Forum o Jacku Kaczmarskim

Pełna wersja: Występ Gintrowskiego w rocznicę katastrofy smoleńskiej
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Dzisiaj o godzinie 16. na Placu Zamkowym w Warszawie w ramach koncertu poświęconym ofiarom wiadomo-czego wystąpi Przemysław Gintrowski.

<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.gintrowski.art.pl/gintrowski/101,aktualnosci,obchody_i_rocznicy_katastrofy_smolenskiej.html">http://www.gintrowski.art.pl/gintrowski ... skiej.html</a><!-- m -->
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=Z93N4q8-ADA&feature=related">http://www.youtube.com/watch?v=Z93N4q8- ... re=related</a><!-- m -->
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=pexHO6L_az4&feature=related">http://www.youtube.com/watch?v=pexHO6L_ ... re=related</a><!-- m -->

Czy tylko ja mam wrażenie, że PG zagrał "Modlitwę..." tylko po to, żeby uzasadnić wyjście z gitarą? Wink
Moim zdaniem po to, by zaśpiewać "Od nienawiści strzeż mnie Boże" - bardzo adekwatne w tym kontekście.

[Obrazek: wp_smolensk_pagowski_550.jpeg]
Po bredniach Pietrzaka czy Makowieckiego występ Gintrowskiego brzmiał jak z innego świata. Już mu nawet wybaczyłem ten nieszczęsny "nowy kontekst" Guzików. Choć zrównywanie obu tych ofiar to w moim uznaniu w najlepszym razie nadużycie.
O której zaczął się koncert? Chciałem wpaść po drodze, ale jak dowiedziałem się o przesunięciu godziny zrezygnowałem.
Czy na podlinkowanych powyżej filmikach jest zarejestrowany cały występ?
pkosela napisał(a):Czy na podlinkowanych powyżej filmikach jest zarejestrowany cały występ?

Skoro tak, to niezwykle miło, że PG wspomniał i słowem i piosenką o innej rocznicy 10 kwietnia...
Kuba Mędrzycki napisał(a):Skoro tak, to niezwykle miło, że PG wspomniał i słowem i piosenką o innej rocznicy 10 kwietnia...

Też mnie to uderzyło. Ale spokojnie - nie on jeden dał się ponieść smoleńskiej histerii i w twórczości artystycznej przedłożył katastrofę tutki nad wiadomo co...
M.S. napisał(a):Kuba Mędrzycki napisał(a):
Skoro tak, to niezwykle miło, że PG wspomniał i słowem i piosenką o innej rocznicy 10 kwietnia...


Też mnie to uderzyło. Ale spokojnie - nie on jeden dał się ponieść smoleńskiej histerii i w twórczości artystycznej przedłożył katastrofę tutki nad wiadomo co...

No tak, ale kto jak kto, PG zwłaszcza nie zaszkodziłoby gdyby wspomniał o rocznicy śmierci człowieka, z którym łączyła go wspólna kariera artystyczna przez wiele lat. To oczywiście prywatna sprawa pana Przemysława, natomiast nikomu by się nic złego nie stało gdyby na koniec po prostu wspomniał w jednym, dwóch zdaniach o rocznicy JK. Ewentualnie wykonał jakąś jedną ich wspólną piosenkę. Chociaż z drugiej strony, nie zdziwiłbym się gdyby okazało się, że PG po prostu tej daty nie pamięta.
Ależ popieram Cię w 100%. Gdy dodałem, że nie on jeden, nie pisałem tak ogólnie, tylko piłem do zupełnie konkretnej osoby, też w pewien sposób związanej z Kaczmarskim Wink. Mniejsza już o to której - ona na pewno wie.
O czym tu mówić, skoro nawet na stronie Fundacji nie ma najmniejszej wzmianki na ten temat... Przykre.
Simon napisał(a):O czym tu mówić, skoro nawet na stronie Fundacji nie ma najmniejszej wzmianki na ten temat... Przykre.

