przepasanie - Wersja do druku +- Forum o Jacku Kaczmarskim (https://kaczmarski.art.pl/forum) +-- Dział: Różności (https://kaczmarski.art.pl/forum/forumdisplay.php?fid=6) +--- Dział: Własna twórczość (https://kaczmarski.art.pl/forum/forumdisplay.php?fid=24) +---- Dział: Wiersze (https://kaczmarski.art.pl/forum/forumdisplay.php?fid=37) +---- Wątek: przepasanie (/showthread.php?tid=4970) Strony:
1
2
|
przepasanie - Sławek - 08-18-2007 twoje i moje życie związane razem kokardą sakramentu węzłem gordyjskim, który Bóg związał i tylko śmierć może przeciąć tak Bóg nas zmienia, a my zmieniamy bogów ciągle splątani toczymy się jednym kłębkiem Bóg nas siebie sobie nawzajem w dzierżawę oddał nim powoła swą własność do Nieba dał święte małżeńskie węzły te węzły chłonne są bardzo topią w sobie radości i smutki i nas wiążą spoiwem wspólnoty co dzień dług dzierżawcy spłacamy uświęcając się wzajem miłością i sobie wzajem stawiamy pytanie - da, czy wymówi nam zmartwychwstanie? - berseis13 - 08-18-2007 idealistyczne bardzo... pytanie, być może głupie ale ja nadal czytam niektóre rzeczy 'po angielsku': Czy według Ciebie miłość do drugiego człowieka (konkretnie męża, żony) jest konieczne by zabezpieczyć sobie łaskę u Boga? A Jeżeli ta miłość jest toksyczna? autodestrukcyjna? - Sławek - 08-18-2007 berseis13 napisał(a):idealistyczne bardzo...bo też i ja jestem idealistą Poza tym tekst napisałem całkiem niedawno, na fali przygotowań do ślubu, więc tym bardziej mam idealistyczne podejście do sprawy. berseis13 napisał(a):Czy według Ciebie miłość do drugiego człowieka (konkretnie męża, żony) jest konieczne by zabezpieczyć sobie łaskę u Boga? A Jeżeli ta miłość jest toksyczna? autodestrukcyjna?Zadałaś mi bardzo trudne pytanie. Myślę, że miłość do męża/żony wywodzi się w prostej linii z miłości do bliźniego. I to właśnie miłość bliźniego ma nam zapewnić według zapisu biblijnego łaskę u Boga. Miłość bliźniego bywa o tyle trudna, że ów bliźni bardzo często ma nas głęboko w d...., szuka sposobu aby nas wykorzystać, upodlić, sprowadzić do rangi "zaspokajacza" swoich egoistycznych potrzeb. W każdym przypadku jest to jednak bardzo indywidualna sprawa. Nie ma dwóch takich samych toksycznych związków i analogicznie nie ma dwóch tak samo idealnych. Często druga osoba, z którą dzielisz los, mieszkasz pod jednym dachem, jesteś związana z nią sakramentem, zamiast Cię wspierać, pomagać, przynosić ulgę w zmaganiach z rzeczywistością, staje się Twoim życiowym krzyżem. Dlatego nawet w małżeństwie nie zawsze da się "ciągnąć dalej ten wózek". Małżeństwo to chyba najbardziej sztuka kompromisu. Jeżeli ten kompromis jest bardziej toksyczny, wyniszczający dla jednej ze stron, może w końcu dojść do przelania tej czary goryczy. Rozwód jest ostatecznością, według mnie możliwą tylko w stanie totalnego zmęczenia materiału, kiedy już obie strony nie widzą żadnych szans na wspólne budowanie czegokolwiek poza murem pomiędzy sobą. Czasem jednak nie da się inaczej. Najbardziej współczuję moim znajomym, którzy są po rozwodzie, ale nie mają kościelnego unieważnienia małżeństwa. Są w nowych, szczęśliwych związkach, ale będąc wierzącymi, praktykującymi katolikami nie mogą w pełni brać udziału w życiu kościoła, przystępować do komunii świętej. To są prawdziwe ludzkie dramaty, nieprzekładalne chyba na słowo pisane. - czapon - 08-18-2007 Sławek napisał(a):Najbardziej współczuję moim znajomym, którzy są po rozwodzie, ale nie mają kościelnego unieważnienia małżeństwa. Są w nowych, szczęśliwych związkach, ale będąc wierzącymi, praktykującymi