Forum o Jacku Kaczmarskim

Pełna wersja: VII Festiwal piosenek J. Kaczmarskiego "Źródło wciąż bije"
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6
Tu się, M.S. nie zgadzamy. Dla mnie są istotne. Jak pamięć o kimś, kogo się kocha. Moźna co
Nie mówić, nie pisać. Ale istnieje.
Powinny istnieć jakieś możliwości, by artyści mogli wykonywać piosenki Kaczmarskiego, ale widać wyraźnie, że obecna formuła się nie sprawdza. Rok, w którym na festiwalu pojawił się Sewer, powinien być cezurą.
Luter napisał(a):...ja również nie krytykuję samego festiwalu, a już w szczególności nie próbuję porównywać go z festiwalem kołobrzeskim czy jakimkolwiek innym. Różne rzeczy można mi zarzucić, ale wśród nich już raczej to, że nic lub prawie nic mi się nie podoba, jeśli chodzi o wykonania tak zwanych epigonów. Olsztyn, Kraków, Bydgoszcz, Kołobrzeg - Lutrowi się generalnie nic nie podoba. To może i tak, ale nie, że jedne siermięgi przedkładam nad inne.
A ja do tych słów, pozwolicie?

Z Lutrem polemika.

Fakt pierwszy – JK jest artystą niszowym.
Fakt drugi – wykonawcy festiwali poświęconych JK poziom (poza nielicznymi wyjątkami) prezentują słaby.

Co do faktów chyba pełna zgoda?

Ale czy dziś niszowy, Jacek Kaczmarski ma szansę stać się bardziej doceniany, na nowo (głębiej) odkryty? Szerzej (by nie powiedzieć: powszechnie*) znany?
Nie zasługuje? Moim zdaniem zasługuje. Nie godny Parnasu? Moim zdaniem godny. Bez szans? A czemu? Jeśli już niektórym miejsce obok Chopina czy Cortazara wydaje się niemożliwe, to niech to będzie Coelho i Czajkowski (Piotr Czajkowski ;)

Jak różne jest każde życie, tak różne pewnie były ścieżki docierania różnych Artystów do świadomości powszechnej. Może ta siermięga festiwalowo-jutubowa, kórą nam przyszło obserwować w naszych dniach jest tym pierwszym krokiem? Może, Lutrze, to jest właśnie to?

Zanim doszliśmy do Festiwalu Chopinowskiego w kształcie nam znanym, z pewnością przez lata różne pensjonariuszki, panienki z dobrych domów, a nawet publicznie występujący artyści kaleczyli te nuty w sposób okrutny... Raz jeszcze podkreślam: nie będę się wdawał w polemikę, czy to ta sama liga, czy da się porównać obu Artystów. Chodzi o zasadę.

Tak więc, czy ta wieloletnia amatorszczyzna (powtarzana zresztą przez każde pokolenie) tej twórczości zaszkodziła? Czy ucierpiał – per saldo – wizerunek Chopina? Odpowiedź sama się narzuca.
A teraz: czy można mieć pretensje do młodych ludzi, że chwytają za gitarę i porywają się na schedę (nie „padlinę” – to było [zgadzam się z Lutrem] absolutnie niedopuszczalne sformułowanie, gorsze od tych wszystkich M.S.-ów** i chujów, tak wdzięcznie okraszających nasze forowe rozmowy) po Kaczmarze?
Czy można mieć pretensje do organizatorów tych wszystkich festiwali, w których godle występuje Jacek Kaczmarski?
Owszem – można mieć pretensje do świata jako takiego, że nie wszyscy występujący tam mają warunki takie jak Mateusz, że nie potrafią zaśpiewać tego repertuaru jak Konop, że daleko im do Klempicza… Ale czy to coś zmieni, gdy niektórzy słyszą w sobie głos, który im „każe” to robić? Taki Docent - nie ma głosu jak Caruso, nie ma sprawności Paco de Lucii, a jednak coś mu każe wziąć gitarę do rąk, włączyć mikrofon, kamerę i podzielić się ze światem swych szczęściem, jakim dla niego jest niewątpliwie zaśpiewanie i zagranie czegoś z repertuaru swego Mistrza. Ilu z nas, mając świadomość swej niedoskonałości, brało gitarę i czy przy ognisku, czy na afterku, czy nawet ze sceny męczyło ten nieśmiertelny repertuar? A czy można mieć pretensje do Sewera, że akurat brak mu samokrytycyzmu? Pamiętacie taką scenę: Willy Ruppert plumkający niezdarnie na pianinie arię „La ci darem la mano”? Czy to zaszkodziło „Dziełu”? Czy raczej kapitan nie wrzucił jeszcze jednej cegiełki do gmachu sławy wielkiego Salsburgczyka? Czy zniechęcił do sięgnięcia po lepsze (a w przypadku Kaczmara – byłoby: po oryginalne) wykonanie?

Oburzenie Lutra rozumiem, ale rozumiem wobec niesprawiedliwych, a chwilami wręcz podłych słów, które tu – na tym forum padły. Czy jednak podpiszę się pod negacją zjawiska amatorszczyzny towarzyszącej (póki co, niestety, w przeważającej ilości) epigoństwu postkaczmarowemu?
Wiem, że Luter ceni (i to szczerze!) dobre, przemyślane i - co zdaje mi się główną w tym względzie cezurą - oddające honor oryginałowi wykonania; jak choćby tej trójki, którą tu już wymieniłem (wiem, wiem, że są też inni – równie dobrzy, ale postanowiłem odnieść się jedynie do tych, których sam miałem okazję zobaczyć i usłyszeć na żywo). Ja w ogóle miałem szczęście, bo i formuła spotkań była wówczas inna i czasy inne, ale w Przemyślu ze sceny słyszalny był epigoński Kaczmar w lepszej odsłonie, niż te, które znam z jutubowych nagrań współczesnych.
Ale skala zjawiska „gramy Kazmarskiego” dziś jest inna. JK zaczyna wracać spod strzech, a że to jeszcze nie ten poziom, o którym marzymy? Może warto poczekać?

------
*powszechnie, to znaczy nie-tylko-Mury, to znaczy coś więcej niż „Bard Solidarności”, to znaczy wreszcie – znany poza granicami Polski
**tu w znaczeniu podanym w tym wpisie
MacB napisał(a):Z Lutrem polemika.

Bardzo ciekawy post!

MacB napisał(a):Fakt pierwszy – JK jest artystą niszowym.
Fakt drugi – wykonawcy festiwali poświęconych JK poziom (poza nielicznymi wyjątkami) prezentują słaby.
Co do faktów chyba pełna zgoda?

