywrocic do zycia w naturze, o ile nie, skraca sie ich cierpienie. Wiekszosc ludzi zna nr. pogorowia dla zwierzat dzikich - czesto prowadznego nieodplatnie przez mysliwych, ktorzy dzieki swojej wiedzy potrafia szybko ocenic stan zwierzaka.
Kola lowieckie czy wedkarskie prowadza tez mase pieknych programow oswiatowych dla szkol i przedszkoli o zyciu lasu, stawu, jeziora. Przeciez to nie tak - 'mam dzis chandre to ide sobie pozabijac...'
Potepiam natomist polowanie turystyczne odbywajace sie w Afryce, gdzie turysta placi w zwiazku z czym musi upolowac . Tego co sie robi, zeby upolowal- moze nie napisze.
:/
No coz, martwie sie o mojego 'Bialopyszczka' (lisek z bialym pysiem), bo tej zimy nie byo go w naszym ogordku i niestety podejrzewam , ze zginal od swierzba, a nie kuli mysliwego, ze spotkala go w o wiele trgiczniejsza -bo powolna smierc z glodu (oslabione choroba nie potrfia polowac).


- jodynka - 01-25-2008

Jaśko napisał(a):Mi dla odmiany pachnie hipokryzją, kiedy nad "zwierzątkami", które padają ofiarą myśliwych, litują sie osoby, które nie maja nic przeciwko jedzeniu mięsa.
hmmm, ja się za hipokrytkę nie uważam i nie sądzę, by można mnie nią nazwać.
Przyjmuję argumenty Pawła,
dziękuję, że wytłumaczył to i tamto o łowiectwie,
ale nadal nie zmieniam zdania:
jodynka napisał(a):Jak ktoś ma ochotę postrzelać - to zapraszam na strzelnicę.



- Artur - 01-25-2008

Paweł Konopacki napisał(a):Przede wszystkim kołnierz z lisa ma szanse rozłozyć sie w ziemi w perspektywie jednego pokolenia. Sztuczne futra będą po nas wydobywac archeolodzy za 300 lat. I być może nadal będzie można je nosić.
Dobre Big Grin


- jodynka - 01-25-2008

Artur napisał(a):Dobre Big Grin
oj, bo zgłoszę do administracji jako post niewnoszący nic do dyskusji... Wink


- Przemek - 01-25-2008

Paweł Konopacki napisał(a):Przede wszystkim kołnierz z lisa ma szanse rozłozyć sie w ziemi w perspektywie jednego pokolenia. Sztuczne futra będą po nas wydobywac archeolodzy za 300 lat. I być może nadal będzie można je nosić.
Czyli sztuczne jest bardziej przyjazne dla środowiskaSmile Nie rozkłada się, więc i nie zatruwa Smile


- Niktważny - 01-25-2008

Przemek napisał(a):Nie rozkłada się, więc i nie zatruwa
A najbardziej proekologiczne będzie wywalanie śmieci do lasu.


- Przemek - 01-25-2008

Paweł Konopacki napisał(a):NIe użalasz się! Nie użalasz, bo - po pierwsze - z efektów tego mordu jakoś tam, pośrednio sama korzystasz lub nawet czerpiesz przyjemność.
O nie Pawle! Z zabijania zwierząt, to Ty czerpiesz przyjemność, a nie jodynka. Ona, owszem, korzysta z efektów. Nie odwracaj kota ogonem.

[ Dodano: 25 Styczeń 2008, 20:43 ]
Paweł Konopacki napisał(a):Tylko nie pisz i nie rozpowszechniaj stereotypowego, bardzo uproszczonego, wynikającego z niewiedzy, niesprawiedliwego mniemania o łowiectwie - że to zabijanie zwierzątek dla rozrywki.

No tak, przecież mysliwi z bólem serca i łaami w oczach strzelają sobie do zwierzaków... Absolutnie nie sprawia im to żadnej przyjemności, to smutny przymus, bo przecież ktoś musi to robić.

[ Dodano: 25 Styczeń 2008, 20:44 ]
A że dbają o zwierzęta dokarmiają to normalka, inaczej zabrakłoby im obiektów do polowania Smile))


- Niktważny - 01-25-2008

Jaśko napisał(a):Strzela sie przecież do np. krzyżówek, choć chyba nie ma wśród nich selektów? Także ja postrzegam polowanie również jako rodzaj "rozrywki" (realizacji pasji), czego zresztą nie oceniam negatywnie.
To prawda. Dość głośno i od dawna mówi się o tym, ze polowanie na większość gatunków zwierzyny drobnej - poza drapieżnikami - nie ma w tej chwili zbyt wielu ekologicznych podstaw. Polowania na kaczki, na ptactwo wędrowne (gęsi)- nie ma uzasadnienia.
Ale to nie znaczy, że w ogóle polowanie na zwierzynę drobną nie ma sensu. Jeśli mamy np, do czynienia z nieprawidłową strukturą płciową w populacji - powinno się strzelać. Przykładowo, wśród bażantów na danym terenie więcej jest samców niż samic (kogutów niż kur). Wówczas ograniczenie ilości kogutów powinno się odbywać. I raczej innej metody, niż pozyskanie łowieckie nie ma. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że jakaś organizacja ekologiczna albo urzędnik wydziału ochrony środowiska prowadzą odłowy nadliczbowych sztuk a potem przesiedlają je w inny teren.
To samo tyczy się innych gatunków zw. drobnej. Tyle, że akurat w przypadku bażantów za pomocą zwyczajnej obserwacji łatwo można ustalić, czy struktura płci jest zachwiana. Po prostu, łatwo gołym rozpoznać samca i samicę oraz policzyć osobniki obu płci. W przypadku innych gatunków (zajęcy, kuropatw) zadanie jest o wiele trudniejsze, bo nie występuje u tych zwierząt tak widoczny dymorfizm płciowy.
Zresztą w zasadzie poza ośrodkami łowieckimi, nikt inny monitoringiem zwierzyny drobnej się nie zajmuje - o tym też warto pamiętać. Organizacje ekologiczne wolą bardziej nośne tematy i akcje. Wilk! O! Wilk to jest hasło. Albo Raspuda. Ale jakiś tam zając? Czy kto widział, aby członkowie Greenpeace biegali zimą po polach i rozkładali karmę dla zajęcy?

