05-31-2014, 10:18 PM
Piosenka Johnnego Casha, której polski przekład autorstwa Jacka Kaczmarskiego jest znany niestety jedynie z dwóch zwrotek i refrenu. Postanowiłem jakiś czas temu dokonać przekładu brakujących zwrotek i oto co mi wyszło... Fragmenty autorstwa Kaczmarskiego są wyróżnione kursywą. W redakcji tekstu pomógł Paweł Oleszczuk, czyli Apolinary POlek :)
Don't Take Your Guns To Town
sł. i muz. Johnny Cash, tłum. Jacek Kaczmarski, Przemysław Lipski
"Pozostaw w domu broń"
Joe - młody kowboj - żył bez trosk
Na farmie pośród pól.
Dorastał nieskażony złem,
Lecz głód przygody czuł.
Koszulę wciągnął, buty wzuł,
Zaczesał włos na skroń.
Wychodząc, słyszał matki głos:
”Joe, zostaw w domu broń, Joe,
Nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń”.
Ze śmiechem ucałował ją:
„Mężczyzną jest Twój Joe,
Ma pewne oko, szybką dłoń,
Nikt nie pokona go.
Kolta użyję tylko, gdy
Ktoś wzniesie na mnie dłoń".
Lecz matka wciąż płakała w głos:
”Joe, zostaw w domu broń, Joe,
Nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń”.
Joe skoczył w siodło, ruszył w cwał,
Przy udzie kolta czuł.
Do miasta jadąc, piękne sny
O swej przyszłości snuł.
Niedbale wszedł do baru,
Choć tętniła tremą skroń
I echem wrócił matki głos:
”Joe, zostaw w domu broń, Joe,
Nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń”.
By uspokoić drżenie rąk,
Pierwszego drinka wziął
I rzekł do siebie: „Dobrze jest!
Mężczyzną jesteś, Joe”.
Pokryty kurzem jakiś gość
Drwiąc głośno podszedł doń
A on usłyszał matki głos:
”Joe, zostaw w domu broń, Joe,
Nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń”.
Lecz Joe po colta sięgnął, bo
Honoru bronić chciał.
Nie zdążył, tamten szybszy był
I huknął w barze strzał.
Joe upadł, tłum się zebrał w krąg,
Ktoś rzekł: "Po księdza dzwoń!",
A on usłyszał jeszcze głos:
”Joe, zostaw w domu broń, Joe,
Nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń”.
Don't Take Your Guns To Town
sł. i muz. Johnny Cash, tłum. Jacek Kaczmarski, Przemysław Lipski
"Pozostaw w domu broń"
Joe - młody kowboj - żył bez trosk
Na farmie pośród pól.
Dorastał nieskażony złem,
Lecz głód przygody czuł.
Koszulę wciągnął, buty wzuł,
Zaczesał włos na skroń.
Wychodząc, słyszał matki głos:
”Joe, zostaw w domu broń, Joe,
Nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń”.
Ze śmiechem ucałował ją:
„Mężczyzną jest Twój Joe,
Ma pewne oko, szybką dłoń,
Nikt nie pokona go.
Kolta użyję tylko, gdy
Ktoś wzniesie na mnie dłoń".
Lecz matka wciąż płakała w głos:
”Joe, zostaw w domu broń, Joe,
Nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń”.
Joe skoczył w siodło, ruszył w cwał,
Przy udzie kolta czuł.
Do miasta jadąc, piękne sny
O swej przyszłości snuł.
Niedbale wszedł do baru,
Choć tętniła tremą skroń
I echem wrócił matki głos:
”Joe, zostaw w domu broń, Joe,
Nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń”.
By uspokoić drżenie rąk,
Pierwszego drinka wziął
I rzekł do siebie: „Dobrze jest!
Mężczyzną jesteś, Joe”.
Pokryty kurzem jakiś gość
Drwiąc głośno podszedł doń
A on usłyszał matki głos:
”Joe, zostaw w domu broń, Joe,
Nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń”.
Lecz Joe po colta sięgnął, bo
Honoru bronić chciał.
Nie zdążył, tamten szybszy był
I huknął w barze strzał.
Joe upadł, tłum się zebrał w krąg,
Ktoś rzekł: "Po księdza dzwoń!",
A on usłyszał jeszcze głos:
”Joe, zostaw w domu broń, Joe,
Nie bierz jej do miasta.
Joe, zostaw w domu broń”.