W zasadzie tak, choć trochę mnie uwiera brak definicji pojęcia "artysta niszowy". No bo jeśli niszowy to taki, którego dzieła zna stosunkowo mało ludzi, to Chopin, Słowacki, Norwid, Kochanowski, Moniuszko, a nawet Mozart czy Beethoven - wszyscy oni są równie niszowi jak Kaczmarski, bo przytłaczająca większość z takim samym trudem wymieni jakieś tytuły dzieł każdego z nich (nie mówiąc już o treści wierszy czy rozpoznaniu muzyki). Sztuka przez wielkie "S" jest bowiem siłą rzeczy niszowa i tak musi być (gdyż większość ludzi to debile nie potrafiący Sztuki odebrać). Jeśli zaś niszowy to taki, o którym stosunkowo mało ludzi słyszało, wtedy oczywiście Kaczmarski jest niszowy w zdecydowanym kontraście do na przykład Słowackiego, o którym z 60% narodu wie, że wielkim poetą był, tudzież do Beethovena, o którym prawie każdy wie, że to no ten, no... kompozytor!

W związku z powyższym od razu pierwszy punkt ewentualnego protokołu rozbieżności: Nie wiem jak Twoim, ale moim zdaniem nie istnieje jakiś drastyczny dysonans między niszowością (lub jak kto woli popularnością) twórczości Kaczmarskiego i twórczości innych wyżej wymienionych artystów. Każdy z nich ma swoją ulicę w każdym większym mieście, ale też od ich śmierci minęło znacznie więcej lat niż od śmierci Mistrza. Z pewnego punktu widzenia można nawet stwierdzić, że jest dobrze. Kilkanaście już ulic, rond czy skwerów w Polsce, szkoła im. Kaczmarskiego, uchwała sejmowa, dyskografia obszerniejsza chyba od tej, którą ma większość artystów z The Beatles i Dylanem włącznie. W tym więc sensie bym nie panikował. To oczywiście nie znaczy, że należy osiąść na laurach, ale takie usilne przyprawianie Jackowi kolejnej (nie wiem już której) gęby, że niby niszowy, marginalny, zapomniany - na pewno nie oddaje stanu faktycznego.

MacB napisał(a):Ale czy dziś niszowy, Jacek Kaczmarski ma szansę stać się bardziej doceniany, na nowo (głębiej) odkryty? Szerzej (by nie powiedzieć: powszechnie*) znany?

Oczywiście ma i oczywiście warto nad tym pracować. Ta odpowiedź jest chyba oczywista?

MacB napisał(a):Nie zasługuje? Moim zdaniem zasługuje. Nie godny Parnasu? Moim zdaniem godny. Bez szans? A czemu? Jeśli już niektórym miejsce obok Chopina czy Cortazara wydaje się niemożliwe, to niech to będzie Coelho i Czajkowski (Piotr Czajkowski ;)

Ależ Maćku, tu też odpowiedź jest oczywista! Jacek i jego twórczość zasługuje na najwyższe laury i najwyższe uznanie. Żadnych kompleksów w tym względzie mieć nie trzeba.
Co do Czajkowskiego (Piotra) to tu zaprzeczy moja warga. Stawianie Czajkowskiego w szeregu innym niż na najwyższym stopniu najwyższego Parnasu to barbarzyństwo. Jego miejsce zdecydowanie jest obok Chopina, Mozarta i Verdiego. Ale to w tym momencie nie na temat.

MacB napisał(a):Jak różne jest każde życie, tak różne pewnie były ścieżki docierania różnych Artystów do świadomości powszechnej. Może ta siermięga festiwalowo-jutubowa, kórą nam przyszło obserwować w naszych dniach jest tym pierwszym krokiem? Może, Lutrze, to jest właśnie to?

Może, Maćku, to jest właśnie to. Ja uważam, że nie, i tę ścieżkę docierania JK do świadomości powszechnej bagatelizuję, ale mam pełną świadomość, że może nie mam racji. Dlatego też z tą ścieżką nie walczę, a co najwyżej nie angażuję się w nią tak jak w inne ścieżki. Rozumiem, że to może wywoływać zdziwienie czy niezrozumienie tudzież sprawiać zupełnie mylne wrażenie, że jestem niechętny czy wręcz walczę z tą ścieżką. Tak naprawdę nie jest. I właśnie dlatego dość irytujący są tacy gamonie jak Dudziński, którzy nie rozumieją, co czytają, choćby powtarzać im to sto razy. Dla reszty powtórzę więc po raz sto pierwszy: Nie mam nic przeciwko odbywającym się festiwalom, na których wykonywane są piosenki Jacka Kaczmarskiego. Owszem, na temat poziomu artystycznego większości uczestników tych festiwali mam zdanie skrajnie krytyczne i często formułuję je w sposób bardzo ostry, ale nie należy tego utożsamiać z moją rzekomą wrogością do samych festiwali. Przede wszystkim bowiem jestem wyznawcą wolności. Jeśli są chętni słuchacze oraz chętni do udziału w tych imprezach, to mój Boże - dlaczego miałbym odbierać im przyjemność? Nawet gdybym miał taką moc sprawczą, nie zrobiłbym tego.

MacB napisał(a):Zanim doszliśmy do Festiwalu Chopinowskiego w kształcie nam znanym, z pewnością przez lata różne pensjonariuszki, panienki z dobrych domów, a nawet publicznie występujący artyści kaleczyli te nuty w sposób okrutny...

A to jest jeszcze co innego. Same spotkania kaczmarowe, śpiewanie lepsze lub gorsze przy piwku w knajpie czy przy ognisku, są oczywiście czymś ważnym i czymś dobrym - niezależnie od poziomu artystycznego śpiewających.

MacB napisał(a):Tak więc, czy ta wieloletnia amatorszczyzna (powtarzana zresztą przez każde pokolenie) tej twórczości zaszkodziła? Czy ucierpiał – per saldo – wizerunek Chopina? Odpowiedź sama się narzuca.

I nikt nie twierdzi inaczej.

MacB napisał(a):A teraz: czy można mieć pretensje do młodych ludzi, że chwytają za gitarę i porywają się na schedę (nie „padlinę” – to było [zgadzam się z Lutrem] absolutnie niedopuszczalne sformułowanie, gorsze od tych wszystkich M.S.-ów** i chujów, tak wdzięcznie okraszających nasze forowe rozmowy) po Kaczmarze?
Czy można mieć pretensje do organizatorów tych wszystkich festiwali, w których godle występuje Jacek Kaczmarski?

A kto ma do nich pretensje? Chyba tylko oni sami do siebie, traktując się wzajemnie jak konkurencję.

MacB napisał(a):Taki Docent - nie ma głosu jak Caruso, nie ma sprawności Paco de Lucii, a jednak coś mu każe wziąć gitarę do rąk, włączyć mikrofon, kamerę i podzielić się ze światem swych szczęściem, jakim dla niego jest niewątpliwie zaśpiewanie i zagranie czegoś z repertuaru swego Mistrza.

Docenta to w ogóle należy zostawić w spokoju. Owszem, fałszuje, ale jego wykonania są bardziej zaangażowane i autentyczne - a więc lepsze! - niż niejednego tak zwanego profesjonalnego artysty estradowego.