A tak na marginesie, jednymi z najwybitniejszych fotografów polskiej przyrody byli i są....także myśliwi. Współcześnie Andrzej Wierzbiniec a niegdyś, mistrz polskiej fotografii przyrodniczej, Włodzimierz Puchalski - to wszystko byli lub są ludzie, którzy w swoich zyciorysach odnotowali przygodę z łowiectwem.

[ Dodano: 25 Styczeń 2008, 21:24 ]
Przemek napisał(a):No tak, przecież mysliwi z bólem serca i łaami w oczach strzelają sobie do zwierzaków... Absolutnie nie sprawia im to żadnej przyjemności, to smutny przymus, bo przecież ktoś musi to robić.
No widzisz, Docencie, i taka z Tobą rozmowa. Choćbym Ci tu zrobił wykład na 10 stron, choćbym go poparł zdaniem autorytetów wysokiej rangi - Ty i tak wiesz swoje. Jesteś najwyższym autorytetem także w zakresie gospodarki łowieckiej i prawdziwych motywacji ludzi za nią odpowiedzialnych
Docencie, ja piszę, że nie należy sprowadzać łowiectwa do strzelania dla przyjemności. Bo łowiectwo to coś, o wiele, wiele bardziej skomplikowanego aniżeli tylko strzelanie. Uzasadniam swój pogląd, podaję liczne przykłady. I co? I nic! Dalej nie bedziesz się odnosił do meritum tylko powtarzał swoje. A Sławkowi zarzucasz, że jest fantykiem nie przyjmującym argumentów. Popatrz na siebie!
Przemek napisał(a):A że dbają o zwierzęta dokarmiają to normalka, inaczej zabrakłoby im obiektów do polowania
Gdyby w łowiectwie chodziło tylko o strzelankę, nikt by sobie nie zadawał trudu dokarmiania, odłowów, introdukcji, przesiedleń. Istnieją rozmaite hodowle zwierząt - także łownych. Można wypuścić w teren 50 bażantów, ledwo jeszcze lotnych, zachowujących się podobnie do domowych kur. I wszystko to można by wystrzelać w weekend. Za pewne byłaby taka "rozrywka" tańsza, aniżeli kupowanie karmy, stawianie urządzeń łowieckich, płacenie odszkodowań. I każdy domagający się krwi myśliwy byłby zaspokojony. Hoduje się też dziki, jelenie, lisy, zające. Wszystko to można by strzelać do woli, gdyby wyłącznie o krew chodziło.
I zresztą istnieją takie modele łowiectwa - np. w Austrii, albo w Czechach. Tam myślistwo powoli w tym kierunku zmierza - degeneruje się. Już nie wspomnę o USA, gdzie w znacznej mierze chodzi o rzeź. Ale akurat w Polsce rzecz ma się inaczej. I dobrze! To dzięki polskim myśliwym do lasów wraca głuszec. Na głuszca nikt nie będzie już pewnie polował. To także dzięki polskim myśliwym utrzymuje się w stanie półdzikim żubr. Na żubry też się nie poluje i pewnie nigdy polować nie będzie. Nawet wilk, o którego tyle hałasu robią co jakiś czas ekolodzy, właśnie w Polsce ma jedną z najliczniejszych populacji na zachód od Bugu.
No, ale ja Ci tu kolejne argumenty podaję zupełnie niepotrzebnie przecież...Wink


- dauri - 01-25-2008

Paweł Konopacki napisał(a):Nieprawda! Nie tylko o rozrywkę. Celem łowiectwa nie jest zabijanie dla zabijania.
Pawle, to wszystko co piszesz o łowiectwie ze "szlachetnych" pobudek - ekologia, ochrona przyrody, itd to szczera prawda. Niemniej jednak, ekologią ludzie zajmują się od stosunkowo niedawna - chyba jakieś niecałe 50 lat? A łowiectwo w niezmienionej praktycznie formie uprawiane jest od setek lat, tylko doskonalona jest broń i dorabiana odpowiednia ideologia, zgodnie z postępem myśli ekologicznej, zapotrzebowania na ochronę przyrody, a także z rozwojem coraz bardziej humanitarnym i politycznie poprawnym gatunku homo sapiens. Zauważ, że bestialskie polowania na lisa w majestacie prawa w Wielkiej Brytanii, organizowane z najniższych pobudek i nie mające nic wspólnego z rzeczami, o których piszesz, miały miejsce jeszcze w XXI wieku, aż zostały w końcu zabronione przez Toniego Blaira z rokiem 2006. Innym przykładem ludzkiego bestialstwa, uprawianego dla czystej rozrywki, są corridy, urządzane w majestacie prawa w niektórych państwach Unii Europejskiej, w tym we Francji - kolebce postępowej myśli filozoficznej. Zwolennicy corridy też mają bardzo wiele argumentów po swojej stronie: tradycja, sport, piękne widowisko, szlachetna rywalizacja, nie zawsze ginie byk, lepiej dać upust swoim niskim instynktom na corridzie niż zaszlachtować człowieka w bramie itd itp. A mi się to bardziej kojarzy z walkami gladiatorów w starożytności.

