04-29-2009, 08:58 PM
Luna napisał(a):o tyle język użyty w cytowanym przez Pawła opisie jest standardowy.Oczywiście. Jeśli analizować tę sprawę od strony języka, jakim powinien posługiwać się naukowiec, wszystko jest ok. Tyle, że ten naukowiec pisze o - zostańmy przy tym określeniu - eksperymencie dokonanym na własnym dziecku. I sam ten fakt eksperymentu mnie osobiście porusza. A jezyk tylko wrażenie wzmacnia.
Widzisz, ja sobie nie wyobrażam, jak można mieć bliski, w jakimś sensie intymny kontakt z własnym dzieckiem a jednocześnie potrafić zdystansować się do tego dziecka w taki sposób, jak to uczyniła matka JK.
To trochę na takiej zasadzie działa, jak w przypadku lekarzy, którzy nie są w stanie zrobić operacji na otwartym sercu własnej żony. Bo relacja osobista między nimi a pacjentem jest za bliska. W grę wchodzą ogromne emocje.
Wchodzą, albo nie.
Wracając do sprawy wychowania przez sztukę jako swego rodzaju doświadczenia, mam wrażenie, że ono jednak nie do końca się powiodło. Po pierwsze, owszem, wychowano wybitnego artystę, ale chyba nie do końca takiego, jakiego się spodziewano.
Po drugie, wychowano też człowieka, czasem zupełnie bezradnego i bezbronnego w wielu oczywistych sytuacjach.
W pewnym momencie biografii Gajda zamieszcza relację jednego z przyjaciół JK, który opowiada, jak Kaczmar wraz z rozpoczęciem studiów zmienił się, stal się innym człowiekiem, jak puściły w nim jakieś hamulce. Potem przechodzi do opowiadania o stylu życia JK w czasach studiów, o tym, ze - jego zdaniem - popadł w specyficznie pojęte złe towarzystwo, rozrywkowy tryb życia itd.
Pytanie można sobie postawić następujące: czy ta gwałtowna przemiana miałaby miejsce, gdyby nie podjęto próby usilnego wychowywania JK na artystę? No, ale to już gdybanie...
Mam poza tym takie wrażenie, że te pierwsze próby literackie Kaczmara, poza ich oczywistym walorem artystycznym, mają swoje drugie dno.Myślę, że Kaczmar usiłował też rodzicom zaimponować, podobać się im, zasłużyć na ich uznanie. To była jakaś usilna chęć zdobycia ich podziwu. Próba - jak można się domyślać z treści listu matki do syna - w sumie nieudana.
Brakuje mi też w tej książce pociągnięcia tematu stosunku rodziców do późniejszej twórczości JK. Niczego w zasadzie nie dowiadujemy się na temat np. ich stosunku do prozy JK, do późnych programów, lub tych, które w poszechnym odczuciu są uważane za szczytowe osiągnięcia Poety.