MacB napisał(a):A czy można mieć pretensje do Sewera, że akurat brak mu samokrytycyzmu?

Pretensje - nie, ale postawa Sewera niewątpliwie na szyderstwo zasługuje.

MacB napisał(a):Ja w ogóle miałem szczęście, bo i formuła spotkań była wówczas inna i czasy inne, ale w Przemyślu ze sceny słyszalny był epigoński Kaczmar w lepszej odsłonie, niż te, które znam z jutubowych nagrań współczesnych.

Ano niestety (albo stety) - to prawda!

MacB napisał(a):Ale skala zjawiska „gramy Kazmarskiego” dziś jest inna. JK zaczyna wracać spod strzech, a że to jeszcze nie ten poziom, o którym marzymy? Może warto poczekać?

Ano może.
Luter napisał(a):Docenta to w ogóle należy zostawić w spokoju. Owszem, fałszuje, ale jego wykonania są bardziej zaangażowane i autentyczne - a więc lepsze! - niż niejednego tak zwanego profesjonalnego artysty estradowego.

Czasem mi się zdarza kilka, a może nawet kilkanaście(sic!) sekund nie fałszować :)))
Przemku, ale Ty się nie ośmieszasz, nie twierdzisz,ze jesteś genialny.Lubisz zagrać, zaśpiewać i czasem się tym dzielisz. To jednak ogromna różnica. Gdyby Sever(Sewer?, Server?) wykazał odrobinę pokory wobec tego co robi, gdyby napisał,ze lubi, ze próbuje jak potrafi, nikt by go nie obśmiewał. Ale jeśli jak inny znany nam wykonawca z Bożej laski twierdzić będzie,ze gra lepiej od Jacka, to jest nawet nie śmieszne. Jest żałosne.
Polemika się jakaś straszna nie wywiązała. I nie, że obaj myślą wszak jednakowo, ale więcej łączy niż dzieli.
Luter napisał(a):Jeśli zaś niszowy to taki, o którym stosunkowo mało ludzi słyszało, wtedy oczywiście Kaczmarski jest niszowy w zdecydowanym kontraście do na przykład Słowackiego
I tego uzgodnienia się trzymajmy. Widzę, że zabolało słowo "niszowy", ale jeśli do powyższej definicji się zgodzimy, to sprawa ta spada z protokołu rozbieżności.

Luter napisał(a):Z pewnego punktu widzenia można nawet stwierdzić, że jest dobrze. Kilkanaście już ulic, rond czy skwerów w Polsce, szkoła im. Kaczmarskiego, uchwała sejmowa, dyskografia obszerniejsza chyba od tej, którą ma większość artystów z The Beatles i Dylanem włącznie. W tym więc sensie bym nie panikował.
Po pierwsze: nikt nie panikuje. Po drugie: ilość rond i ulic jeszcze o niczym nie świadczy; wystarczy wspomnieć te nazwane imieniem Feliksa D. kiedyś i pseudonimem (przepraszam za - być może - obrazę czyichś uczuć "r", ale jak się nazywa, gdy ktoś dla potrzeb zawodowych przestaje używać swojego własnego imienia i nazwiska?) Karola W. dziś.
Co zaś do liczby płyt w dyskografii, to też niekoniecznie jest to argument na rzecz jakości. J. I. Kraszewski napisał więcej niż Dostojewski...
A The Beatles?... No, cóż. Rzeczywiście nie nagrali za wiele płyt. Prawda. Ale czy ta prawda coś niesie?

Luter napisał(a):takie usilne przyprawianie Jackowi kolejnej (nie wiem już której) gęby, że niby niszowy, marginalny, zapomniany - na pewno nie oddaje stanu faktycznego
Ja napisałem, że "niszowy". Zgodziłem się na wspólną definicję tego słowa. Ty - przy tym uszczególnieniu - przyznałeś mi rację. Gdzie tu przyprawianie gęby? Ktoś tu wspomniał coś o "marginalności" albo "zapomnieniu"?
Raz jestem Grzegorzem (pewnie w rozumieniu Grzegorza D.), raz Maćkiem (w rozumieniu Macieja R.). Z lekka zabawne. Czy niektórzy z Was uważają, że tylko ci dwaj ludzie mogą stanąć w obronie pewnych wartości? Tylko oni mogą "dać świadectwo"?
Luter mnie ani grzeje, ani ziębi. Nie znam człowieka. Nie zgadzam się jednak na uznawanie fałszywych autorytetów. Wydał płyty? Super! Trochę pewnie na tym zarobił. Wie, jakie utwory kiedy i gdzie śpiewał Kaczmarski.I to wszystko. Nic od siebie - sorki. I jeszcze taki ktoś ogłasza, że w Bydzi nie był, ale mu się nie podobało... Mój sąsiad w podwarszawskim Brwinowie wydawał przez lata płyty toplisty discopolo. Przybyło mu pieniędzy - nie szacunku...
Śmieszne. To sytuacja, kiedy zapijaczony krytyk literacki przychodzi do teatru, całe przedstawienie przesiedzi przy barze, a potem napisze zjadliwą recenzję. Tak się, niestety, dzieje i Luter posłużył tu za przykład. A że ma swoich wyznawców? Jak każdy guru każdej sekty.
Reasumując: patrzcie, słuchajcie sami. Nie w oparciu o zdanie Lutra czy innych fałszywych proroków. Dobrze czasami spojrzeć z innej perspektywy, dostrzec inne wartości. Chyba, że zamierza się całe życie przeżyć w jednej pozycji i w jednej perspektywie (np na kolanach wobec takich lutrów..)
Co do Festiwalu w Bydzi - ja go po prostu kocham. Jestem na nim od trzeciej edycji i cały czas widzę rozwój. Najpierw całą imprezę robił jeden facet, potem dwóch, teraz cała armia wolontariuszy. To jest piękne! W taki klimat wkracza niejaki Luter, który nigdy nie był na Festiwalu w Bydzi, który jest niewątpliwie związany z festiwalem kołobrzeskim i obwieszcza wszem i wobec prawdy nieomylne... Jeżeli wyznawcom guru to pasuje - ich sprawa. Mnie to razi i dałem temu wyraz.
Simon - faktycznie pomyliłem się w kwestii spadkobierców JK.Masz rację - oprócz Alicji Delgas jest jeszcze Patrycja i Kosma. Cóż, nie wydawałem płyt i w niczym mi ta informacja nie była potrzebna. Nie zmienia to jednak obrazu całości...
I to by było na tyle...
Na tyle to by było, żeś kawał pętaka zarabiającego marne grosze na wyżebranych dotacjach.
A ja na Kaczmarskim nie zarabiałem i nie zarabiam. Wiem, że dla matoła i gównojada to niepojęte, ale tak jest.
Jestem w szoku, Luter! Kwestie finansowe w moich postach nie były kwestiami najważniejszymi - a Ty właśnie je podjąłeś... Przypadek? A co do Twoich wypocin - jakoś nikt nie chce mnie dotować czy sponsorować. Sam zarabiam na siebie swoją twórczością. (taka nowość - luterku...)
Jasne. Najważniejszą kwestią w twoich wypocinach była autoprezentacja miernoty.