No wiesz, stroną fundacji chyba od dłuższego czasu nikt się niestety specjalnie nie zajmuje, więc i w tym wypadku chyba nie ma się specjalnie co dziwić.
Natomiast koncert to też nieco inne okoliczności.
pkosela napisał(a):O której zaczął się koncert?
Na moje oko występ PG mieścił się gdzieś w przedziale czasowym 17.30-18.00. Ja niestety zdążyłem dopiero na żółtawy mocz, ponieważ trudno było przebrnąć przez to mrowie ludzi.
Występ Gintrowskiego zaczął się najpóźniej o 17:30. Ja miałem okazję obejrzeć całość, bo w swojej bezczelności zająłem najlepsze miejsce przy scenie Wink. Dziwnie się czułem obok tych wszystkich fanatyków z flagami i nalepkami, trzymając wejściówkę z logo GP...
Ech, to pewnie i tak musiałbym uciekać wcześniej i do występu PG bym nie doczekał...
Poza tym wejściówki? To nie był koncert ogólnie dostępny? Zabarierkowali?
pkosela napisał(a):Poza tym wejściówki? To nie był koncert ogólnie dostępny? Zabarierkowali?
Ja nie zauważyłem, żeby gdzieś wymagano wejściówek.
Może nie zrozumiałem co M.S. miał na myśli...
Teren bezpośrednio przed sceną był ogrodzony barierkami. Można było się dostać w ich wnętrze, odbierając wejściówkę przy wejściu (wiem, idiotycznie to zabrzmiało - po prostu każdemu, kto wchodził, dawano kartonik; mieli ich zapewne 700, ponieważ na tle osób przewidziane było miejsce przed sceną - po wydaniu wszystkich zapewne przestawaliby wpuszczać ludzi). Oczywiście koncert można też było zobaczyć z nieogrodzonej części placu.

Nie dziwię się, że ci, którzy przyszli później, dziwią się, że w ogóle były jakieś barierki. Szybko zrobił się taki tłum, że nie dało się ich dostrzec, jeżeli nie stało się obok nich Wink.
Kuba Mędrzycki napisał(a):No tak, ale kto jak kto, PG zwłaszcza nie zaszkodziłoby gdyby wspomniał o rocznicy śmierci człowieka, z którym łączyła go wspólna kariera artystyczna przez wiele lat. To oczywiście prywatna sprawa pana Przemysława, natomiast nikomu by się nic złego nie stało gdyby na koniec po prostu wspomniał w jednym, dwóch zdaniach o rocznicy JK. Ewentualnie wykonał jakąś jedną ich wspólną piosenkę. Chociaż z drugiej strony, nie zdziwiłbym się gdyby okazało się, że PG po prostu tej daty nie pamięta.

To faktycznie przykre że PG 10 kwietnia wspomina tylko o jednej rocznicy, chociaż można Go tłumaczyć tym, że w końcu był to koncert poświęcony katastrofie smoleńskiej. Jednak dla mnie niewybaczalnym jest fakt, że tydzień wcześniej, na koncercie we Wrocławiu PG o dacie 10 kwietnia także mówił jedynie w kontekście rocznicy katastrofy, słowem nawet nie wspominając o rocznicy śmierci Jacka. "Niewybaczalność" tego zachowania polega na tym, że tym razem nie był to koncert "smoleński" ale spotkanie poświęcone pamięci Jacka zatytułowane "Przyjaciele śpiewają Jackowi Kaczmarskiemu"
Michał Wilgocki napisał(a):Ja odnoszę dziwne wrażenie, że Przemysław Gintrowski wręcz cieszy się z faktu, że może występować solowo i uwolnił się spod nadzoru artystycznego JK.
Bzdury.
Po pierwsze - współpraca Przemysława Gintrowskiego z Kaczmarskim i Łapińskim zawsze była dobrowolna i nigdy nie musiał on uwalniać się spod nadzoru artystycznego JK. Po drugie - współpraca Gintrowskiego z Kaczmarskim i Łapińskim zawsze (może z wyjątkiem krótkiego okresu w latach 80-81) była tylko częścią działalności artystycznej Gintrowskiego; poza występami z JK i ZŁ realizował on zawsze swoje pomysły w sposób nieskrępowany. Po trzecie wreszcie - ze współpracy artystycznej z JK Gintrowski uwolnił się już dawno, a mianowicie w 1993 roku, kiedy zrezygnował ze współpracy przy tworzeniu programu Sarmatia. Od tego czasu JK i PG nic wspólnego już nie zrobili - poza kilkoma okolicznościowymi występami i jedną nową piosenką.

Michał Wilgocki napisał(a):Może sobie teraz robić wszystko po swojemu: interpretować, aranżować, a jego pomysły nie mają szans się spotkać z żadną konstruktywną krytyką.
Słowo "teraz" w powyższym kontekście oznacza: "teraz, kiedy nie ma już JK". Niezależnie od tego, czy było to Twoją intencją, wymowa Twojego wpisu jest po prostu niesprawiedliwa i dla Gintrowskiego obraźliwa. Ponadto to co piszesz jest zwyczajnie nieprawdziwe, bo JK i PG nie mieli w zwyczaju wtrącać się nawzajem w swoje artystyczne sprawy tudzież krytykować swoich solowych interpretacji, aranżacji i występów.

