MacB napisał(a):Musiałem jednak zabrać głos, bo pogardliwe prychanie na wiecznie utyskujących na swoją stolicę prowincjuszów wydaje mi się nie do końca usprawiedliwione. Warszawa piękna nie jest.
Poruszyłeś parę wątków, choć temat tylko jeden. Pozwól, że zacznę od końca.
Nie wiem, czy Warszawa jest piękna. Zauważ, że nigdzie w tej dyskusji nie napisałem, że Warszawa piękna jest. Za to Ty i cała czereda ludzi, którzy byli w niej kilka razy (a może i raz) w życiu, wiecie, że ona piękna nie jest. I to jest pierwsza różnica.
Nie wiem, czy Warszawa jest piękna, z dwóch zasadniczych powodów.
Po pierwsze - nie wiem, co słowo "piękny" w odniesieniu do miasta oznacza. Oczywiście jest jakieś intuicyjne rozumienie tego słowa, ale też czuję, że te nasze intuicje bardzo się różnią - szczególnie, kiedy w grę wchodzą emocje, lokalne ambicje i inne tego rodzaju stereotypy, o czym już obaj pisaliśmy.
Nie zamierzam za chwilę porównywać Warszawy do Paryża czy nawet do Wiednia, bo sensy, w których te miasta urodą przewyższają Warszawę są pewnie dla nas wszystkich oczywiste. Zamierzam natomiast zauważyć, że nie słyszałem, by na przykład Belgowie z takim lekceważeniem wyrażali się o stolicy swojego kraju, choć Bruksela bynajmniej piękna nie jest (w tym stereotypowym znaczeniu). Jeśli więc prycham na wiecznie utyskujących, to nie dlatego, że oczekuję od nich, że będą się Warszawą zachwycali, ale dlatego, że często są to goście, którzy Warszawę widzieli trzy razy w życiu z okien Dworca Centralnego podczas czekania na przesiadkę. Czy nie jest znamienne to, że mieszkańcy Warszawy (zarówno ci mieszkający tutaj od dziecka jak i przybyli już w III RP) jakoś na swoje miasto nie narzekają? Powiedz, Maćku, czy nie wydaje Ci się dziwne, że plucie na Warszawę skorelowane jest silnie dodatnio z brakiem o niej pojęcia?
Po drugie - nie wiem, czy Warszawa jest piękna, bo wiem, że nie potrafię spojrzeć na nią obiektywnie. Bo tu jest ściana z tablicą upamiętniającą śmierć Baczyńskiego, bo tu było Powstanie, bo to jest miasto-cmentarz, które spłonęło doszczętnie. Bo tu jest Teatr Wielki, w którym Chopin po raz pierwszy zagrał swoje koncerty i Filharmonia, gdzie Trio zagrało najwspanialszą Wojnę postu z karnawałem. Bo tu jest kościół Świętego Krzyża, gdzie jest serce Chopina i Wojskowe Powązki, gdzie jest grób Jacka i groby harcerzy z Batalionu "Zośka". Tu też jest Nowy Świat, gdzie Kuraś handlował dolarami i Krakowskie Przedmieście, gdzie Mraczewski sprzedawał Izie rękawiczki. Tu jest, Maćku, prawie wszystko, co jest dla mnie najważniejsze.
Dla mnie więc Warszawa jest piękna również dlatego, że to jest jedyne miejsce na świecie, gdzie jestem naprawdę u siebie.
Nie dziw się więc, że każdy, dla kogo Warszawa jest synonimem brzydoty, to dla mnie barbarzyńca, ćwok lub - w najlepszym razie - kompletny ignorant.
Pozdrawiam,
KN.