Problemem w tej całej sprawie wydaje się być choćby to:
Stefan Bratkowski napisał(a):To niszczący zarzut z punktu widzenia urodzonych po roku 1989, ale całe wtedy pokolenie wierzyło w socjalizm.
Moim zdaniem Pan Bratkowski mija się tu z prawdą, ale nawet gdyby było tak, jak powyżej napisał, nie zmienia to faktu, że dziś, tu i teraz, niegdysiejsza wiara w sens budowania Polski Ludowej tudzież romansowanie z realsocjalizmem jest (moim zdaniem - jak najbardziej słusznie) jednoznacznie kompromitujące.
Osobiście nie znoszę argumentów w stylu, że jak było to było, ale PRL to był nasz kraj. Tak, to był nasz kraj, dokładnie tak samo jak naszym krajem była podzielona między zaborców Polska XIX-wieczna. Ale to nie było nasze państwo! A jeśli ktoś uważa, że to było "nasze państwo", to jest on po prostu z innych "naszych" niż ja.
Osobiście za Kapuścińskim jako człowiekiem nie przepadałem i nie przepadam. Kilkakrotnie słyszałem, jak gruntownie krytykował naszą strategię w polityce zagranicznej po 1989 roku, w tym politykę sojuszu z USA; z niechęcią wypowiadał się o NATO. Momentami mówił jak Jaruzelski. Słowem: miał poglądy, które kojarzyły mi się z bolszewizmem (w potocznym, nie słownikowym, tego słowa znaczeniu).
Wszystko to nie przekreśla go oczywiście jako człowieka, ani - tym bardziej - jako artysty. Smutne wydaje się to, że protesty przyjaciół Kapuścińskiego wydaje się wywoływać sam fakt, że Domosławski napisał o rzeczach, które za dobrą sprawą były i są powszechnie znane, jednak w zestawieniu jako całość stają się nie do przyjęcia.
Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach i wiele zależy nie tylko od tego,
co Domosławski napisał, ale
jak to napisał.
Jaśko napisał(a):Oczywiście, nie trzeba tej książki czytać, żeby wydawać tak smiałe sądy. Zresztą, takie podejście to nic nowego. A może to taka wyrafinowana kampania reklamująca książkę? 
Ironizowanie powyższe jest zupełnie nietrafione, bo w ogólnym przypadku dość często bywa tak, że wcale nie trzeba książki czytać, by co nieco i z sensem na jej temat stwierdzić.
Jednak w tym przypadku wyjątkowo zgadzam się z ironizatorem. Co więcej - wydaje mi się, że aby mieć jakąś szansę na obiektywny osąd, przeczytanie tej książki będzie nie tylko konieczne, ale i niewystarczające. Dodatkowo trzeba mieć sporą wiedzę o życiu Kapuścińskiego i to zdobywaną na przestrzeni lat. Ja w każdym razie w osądzaniu człowieka byłbym ostrożny.
Wszystko to nie zmienia faktu, że argumentacja Domosławskiego wydaje mi się dość przekonująca, a żądanie zakazu rozpowszechniania książki jest oczywiście nie do przyjęcia i nie świadczy na korzyść obrońców czci Kapuścińskiego.
Jaśko napisał(a):No, bronił, bronił... ale chyba nie wybronił, bo okazał się hieną, w dodatku zawistną. Małym człowiekiem. Uczniem Zyzaka (to już chyba najpoważniejsza zniewaga w niektórych kręgach)? Ożywił upiory. Napluł na pamięć. Normalnie... klasyka gatunku
)
Nie ma się z czego śmiać, bo sprawa jest bardzo trudna.
Dla Ciebie jest to może i klasyka gatunku. Dla mnie jest to indywidualna sprawa czci i honoru człowieka, który był postacią publiczną, przez co bardzo łatwo jest go zaszufladkować, osądzić, opluć; wystarczy wejść na jakieś forum internetowe i postukać.
Jaśko napisał(a):Że też nawet w "Wyborczej" znajdą się tak podli ludzie, no kto by pomyślał...
A może ta Wyborcza nie jest aż taka wybiórcza, jak chcą ją widzieć "najprawsi" tego świata?
Stefan Bratkowski napisał(a):Wielkość w ogóle trudno się znosi, nie tylko w Polsce, choć u nas ponoć najciężej. Trzeba zrozumieć demaskatora. Zaprzyjaźnia się z wielkim człowiekiem, wchodzi do niego do domu, ale odkrywa, że to po prostu normalny człowiek, a w takiej sytuacji nie da się strawić jego wielkości. Dlatego nie można wymagać, by najpierw przybliżył nam po śmierci Kapuścińskiego jego twórczość. Cudza wielkość rani, kole, uwiera, nie można się dziwić, gdy ból ambicji własnej każe ją zdemistyfikować, odrzeć ze światowego na dobitek uznania i sławy. To naturalne. Pochwały dla „biografistyki” demaskatora świadczą, że to uczucia bardzo częste, prawie powszechne.
I nie sposób się z tym nie zgodzić! Mój Boże, jakież to do bólu prawdziwe, jakież celne! Wypisz-wymaluj pasuje to w całym swym okrucieństwie do tego wszystkiego, co przetoczyło się choćby przez to Forum po śmierci jego Patrona tudzież do litrów pomyj wylanych przez internetowe bydło po aresztowaniu Polańskiego.