Forum o Jacku Kaczmarskim

Pełna wersja: Rybka Panga, czyli co jadamy. Ku przestrodze.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Cytat:Panga, którą w coraz większych ilościach sprowadza się do Europy pochodzi z Wietnamu, a dokładnie z Mekongu. Jeśli żyje w stanie naturalnym, samice rok w rok płyną w górę rzeki, aby tam złożyć ikrę. Niestety, ta "góra rzeki" leży poza granicami Wietnamu, więc z ekonomicznego punktu widzenia, to dla Wietnamczyków cios. Dlatego zakładają masowo sztuczne hodowle - na mniejszą skalę (interesy rodzinne) lub na większą (hodowle i przetwórnie zatrudniają tysiące osób, a będą jeszcze większe). Aby zmusić ryby do rozmnażania w zamknięciu, samicom robi się zastrzyk hormonalny. Używa się do tego importowanych z Chin fiolek zawierających hormon pobierany z moczu kobiet w zaawansowanej ciąży - hormon, który u ludzi wyzwala akcję porodową. Umieszczone w niewielkich basenach pangi rosną w potwornym ścisku - wyglądało to tak, jakby w zamkniętych basenach było więcej ryb niż wody. Podobno żaden inny gatunek nie wytrzymałby takiej koncentracji.
Aby w ciągu 6 miesięcy ryby zyskiwały 1,5 kg mięsa karmi się je specjalnymi granulkami - składa się na nie mączka rybna (importowana z Peru), witaminy, ekstrakt soi i manioku. Podrośnięte ryby łowi się ręcznie, przekłada do ażurowych koszy i na małych motorkach, jak tylko szybko się da, przewozi na stateczki ze zbiornikami wody, skąd ryby płyną, już nie o własnych siłach, do przetwórni. Dalej następuje standardowa droga - filetowanie, mrożenie, pakowanie, transport do Europy.

Póki co, UE nie zakwestionowała metod hodowli. Szacuje się, że w przyszłym roku import pangi wzrośnie dwukrotnie. Naszym rodzimym rybom, takim jak np. dorsz, grozi wyginięcie (zostały przełowione, lub są łowione niewłaściwymi sieciami, które zgarniają też małe osobniki, a nie powinny), a więc ich ceny rosną. Już Wietnamczyków w tym głowa, abyśmy pangi mieli pod dostatkiem.

Przy takim obrocie jakość jest kluczowa,jednak wielu mniej uczciwych eksporterów wietnamskich nie cofa się przed traktowaniem filetów podejrzanymi dodatkami (polifosforany i niefosforowe dodatki typu MTR-79), które w połączeniu z solą kuchenną powodują wiązanie wody - filet jest przez to bardziej soczysty i... cięższy nawet o 19%. Jeśli jest do tego pokryty 20% glazurą (warstwą zamarzniętej wody) to nieświadomy konsument może kupić wraz z rybą także 40% importowanej z Wietnamu wody. Sami Wietnamczycy różnicują produkt trafiający na poszczególne rynki - najlepsze idealnie białe filety trafiają głównie na eksport do USA; jasnoróżowe filety są najbardziej pożądane w Europie Zachodniej, jasnokremowożółte filety trafiają do Polski i Rosji. Gorsze filety o barwie różowej są sporadycznie sprowadzane do Europy "na promocje cenowe", zaś filety żółte są przeznaczone rynek azjatycki.
Podczas wojny wietnamskiej zrzucono na Południowy Wietnam około 57 tys ton herbicydu zwanego czynnik pomarańczowy, ubocznym produktem syntezy tej substancji są dioksyny, Amerykanie po zastosowaniu tego herbicydu podpalili dżunglę co spowodowało wygenerowanie jeszcze większych ilości dioksyn .Od tamtego czasu w tym regionie Wietnamu rodzi się dużo dzieci z potwornymi wadami wrodzonymi, notuje się wzrost częstości nowotworów i bezpłodność. Co to ma wspólnego ze "pyszną Pangą"- dioksyny gromadzą się w w zbiornikach wodnych i nadal spływają z lasów do stawów gdzie sie kumulują w tak uwielbianej Pandze. Dziwi mnie że nikt nie przypomina tej katastrofy ekologicznej jaka dotknęła Wietnam, więcej informacji o tym skażeniu można znaleźć w książce "Niebezpieczne dioksyny" Z. Makles, A. Świątkowski, S. Grybowska wydawnictwo Arkady.
Uch. Dobrze wiedzieć. Choć pewnie o wielu jadanych na co dzień rzeczach można opowiedzieć niejedną nieapetyczną historię.
Raczej nie przepadam za rybami, ale gdy spróbowałam kiedyś pangi, doszłam do wniosku, że jednak wolę, by ryba smakowała jak ryba, a nie jak kurczak... Artykuł to wrażenie smakowe poniekąd wyjaśnia.
Hmm... To może być hoax. Jest w kilkunastu miejscach w internecie, ale nie udało mi się zidentyfikować autora ani źródła. Wątpliwości wzbudzają również stwierdzenia typu "Szacuje się, że w przyszłym roku import pangi wzrośnie dwukrotnie". Kto szacuje? Na jakiej podstawie? I dokąd ten import wzrośnie dwukrotnie? Do Polski? Do Europy?
Ja tam lubię rybki Smile, ale Panga to syf jakich mało. Naprawdę nie rozumiem czym się tak ludzie zachwycają.
czapon napisał(a):Ja tam lubię rybki Smile, ale Panga to syf jakich mało.
Ja też lubię i - szczerze mówiąc - panga też mi smakuje, choć całkowicie się zgadzam co do 40% wody, nie wiem, czy wietnamskiej czy naszej... Wink
Generalnie wolę ryby drapieżne, roślinożerne są takie sobie...
O rybach słyszy się i czyta ostatnio sporo, a to panga zła, to maślana, to tuńczyk...
A faktem jest, że
Julioanna napisał(a):pewnie o wielu jadanych na co dzień rzeczach można opowiedzieć niejedną nieapetyczną historię.
Smile
[Obrazek: p6040284xx4.th.jpg]