Kolejny debil usiłujący sprowadzić rozmówcę do swojego poziomu, a następnie pobić doświadczeniem. Miał świętą rację Lem, pisząc: "Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że tylu idiotów jest na świecie".
Dyziolek, a z lekarzem nie próbowałeś pogadać?
Klepiesz w kółko to samo i nawet nie próbujesz się zastanowić nad tym co piszesz... Chyba jednak jesteś po prostu debilem.
A że podwarszawski Brwinów jest w sąsiedztwie Bydgoszczy to śmiała teza :) Wszak piszesz z adresu Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy :)
Dyziol nr 1 napisał(a):I jeszcze taki ktoś ogłasza, że w Bydzi nie był, ale mu się nie podobało...
(...) całe przedstawienie przesiedzi przy barze, a potem napisze zjadliwą recenzję. Tak się, niestety, dzieje i Luter posłużył tu za przykład.
O ile rozumiem Twoją gorycz i odruch bezwarunkowy do odszczekiwania się swoim prześladowcom, nawet jeśli są urojeni, to nie rozumiem jednego. Dziś po raz kolejny przeczytałem posty w tym temacie i po raz kolejny nie mogę znaleźć wpisu Lutra, w którym pisałby o tym, za co go oskarżasz. Wychodzi na to, że albo ja jestem tępy, albo tępy jesteś Ty.
Luter nic nie napisał na temat poziomu festiwalu, natomiast pisał o brzdąkających epigonach, których na takich festiwalach jest zatrzęsienie, a których trzeba odbierać słuchowo z przymrużeniem oka. I, proszę Cię, przejrzyj wreszcie i zrozum tę różnicę, bo narażasz się na śmieszność. Zresztą, w podobnym tonie pisał również o wykonawcach prezentujących się na kołobrzeskim festiwalu. Jeśli się mylę, zacytuj proszę tę "zjadliwą recenzję" festiwalu - jeśli już się na jakiś temat spieramy, podawajmy argumenty.
Wstępną recenzję wykonawcy równie dobrze można napisać nie będąc na festiwalu. Oglądając youtube da się odróżnić ziarno od plew, co do tego chyba się zgadzamy? Czy oglądając mecz piłki nożnej w telewizji nie jesteś w stanie powiedzieć, że Messi zagrał wspaniale, albo że Głowacki powinien trzeć chrzan zamiast udawać, że umie grać w piłkę? Możesz! Oglądając mecz możesz się wypowiedzieć na temat piłkarzy, natomiast mało wiesz o organizacji spotkania. Chyba nie powiesz mi, że prawo do oceny gry zawodników po meczu mają tylko osoby, które osobiście były na stadionie?
Na bydgoskich festiwalach bywam i bywał będę. Czasem wśród gąszczu fałszu, da się wychwycić jakąś perełkę, na którą przyjemnie się patrzy i - co istotniejsze - której przyjemnie się słucha. I ja OSOBIŚCIE uważam, że dla nich warto spędzić kilka godzin, w ciągu których czasem aż się prosi, by włożyć zatyczki do ucha. Tak samo jak chodzę dla przyjemności na Zawiszę, by ekscytować się tą pseudopiłką, którą uprawiają. Ale ja to lubię!
Organizacja festiwalu i zaangażowanie ludzi do tego się przykładających też jest z roku na rok coraz lepsza i chwała Wam za to! Jeśli robicie to, co lubicie, macie z tego satysfakcję, to chyba to jest najważniejsze? Ale nie zabieraj ludziom prawa do tego, by nie odpowiadała im idea tego typu przedsięwzięć, bo niby dlaczego wszystkim ma się to podobać? Jeśli Luter woli inaczej spędzać czas, to jego sprawa, wszak wolna wola jest człowieka i nic Ci do tego. I ma prawo o tym napisać. Jeśli nie lubi piłki nożnej w ogóle, to czy to będzie jego zdanie na temat meczu w Barcelonie, czy w Niecieczy, również ma prawo napisać, że dla NIEGO tego typu widowisk mogłoby nie być. Chwytasz to?
liptus napisał(a):Oglądając youtube da się odróżnić ziarno od plew, co do tego chyba się zgadzamy? Czy oglądając mecz piłki nożnej w telewizji nie jesteś w stanie powiedzieć, że Messi zagrał wspaniale, albo że Głowacki powinien trzeć chrzan zamiast udawać, że umie grać w piłkę? Możesz! Oglądając mecz możesz się wypowiedzieć na temat piłkarzy, natomiast mało wiesz o organizacji spotkania. Chyba nie powiesz mi, że prawo do oceny gry zawodników po meczu mają tylko osoby, które osobiście były na stadionie?
Otóż to. Pisząc o stolarzu i krzywym stole - wyrażałem to samo. Ale chyba tez nie zostałem zrozumiany. I jak widać - nie tylko przez dyziola, bo gosiafar tez niczego nie skumała.
Zostałem za to zaliczony do "wyznawców guru".
Jak to leciało? Aha - jateż!
Dyziol nr 1 napisał(a):Luter mnie ani grzeje, ani ziębi. Nie znam człowieka. Nie zgadzam się jednak na uznawanie fałszywych autorytetów. Wydał płyty? Super! Trochę pewnie na tym zarobił. Wie, jakie utwory kiedy i gdzie śpiewał Kaczmarski.I to wszystko. Nic od siebie - sorki. I jeszcze taki ktoś ogłasza, że w Bydzi nie był, ale mu się nie podobało... Mój sąsiad w podwarszawskim Brwinowie wydawał przez lata płyty toplisty discopolo. Przybyło mu pieniędzy - nie szacunku...

I to by było na tyle...
Po pierwsze, Dyziol, Luter się specjalnie na redagowaniu wydawnictw JK nie dorobił. Może coś mu tam skapnie, ale w sumie należy mu się przecież, bo pracę wykonał i nie ma powodu, aby robił wszystko za darmo. Ale na pewno kokosów nie zbił.

Po drugie, Dyziolu, częśc Lutrowych redaktorskich poczynań jest pożyteczna i potrzebna - jak Antologia* choćby, czy pierwszy boks płyt + suplement.
Z kolejnymi boksami płytowymi jest już w mojej ocenie gorzej . Luter realizuje - czego nie kryje - swoje marzenia o wydaniu pełnego zbioru rejestracji audio i video JK. Czy takie zupełnie pełne wydanie JK obszerniejsze od dyskografii Beatlesów nie jest przypadkiem sztuką dla sztuki, komicznym przerostem formy nad treścią, wyrazem jakiejś próżności pomysłodawców? Pewnie jest, ale w sumie nikomu szkody to nie przynosi – choć pożytku też niewiele.

