25 lat pozniej - Wersja do druku +- Forum o Jacku Kaczmarskim (https://kaczmarski.art.pl/forum) +-- Dział: Jacek Kaczmarski (https://kaczmarski.art.pl/forum/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Ciekawostki (https://kaczmarski.art.pl/forum/forumdisplay.php?fid=14) +--- Wątek: 25 lat pozniej (/showthread.php?tid=1476) |
25 lat pozniej - Krasny - 08-26-2005 (........) - lodbrok - 08-26-2005 Jestem przekonany, że tak. Kilku dupków którzy chcieli wówczas niedopuścić do zaśpiewania tej piosenki, nie może ważyć na obrazie całego ruchu Solidarności. Myślę, że na pewno takie zaproszenie dla J.K. by się pojawiło. Inna sprawa czy J.K. chciałby wystąpić. Znowu przez miesiąc czasu przed występem i po występie, media bombardowałyby nas etykietką "barda Solidarności". Z drugiej strony, Mistrz nigdy na Solidarność się nie obraził i często podkreślał swój sentyment do tego ruchu. - radziu_88 - 08-26-2005 Czyby zaprosili to nie wiem,ale na pewno wypadałoby,a i myślę,że gdyby Jacek był w stanie i o siłach chętnie by zaśpiewał. pozdro - Krasny - 08-26-2005 ............... - fala - 08-26-2005 W przeciwieństwie do Lodbroka jestem przekonana, że JK nie otrzymał by zaproszenia do udziału w obchodach 25 lecia Solidarności, organizowanych przez KK Solidarności. Wystarczy spojrzeć na skład komitetu honorowego obchodów. Poza może dwoma wyjątkami, sami poobrażani na Kaczmarskiego za słowa prawdy, że "w hołdów i tytułów tłuszcz obrośli ... trzosy pełne a serca próżne". Ale jestem pewna, że w Gdyni odbył by się koncert Jacka z okazji 25 lecia, bo jak tu wcześniej zostało powiedziane "Mistrz nigdy na Solidarność się nie obraził" a gospodarze Gdyni kochają Mistrza. Przecież "Słowa - Jacek Kaczmarski" w wykonaniu Teatru Muzycznego przedstawione 15 sierpnia w ramach święta Solidarności, nie były niczym innym jak namiastką niemożliwego już koncertu JK. - lodbrok - 08-26-2005 A kto wchodzi w skład komitetu organizacyjnego z ramienia Solidarności, że tak z ciekawości zapytam? :wink: - fala - 08-26-2005 Przewodniczący komitetu Honorowego: Lech Wałęsa Członkowie Komitetu: Bogdan Borusewicz Władysław Bartoszewski Jerzy Buzek Wiesław Chrzanowski Bronisław Geremek Józef Glemp Tadeusz Gocłowski Ryszard Kaczorowski Marian Krzaklewski Tadeusz Mazowiecki Janusz Śniadek Andrzej Wajda - lodbrok - 08-26-2005 Rany boskie ale paka..... Najbardziej obrażony to może być Wajda :lol: . Mówiąc jednak poważnie to wśród tych ludzi np. Borusewicz był przyjacielem J. K. i na pewno obrażony nie jest. Myślę że przy takiej rocznicy, pomimo różnych dąsów, ten skład komitetu jednak czyniłby zaproszenie Mistrza bardzo prawdopodobnym. Bo jeśli ma się artyście wypominać piosenki to jak popatrzeć na "pojednanie" Wałęsy z Kwaśniewskim? Jest jeszcze jedna kwestia. To jest komitet honorowy, który z faktyczną organizacją imprezy może nie mieć (i pewnie nie ma) nic wspólnego. Oni jedynie dają nazwiska a decyzje organizacyjne podejmują inni. - fala - 08-26-2005 Ja też miałam na myśli Borusewicza, pisząc o wyjątkach. Na więcej niż jednego sprawiedliwego poza nim to w tym gronie nie liczę. Bo nawet jeśli jest tam więcej przyzwoitych, to ze względu na "cech proboszczy" nikt się nie wychyliłby z propozycją zapraszania JK. A pojednanie Wałęsy z Kwachem to po pierwsze sprawa polityczna, po drugie odbyło się na wyraźne życzenie JPII, co dla Wałęsy było jak nakaz od Boga. Gdyby Mistrz żył, nie miałby szans na zaproszenie do występu w imprezie pod patronantem takiego komitetu. - lodbrok - 08-26-2005 Cóż, być może. I tak pozostanie to jedynie w sferze naszych dywagacji. Chociaż o Bartoszewskim to ja złego słowa nie mogę powiedzieć... - Luter - 08-26-2005 A ja się z falą nie zgadzam. Więcej jest sprawiedliwych wśród wymienionych. Choćby Pan Przewodniczący Śniadek - bywał na koncertach pomocowych na rzecz Jacka, interesował się Jego zdrowiem, pomagał. Również liczne sztandary "Solidarności" na pogrzebie o czymś świadczą. KN. - DJ - 08-26-2005 A ja zastanawiam się jakby Jacek odebrał ten koncert. Co powiedziałby o tak nietypowym wykonaniu swojego utworu. Czy ktoś z Was wie, jak zapatrywał się JK na ten rodzaj muzyki? - czapon - 08-26-2005 Co tu mówić o zaproszeniu Jacka na uroczystości, skoro nikt nawet nie wspomniał o nim przy okazji Murów. A tak poza tym JMJ, jak zwykle - perfekcja pozdrawiam - Ola K. - 08-27-2005 Zaryzykuję, że JK miał już dość stoickie podejście do wykonań "Murów" w różnych okolicznościach i wariacjach. A tu przynajmniej były w całości. - lodbrok - 08-29-2005 W kontekście