katolikami nie mogą w pełni brać udziału w życiu kościoła, przystępować do komunii świętej. To są prawdziwe ludzkie dramaty, nieprzekładalne chyba na słowo pisane.Miłość nie ogranicza się do kościoła, najważniejsze to wspierać się nawzajem, w dobrych i złych momentach. W szczególności w złych, gdzie z dnia na dzień powstają nowe, trudne problemy w których potrzebujemy wsparcia drugiej osoby. Młode małżeństwa z reguły mają z tym problem, wszystko jest dobrze dopóki wszystko gra, są pieniądze i wszystko się układa. Niestety w momencie gdy zaczynają się problemy (czytaj: brak pieniędzy) nie umieją się dogadać a niejednokrotnie oliwy do ognia dolewają rodzice jednej ze stron. Nie do końca rozumiem dramaty o których piszesz, przecież nikt nikogo z nikim na siłę nie żenił, co poznali się i za tydzień wzięli ślub ? Ja znałem moją żonę pięć lat przed ślubem, myślisz, że ktoś mi się kazał ożenić ?, nie, po prostu wydawało nam się, że już nic nas nie może zaskoczyć i będzie nam razem wspaniale. A jednak myliliśmy się , wynikły okoliczności których nikt nawet nie śmiał przewidywać, i w tym momencie można by dopiero dyskutować o tym co kto by zrobił na naszym miejscu i co znaczy tzw "miłość". I w cale nie chodzi tu o jakieś żale z mojej strony, życie, znajomi pokazało, że niejeden mógłby mieć (na moim miejscu) powód do problemów o których piszesz. - Sławek - 08-18-2007 w pełni zgadzam się z Twoim postem. dlatego wyżej też pisałem, że to są zawsze jednostkowe, niepowtarzalne dramaty, wybory, zachodzące pomiędzy dwojgiem ludzi, niestety najczęściej z udziałem nieprzychylnych czynników zewnętrznych. Moim zdaniem miłość to podejmowanie każdego dnia wspólnej próby radzenia sobie z problemami wspólnymi i wzajemnymi. Dla mnie osobiście, to takie poczucie, że nie idę sam przez życie, że jest ktoś obok. - Simon - 08-19-2007 Sławek napisał(a):nie mogą w pełni brać udziału w życiu kościoła, przystępować do komunii świętejDlaczego nie mogą? - Mat - 08-19-2007 Simon napisał(a):Dlaczego nie mogą? Sławek napisał(a):nie mają kościelnego unieważnienia małżeństwa.Dogmaty ziemskiego Kościoła. - bryce - 08-19-2007 Wystawiono 2 piw(a): Sławek, Simon Czy ja dobrze widzę ? - Simon - 08-19-2007 Mat napisał(a):Dogmaty ziemskiego KościołaCzyli co: jak nie mam rozwodu kościelnego to nie moge dostac wafelka, a jak np. zabijam wróble z procy - to juz mogę? bryce napisał(a):Wystawiono 2 piw(a):Nie wiem za co postawił Sławek. Ja postawiłem za frazę: czapon napisał(a):Miłość nie ogranicza się do kościoła, najważniejsze to wspierać się nawzajem, w dobrych i złych momentach - Sławek - 08-19-2007 Simon napisał(a):nie moge dostac wafelka, a jak np. zabijam wróble z procy - to juz mogę?zderzyłeś się z tirem z wafelkami? czy rzeczywiście nie masz w świadomości, że ów jak to nazwałeś "wafelek" jest ciałem Jezusa Chrystusa? - Mat - 08-19-2007 Simon napisał(a):nie moge dostac wafelkateraz dopiero zrozumiałem jakie Twoje życie jest puste... Simon napisał(a):Czyli co: jak nie mam rozwodu kościelnego to nie moge dostac wafelka, a jak np. zabijam wróble z procy - to juz mogę?wszystko jest kwestią sumienia... ja nie zgadzam się ze wszystkim co głosi Kościół... ale może koniec już tematu Kościoła bo będzie kolejny offtop na 123 strony.... - Sławek - 08-19-2007 Simon napisał(a):Nie wiem za co postawił Sławek.dla uściślenia - nie istnieje coś takiego tak "kościelny rozwód". Jest unieważnienie małżeństwa. Zainteresowanych odsyłam do przepisów prawa kanonicznego. - Simon - 08-19-2007 Mat napisał(a):teraz dopiero zrozumiałem jakie Twoje życie jest puste...O tak,masz rację, ubolewam nad tą pustką, bardzo brakuje mi wafelków... :zaplakany: Sławek napisał(a):nie istnieje coś takiego tak "kościelny rozwód". Jest unieważnienie małżeństwa.Ha, spryciarze. :] [ Dodano: 19 Sierpień 2007, 11:49 ] Mat napisał(a):może koniec już tematu Kościoła bo będzie kolejny offtop na 123 strony....