Po trzecie, zbiegło się kilka okoliczności, które Lutrowi realizację jego marzeń ułatwiają. Luter chce spełnić swe wizje, spadkobiercy chcą trochę zarobić, wydawnictwa publikując JK poprawiają swój wizerunek, jako bardziej elitarne, paręset osób w kraju chce te plyty kupić - reszta ściąga z Chomika. Czy kolejne boksy coś wnoszą do wiedzy o JK? Coś na pewno, drobne detale, ale nie przesadzajmy – to nie są ani milowe kroki Kaczmarologii, ani nawet zdarzenia szczególnie istotne. O ile nowa Antologia jest ważną pozycją w bibliografii twórcy, o tyle kolejny boks, tym razem z koncertami Kaczmara to prawie wyłącznie rozmienianie na drobne resztek nagrań JK. Zresztą o tym, jak niewielki wpływ mają inicjatywy wydawnicze KN-ana publiczny, powszechny odbiór twórczości i osoby Kaczmarskiego, widać zawsze wtedy, gdy kolejni gimnazjaliści i maturzyści szukają na tym forum pomocy w sprawie tematu prezentacji dotyczącego JK. Schemat pieśniarza, barda, solidarnościowego piewcy wrasta w najmłodsze pokolenie z siłą właściwą dla schematów opracowywanych przesz szkołę, z siłą schmatów takich, jak "Mickiewicz wielkim wieszczem byl" albo "Wokulski - romantyk czy pozytywista". I to jest chyba największa porażka KN oraz redagowanych przezeń publikacji. One bowiem w najmniejszym stopniu nie zmieniają raz ugruntowanego w powszechnej świadomości wizerunku JK. A taki jest przecież jeden z ich celów.

Po czwarte, dajesz się Dyziolu prowokować, jak dziecko. Luter z tego czerpie niesamowita wręcz satysfakcję, że podważy sens czyichś działań i uda my się tym wk…..adresata. Znaczną część swojej wątłej pozycji, jak go nazywasz, „guru” wybudował na krytyce tych, co potrafią więcej od niego. Jest w tej krytyce monotonny, odtwórczy, pseudownikliwy. Za pomocą kilku powielanych wciąż na jedno kopyto bałamutnych zdań udaje znawcę i surowego recenzenta. W istocie cała jego refleksja sprowadza się do odmieniania przez wszystkie przypadki słowa „siermiężny, kilku bluzgów, może z 5 cytatów (niedokładnie powtórzonych), oraz naciąganych wyliczeń i niby-podsumowań, w rodzaju, „tylko 15 spośród 375 utworów to piosenki wcześniej chociaż raz publikowane”, mających sugerować czytelnikowi/rozmówcy, że oto stanowisko w sprawie zajął specjalista.

Dyziolu,poczytaj Forum i upewnij się, czy aby na pewno jest się czym przejmować? Czy aby na pewno jest powód do niekontrolowanych wybuchów złości? Z powodu czego? Tego , że Lutrowi nie podoba się festiwal w Bydgoszczy? A jakie to ma znaczenie, czy mu się podoba, czy nie, czy był, czy nie był? Luter zazwyczaj mówi tonem konesera o sprawach, których nie widział, nie był ich świadkiem, nie zrozumiał. Swoją pozycję „guru” na tym przecież wybudował, że znał różne sprawy od krewnych i znajomych królika, a swą wiedzę prezentował w taki sposób, jakby był bezpośrednim uczestnikiem zdarzeń.

Uwierz mi, że gdyby Jacek Kaczmarski wypowiedział się na temat festiwalu pozytywnie, Luter śpiewałby peany na cześć imprezy „Źrodło wciąż bije”. Bo Luter/KN nie ma swojego zdania.
Niktważny napisał(a):Z powodu czego? Tego , że Lutrowi nie podoba się festiwal w Bydgoszczy? A jakie to ma znaczenie, czy mu się podoba, czy nie, czy był, czy nie był? Luter zazwyczaj mówi tonem konesera o sprawach, których nie widział, nie był ich świadkiem, nie zrozumiał.
A to nie jest tak, że napisał, że wykonawcy byli koszmarni? Czy to jest tożsame ze stwierdzeniem, że festiwal w Bydgoszczy ssie? I czy trzeba być na miejscu, żeby napisać, że ktoś słabo zaśpiewał?
Alek napisał(a):A to nie jest tak, że napisał, że wykonawcy byli koszmarni? Czy to jest tożsame ze stwierdzeniem, że festiwal w Bydgoszczy ssie? I czy trzeba być na miejscu, żeby napisać, że ktoś słabo zaśpiewał?
Oceniając w niewybrednych słowach występy ludzi, ocenia najistotniejszą część festiwalu - prezentacje uczestników. Ja nie mam nic przeciwko krytyce, ale pomiędzy krytyką a bydlęca agresją jest rożnica! Między pisaniem o niedociągnięciach, a wyrzygiwaniu frazesów o miernocie, tumaństwie itp jest chyba rożnica, nie?

Tym bardziej komicznie wyglądają słowa:
Luter napisał(a):Zapewniam Cię, że potrafię napisać krytykę popartą obszerną argumentacją. Nie zrobiłem tego, ponieważ uważam, że poziom prezentowany na imprezie jest tak siermiężny, że niewart jakiejś głębszej pisemnej analizy. Otworzenie każdego z linków i wysłuchanie od 40 do 70% nagrania to wszystko, co byłem skłonny poświęcić w celu zapoznania się z poziomem festiwalu.
Rzecz w tym, że właśnie nie potrafi napisać krytyki popartej obszerną argumentacją. Wszystko, co potrafi, to międlenie żółci oraz powtarzanie tych samych kretynizmów o siermiędze
Nie płacz Pawle. Czytam od jakiegoś czasu te Twoje posty i się zastanawiam, ile łez pociekło na klawiaturę.

Pozdrawiam
Strasznie długo biłem się z myślami, czy włączać się w tę dyskusję. Z pewnymi tezami prezentowanymi tu przez Lutra i jego "wyznawców" zgodzić się muszę, z niektórymi po prostu nie mogę. Pewnie zostanę od razu zjechany przez tych, dla których istnieje tylko jeden Mistrz (w porywach występujący w trzech osobach boskich JK, PG i ZŁ), ale czy TO jest dobre wykonanie? Ja, szczerze mówiąc, słyszę tu fałsze, mankamenty gry gitarowej i sławne "kozie vibratto" Severa. Jakbym miał się jeszcze poczepiać, to niektóre zwrotki są odśpiewane, nieco brak narastania dynamiki utworu, a część "środkowa" zbyt mocno dowalona.