Nie jestem autorem zdjęcia, ale kartofelki na frytki kroiłam, ryby świeżo złowione i oprawione -pychotka.Ryby mogłyby stanowić jedyny moj posiłek -wole nie myśleć co ma panga i ile ciężkich metali zawiera tuńczyk.
e.
dauri napisał(a):To może być hoax. Jest w kilkunastu miejscach w internecie, ale nie udało mi się zidentyfikować autora ani źródła
wygląda to na opłaconą przez konkurencję kampanię PR, a dokładnie jej zaczątek - tylko patrzeć, jak w tzw tygodnikach opinii pojawią się stosowne "naukowe" rozprawy...
Julioanna napisał(a):pewnie o wielu jadanych na co dzień rzeczach można opowiedzieć niejedną nieapetyczną historię.
Ano.
Olo napisał(a):zaczątek
Zaczątek chyba był wcześniej, bo ja latem czytałem coś podobnego, choć chyba tam nie było mowy o dioksynach, ograniczono się bowiem do hormonu pozyskiwanego z chińskiego moczu czy coś w tym stylu. Wydało mi się to wówczas o tyle podejrzane, że wszędzie dostępny był jeden i ten sam tekst na ten temat. Wtedy podobno źródłem ww. informacji był jakiś program w TV.
Jaśko napisał(a):Zaczątek chyba był wcześniej, bo ja latem czytałem coś podobnego, choć chyba tam nie było mowy o dioksynach, ograniczono się bowiem do hormonu pozyskiwanego z chińskiego moczu czy coś w tym stylu. Wydało mi się to wówczas o tyle podejrzane, że wszędzie dostępny był jeden i ten sam tekst na ten temat. Wtedy podobno źródłem ww. informacji był jakiś program w TV.

No, to raczej powoli się rozkręcają, choć pośpiech nie jest w takich przypadkach wskazany - wszak "badania" muszą trwać Wink. To nie moja dziedzina, ale na wykładach z Międzynarodowego Public Relations opowiadają, że tego typu teksty pisane są w wyspecjalizowanych agencjach PR - im więcej kasy i im lepsza agencja, tym teksty bardziej zróżnicowane (przy tym samym przesłaniu) oraz więcej kanałów przekazu (do Internetu dochodzą dobre tygodniki i "popularnonaukowe" programy TV). Z wykładów utkwił mi w głowie spór producentów łososi "dzikich" i "norweskich", tekst o Pandze nieźle się w ten nurt wpisuje.