[ Dodano: 25 Styczeń 2008, 22:07 ]
Paweł Konopacki napisał(a):Jeśli mamy np, do czynienia z nieprawidłową strukturą płciową w populacji - powinno się strzelać.
To jest stan świadomości na dzisiaj, ale w niedalekiej perspektywie powinno się to zmienić. W hitlerowskich Niemczech też uważano, że "jeśli mamy np, do czynienia z nieprawidłową strukturą płciową w populacji", np. z homoseksualistami, "powinno się strzelać". Dzisiaj na szczęście zaczynamy tolerować ludzi o "nieprawidłowej strukturze płciowej".


- piotrek - 01-25-2008

dauri napisał(a):ekologia, ochrona przyrody, itd to szczera prawda.
To kwestia co najmniej sporna. Upraszczając - są dwa podejścia do świata - albo jako do wielkiego ekosystemu, raczej popularniejsze w kręgach uniwersytecko-biologicznych, albo jako do wielkiego gospodarstwa, raczej popularniejsze w kręgach nazwijmy to SGGWowych. Akurat ministrowie środowiska (kilka lat temu słusznie zrezygnowano z nazywania ich dla niepoznaki ministrami ochrony tegoż) zwykle wywodzą się ze środowisk leśniczych, więc ja (a z racji zawodowych mam okazję to śledzić bardziej niż przeciętny obywatel, dla którego to ministerstwo jest jednym z najmniej istotnych) dosyć często jestem bardzo sceptyczny wobec ich decyzji.
W każdym razie, mnie jakoś rola odstrzałów "sanitarnych" w populacjologii niezbyt przekonuje.
Paweł Konopacki napisał(a):Jak się człowiek przejdzie 1 stycznia po osiedlu łatwo znajdzie na trawnikach truchła wróbli, sikor czy gołębi. Giną! Giną na serce.
berseis13 napisał(a):. Drukujesz je na specjalnym papierze nasączonym chemikaliami, które, po zużyciu, wpływają do morza i rujnują środowisko. Drukujesz na papierze, na którego wyprodukowanie padło jakieś drzewo. [...]Jest masę przykładów, tylko że łatwiej się czepiać myśliwych, nie?
Nie żebym się znał na geografii prawa, ale wydaje mi się, że w większości krajów inaczej klasyfikuje się pozbawienie życia przez umyślne zabójstwo, przez wypadek, a jeszcze inaczej przyczynienie się do śmierci np. przez wypuszczanie do atmosfery spalin. Może to nieracjonalne, a bliscy ofiar mogą czuć, że to niesprawiedliwe, ale tak jednak jest, że inaczej się ocenia coś robione intencjonalnie, a inaczej coś robione mimochodem.