Jednego nigdy nie odmówię Kaczmarskiemu - jego teksty (i kompozycje w dużej mierze również) są naprawdę dobre, niektóre nawet wspaniałe, może nawet genialne. Wiem, że są ludzie zapatrzeni w kanoniczne (to znaczy - Jackowe) wykonania tak bardzo, że dla nich nikt inny wykonywać jego piosenek nie powinien. Prawda jest jednak taka, że sporo jest ludzi (i super!!), których te piosenki inspirują i brać się za nie będą. I zamiast to tłamsić i uznawać za źródło wszelkiego zła - może należałoby przyklasnąć? A może nawet wydać jakiś box Kaczmarskiej Młodzieży i Seniorów? ;)

Wiem, wiem, temat odnosił się bezpośrednio do wykonań festiwalu w Bydgoszczy. Słuchałem w tym roku jedynie prób akustycznych i nie da się zaprzeczyć, że było sporo wykonań... mniej udanych ;] Część to kwestia gustu i interpretacji (lub ich braku), a część była po prostu na całej linii zła. Było jednak co najmniej kilka wykonań dobrych, ciekawych, intrygujących. Myślę, że kilku wykonawców z tegorocznej Bydgoszczy ma naprawdę spory potencjał i warto byłoby ich obserwować, bo nawet już teraz (na początku drogi) potrafią zaserwować bardzo ciekawe wykonanie pieśni JK.

A co do Kołobrzegu, który jest tutaj przedstawiany w lepszym świetle. Byłem, widziałem i słyszałem. Być może poziom jest ogólnie wyższy, jednak wynikać to może nieco z formuły konkursu, który jest niejako "konkursem laureatów" innych, mniejszych przeglądów. Co nie zmienia faktu, że w zeszłym roku były tam takie wykonania... tandeta to mało. Naprawdę, spora rzesza wykonawców była nudna, część po prostu kiepska (muzycznie, interpretacyjnie). Może to wina też trochę samego miejsca festiwalu, nie wiem. Ale chyba zawsze jest tak, że trafią się wykonawcy słabsi (na konkursie debiutów w Opolu byli sami słabi :D). Co więcej - w zeszłym roku po prostu GENIALNA i ZJAWISKOWA dziewczyna, którą obstawiałem na laureatkę wszystkich możliwych nagród otrzymała zaledwie wyróżnienie. Co do reszty laureatów i wyróżnionych typy raczej się nam sprawdziły (no, może poza jednym...), co dobitnie świadczy o tym, że często decydują niuanse i zdarza się tak, że amatorzy czy półamatorzy swoim "wprawnym" uchem ich nie dostrzegają.

Popływałem trochę po temacie, teraz czekam na krzyżowy ogień krytyki - zamierzam się dzielnie bronić. Poproszę tylko o jedno, ARGUMENTY. Tak, bo tak powiedział Luter czy ktoś inny mnie nie satysfakcjonuje.

Pozdrawiam,
Tarko
Po pierwsze Tarko. Gdzie w tym nagraniu słyszysz kozie vibrato w stylu Severra? Po drugie, to nie JK wrzucił owo nagranie na YT, to nagranie jest ciekawostką i unikatem z uwagi na mało znaną piosenkę zachowaną w kilku zaledwie wykonaniach i dlatego się pojawiło...
A potem to już pitolisz całkiem... Nikt nie twierdził że wszyscy uczestnicy konkursu w Bydgoszczy byli słabi i beznadziejni jak leci. Nikt też nie stawia Kołobrzegu w lepszym świetle.
Wymyśliłeś coś sobie i teraz domagasz się argumentów...
Niktważny napisał(a):Uwierz mi, że gdyby Jacek Kaczmarski wypowiedział się na temat festiwalu pozytywnie, Luter śpiewałby peany na cześć imprezy „Źrodło wciąż bije”. Bo Luter/KN nie ma swojego zdania.
Dajesz się Pawle prowokować, jak dziecko. Za pomocą kilku powielanych wciąż na jedno kopyto bałamutnych zdań udajesz znawcę duszy Krzysztofa. Piszesz np. że
Niktważny napisał(a):[KN] wybudował [swą pozycję] na krytyce tych, co potrafią więcej od niego.
albo:
Niktważny napisał(a):W istocie cała jego refleksja sprowadza się do odmieniania przez wszystkie przypadki słowa „siermiężny, kilku bluzgów, może z 5 cytatów (niedokładnie powtórzonych), oraz naciąganych wyliczeń i niby-podsumowań, w rodzaju, „tylko 15 spośród 375 utworów to piosenki wcześniej chociaż raz publikowane”, mających sugerować czytelnikowi/rozmówcy, że oto stanowisko w sprawie zajął specjalista. [...] Luter zazwyczaj mówi tonem konesera o sprawach, których nie widział, nie był ich świadkiem, nie zrozumiał. Swoją pozycję „guru” na tym przecież wybudował, że znał różne sprawy od krewnych i znajomych królika, a swą wiedzę prezentował w taki sposób, jakby był bezpośrednim uczestnikiem zdarzeń.
Czy aby na pewno masz jakiś powód do niekontrolowanych wybuchów złości? Z powodu czego? Tego , że nie umiesz jednak przytoczyć tych kilku
Niktważny napisał(a):cytatów (niedokładnie powtórzonych)
albo nie potrafisz wymienić tych
Niktważny napisał(a):różnych spraw [które KN zna] od krewnych i znajomych królika, a swą wiedzę prezentował w taki sposób, jakby był bezpośrednim uczestnikiem zdarzeń.
?
Paradne to wszystko.
Przemku - vibratto w dość sporym natężeniu od 3:00 do jakiegoś 3:30. Pewnie po prostu JK miał gorszy dzień.

Co do Bydgoszczy - naprawdę, nie mam ochoty jeszcze raz przekopywać się przez całą tą żółć wylaną na 4 stronach tego wątku, więc nie przytoczę oryginalnych sformułowań. Jeśli jednak ktoś mówi, że poziom festiwalu jest tragiczny, że dotarł do najdalej do 70% trwania nagrania festiwalowego i to wszystko, na co może się zdobyć przy ich słuchaniu - to chyba jednak narzeka się na wykonawców od góry do dołu. Rzetelną informacją byłoby raczej - wysłuchałem, uważam, że X,Y,Z przedstawili ciekawe propozycje, A,B i C byli słabi.

Jeśli jednak pisze się o dramatycznym poziomie festiwalu - odnosisz się do zgeneralizowanej grupy. Więc nie pitol, że nikt nie stwierdził, że byli słabi, jak leci. Stwierdzono, że byli słabi i właściwie nikt nie stwierdził, że ktokolwiek był dobry. Wszak przecież O TO rozchodzi się w tym wątku. O to, że poziom wykonań był niski.

Co do Kołobrzegu - sprawa ma się tak samo, jak z poprzednim Twoim stwierdzeniem. Nie przytoczę dokładnych fragmentów, jednak pada tutaj kilka takich (sformułowanych mniej lub bardziej wprost) stwierdzeń.