PS Nie, nie bronię Pangi, moje ulubione ryby to prozaiczne okoń i sandacz :wstyd:
Znalazłem coś takiego: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.dailymotion.pl/video/xo87j_quest-ce-quun-panga">http://www.dailymotion.pl/video/xo87j_q ... quun-panga</a><!-- m -->
Mój Boże, jak ludzie uwielbiają słowo "dioksyny" Smile Większość dioksyn (a ściślej dibenzodioksanów) jest toksyczna porównywalnie do węglowodorów z powietrza. Najbardziej szkodliwa dioksyna to terachlorodibenzodioksan, w jednej tylko konkretnej postaci, tzn kiedy podstawniki chlorowe przyłączą się w tych konkretnych miejscach, jeśli w innym miejscu, to już tak toksyczny ów związek nie jest. Ten związek powstaje oczywiście w zetknięciu z solą, ale powstanie akurat tego związku z wielu możliwych opcji jest bardzo mało prawdopodobne. W każdym razie mało naukowe to wszystko mi się wydaje, jak słusznie zauważył Dauri.

O pandze nic nie wiem, to nie wiem czy prawdę mówią, a ryb nie lubię Wink
To co się stało Juszczence? Tongue
Kazia:) napisał(a):Większość dioksyn (a ściślej dibenzodioksanów) jest toksyczna porównywalnie do węglowodorów z powietrza
Większość czy wszystkie? I to świadczy źle o dioksynach, czy węglowodorach?
Kazia:) napisał(a):Najbardziej szkodliwa
Najbardziej szkodliwy, czy jedyny szkodliwy?

A ja tam pangę wsuwam dość często w North Fishu, o ile nie wcinam akurat kubełka z KFC rzecz jasna Smile
Alek napisał(a):to świadczy źle o dioksynach, czy węglowodorach?
To świadczy o tym, że nie robi nam to krzywdy - czyli o żadnym nie świadczy szczególnie źle.
Alek napisał(a):Najbardziej szkodliwy, czy jedyny szkodliwy?
Racja, z tego co wiem jedyny, który może nam zaszkodzić.

A Juszczenko to chyba był kwas czy coś? Tongue
Kazia:) napisał(a):To świadczy o tym, że nie robi nam to krzywdy
No ale się mówi, to że nowotwory częściej, to że alergie... Może jednak nie jest to tak zupełnie bez wpływu?
No ale jeśli nie ma to wpływu większego niż coś co nas stale otacza i na co nie reagujemy, to dlaczego panikować akurat przy tym? :>

A czy ma wpływ - to Ty jesteś lekarzem Tongue
Kazia:) napisał(a):A Juszczenko to chyba był kwas czy coś?
Z tego, co czytałem, to Juszczenko był otruty właśnie wspomnianą tu tetrachlorodibenzodioksyną (o czym miałby świadczyć trąd chlorowy na twarzy prezydenta Ukrainy). Żaden kwas.
Mhmm, ja o tym nie czytałam. Ale akurat o tym jedynym związku napisałam, że szkodzi czyli wszytsko się zgadza Wink
Kazia:) napisał(a):to Ty jesteś lekarzem
No nie jestem i długo nie będę Smile
I się na dioksynach kompletnie nie znam, ale za bardzo węszę w tym lobby grillowe, żeby tak bezkarnie uwierzyć w ich nieszkodliwość Smile
Alek napisał(a):lobby grillowe, żeby tak bezkarnie uwierzyć w ich nieszkodliwość
Stop, stop! Griluje się często mięso posolone, właśnie wtedy jest ogromne prawdopodbieństwo, że powstanie ten jeden groźny. Tylko nie w takiej ilości żeby wyglądać od razu jak Juszczenko.
Grilla to ja na pewno bronić nie będę, tam to się wszytsko co najgorsze wytwarza. Ale nie każ mi wymieniać, proszę Wink
To teraz dla odmiany - o mleku słów kilka:
<!-- m --><a class="postlink" href="http://integra.xtr.pl/teksty/PijMleko.htm">http://integra.xtr.pl/teksty/PijMleko.htm</a><!-- m -->
O mleku wiem koło 20 lat, odkąd u mojego dziecka wykryto nietolerancję laktozy. Już wtedy pani doktor prowadząca moje dziecię mówiła, że mleko krowie to "zabójstwo" dla człowieka. Nie wiem co sie zmieniło w tym czasie, ale słyszałam wtedy, że zamiast mleka lepiej spożywać produkty mleczne,przetworzone już, ponoć są o wiele mniej szkodliwe.
A ja mleka zwyczajnie nie znoszę -smaku, konsystencji, ble....W niemowlęctwie pic musiałam, ale potem kategorycznie odmawiałam i jakoś wyrosłam.