poruszonego tematu bardzo ciekawie prezentują sie wypowiedzi J.K. z nowego wywiadu, który pojawił się na stronie - "Zniszczyc mit". Co prawda wywiad pochodzi z 1990 roku, ale wyrażona w nim postawa artysty wydaje się mieć ponadczasowy charakter: Dziennikarz - Jeżeli denerwuje cię wpisywanie w zespół emblematów narodowych, dlaczego decydujesz się na udział w koncercie jubileuszowym "Solidarności"? J.K. - Udział w tym koncercie jest wiernością wobec siebie samego. Gdybym odmówił i tłumaczył, że jako artysta zajmuję się teraz moim mistycznym stosunkiem do Pana Boga i koncert ten mnie nie obchodzi - okłamałbym siebie i ludzi. Nie cierpię akademii i rocznic, ale Sierpień był moim przeżyciem pokoleniowym i jestem mu wierny. Dziedzictwo Sierpnia można kwestionować i chyba nawet trzeba, ale nie można zakwestionować samego Sierpnia. Napisałem druga cześć "Źródła" - "Rozlewisko" - o tym, w jaki sposób rzeka zamienia się w bagno i ... prawdę mówiąc, nie lubię tej piosenki. Może jest prawdziwa, ale źródło wciąż istnieje, więc czy warto zajmować się tym, co dzieję się potem? Problemem jest w ogóle pokusa relatywizowania zjawiska. W młodości ma się prosty obraz świata i dzięki temu jest się silnym i zwycięskim. Potem pojawia się wahanie. Trzeba zatem chronić wartości elementarne nawet wtedy, kiedy przestaje się w nie wierzyć. No a jeszcze ciekawiej jest później: POST SCRIPTUM (6 września 1990) Dziennikarz - Rozmawialiśmy na kilka dni przed twoim wyjazdem do Sopotu na koncert z okazji dziesięciolecia "Solidarności". J.K. - Odpracowywałem nawet dni w Radiu "Wolna Europa", żeby dostać urlop. Dziennikarz - I nie wystąpiłeś. J.K. - Jest mi z tego powodu bardzo przykro, to był silny wstrząs. Zaproszono mnie i proszono, żeby, wskazał i zaprosił na tę uroczystość kogoś z kręgu piosenki zaangażowanej, nie kojarzonego z koniunkturą, z estradą: Karela Kryla, Paco Ibaneza, Luisa Llacha, który był niestety nieuchwytny. Część drugą koncertu miało wypełnić nasze swobodne przyjaciół śpiewanie. W Sopocie od początku wyglądało to źle. Na organizacyjny chaos byłem przygotowany, okazało się jednak na miejscu - że nie ma w istocie żadnego scenariusza. 12 godzin spędziłem w Oprze Leśnej poznając kolejne występy, które nie miały nic wspólnego z programem, który otrzymałem wcześniej. Mietek Cholewa, podobnie jak w 1970 roku, śpiewał na próbie piosenkę: "Janek Wiśniewski padł". Po pierwszym wykonaniu otrzymał dyspozycję: "Proszę powtórzyć, ale bez słów "krwawy Kociołek, kat Trójmiasta"". Taki sam incydent pamiętam z czasów, kiedy Wajda kręcił Człowieka z żelaza, ale w tedy Wajda musiał ratować cały film! Poczułem głęboki niepokój. A już prawdziwy odruch protestu - etycznego i estetycznego - wywołał we mnie pomysł wyświetlenia na wielkim monitorze dokumentów z ludźmi, którzy stracili bliskich w grudniu 1970 roku, w zestawieniu z Rosiewiczem i jakimiś balecikami. Kiedy zaś dowiedziałem się, że oprócz "Murów" i "Źródła" mam śpiewa z Rosiewiczem i innymi artystami w chórze i kiedy ustawiono nas w szeregu rozkazami "krok do przodu", "krok do tyłu" - zdecydowałem, że tego robić nie będę. Wreszcie - dowiedziałem się o kolejnym pomyśle: że w drugiej części także są zmiany, że oprócz Kryla, Ilbaneza i mnie wystąpi również Kora i Rosiewicz i że "próbujemy do rana". Na moja propozycję, żeby może jednak zachować pierwotną wersję, odpowiedź była krótka: "Za 5 minut próba". Wtedy po prostu - zrezygnowałem i poszedłem do hotelu. Nie mogę zaprzeczyć w jednej chwili sobie i temu, co było dla mnie ważne przez piętnaście lat. W Sopocie urządzono widowisko, które odbierało treści naszym indywidualnym wypowiedziom, bo nie chodziło o to, jaki będzie nasz wkład, liczył się tylko ogólny, zgody z czyjąś "linią" obraz. Tworzenie jakiejś fałszywej wspólnoty na scenie "akademii ku czci", wtapianie nas w szereg, w chór "dla idei". Następnego dnia usiłowano mnie zresztą odwieźć od tej decyzji w sposób najgorszy z możliwych: że mam rację, że to jest do niczego, a wiec tym bardziej powinienem zostać. Dziennikarz- Po pierwszym pobycie w Polsce dowiedziałeś się czegoś o sobie, teraz - dowiedziałeś się czegoś o Polsce. J.K.- Niepokoję się, że znany mi z przeszłości stosunek do sztuki, zmieniający ciekawe i wartościowe zjawiska w komercję, w estradowy show, odbierający im treść, odbierający jakość indywidualności - pojawi się znowu. A przecież w tym odrodzonym społeczeństwie powinniśmy umieć wreszcie szanować każdy akt twórczy. Boję się więc- nie tyle starych dekoracji, ile starego kręgosłupa. |