- Niktważny - 01-25-2008

dauri napisał(a):A łowiectwo w niezmienionej praktycznie formie uprawiane jest od setek lat, tylko doskonalona jest broń i dorabiana odpowiednia ideologia, zgodnie z postępem myśli ekologicznej, zapotrzebowania na ochronę przyrody, a także z rozwojem coraz bardziej humanitarnym i politycznie poprawnym gatunku homo sapiens.
Tak, łowiectwo uprawiane jest od setek lat, ale to nieprawda, że w niezmienionej formie. Można oczywiście użyć sformułowania "dorabiana jest odpowiednia ideologia". Ale można też powiedzieć - i moim zdaniem jest to bardziej zgodne z prawdą - że łowiectwo ma aktualnie inne niż kiedyś cele i zadania. A w każdym razie cele i zadania łowiectwa zmieniają się. Kiedyś było sposobem na zaspokojenie głodu, potem rozrywką ludzi szlachetnie urodzonych. Dzisiaj łowiectwo zaczyna być jedną z form ochrony przyrody. Niestety tak się składa, że wraz z rozwojem cywilizacji coraz wyraźniej rysuje się konflikt między człowiekiem a dziką przyrodą. Najprościej mówiąc: nie da się bez ludzkiej ingerencji zachować równowagi ekologicznej. Człowiek nabroił i człowiek musi naprawiać oraz dbać, aby nie psuć dalej. Przykład: człowiek lisy zaczął szczepić, człowiek doprowadził do sytuacji potężnego liczebnego wzrostu populacji tych drapieżników. I teraz człowiek musi z tym problemem sobie jakoś radzić. Pozyskanie łowieckie lisa wydaje się koniecznością. Inny przykład (też już podawałem go wcześniej): gospodarka człowieka jest jedną z głównych przyczyn potężnego wzrostu liczebnego dzików. Ów wzrost obserwuje się w całej Europie. Dostępność pożywienia, lekkie zimy, bardzo duża rozrodczość tego gatunku - wszystko to wpływa na fakt, że nad przyrostem liczebnym dzików przestajemy panować. A szkody z tego tytułu są bardzo wymierne. Wie to każdy rolnik, ktoremu choć raz dzicza watach zrobiła szkody w uprawach. Niestety Greenpeace nie zajmuje się tego typu sprawami. Zieloni działacze wolą przykuwać się do drzew w imię ochrony Raspudy, aniżeli opracowywać matematyczne modele dynamiki dziczych populacji. Dlatego też owe modele opracowują katedry gospodarki łowieckiej w całej Europie. A robią to po to, by jakoś nad sytuacją zapanować. Praktyczną realizacją wyników badań jest realizowane pozyskanie łowieckie. Długo by mówić...Długo by mówić o klsach wiekowych zwierzyny, o liczbie pozyskiwanych sztuk w każdej z klas, o tym, jak się obecnie definiuje prawidłowe pozyskanie w każdej klasie i dlaczego tak a nie inaczej się je definiuje. W każdym razie czasy, kiedy to do lasu wyruszał książę aby pozyskać najpiękniejszego jelenia, mamy już za sobą.
dauri napisał(a):To jest stan świadomości na dzisiaj, ale w niedalekiej perspektywie powinno się to zmienić. W hitlerowskich Niemczech też uważano, że "jeśli mamy np, do czynienia z nieprawidłową strukturą płciową w populacji", np. z homoseksualistami, "powinno się strzelać". Dzisiaj na szczęście zaczynamy tolerować ludzi o "nieprawidłowej strukturze płciowej".
Porównanie z hitlerowskimi Niemcami jest może efektowne, ale nijak sie ma do tego, co napisałem. W strukturze płci chodzi o zachowanie optymalnego stosunku samców do samic. Optymalnego to znaczy prawidłowego z punktu widzenia kondycji populacji. Nie ma to nic wspólnego z ideologicznie nacechowaną walką z jakąś mniejszością seksualną.


- Luna - 01-25-2008

Paweł Konopacki napisał(a):Są i tacy, którzy kochają przyrodę, las, ale nie starcza im siły, czy wrażliwości, aby odbierać zycie. Tacy też rezygnują.
(bold mój)

Czy tu nie nastąpiło kompletne pomieszanie pojęć? "Wrażliwi" są ci, którzy zabijają? Interesujące kreatywna semantyka Wink. Kojarzy mi się to z pewną rozmową z "Alicji w krainie czarów":
Cytat:'When I use a word,' Humpty Dumpty said, in a rather scornful tone,' it means just what I choose it to mean, neither more nor less.'

'The question is,' said Alice, 'whether you can make words mean so many different things.'
Jaśko napisał(a):Strzela sie przecież do np. krzyżówek, choć chyba nie ma wśród nich selektów? Także ja postrzegam polowanie również jako rodzaj "rozrywki" (realizacji pasji), czego zresztą nie oceniam negatywnie.

A ja to oceniam negatywnie. Żywe dzikie ptaki są dużo piękniejsze niż ich trupy na zdjęciach myśliwych.


- Niktważny - 01-25-2008

Luna napisał(a):Żywe dzikie ptaki są dużo piękniejsze niż ich trupy na zdjęciach myśliwych.
Skoro tak rozmawiamy, to żywe zwierzęta w ogóle są piękniejsze niż poćwiartowane resztki ich ciał rozłozone w sklepie mięsnym.
piotrek napisał(a):To kwestia co najmniej sporna. Upraszczając - są dwa podejścia do świata - albo jako do wielkiego ekosystemu, raczej popularniejsze w kręgach uniwersytecko-biologicznych, albo jako do wielkiego gospodarstwa, raczej popularniejsze w kręgach nazwijmy to SGGWowych.
W takim razie z utęsknieniem czekam na tą chwilę, kiedy przedstawiciele środowisk uniwersytecko-biologicznych wyjdą do ludu (np. do rolników spod Głowna) i zaczną tłumaczyć, jak należy postępować w sytuacji, kiedy problemem już nie tylko lokalnym ale rozrosłym do skali europejskiej jest zanik wielu gatunków zwierzyny drobnej. Z pewnością uda się rzeczonym przedstawicielom namówić gospodarzy do koszenia łąk kosą, zamiast używania w tym celu maszyn. Z pewnością też uda się im wytłumaczyć, dlaczego tak ważną sprawą jest zaniechanie karczowania śródpolnych remiz i odstąpienia od modelu gospodarowania na wielkołanowych monokulturach. Z cała pewnością przedstawiciele środowisk uniwersytecko - biologicznych, kidy już wyjdą do tzw. ludu, uzmysłowią rolnikom z Mąkolic, że należy zachowywać możliwie szerokie miedze - miejsca idealne dla rozrodu zajęcy i kuropatw.
To wszystko z pewnością się uda. Tylko niech oni w końcu ruszą i zaczną akcję edukowania ludzi. Bo jak na razie jedynym środowiskiem, które jakkolwiek działa w sprawie ratowania populacji zwierzyny drobnej jest ...środowisko SGGWowe. Wychodzi mu to lepiej lub gorzej (zazwyczaj gorzej), ale przynajmniej coś robią.