Wracając jeszcze do nagrania - nie pytałem, kto je wrzucał i w jakim celu. Spytałem tylko, czy Waszym zdaniem jest dobre. Nie analizujmy tego w kategorii ciekawostki, pamiątki, unikatu. Wyobraź sobie, że wrzuca to Jacerrrro92 - co byś wtedy powiedział? I absolutnie nie bronie tu poziomu Sewera, mnie też wydaje się on chybionym wyborem rady artystycznej festiwalu (czy ktokolwiek tam dobierał uczestników) i sam bym go nie wziął. Chociaż... może z drugiej strony też jest jakimś unikatem, pamiątką albo ciekawostką, a my o tym nie wiemy? Nieważne zresztą - był, zaśpiewał, pokazał czego nie umie i niech dalej wrzuca filmy i czyta komentarze o swej wyjątkowości. Z jego profilu na FB wynika, że na festiwalu bawił i czuł się świetnie - i to w sumie najważniejsze :)
Tarko napisał(a):Rzetelną informacją byłoby raczej - wysłuchałem, uważam, że X,Y,Z przedstawili ciekawe propozycje, A,B i C byli słabi.
Rzetelna informacja może byłaby konieczna, gdyby Luter (czy tam jego wyznawcy, na przykład Simon) robił notkę prasową. Opinia na temat pewnej prawidłowości czy zjawiska nie musi być szczegółowa i koniecznie zawierać oceny wszystkich aspektów. Jak napiszę, że PZPN to banda skorumpowanych leśnych dziadów, to się mylę, bo Wawrzyniec Austriacki, z-ca prezesa ds. wapna murawowego zrobił uczciwy przetarg, a rodzinie na EURO kupił bilety z własnej kieszeni, a na dodatek ma 30 lat?
Tarko napisał(a):Wszak przecież O TO rozchodzi się w tym wątku. O to, że poziom wykonań był niski.
Zapytaj gosifar, czy o to chodzi.
Tarko napisał(a):Z jego profilu na FB wynika, że na festiwalu bawił i czuł się świetnie - i to w sumie najważniejsze :)
Ciekawe podejście :P
Tarko napisał(a):Przemku - vibratto w dość sporym natężeniu od 3:00 do jakiegoś 3:30. Pewnie po prostu JK miał gorszy dzień.

I to jest dla Ciebie kozie vibrato jak u Severra? No to gratuluję...

Tarko napisał(a):Co do Bydgoszczy - naprawdę, nie mam ochoty jeszcze raz przekopywać się przez całą tą żółć wylaną na 4 stronach tego wątku, więc nie przytoczę oryginalnych sformułowań.

W zasadzie to tylko Dyziol wylewa żółć.

Tarko napisał(a):Jeśli jednak ktoś mówi, że poziom festiwalu jest tragiczny, że dotarł do najdalej do 70% trwania nagrania festiwalowego i to wszystko, na co może się zdobyć przy ich słuchaniu - to chyba jednak narzeka się na wykonawców od góry do dołu. Rzetelną informacją byłoby raczej - wysłuchałem, uważam, że X,Y,Z przedstawili ciekawe propozycje, A,B i C byli słabi.

Tarko napisał(a):Jeśli jednak pisze się o dramatycznym poziomie festiwalu - odnosisz się do zgeneralizowanej grupy. Więc nie pitol, że nikt nie stwierdził, że byli słabi, jak leci. Stwierdzono, że byli słabi i właściwie nikt nie stwierdził, że ktokolwiek był dobry.

Owszem były głosy o tym, że było kilku dobrych wykonawców, ale skąd to możesz wiedzieć skoro nie pasuje to do twej teorii i zresztą:
Tarko napisał(a):nie mam ochoty jeszcze raz przekopywać się przez całą tą żółć wylaną na 4 stronach tego wątku


Tarko napisał(a):Co do Kołobrzegu - sprawa ma się tak samo, jak z poprzednim Twoim stwierdzeniem. Nie przytoczę dokładnych fragmentów, jednak pada tutaj kilka takich (sformułowanych mniej lub bardziej wprost) stwierdzeń.

Nie przytoczysz żądnych fragmentów, bo w tym wątku ich nie ma! Ty jesteś jakimś mitomanem do kurwy nędzy, czy co? Ubzdurałeś sobie jakaś tezę i nawet nie masz ochoty ruszyć dupy by ją obronić konkretnymi argumentami (ale sam domagasz się ARGUMENTÓW). Ja poświęciłem kilka minut i przekopałem się przez owe cztery strony i nie znalazłem nic co by stawiało wyżej Festiwal w Kołobrzegu. Co więcej znalazłem wypowiedź Lutra w której pisze o słabym poziomie części konkursowej Nadziei. A Ty dalej się będziesz upierał przy swoich urojeniach?


Tarko napisał(a):Wracając jeszcze do nagrania - nie pytałem, kto je wrzucał i w jakim celu. Spytałem tylko, czy Waszym zdaniem jest dobre. Nie analizujmy tego w kategorii ciekawostki, pamiątki, unikatu. Wyobraź sobie, że wrzuca to Jacerrrro92 - co byś wtedy powiedział? I absolutnie nie bronie tu poziomu Sewera, mnie też wydaje się on chybionym wyborem rady artystycznej festiwalu (czy ktokolwiek tam dobierał uczestników) i sam bym go nie wziął. Chociaż... może z drugiej strony też jest jakimś unikatem, pamiątką albo ciekawostką, a my o tym nie wiemy? Nieważne zresztą - był, zaśpiewał, pokazał czego nie umie i niech dalej wrzuca filmy i czyta komentarze o swej wyjątkowości. Z jego profilu na FB wynika, że na festiwalu bawił i czuł się świetnie - i to w sumie najważniejsze :)

Nie pierdol Tarko... Bardzo ważnym jest czy ktoś wrzuca swoje własne nagranie i się nim chwali jako dopieszczonym dzieckiem swego talentu, czy też ktoś wrzuca archiwalne nagranie osoby trzeciej z braku lepszego oficjalnego. Całkowicie z dupy porównania stosujesz... Zresztą jak Ty w owym nagraniu doszukałeś się koziego vibrato w stylu Severra, to Twoje zdolności do oceny nagrań są dla mnie mocno wątpliwe... Hmmm, a to nie Ty się kiedyś chwaliłeś, że grasz lepiej od Kaczmara?
Alek napisał(a):Ciekawe podejście :P

Z punktu widzenia Severa, oczywiście :) Nie chcę, by ktoś zrozumiał, że festiwale mają być tworzone dla dobrego poczucia wykonawców.

Choć uważam również, że jeśli jadę na festiwal i jest tam kiepska atmosfera, to, choćby "skały srały", nie będzie na nim zachwycających wykonań - będą poprawne, niektóre lepsze, niektóre gorsze, ale jeśli wykonawcy źle się czują na danej imprezie - jej poziom będzie kiepski.

Alek napisał(a):Jak napiszę, że PZPN to banda skorumpowanych leśnych dziadów, to się mylę, bo Wawrzyniec Austriacki, z-ca prezesa ds. wapna murawowego zrobił uczciwy przetarg, a rodzinie na EURO kupił bilety z własnej kieszeni, a na dodatek ma 30 lat?]