Michał Wilgocki napisał(a):I oto, w ramach pointy, nowa teoria spiskowa z 10 kwietnia: Gintrowski nie wspomina o rocznicy śmierci Jacka, bo nie chce wyjść na hipokrytę.
Gintrowski nie wspomina o rocznicy śmierci Jacka, bo najprawdopodobniej po prostu o niej nie pamięta.
Michał Wilgocki napisał(a):Słuchając nowych aranżacji PG do starych piosenek, które włączył do swojego repertuaru, na przykład Astrologa, Autoportretu Witkacego, Kołysanki dla Kleopatry czy Pikiety Powstańczej, odnoszę wrażenie, że wcześniej nie był zadowolony z kształtu tych utworów.

Nie był, bo wcześniej miał ograniczone środki przekazu. Przypominam, że on zawsze był bardziej muzykiem niż bardem i kiedy tylko mógł, odchodził od "tradycyjnego" dźwięku gitary i fortepianu. Najpierw z oszczędności na syntezatory, a gdy miał okazję, nie zawahał się sięgnąć po całą orkiestrę.

Nie mieszajmy w to Jacka.

Michał Wilgocki napisał(a):Więc albo jest tak schorowany, że nie wie, co się wokół niego dzieje, albo jest po prostu cynikiem i chodzi mu tylko o to, aby wcale niemałe honorarium się zgadzało. Tego też się prawdopodobnie nigdy nie dowiemy.

Och, bez takiego grobowego nastroju. W niedzielę widziałem Gintrowskiego z odległości kilku metrów i zapewniam Cię, że fizycznie świetnie się trzyma. Gorzej z pamięcią i nie mam tylko na myśli rocznicy śmierci przyjaciela. Niemożność przypomnienia sobie własnych programów (autentyk, byłem świadkiem) poraziła mnie.
Michał Wilgocki napisał(a):Ale chyba o utworach, które wykonywali razem, usieli dyskutować, tudzież konstruktywnie krytykować nawzajem swoje pomysły?
No, w ramach formuły, w której działali - tak, nie było natomiast rozmowy o wprowadzeniu syntezatorów i aranżacji typu PG, bo dla wszystkich było oczywiste, że to wyłączna domena Pana Przemysława. Zatem Gintrowski wiedział i uważał za oczywiste, że współpraca z JK odbywa się w prostej, klasycznej formule i, jak sądzę, nie miał z tym problemu.

Michał Wilgocki napisał(a):Słuchając nowych aranżacji PG do starych piosenek, które włączył do swojego repertuaru, na przykład Astrologa, Autoportretu Witkacego, Kołysanki dla Kleopatry czy Pikiety Powstańczej, odnoszę wrażenie, że wcześniej nie był zadowolony z kształtu tych utworów.
Moim zdaniem taka hipoteza jest absolutnie za daleko idącą szarżą logiczną. Gintrowski przearanżował stare utwory, ponieważ takie są jego aktualne zapatrywania i możliwości artystyczne. Z jakichś powodów nie chce lub nie potrafi stworzyć kilkunastu nowych piosenek do wybranych przez siebie wierszy Kaczmarskiego, Herberta czy innych poetów, i zrobić z nich programu będącego nową jakością. Dlatego kręci się w sosie pieśni sprzed dziesięciu, dwudziestu i trzydziestu lat.

Michał Wilgocki napisał(a):Może to faktycznie przypadek, że nowe wersje nagrał "teraz" (czyli kiedy nie ma już JK, tak, dokładnie o to mi chodziło), może Jackowi, gdyby żył, spodobałyby się te eksperymenty, a może zwyczajnie by się do nich nie odnosił, dopóki Gintrowski gra solowo. Ale tego się już niestety nie dowiemy.
Po raz kolejny dokonujesz szarży logicznej - chyba tylko po to, by na siłę dopasować rzeczywistość do wymyślonych przez siebie tez. Otóż nie jest prawdą, że "tego się już niestety nie dowiemy", bo po pierwsze - tego typu aranżacje piosenek Gintrowski robi od dziesięcioleci. Już w Pamiątkach pobrzmiewa zapowiedź kierunku, w jakim artystycznie zmierza PG. Potem mamy Kredkę Kramsztyka, którą Gintrowski zrobił w 1994 roku, a którą Kaczmarski specjalnie dla niego napisał i do głowy mu nie przyszło, by się czepiać Gintrowskiego o aranżację lub publicznie go krytykować. Oczywiście na temat tych aranżacji Jacek swoje zdanie miał i nie był to zachwyt, ale to jeszcze nie znaczy, że miałby się oburzać czy w jakikolwiek inny sposób wtrącać w robotę Przemysława. Potem mamy Pompeję lupanar, do zrobienia której Jacek sam Gintrowskiego zachęcał - a przecież wiedział, jak PG to zrobi. I tu następuje po drugie: nie jest prawdą, że "tego się już niestety nie dowiemy" - bo niektórzy z nas znali Jacka i znali jego zdanie na temat chociażby działalności artystycznej Gintrowskiego.

Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że Jackowi do głowy by nie przyszło, żeby mieć pretensje o cokolwiek, co Gintrowski robi solowo. Ta postawa to była jedna z fundamentalnych cech Jacka: istotą życia, jego podstawowym prawem i wartością jest to, że każdy żyje po swojemu.

Na ciemnym tle nieba wypalam ślad jasny,
Mój ślad — już ostatni, przelotny, lecz własny


Michał Wilgocki napisał(a):Więc albo jest tak schorowany, że nie wie, co się wokół niego dzieje, albo jest po prostu cynikiem i chodzi mu tylko o to, aby wcale niemałe honorarium się zgadzało. Tego też się prawdopodobnie nigdy nie dowiemy.
Michale, nie feruj wyroków - szczególnie tak mocnych - zbyt pośpiesznie. Zapewne wyłącznie niemałe honorarium jest w stanie zmotywować go, by jechać 500 kilometrów i grać w jakiejś za przeproszeniem dupie, zwłaszcza że wyraźnie widać, iż jest to dlań spory wysiłek artystyczny, fizyczny i organizacyjny. Jednak Gintrowski ma prawo za swoją ciężką pracę i wybitne osiągnięcia dostać niemałe honorarium. Jeśli napiszesz, że odcina kupony od rzeczy, które zrobił dziesiątki lat temu, to będziesz miał rację. Tak jest, odcina! Ale Gintrowski jest legendą i samo zobaczenie legendy jest dla wielu wielką wartością - czemu wcale się nie dziwię.

W 2002 roku, na fali akcji zbierania środków na leczenie JK organizowany był pewien koncert dość daleko od Warszawy (nie chcę podawać szczegółów, a osoby zainteresowane i tak się zorientują, o co konkretnie chodzi), na który to koncert organizator zaprosił Gintrowskiego. Pan Przemysław się zgodził, ale zażądał bardzo wysokiego jak na tamte warunki honorarium. Ponieważ jednak organizator postawił sobie za punkt honoru, by ściągnąć na występ legendę, zgodził się na te warunki. Gintrowski zaśpiewał, ale nie był to olśniewający występ (choć nie był też jakiś specjalnie nieudany). Słowem - standardzik, ot taki sam zapewne jak ten ostatnio we Wrocławiu. Oczywiście po koncercie w kuluarach dostało się Panu Przemysławowi bardzo. Sypały się nawet wulgaryzmy, a także komentarze w rodzaju: "miałem ochotę kopnąć go w tę gintrowską dupę" (sic!), a ci, którym - mimo dyskrecji organizatora - udało się dowiedzieć, jaką stawkę Pan Przemysław zainkasował za ten koncert, nie kryli oburzenia.
Tak się złożyło, że w niedługi czas potem byłem u Jacka w Osowie, a ponieważ Mistrz bardzo interesował się wydarzeniami związanymi z akcją pomocową i koncertami jego piosenek, opowiedziałem mu dość dokładnie całą tę historię, kończąc słowami mniej więcej takimi: "Wiesz, jak się ludzie dowiedzieli, ile Gintrowski wziął za ten koncert, to się posypały gromy i oburzenie, że wszyscy przecież powinni grać charytatywnie. A przecież on też potrzebuje z czegoś żyć, a widać, że grać jest mu coraz ciężej, nie mówiąc już o tłuczeniu się busikiem przez pół Polski". Na to Kaczmar bardzo się ożywił, wpadając mi w słowo: "Oczywiście! To jego święte prawo, zwłaszcza że to bardzo porządny i uczciwy człowiek". Podkreślić tu jeszcze trzeba, że wiele występów w akcji zbierania środków dla Jacka Gintrowski dał za darmo.