Święte słowa. :aniolek: [ Dodano: 19 Sierpień 2007, 11:53 ] Sławek napisał(a):zderzyłeś się z tirem z wafelkami? czy rzeczywiście nie masz w świadomości, że ów jak to nazwałeś "wafelek" jest ciałem Jezusa Chrystusa?Ok, stary. Nie dam sie sprowokować. Ty nie ewangelizujesz w moich tematach, ja nie będę grzeszył w Twoich. - Mat - 08-19-2007 noo to teraz buzi na zgodę... i "Przy ognisku katolik z kalwinem Z mrocznym gnostykiem i ateistą Na plebanii zdobytym winem Z zawodowym dzielą się..." Rekolekcjonistą ?? Zdrowie Simonie i Sławku - Sławek - 08-19-2007 Simon napisał(a):ja nie będę grzeszył w Twoich.dobrze, że chociaż tę rzecz nazywasz po imieniu, bez kłopotów z terminologią, jak w przypadku tych "wafelków" - berseis13 - 08-19-2007 Sławek napisał(a):że ów jak to nazwałeś "wafelek" jest ciałem Jezusa Chrystusa?Sławku, spokojnie. Nie zaprzeczam że słowa Simona są nieco nie na miejscu. Dziwi mnie że inteligentny i wrażliwy człowiek piszę o komunii św. 'wafelek', ten 'wafelek' znaczy tak samo wiele dla Katolika jak każda modlitwa (tak, tak, nawet ta po oddaniu moczu) dla Żyda. Człowiek który piszę muzykę, zagłębia się w poezji, w sztucznym, stworzonym świecie, powinien mieć na tyle wyobraźni żeby zdać sobie sprawę że symbole fizyczne są równie ważne dla człowieka wierzącego jak symbole słowne dla poety. Chociaż ochrzczoną katoliczką, nie praktykuję żadnej specyficznej religii, wierzę w Boga, wierzę że Bóg jest dla ludzi. Simon napisał(a):Miłość nie ogranicza się do kościoła, najważniejsze to wspierać się nawzajem, w dobrych i złych momentach Z tym się zgadzam, Simonie, ale wspieranie objawia się także w ten sposób że szanujemy wiarę innych ludzi, i nie narzucamy im swoje poglądy jeżeli sami nas o to nie poproszą. Sławku, Twój wiersz w moim mniemaniu, jakkolwiek nieco patetyczny, wzbudza sympatię. Jest czysty, ciepły, prosty (w najlepszym tego słowa znaczeniu). Nie bądźmy ślepi na realia tego świata, to że ludzka miłość w swojej wielkości zawiera wszystkie wspaniałe i straszne elementy, tak samo jak miłość Boga do ludzi. Nienawiść jest potrzebna, by móc docenić miłość. - Seim - 08-19-2007 berseis13 napisał(a):Czy według Ciebie miłość do drugiego człowieka (konkretnie męża, żony) jest konieczne by zabezpieczyć sobie łaskę u Boga? A Jeżeli ta miłość jest toksyczna? autodestrukcyjna?Pytanie, być może głupie, ale ja nadal czytam niektóre rzeczy 'po angielsku': Czy według Ciebie miłość do drugiego człowieka (konkretnie męża, żony) jest konieczne by zabezpieczyć sobie łaskę u Boga? A Jeżeli ta miłość jest toksyczna? Autodestrukcyjna? Według ludzi wierzących, miłość nie może być uczuciem toksycznym. Toksyczne może być pożądanie, namiętność, ale nigdy miłość. Ludzie wierzący w Boga uważają, że miłość to coś więcej niż tylko stan uniesienia, gdy człowiek przeżywa fascynację drugą osobą. Dlatego przysięga małżeńska zawiera jeszcze wierność i uczciwość małżeńską oraz przyrzeczenie pozostania w związku do śmierci. Miłość w rozumieniu chrześcijan to bezinteresowne podarowanie siebie bliźniemu, bez oczekiwania na nagrodę. Postawa ta wyklucza egoizm, poszukiwanie własnego szczęścia za wszelką cenę, zbliża natomiast do kanonicznej postawy zaparcia się samego