No, tak, w takim przypadku mylisz się. Zwłaszcza, jeżeli wiesz o tym fakcie. I jeśli mówisz, że przeglądałeś zeznania finansowe wszystkich i znalazłeś w każdym z nich od 5 do 10 przekrętów w zeszłym roku - także mijasz się z prawdą. Przyjmując, że Wawrzyniec ich nie robił.
Tarko, może przeczytaj ten wątek i dopiero pisz, bo to bez sensu jak Ty komentujesz coś czego nie czytałeś, a tylko wydaje ci się, że wiesz co mogło być pisane. Kompletnie nie ma to sensu.
Przemek napisał(a):Ty jesteś jakimś mitomanem do kurwy nędzy, czy co? Ubzdurałeś sobie jakaś tezę i nawet nie masz ochoty ruszyć dupy A Ty dalej się będziesz upierał przy swoich urojeniach?
Nie pierdol Tarko...

Widzę, że na tym forum już MUSI być tak, że jak ktoś zaprezentuje zdanie odmienne niż wskazane przez jakąś ogólną "prawdę", to trzeba od razu się unieść, dowalić mu, zwyzywać, ewentualnie zdiagnozować objawy choroby psychicznej. Gdzie ja Cię, Przemku, kurwa obraziłem? Właśnie dyskusji na takim poziomie chciałem uniknąć. A Ty ją do tego poziomu sprowadzasz. Parę postów wyżej to chyba Luter coś pisał o sprowadzaniu do swojego poziomu i pokonywaniu doświadczeniem.

Co do kawałka przeze mnie wrzuconego - naprawdę nie potrafisz go ocenić bez patrzenia przez pryzmat tego kto to śpiewa? Myślenie abstrakcyjne wykształca się u ludzi ok. 5-6 roku życia, naprawdę, powinieneś je już posiadać (dobrze dopasowałem się do Twojego stylu prowadzenia dyskusji? :P).

Co do umiejętności gitarowych JK nadal twierdzę, że gitarzystą wybitnym to on nie był. Bo nie gitarzystą był, ale poetą i bardem. Z pewnością jest wiele utworów z kanonu muzyki gitarowej, których JK by nie zagrał, a z którymi radzi sobie bez problemu średnio rozgarnięty uczeń SM II stopnia. Wynika to chociażby ze specyfiki tego, co i jak grał JK. Z tego, co wiem nie potrzebował on nigdy łapać rozległych układów akordowych, prowadzić skomplikowanych melodii wielogłosowych czy finezyjnie frazować kantyleny. Ale chyba nie o tym jest temat, więc zostawmy to na boku. Jak chcesz, mogę Ci podesłać parę imponujących kawałków gitarowych na pw :)

Temat przeczytałem - napisałem, że nie będę przez niego brnął jeszcze raz. Jeśli wyciąć wzajemne obrażanie się Grzesiów, Macków, Krzysiów czy bóg wie kogo tam jeszcze - chyba jednak wypowiadam się w temacie. A jeśli to offtop - przenieś.
Tarko napisał(a):
Przemek napisał(a):Ty jesteś jakimś mitomanem do kurwy nędzy, czy co? Ubzdurałeś sobie jakaś tezę i nawet nie masz ochoty ruszyć dupy A Ty dalej się będziesz upierał przy swoich urojeniach?
Nie pierdol Tarko...

Widzę, że na tym forum już MUSI być tak, że jak ktoś zaprezentuje zdanie odmienne niż wskazane przez jakąś ogólną "prawdę", to trzeba od razu się unieść, dowalić mu, zwyzywać, ewentualnie zdiagnozować objawy choroby psychicznej. Gdzie ja Cię, Przemku, kurwa obraziłem? Właśnie dyskusji na takim poziomie chciałem uniknąć. A Ty ją do tego poziomu sprowadzasz. Parę postów wyżej to chyba Luter coś pisał o sprowadzaniu do swojego poziomu i pokonywaniu doświadczeniem.

Tarko! Zrozum, że to nie prezentujesz zdania odmiennego! Przecież Tobie nie chciało się sprawdzić jakie jest zdanie uczestników dyskusji i odnosisz się do tego co sam sobie wymyśliłeś. Wymyślając jakieś fantazje na temat rzekomych wypowiedzi w wątku obrażasz właśnie dyskutantów.

Tarko napisał(a):Co do kawałka przeze mnie wrzuconego - naprawdę nie potrafisz go ocenić bez patrzenia przez pryzmat tego kto to śpiewa? Myślenie abstrakcyjne wykształca się u ludzi ok. 5-6 roku życia, naprawdę, powinieneś je już posiadać (dobrze dopasowałem się do Twojego stylu prowadzenia dyskusji? :P).

Słuchaj można uważać, to nagranie za słabsze i tego się nie czepiam. Ty zrobiłeś coś innego. Stwierdziłeś, że w konkretnym fragmencie Kaczmar używa głosu identycznie jak Severro (kozie vibrato), co jest totalnym absurdem i kolejnym przykładem, że skoro fakty nie pasują, to tym gorzej dla faktów.

Tarko napisał(a):Co do umiejętności gitarowych JK nadal twierdzę, że gitarzystą wybitnym to on nie był. Bo nie gitarzystą był, ale poetą i bardem. Z pewnością jest wiele utworów z kanonu muzyki gitarowej, których JK by nie zagrał, a z którymi radzi sobie bez problemu średnio rozgarnięty uczeń SM II stopnia. Wynika to chociażby ze specyfiki tego, co i jak grał JK. Z tego, co wiem nie potrzebował on nigdy łapać rozległych układów akordowych, prowadzić skomplikowanych melodii wielogłosowych czy finezyjnie frazować kantyleny. Ale chyba nie o tym jest temat, więc zostawmy to na boku. Jak chcesz, mogę Ci podesłać parę imponujących kawałków gitarowych na pw :)

Ale co to ma do rzeczy? Nikt nie neguje tego, że Kaczmarski nie studiował gitary na Akademii Muzycznej i być może Asturias by nie zagrał (choć kto go wie, to nie jest aż tak trudne jak się wydaje). W tym sensie gitarzystą wybitnym nie był, ale akompaniatorem to owszem - był wybitnym.


Tarko napisał(a):Temat przeczytałem - napisałem, że nie będę przez niego brnął jeszcze raz. Jeśli wyciąć wzajemne obrażanie się Grzesiów, Macków, Krzysiów czy bóg wie kogo tam jeszcze - chyba jednak wypowiadam się w temacie. A jeśli to offtop - przenieś.

Sorry Winnetou, ale jeżeli zabierasz głos w dyskusji, to wypadałoby jednak przebrnąć tyle razy przez temat, aż go zrozumiesz i nie będziesz fantazjował tylko psiał konkretnie.
Stron: 1 2 3 4 5 6