- Przemek - 01-25-2008

Paweł Konopacki napisał(a):No widzisz, Docencie, i taka z Tobą rozmowa. Choćbym Ci tu zrobił wykład na 10 stron, choćbym go poparł zdaniem autorytetów wysokiej rangi - Ty i tak wiesz swoje. Jesteś najwyższym autorytetem także w zakresie gospodarki łowieckiej i prawdziwych motywacji ludzi za nią odpowiedzialnych
Pawle, ale ja rozumiem to co piszesz o Twoim pojmowaniu ekologii itd. Nie neguje tego że koła łowieckie dbają o zwierzynę itd. Ale nie pitol mi, że strzelanie i zabijanie zwierząt nie sprawia Ci przyjemności i nie zapewnia rozrywki. Gdyby tak nie było to byś się tym nie zajmował i w głębokim poważaniu byś miał gospodarkę łowiecką i "prawdziwe motywacje".


- Niktważny - 01-25-2008

Przemek napisał(a):Ale nie pitol mi, że strzelanie i zabijanie zwierząt nie sprawia Ci przyjemności i nie zapewnia rozrywki. Gdyby tak nie było to byś się tym nie zajmował i w głębokim poważaniu byś miał gospodarkę łowiecką i "prawdziwe motywacje".
Rzecz w tym, że sprowadzenie łowiectwa do przyjemnosci strzelania jest nieporozumieniem.
Oczywiście polowanie sprawia mi wielką przyjemność, nawet wówczas, gdy nie oddam jednego strzału. Tyle, że samo wykonywanie polowania to tylko element łowieckiej działalności.
Gdybym nie mógł polować, też bym sie prawdopodobnie w jakiś sposób zajmował gospodarką łowiecką. Też bym pewnie inwentaryzował, dokarmiał, przesiedlał, odławiał, introdukował. Ludzie, którzy jedynie strzelanie widzieli w łowiectwie, zazwyczaj bardzo krótko zajmują się tym "sportem". Znam też wielu takich, którzy są myśliwymi a broń biorą do ręki okazjonalnie lub wcale. A jednak są łowiecko aktywni.
Na tym etapie, na którym jestem, posiadanie broni i zabijanie niewinnych zwierzątek nie jest najwazniejszą czynnością, jaką mogę wykonywać w ramach działalności łowieckiej.


- piotrek - 01-25-2008

Paweł Konopacki napisał(a):Z cała pewnością przedstawiciele środowisk uniwersytecko - biologicznych, kidy już wyjdą do tzw. ludu, uzmysłowią rolnikom z Mąkolic, że należy zachowywać możliwie szerokie miedze - miejsca idealne dla rozrodu zajęcy i kuropatw.
Jak dotąd i ekolodzy (taka dziedzina nauki, a nie postawa filozoficzno-polityczna) uniwersyteccy, i z akademii leśniczo-rolniczych w propagowaniu wyników swoich badań naukowych wśród ludu mają niewielkie sukcesy. Bardziej przekonującym argumentem na rzecz wykaszania bagiennych łąk (które bez tego zarosłyby łoziną i olsem), zostawiania zadrzewień śródpolnych itp. okazały się dopłaty unijne.
Paweł Konopacki napisał(a):A szkody z tego tytułu są bardzo wymierne. Wie to każdy rolnik, ktoremu choć raz dzicza watach zrobiła szkody w uprawach.
No i w porządku. Tylko że decydujący jest tu prosty interes rolników, a nie przereklamowana równowaga ekologiczna itd.
Paweł Konopacki napisał(a):środowisko SGGWowe. Wychodzi mu to lepiej lub gorzej (zazwyczaj gorzej)
Owszem. Mam na przykład kolegów "po drugiej stronie", w Instytucie Melioracji i Użytków Zielonych, którzy teraz odkręcają to, co ich starsi koledzy narobili przez kilkadziesiąt lat.
Luna napisał(a):Żywe dzikie ptaki są dużo piękniejsze niż ich trupy na zdjęciach myśliwych.
No i w moim interesie jest to, żebym mógł je sobie do woli oglądać i badać w naturze, a nie żeby ktoś w imię jakiejś optymalnej struktury populacji eliminował moje obiekty badań. :evil: (Kaczki hodowlane to inna kwestia. Nie mogę od ich właściciela wymagać, żeby rezygnował ze swojego interesu i wypuszczał je na wolność.)


- Jaśko - 01-25-2008

Przemek napisał(a):O nie Pawle! Z zabijania zwierząt, to Ty czerpiesz przyjemność, a nie jodynka. Ona, owszem, korzysta z efektów.
Nie tylko korzysta z efektów, ale wręcz popiera taką działalność finansując ją. Przecież to dla nas, mięsożernych konsumentów, "produkuje się" zwierzęta.
Luna napisał(a):A ja to oceniam negatywnie. Żywe dzikie ptaki są dużo piękniejsze niż ich trupy na zdjęciach myśliwych.
Tak, ale kto tu mówi o oglądaniu zdjęć martwych ptaków? Zresztą, na półmisku nie wyglądają najgorzej.

Na marginesie, porównywanie strzelania do kaczek do eksterminacji homoseksualistów przez hitlerowców czy do zabójstwa człowieka wydaje mi się... hm... jakieś takie...

Ale mam pytanie, czy zdarzyło sie komuś z obrońców zwierząt przed myślywymi zabić np. przysłowiową muchę? Pytam oczywiście dlatego, żeby ustalić, co można zabić, a czego nie, i gdzie przebiega granica.