siebie. Ludzi niewierzących to dziwi i oburza. Dla wierzących jednak życie na ziemi jest przedsionkiem Nieba, do którego przyjęci zostaną tylko ci, którzy wytrzymają całą wieczność w zgodzie i harmonii z innymi. Egoista popadnie prędzej czy później we frustrację, człowiek kochający - nigdy. Zawsze będzie miał nadzieję. Dodam tylko, że wiara chrześcijańska jest tylko dla ludzi silnych i poukładanych. Nawet, jeśli tacy jeszcze nie są to z pewnością takimi się staną, podążając z własnym krzyżem na swych barkach za najmocniejszym człowiekiem świata - Jezusem. - berseis13 - 08-19-2007 Seim napisał(a):Miłość w rozumieniu chrześcijan to bezinteresowne podarowanie siebie bliźniemu, bez oczekiwania na nagrodę. Postawa ta wyklucza egoizm, poszukiwanie własnego szczęścia za wszelką cenę, zbliża natomiast do kanonicznej postawy zaparcia się samego siebie.Nie rozumiem do końca... Owszem, ale czy miłość wymaga absolutnego poświęcenia według wiary chrześcijańskiej? Do takiego stopnia że kobieta albo mężczyzna patrzą w cierpieniu na zachowania osoby którą kochają? 'Kochaj bliźniego jak siebie samego', czy to nie hipokryzja w tym wypadku? Podam przykład: Kobieta kocha swojego faceta, stale wybacza mu zdrady, stale poświęca siebie, swoją kobiecość, swoją karierę, marzenia żeby tylko on był szczęśliwy. Po czym idzie sobie do bramy, a Piotr pyta: 'Co takiego robiłaś w życiu?' i co ona ma na to odpowiedzieć? 'kochałam aż umarłam z tej miłości, chorowałam z tej miłości, i ani raz sobie nie pomogłam' na co Piotr 'Bóg pomaga tym co sobie pomagają'?? Seim napisał(a):Dodam tylko, że wiara chrześcijańska jest tylko dla ludzi silnych i poukładanych Pozwolę sobie się sprzeciwić. W Australii pracowałam w kawiarni w kościele Ewangelickim. Muszę przyznać że Ci ludzie, (z pastorem włącznie, i jego rodziną) jakkolwiek robili wrażenie poukładanych, mądrych ludzi... Wcale takimi nie byli. Pastor skakał pomiędzy ludźmi i pytał: -Co u Ciebie? -Mąż mnie bije -Bóg Ci pomoże Pastorowa (głupia jak but i cwana w dodatku) -zwalniamy tego kucharza, bo się nie nawrócił syn pastora: -widzę jak diabeł Cię trzyma za rękę (to akurat było skierowane do mnie, kilkakrotnie zresztą, w jednym wypadku trzymałam w ręce dzbanek mleka podgrzanego do 80 stopni, bo jak cieplej to jest spalone, pomyślałam sobie że szkoda że diabeł nie skłonił mnie do przywalenia mu tym dzbankiem i nie wylał mu mleka na 200 dolarowe spodnie) No, i ostatni, bardzo przykry przypadek. Matka, chodzi do kościoła prawie codziennie, pomaga w różnych organizacjach, fundacjach, szmacjach...Tymczasem ja spędzałam wieczory z jej 12 letnim synkiem który np rozciął sobie rękę wybijając szyby w samochodach. Inni byli prostymi ludźmi, którzy nie radzili sobie ze zwykłym światem, chowali się za swoją religią, wiarą itp. I nie dopuszczali do myśli że ktoś może nie wierzyć, zamykali się w tym swoim świecie, zaciągali tam ludzi, i nie znali rzeczywistości, zatem zaniedbywali swoje życie. - Seim - 08-19-2007 berseis13 napisał(a):Podam przykład: Kobieta kocha swojego faceta, stale wybacza mu zdrady, stale poświęca siebie, swoją kobiecość, swoją karierę, marzenia żeby tylko on był szczęśliwy. Po czym idzie sobie do bramy, a Piotr pyta: 'Co takiego robiłaś w życiu?'I Ty myślisz, że ja Ci odpowiem? Bardzo śmieszne! Nie wiem. Nie wiem, co jest dla tej kobiety lepsze. Myślę jednak, ze decyzja należy do tej kobiety. Jeśli go kocha, uważa ze jest cień nadziei, że to się kiedyś zmieni, a ponad wszystko chce tego, to niech z nim zostanie. Ale jeśli czuje, że jest wyłącznie wykorzystywana