Tak więc odradzałbym zbyt powierzchowne ocenianie człowieka i wyciąganie zbyt daleko idących wniosków.

Pozdrawiam,
KN.
Lutrze,

Podpisuję się pod wszystkimi zdaniami z powyższego posta, które noszą znamiona opinii - rękami i nogami.
Nadziwić się jednak nie mogę, że tak w sumie często chce Ci się - wiedząc wszak, że i tak każdy pogląd jest reprezentowany - tłumaczyć takie oczywistości.

Pozdrawiam,
MN
M.S. napisał(a):Niemożność przypomnienia sobie własnych programów (autentyk, byłem świadkiem) poraziła mnie.

Z jednej strony kwestia pamięci u PG to nic nowego. Ale z drugiej, nie przesadzałbym z tym "porażeniem". Nie wiem co masz konkretnie na myśli, ale to, że artysta nie pamięta gdzie coś zagrał czy co napisał, to akurat mnie jakoś specjalnie nie dziwi. Chyba nie sądzisz, że Jacek pamiętał wszystkie swoje teksty i muzyki, albo gdzie grał dany koncert! Zresztą z tą ostatnią kwestią wiąże się też pewna anegdota, ale Luter na pewno lepiej ją pamięta.

Luter napisał(a):Sypały się nawet wulgaryzmy, a także komentarze w rodzaju: "miałem ochotę kopnąć go w tę gintrowską dupę" (sic!)

Szkoda tylko, że Ci, którzy tak krzyczeli nie potrafili spojrzeć na to z innej strony - z takiej, że może gdyby nie "ta gintrowska dupa" to może nie udałoby się przyciągnąć na imprezę wielu osób i zebrano by relatywnie mniej pieniędzy na zamierzony cel.

MateuszNagórski napisał(a):Podpisuję się pod wszystkimi zdaniami z powyższego posta, które noszą znamiona opinii - rękami i nogami.

Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak tylko dodać swojego jateża.

MateuszNagórski napisał(a):Nadziwić się jednak nie mogę, że tak w sumie często chce Ci się - wiedząc wszak, że i tak każdy pogląd jest reprezentowany - tłumaczyć takie oczywistości.

A ja się w ogóle nie dziwię, bo wydaje mi się, że akurat udzielanie się w wątkach związanych bezpośrednio z JK sprawiają Krzyśkowi największą przyjemność. I temu także w ogóle się nie dziwię Smile Sam z resztą lubię czytać Jego wypowiedzi, a jeszcze bardziej słuchać opowieści związanych z Jackiem.
Kuba Mędrzycki napisał(a):Z jednej strony kwestia pamięci u PG to nic nowego. Ale z drugiej, nie przesadzałbym z tym "porażeniem". Nie wiem co masz konkretnie na myśli, ale to, że artysta nie pamięta gdzie coś zagrał czy co napisał, to akurat mnie jakoś specjalnie nie dziwi. Chyba nie sądzisz, że Jacek pamiętał wszystkie swoje teksty i muzyki, albo gdzie grał dany koncert!

W ciągu ostatnich 10 lat (dobra, 11..) nagrał trzy programy. Na scenie, gdy przemawiał do publiczności, z trudem przypomniał sobie tytuły dwóch i mruknął, że chyba był jeszcze trzeci. Starzeje się.