- gosiafar - 01-26-2008

Jaśko napisał(a):Ale mam pytanie, czy zdarzyło sie komuś z obrońców zwierząt przed myślywymi zabić np. przysłowiową muchę? Pytam oczywiście dlatego, żeby ustalić, co można zabić, a czego nie, i gdzie przebiega granica.
Granicę trudno określić... Muchy może nie, ale pasożyty mogę zabijać bez litości...
Tylko pasożyty.

Pisałam już w innym temacie, że nawet pająki czy prusaki wyrzucam za okno...

Lubię sobie - owszem - postrzelać na strzelnicy, ale do żadnego zwierzaka bym nie strzeliła.
I - gdybym miała pewność - że dzięki temu jakieś zwierzę nie utraci życia, chętnie bym zrezygnowała z jedzenia mięsa...
Tak np przedłużyłam życie paru sztuk drobiu...
W żadnym wypadku nie hodowałabym zwierząt w celu uboju czy konsumpcji...
Nie mogłam patrzeć, jak znajomi mojej mamy głaskali i hołubili świnkę, którą potem pewnie zjedli.
Ale fakt - wędkowałam. Jeśli rybka była mała i udało się delikatnie wyjąć haczyk - wracała do rzeki lub jeziora. Większe "uśmiercałam" natychmiast.
Może to nie powód do dumy, ale dużo gorsze jest dla mnie sprzedawanie żywych karpi...


- Niktważny - 01-26-2008

piotrek napisał(a):Tylko że decydujący jest tu prosty interes rolników, a nie przereklamowana równowaga ekologiczna itd
Po pierwsze nie tylko rolników, ale też np. leśników.
Po drugie, ów interes jest faktem, szkody są faktem. Wyrządzają je wszystkie gatunki zwierzyny płowej, zwierzyna czarna, niektóre gatunki zwierzyny drobnej.
Ktoś z tytułu szkód musi wypłacić odszkodowanie. Nie robi tego skarb państwa, ale właśnie koła łowieckie. Bardzo jestem ciekaw, jakby wyglądała postawa tzw. obrońców życia, gdyby to oni musieli z kasy organizacyjnej (każda partia, organizacja, stowarzyszenie ma chyba jakiś budżet?) pokryć koszty zniszczonych zasiewów? Łatwo jest psioczyć na myśliwych, że zabijają wdzięczne obiekty do fotografowania, w rodzaju jelonków i sarenek. Trudniej jednak byłoby za pewne partycypować w kosztach odszkodowań. Chwilowo jednak tzw. obrońcy życia nie muszą się tym martwić.
Po trzecie, równowaga ekologiczna nie jest przereklamowana. Podawałem kilka już razy przykład rozrastającej się populacji lisów. Lisy nie czynią szkód w rolnictwie. Główny problem to ich potężna presja na zwierzynę drobną. W tych polowaniach właśnie o zachowanie względnej równowagi chodzi. Kiedys, 25 lat temu dobra lisia skóra kosztowała przeciętną pensję. Mój kolega (z papierami mistrzowskimi technika maszyn szwalniczych)) w tamtym czasie zarabiał nieźle, bo około 10 000 złotych. Skóra, którą sprzedał, warta była około 8000 tysięcy zł.
Za dwie lisie skóry myśliwy kupował broń, ekwipunek, stawiał kolegom kolację i jeszcze zostawało mu na pokaźną ilość wódki (oczywiscie w czasach, kiedy wódka nie była na kartki). Dzisiaj do skór lisich trzeba dopłacać. Wyprawienie kosztuje 25 złotych a kupców nie ma. Wymierny interes z polowania na wspomnianego drapieżnika jest praktycznie żaden - nie robi się tego dla kasy. A jednak znam wiele osób, które to polowanie uprawiają, szukając wciąż nowych metod pozyskania. Oczywiście, są to pasjonaci. Z pewnością też czerpią przyjemność z faktu, że udało im się przechytrzyć bardzo ostrożnego zwierza. Ale - nade wszystko - wysiadując czasem po wiele godzin w oczekiwaniu na spotkanie ze zwierzem, przyczyniają sie do jako takiego ograniczania liczebności gatunku wyrządzającego ogromne szkody wśród innych gatunków.
I teraz: znów nie bardzo jestem sobie w stanie wyobrazić, w jaki inny sposób, aniżeli poprzez strzelanie, można by kontrolować i ograniczać liczebność drapieżników. Nie bardzo jestem sobie w stanie wyobrazić przedstawicieli środowisk bilogiczno-uniwersyteckich biegających po polach i lasach celem odłowienia nadliczbowych lisów. Efekt takich zabiegów musiałby być mizerny i komiczny. Zresztą, jaki by nie był, jakiś inny sztab ludzi musiałby zorganizować dość precyzyjny plan określający postępowanie z odłowionymi sztukami. Co by z nimi robiono? Osawajano? Przesiedlano na Madagaskar?