e
Elzbieta napisał(a):A ja mleka zwyczajnie nie znoszę -smaku, konsystencji, ble....W niemowlęctwie pic musiałam, ale potem kategorycznie odmawiałam i jakoś wyrosłam.
A ja tam mleko lubię i nie dość, że jeszcze żyję, to na dodatek wyrosłem cokolwiek bardziej Wink

Pozdrawiam
Z.
Zeratul napisał(a):cokolwiek bardziej Wink
No zdecydowanie więcej wyrosłeś ode mnie Wink
Tyle, ze wiesz, dawniej dręczono nas ciepłym mlekiem -ohyda.Było obowiązkowe w szkole,przegotowane, z takim wstrętnym kożuszkiem.Ciebie już to pewnie ominęło.Natomiast wszelkie maślanki smakowe, jogurty , kefiry i tym podobne (tutaj jest w małych butelkach truskawkowy 'mały brat' - maślanka pychotka) lubie.

e.
Ja - przyznaję szczerze - lubię mleko i jego przetwory. Ale mam swoje osobiste "za i przeciw".
Mleko kupuję tylko poniżej 2%. To dzięki osobistym doświadczeniom, informacjom z Instytutu Zdrowia i Żywności i obserwacjom mojej... kotki, która po krowim mleku zbyt tłustym dostaje biegunki... To samo z innym nabiałem. Dlatego lubię np śmietanę jogurtową, ser biały chudy, maślankę itp.
Jeśli tylko mam okazję - kupuję mleko kozie i jego przetwory. Niestety, u nas te produkty są drogie, bądź niesmaczne (gorzkie). Czasem jednak udaje się kupić "z pierwszej ręki".
Bardzo bym chciała mieć swoje stadko kóz... Są cudowne i do tego - ich mleko jest dużo zdrowsze od krowiego... :wstyd:
Ja uważam, że mleko krowie jest niezbyt zdrowe. Ale jest niezastąpione np. do cappuccino albo do płatek (chyba, że ktoś lubi kawę lub płatki z maślanką. Ja - nie Smile )
ja tam lubię mleko - jest po prostu smaczne. Ciepłe czy zimne, samo mleko czy z kakao, do kawy czy do... płatków Wink - po prostu lubię. Piszę to popijając właśnie szklankę mleka Smile
PS> A najlepsze jest 2 %.
Jaśko napisał(a):Ja uważam, że mleko krowie jest niezbyt zdrowe.
A jednak jest nie zastąpione jeśli chodzi o właściwości odżywcze. Dzieci powinny spożywać przynajmniej 1 szklankę mleka dziennie, by się prawidłowo rozwijały koście, zęby. Dla nastolatków mleko pomaga w utzymywaniu zdrowego wyglądu cery. Dla kobiet w ciąży mleko jest bardzo, ale to bardzo wskazane (płód wchłania gigantyczne ilości wapnia z organizmu). Niektóre produkty z mleka krowiego zawierają duże ilości błonnika, wspomagającego prawidłowe funkcjonowanie układu trawiennego. Stwierdzono naukowo, że 2 gałki lodów śmietankowych dziennie wręcz wspomagają odchudzaniu, jeśli zastąpią lekki posiłek, np. podwieczorek, właśnie ze względu na wysoką ilość błonnika i wapnia.
Zdrowe tłuszcze w mleku krowim jak najbardziej wpływają korzystnie na cerę, na odporność organizmu. Ale rzeczywiście, wszystko w nadmiarze szkodzi. Dla osób z grupą krwi A, produkty z jakiegokolwiek mleka zwierzęcego, że się tak wyrażę, są niewskazane, albowiem niekorzystnie wpływają na układ trawienny. Nadmiar nabiału w diecie może spowodować powstanie nadmiernej ilości kwasów żołądkowych.
Ale jedna szklanka mleka dziennie - np. do kawy, płatków, lub w postaci serów itp. moim zdaniem jest jak najbardziej potrzebna. I to mleka najlepiej 2%, albowiem bardziej odtłuszczone nie zawiera już tak wiele zbawiennych składników, a bardziej tłuste - wiadomo, zawiera dużą ilość kalorii.

Pozdrawiam
berseis13 napisał(a):bardziej tłuste - wiadomo, zawiera dużą ilość kalorii.
kolosalną Smile różnica między 2% a 3,2% to jeśli dobrze pamiętam 6 kcal
Elzbieta napisał(a):Było obowiązkowe w szkole,przegotowane, z takim wstrętnym kożuszkiem.
Mnie całe szczęście nie ominęło! A na drugi rok przynosiliśmy kakao! I idę sobię nagrzać szklankę mleka z miodem Smile
Stron: 1 2