i nie ma zamiaru dużej tego ciągnąć, powinna odejść. To oczywiste. Do miłości jest potrzebna przestrzeń, którą możemy i chcemy wypełnić. Nie powinniśmy natomiast mierzyć się z niemożliwym. Nie, nie jestem zwolennikiem zmuszania ludzi do czegokolwiek, jeśli o to Ci chodzi. Miłość do Boga i człowieka ma być wolnym wyborem. Dla uściślenia dodam, iż uważam, że miłość, wynika z potrzeby człowieka. W związku, z czym nikomu kochać, nawet autodestrukcyjnie, zabronić nie można. - Elzbieta - 08-19-2007 berseis13 napisał(a):'Kochaj bliźniego jak siebie samego'Dla mnie to zdanie oznacza, ze najpierw musze siebie kochac, dopiero wtedy bede w stanie kochac blizniego. EDIT- lierowka - Seim - 08-19-2007 berseis13 napisał(a):Inni byli prostymi ludźmi, którzy nie radzili sobie ze zwykłym światem, chowali się za swoją religią, wiarą itp. I nie dopuszczali do myśli że ktoś może nie wierzyć, zamykali się w tym swoim świecie, zaciągali tam ludzi, i nie znali rzeczywistości, zatem zaniedbywali swoje życie.Groteskowość Moherowych Beretów, nawiedzonych młodzieńców i zabobonnych dewotów jest powszechnie znana. Większość z tych ludzi jednak, w mojej ocenie nie zna podstaw wiary chrześcijańskiej. Ale to już inny temat. - czapon - 08-19-2007 Seim napisał(a):Dodam tylko, że wiara chrześcijańska jest tylko dla ludzi silnych i poukładanych.Można by powiedzieć, tak sobie to tłumacz. Mnie się wydaje, że wręcz przeciwnie. - Sławek - 08-19-2007 Seim napisał(a):Groteskowość Moherowych Beretów, nawiedzonych młodzieńców i zabobonnych dewotów jest powszechnie znana. Większość z tych ludzi jednak, w mojej ocenie nie zna podstaw wiary chrześcijańskiej. Ale to już inny temat.co do takich osób napisałem kiedyś poniższy tekst: QUESTIO DEI (ironicznie) tu zwykle racja się temu należy kto praktykuje choć dawno nie wierzy - dauri - 08-25-2007 Simon napisał(a):Ależ mogą! Wystarczy mieć właściwą hierarchię wartości, tj. stosować naukę Chrystusa (który powiedział "Bierzcie i jedzcie z tego WSZYSCY") a nie przepisy Urzędników Kościoła Katolickiego. Gdyby intencją Jezusa było wykluczenie z sakramentu komunii świętej jakiejś kategorii osób, to nie byłoby tego "wszyscy". Jezus powiedziałby był: "Bierzcie i jedzcie z tego." lub "Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, oprócz...".Sławek napisał(a):nie mogą w pełni brać udziału w życiu kościoła, przystępować do komunii świętejDlaczego nie mogą? [ Dodano: 25 Sierpień 2007, 14:09 ] Co więcej: 1) Co do zasady odmawiania komunii świętej rozwodnikom nie ma jednomyślności wśród hierarchów Kościoła Katolickiego. Wielu biskupów się z tym nie zgadza, niektórzy mówią wręcz o skandalu. John Atcherly Dew z Nowej Zelandii napisał(a):Wykluczenie niektórych ludzi z sakramentu komunii jest równie skandaliczne jak obojętność na panujący na świecie głód. Nasz Kościół będzie duchowo bogatszy, jeśli umożliwimy rozwiedzionym powrót do stołu Pańskiego. Są wśród nich ludzie, którzy nigdy nie odwrócili się od Kościoła, który ich wykluczył.2) W Kodeksie Prawa Kanonicznego nie widzę jednoznacznego zapisu, zabraniającego osobom rozwiedzionym przystępowania do komunii świętej. Mamy wprawdzie kanon 915 Cytat:Do Komunii świętej nie należy dopuszczać ekskomunikowanych lub podlegających interdyktowi, po wymierzeniu lub deklaracji kary, jak również innych osób trwających z uporem w jawnym grzechu ciężkim.notabane stojący w sprzeczności z kanonem 920 art. 1 Cytat:Każdy wierny po przyjęciu Najświętszej Eucharystii po raz pierwszy ma obowiązek przyjmować ją przynajmniej raz w roku.ale jeżeli małżonkowie