- Elzbieta - 01-26-2008

Jaśko napisał(a):Ale mam pytanie, czy zdarzyło sie komuś z obrońców zwierząt przed myślywymi zabić np. przysłowiową muchę? Pytam oczywiście dlatego, żeby ustalić, co można zabić, a czego nie, i gdzie przebiega granica.
To masz przed soba dziwnego osobnika. Nie zabilam nigdy swiadomie przyslowiowej muchy(komara, mrowki, slimaka, pajaka i innych). I wierz mi, nie jestem zadna 'nawiedzona' obronczynia.Po prostu zyjemu obok. Uczucia mam po stronie 'obroncow', rozum po stronie tego co pisze Pawel i Ty. Rozum - bo czemu nikt sie nie zastonowi nad efektem nadmiernego wzrostu danej populacji? Przeciez ona w komplecie wyginie z braku pozywienia, jesli czlowiek, ktory nabroil w przeszlosci nie zacznie czegos robic tu i teraz. Przyszle pokolenia nigdy nie zobacza ptaka na wolnosci -paradoksalnie, ale dzieki dobrze zaplanwanym odlowom czy jak sie to poprawnie nazywa, bedzie inaczej.W zasadzie Pawel o tym pisal.

Dla statystyk - nie jem wieprzowiny i wolowiny, jem ryby, jajka (kupuje tylko jajka pochodzace od wolno chodzacych kur), jem mieso i wedliny drobiowe pochodzace z uboju wolno chodzacych kur i indykow , aby ten typ hodowli finansow wspierac.

Nie wiem ile to da w ostatecznym rozrachunku.Widze jednak, ze coraz wiecej ludzi tak robi zmuszajac czesc hodowcow do zmiany strategii.Gdyby wyboru nie bylo pewnie jadlabym wszystko.Ale wybor jest, wiec z niego korzystam.

Podam tu jeszcze dosc ciekawy przyklad - w Danii kruk jet ptakim chronionym. Mieszkam blisko lasow mieszanych. Na przeciw okien sypialni mam taki niewielki lasek (nalezacy do osiedla). Po wprowadzeniu sie tu uznalismy, ze chyba na tej niewielkiej przestrzeni mieszkaja te wszystkie chronione kruki z calej Danii - zwyczajnie o porannym spaniu nie bylo mowy. Postanowiono, ze kolo lowieckie co roku odstrzeli pewna okreslona ilosc Oczywiscie nie tylko ze wzgledu na nasz dobry sen, a glownie dlatego, ze ktoregos dnia te piekne ptaki wyginelyby z braku pozywienia.Przez dzialalnosc czlowieka, poniewaz ten lasek poprzez zabudowe zostal odseparowany od wiekszych. Konkurencji naturalnej kruki w nim nie maja.Wiec pytanie do przeciwnikow regulacji populacji: co niby powinno sie zrobic w tej sytuacji? Kazac ptakom spakowac walizki i wyprowadzic sie? Jaka bylaby bardziej humanitarna mozliwosc?
Podajcie rozwiazanie, a z checia zglosze je ludziom zarzadzajacym naszym osiedlem.

Nie pisze o bestialskich zachowaniach typu corridy, pulapek na zwierzeta itp.To sa rzeczy nie do obrony.
A tak przy okazji wczoraj ogladalm cudowny film o wilkach i czlowieku, ktory zajmuje sie ich badaniem, a ktory nauczyl sie 'wilczej mowy'. Potrafi usiasc w sniegu i na jego zew schodza sie dzikie wilki i lasza sie do niego.Zostal czyms w rodzaju alfa wilkiem w ich stadzie. Piekne to bylo.


- Niktważny - 01-26-2008

Luna napisał(a):Czy tu nie nastąpiło kompletne pomieszanie pojęć? "Wrażliwi" są ci, którzy zabijają? Interesujące kreatywna semantyka
Po pierwsze, wśród mysliwych było i jest wielu ludzi o wielkiej wrażliwości. Wspominałem już o Puchalskim - mistrzu filmu i fotografii przyrodczniej. Można wymienić Melchiora Wańkowicza, Juliana Ejsmonda (nota bene Ejsmond, zagorzały myśliwy, był też prezesem...Ligi Ochronu Przyrody w 1929 roku), Kazimierza Brandysa, Józef Weyssenhoffa i wielu innych. Można oczywiście wspominać też o malarzach, choćby kilku pokoleniach Kossaków.
Po drugie, pisząc o wrażliwości potrzebnej do uśmiercania zwierząt, miałem na myśli dość trudną, niezbyt często spotykaną umiejętność odebrania życia zwierzowi w sposób godny. Miałem na myśli także umiejętność powstrzymania się od strzału. Trzeba pewnej wrazliwości, aby zrozumieć, że polowanie nie sprowadza się do strzelania.

[ Dodano: 26 Styczeń 2008, 08:34 ]
Elzbieta napisał(a):Po wprowadzeniu się tu uznaliśmy, ze chyba na tej niewielkiej przestrzeni mieszkają te wszystkie chronione kruki z calej Danii - zwyczajnie o porannym spaniu nie było mowy. Postanowiono, ze kolo łowieckie co roku odstrzeli pewna określona ilość. Oczywiście nie tylko ze wzgledu na nasz dobry sen, a glownie dlatego, ze ktoregos dnia te piekne ptaki wyginelyby z braku pozywienia.Przez dzialalnosc czlowieka, poniewaz ten lasek poprzez zabudowe zostal odseparowany od wiekszych. Konkurencji naturalnej kruki w nim nie maja.Wiec pytanie do przeciwnikow regulacji populacji: co niby powinno sie zrobic w tej sytuacji? Kazac ptakom spakowac walizki i wyprowadzic sie? Jaka bylaby bardziej humanitarna mozliwosc?
Podajcie rozwiazanie, a z checia zglosze je ludziom zarzadzajacym naszym osiedlem.
Bardziej humanitarna możliwość to np. odstraszanie - tyle, że krótkotrwała a przez to mało skuteczna.