Gdyby to były takie szczegóły, jakie podałeś, oczywiście, że bym się nie czepiał. Anegdotki zaś jestem ciekawy Smile.
Luter napisał(a):W 2002 roku, na fali akcji zbierania środków na leczenie JK organizowany był pewien koncert dość daleko od Warszawy (nie chcę podawać szczegółów, a osoby zainteresowane i tak się zorientują, o co konkretnie chodzi), na który to koncert organizator zaprosił Gintrowskiego. Pan Przemysław się zgodził, ale zażądał bardzo wysokiego jak na tamte warunki honorarium. Ponieważ jednak organizator postawił sobie za punkt honoru, by ściągnąć na występ legendę, zgodził się na te warunki. Gintrowski zaśpiewał, ale nie był to olśniewający występ (choć nie był też jakiś specjalnie nieudany). Słowem - standardzik, ot taki sam zapewne jak ten ostatnio we Wrocławiu. Oczywiście po koncercie w kuluarach dostało się Panu Przemysławowi bardzo. Sypały się nawet wulgaryzmy, a także komentarze w rodzaju: "miałem ochotę kopnąć go w tę gintrowską dupę" (sic!), a ci, którym - mimo dyskrecji organizatora - udało się dowiedzieć, jaką stawkę Pan Przemysław zainkasował za ten koncert, nie kryli oburzenia.
Chodzi pewnie o pamiętny koncert w Przemyślu w roku 2002.
Organizatorem był forumowy MacB, który w tamtym czasie inicjował pierwsze walne spotkania środowiska Kaczmarowego.
O "gintrowskiej dupie" pisałem ja. Mam wątpliwości, czy pisałem o niej w kontekście takim, jak podaje Luter. Tzn. nie upieram się, że w takim kontekście nie pisałem, choć raczej wydaje mi się, że chodziło o "ruszenie gintrowskiej dupy", znaczy o to, że wydawało mi się, iż w tamtym czasie moralnym obowiązkiem PG było bezinteresownie uczestniczyć w akcji pomocy Kaczmarowi.
Z dzisiejszego punktu widzenia, tzn wraz z poszerzeniem się mojej wiedzy na temat samej akcji, sądzę, że Gintrowski powinien był tamte koncerty (organizowane w ramach akcji) grać po kosztach . Z drugiej strony, już bym przy tej bezinteresowności tak kategorycznie nie obstawał. Akcent z obowiązku bezinteresowności przeniósłbym na powinność bezinteresowności. Mówiąc krócej: powinien był uczestniczyć bezinteresownie, ale jeśli nie zawsze uczestniczył to wielki dramat się nie wydarzył. Samą akcję bowiem z perspektywy prawie 9 lat oceniam niejednoznacznie - deklarowanemu celowi służyła ona tylko w części i nawet nie wiadomo, czy w tak dużej, jak się wielu wydawało. Dziś myślę, że jeśli postawa Gintrowskiego (interesowna, czy bezinteresowna - wszystko jedno) pomogła Kaczmarskiemu, świadczy to jak najlepiej o samym Gintrowskim. A jeśli interesowność PG przy okazji nie pomogła innym, niż Kaczmarski, beneficjentom "pomocowego zrywu" - to też dobrze Wink
Niktważny napisał(a):Tzn. nie upieram się, że w takim kontekście nie pisałem, choć raczej wydaje mi się, że chodziło o "ruszenie gintrowskiej dupy", znaczy o to, że wydawało mi się, iż w tamtym czasie moralnym obowiązkiem PG było bezinteresownie uczestniczyć w akcji pomocy Kaczmarowi.

Tak, nie sposób nie pamiętać o tym, że zwłaszcza wtedy bardzo byłeś skory do wygłaszania osądów co do tego jak i kto powinien się zachować. Włącznie z samym najbardziej zainteresowanym wspomnianą pomocą.

Niktważny napisał(a):Samą akcję bowiem z perspektywy prawie 9 lat oceniam niejednoznacznie - deklarowanemu celowi służyła ona tylko w części i nawet nie wiadomo, czy w tak dużej, jak się wielu wydawało.

Oczywiście, że teraz nie ma już najmniejszego sensu zaglądanie do czyjejkolwiek kieszeni, natomiast to, że PG wziął wówczas wynagrodzenie, to tylko i wyłącznie Jego prywatna sprawa. A skoro wspomniany przez Ciebie organizator koncertu postanowił wysupłać gażę dla Gintrowskiego, to także oznacza, iż uważał wówczas to za słuszną decyzję. I znając MacB, jestem tym bardziej skłonny twierdzić, że była słuszna. Choć jest w tej kwestii spore prawdopodobieństwo, że Ty będziesz jednak uważał nieco inaczej.
Apropos:
<!-- m --><a class="postlink" href="http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Zona-Herberta-oburza-mnie-to-co-robi-PiS,wid,13318871,wiadomosc.html">http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... omosc.html</a><!-- m -->
Uuu, to już i pani Katarzyna też jest be.
Rozczulające są natomiast wpisy na FB od wyznawców jk w stylu "od dziś nie wolno już cytować poetów" czy inne tego typu pierdoły.
Kuba Mędrzycki napisał(a):Uuu, to już i pani Katarzyna też jest be.
Pani Katarzyna jest be już od dawna (m. in. za ten wywiad): <!-- m --><a class="postlink" href="http://niniwa2.cba.pl/jacek_zakowski_pani_herbert.htm">http://niniwa2.cba.pl/jacek_zakowski_pani_herbert.htm</a><!-- m -->
Pół biedy ze "zdradzonymi o świcie". Ale podczas koncertu Gintrowski już w samej zapowiedzi zmienił kontekst "Guzików"...
Stron: 1 2