rozwodzą się za obopólną zgodą, a następnie zakładają nowe rodziny, w nowych związkach są dobrymi, wiernymi małżonkami i rodzicami, to gdzie tu grzech ciężki? Proszę o dokładne wytłumaczenie, na czym ten grzech miałby polegać. - Adam_Leszek - 08-25-2007 dauri napisał(a):ale jeżeli małżonkowie rozwodzą się za obopólną zgodą, a następnie zakładają nowe rodziny, w nowych związkach są dobrymi, wiernymi małżonkami i rodzicami, to gdzie tu grzech ciężki? Proszę o dokładne wytłumaczenie, na czym ten grzech miałby polegać.Na tym, że podczas ślubu przysięgają przed Bogiem wierność i miłość małżeńską oraz to, że się nie opuszczą do śmierci. Polega na złamaniu przysięgi, której w żaden sposób cofnąć nie można. dauri napisał(a):Wystarczy mieć właściwą hierarchię wartości, tj. stosować naukę ChrystusaKtóry też przekazał klucze do Królestwa Piotrowi i rzekł: "komu odpuścicie grzechy, są im odpuszczone. Komu zatrzymacie, są im zatrzymane". Chrystus jest tak bezbronny, że właśnie WSZYSTKIM daje swe Ciało. Znaczy to też, że za WSZYSTKICH zginął na krzyżu, nawet tych, co jego ofiarą wzgardzili. Ale z czci dla Chrystusa Kościół musi chronić Go przed ludźmi niegodnymi, przed świętokradztwem. - pkosela - 08-25-2007 Adam_Leszek napisał(a):Ale z czci dla Chrystusa Kościół musi chronić Go przed ludźmi niegodnymi, przed świętokradztwem.A tego, zdaje się, w Nowym Testamencie nie ma... Prawda? - tmach - 08-25-2007 Adam_Leszek napisał(a):Ale z czci dla Chrystusa Kościół musi chronić Go przed ludźmi niegodnymi, przed świętokradztwem.Czyli, byle jaki pijaczyna, który leje żonę i dzieci, przepija wszystkie pieniądze itd może przystąpić do Komunii? Bo moje obserwaje wskazują na to, że może. Taka Paniusia, co w kościele mało plackiem przed ołtarzem nie leży, a ledwo wyjdzie pzred kościół "obrabia tyłek" wszystkim sąsiadom, plotkuje na całego, to już może? Bo tak na dobrą sprawę, to wszyscy jesteśmy niegodni. Nikt z nas, nawet papież, nie powie o sobie- "Jestem godny ". - Adam_Leszek - 08-25-2007 pkosela napisał(a):A tego, zdaje się, w Nowym Testamencie nie ma... Prawda?No dobrze, ale Kościół opiera się na dwóch stronach objawienia: Piśmie i Tradycji. A jeżeli nie uznajesz tego, co głosi Kościół, to po co miałbyś uznawać w ogóle Nowy Testament, który też przez Kościół został "skomponowany"? Albo uznajesz, że w Kościół jest prowadzony przez Ducha Świętego i stale obecny jest w nim Jezus Chrystus, albo nie. Tylko że jeżeli odrzucasz Kościół, to Nowy Testament automatycznie też. tmach napisał(a):Bo tak na dobrą sprawę, to wszyscy jesteśmy niegodni. Nikt z nas, nawet papież, nie powie o sobie- "Jestem godny "."Panie, nie jestem godzien", tak. Ale z drugiej strony Chrystus po to przyszedł na świat, żebyśmy z tego właśnie "skorzystali", pomimo, że nie jesteśmy godni. - partycja - 08-25-2007 Elzbieta napisał(a):A co z tymi, którzy tak kochają siebie, że bliźniego już nie potrafią?berseis13 napisał(a):'Kochaj bliźniego jak siebie samego'Dla mnie to zdanie oznacza, ze najpierw musze siebie kochac, dopiero wtedy bede w stanie kochac blizniego. - pkosela - 08-25-2007 Adam_Leszek napisał(a):A jeżeli nie uznajesz tegoCzy uznaję, czy nie, to sprawa, na której rozstrząsanie to forum nie jest najlepszym miejscem. Tylko, że moim zdaniem nie odpowiedziałeś na pytanie. Między wierszami można wyczytać, że zdanie Adam_Leszek napisał(a):Ale z czci dla Chrystusa Kościół musi chronić Go przed ludźmi niegodnymi, przed świętokradztwem.wynika z tradycji (czy też Tradycji - jak wolisz). Tylko o to pytam, nie chcę wszczynać awantury. |