Dość ciekawą metodę odstraszania odwiedzającego miejskie parki ptactwa opracował swego czasu dr Wojciech Tranda - emerytowany dziś dyrektor Muzeum Przyrodniczego Uniwersytetu Łodzkiego. Metoda wyglądała z grubsza tak:
p. Tranda ubierał się w specjalną przeciwdeszczową pelerynę, brał parasol w jedną rękę a magnetofon z megafonem - w rękę drugą. Następnie szedł np. do Parku Sienkiewicza, albo - jeszcze lepiej - do Parku Staszica - miejsc tradycyjnie odwiedzanych przez zlatujące się co wieczór kawki i gawrony. Drzewa dosłownie są w tych parkach obwieszone ptakami. Na jednym nocuje po kilkadziesiąt sztuk. Kolejnym krokiem Pana Trandy było odtworzenie z magnetofonu i nagłośnienie przez megafon głosu ptaka drapieżnego. Ptaki odczytywały to jako jasny komunikat, że oto zbliża się niebezpieczeństwo i należy z parku uciekać. Całe towarzystwo w liczbie czasem kilkudziesięciu tysięcy podrywało się z miejsca i odfruwało do innych parków. Doktor Tranda wychodził z parku cały biały - wiadomo, z jakich powodów. Po zastosowaniu odstraszenia metodą odtwarzania głosu drapieżnika, na kilka tygodni ptaki przestawały odwiedzać park. Niestety potem wracały i zabieg trzeba było powtarzać.


- Elzbieta - 01-26-2008

Paweł Konopacki napisał(a):Bardziej humanitarna możliwość to np. odstraszanie - tyle, że krótkotrwała a przez to mało skuteczna.
Wiec na nic, niestety.
Paweł Konopacki napisał(a):pisząc o wrażliwości potrzebnej do uśmiercania zwierząt, miałem na myśli dość trudną, niezbyt często spotykaną umiejętność odebrania życia zwierzowi w sposób godny. Miałem na myśli także umiejętność powstrzymania się od strzału. Trzeba pewnej wrazliwości, aby zrozumieć, że polowanie nie sprowadza się do strzelania.
Otoz to.

A to nasz kruczy lasek - tak dla 'rozluznienia' (lisy tez tam sa i milo je widziec -nie ma ich tam wiele, wiec sie na nie w nim nie poluje. No wlasnie, tylko, gdy maja swierzb, by nie roznosily go na zwierzeta domowe -psy, koty i nie ginelly tragiczna smiercia glodowa)
[img=http://img20.imageshack.us/img20/9041/popludniewkokkedalhr9.th.jpg]

[ Dodano: 26 Styczeń 2008, 09:05 ]
Paweł Konopacki napisał(a):Bardziej humanitarna możliwość to np. odstraszanie
Tylko ze wzgledu na moj porany sen chcialam im dosypywac srodkow nasennych do karmy Wink zeby rano spaly dluzej.Nie zdajecie sobie sprawy z ich porannego wrzasku .Czasem jedyna moja mysl - lby im poukrecac :wstyd:


- Niktważny - 01-26-2008

Wracając jeszcze do sprawy nieszczęsnej zwierzyny drobnej. Trzeba pamiętać, że to właśnie srodowisko SGGWowe czy też Akademicko Rolnicze, jako jedyne w zasadzie zajmuje się badaniem ekologii gatunków łownych. Co za tym idzie, jako jedyne pracuje nad projektami programów restauracji gatunków łownych. To, że w lasach można jeszcze czasem spotkać np. jarząbki - to między tego środowiska zasługa. To, że mamy konika polskiego - to ich także zasługa.
Być może lepiej by było, z większym dla zwierzat pozytkiem, gdyby opracowywaniem tych planów zajęli się przedstawiciele środowisk uniwersytecko - biologicznych. Tyle, że jakoś się do tego nie palą.
Elzbieta napisał(a):No wlasnie, tylko, gdy maja swierzb, by nie roznosily go na zwierzeta domowe -psy, koty i nie ginelly tragiczna smiercia glodowa)
Z tego między innymi powodu zaczęto szczepić zwierzęta przeciwko wściekliźnie - żeby ta groźna choroba nie przenosiła się na zwierzęta domowe i ludzi. Skutkiem szczepień, co jasne, stało się wyeliminowanie naturalnego selekcjonera zwierząt. Statystyki mówią same za siebie: w roku 1993 stwierdzono w Polsce 2287 przypadków wścieklizny. W roku 2006 przypadków takich było już tylko 87.
A, jak podają niektóre źrodła, w najbliższym czasie planuje się także masowe odrobaczanie lisów - bo chorują na bomblowca, który może zagrażać ludziom. Skutek odrobaczeń będzie za pewne taki, że ilość lisów jeszcze wzrośnie. Na tą ilośc znów nikt nic nie będzie umiał poradzić a myśliwych pozyskujących lisy, choć w zasadzie będą jedynymi selekcjonerami, nazwie się mordercami strzelającymi dla frajdy i rozrywki.