Forum o Jacku Kaczmarskim

Pełna wersja: Mistrz i Małgorzata - serial z 2005 r.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
W poniedziałek (14.04.2008) o godz. 22:10 TVP1 wyemituje pierwszy z dziesięciu odcinków rosyjskiej ekranizacji dzieła Bułhakowa. Wiele dobrego słyszałem o tym serialu. Oglądając jakiś czas temu nie zawiodłem się, dlatego polecam uwadze.
Serial jest dość wierną adaptacją powieści, rewelacyjna jest Małgorzata, efekty specjalne trochę kiczowate (ale mniej niż u Wojtyszki). Duże kontrowersje wzbudziła postać kota, a także podłożenie czyjegoś głosu (o ile pamiętam głosu Biezdomnego pod Jezusa - Nadziejo, proszę sprostuj jeżeli tonietak). Nie podobał mi się odcinek z balem, a także sceny końcowe. Przedtem reżyser Aleksander Bortko nakręcił znakomity serial "Idiota" wg Dostojewskiego, a także "Psie serce" Bułgakowa - polecam.
O tak! "Psie serce" jest piękne... Ale i "Mistrza i Małgorzatę" wspominam przyjemnie. Nie biorę, co prawda, pełnej odpowiedzialności za moje wspomnienia, bo jakiś czas temu to jednak widziałam i nie całe... Ale sądzę, że warto.
dauri napisał(a):"Psie serce" Bułgakowa
OT: Zdaje się, ze któryś raz piszesz, Dauri to nazwisko przez "g". Ja jestem przyzwyczjony do pisowni i wymowy Bułhakow. Obie formy są poprawne, czy któraś bardziej?
A czy nie jest to czasem "h" bezdźwięczne, które bardziej brzmi jak "g"?

[ Dodano: 12 Kwiecień 2008, 23:07 ]
Ja tylko pytam, bo też mnie to zastanawia Wink
pkosela napisał(a):Obie formy są poprawne, czy któraś bardziej?
Samo pojęcie poprawności jest grząskie, ale kilka zasad transliteracji i transkrypcji zapisu ukraińskiego.
Po ukraińsku zapisuje się go Миха́йло Опанасович Булгаков, a samo nazwisko transliteruje się w zależności od sytemu tak:
ISO 9 (tzw. transliteracja naukowa) - Bulhakov
GOST 7.79 (norma Wspólnoty Niepodległych Państw) i ISO 9:1995, funkcjonujący m.in. jako polska norma PN-ISO 9:2000 - Bulgakov.

Transliteracja stosowana jest głównie w dokumentach, katalogach bibliotecznych itp. miejscach wymagających jednoznaczności przeniesienia liter z jednego alfabetu na inny.

W tekstach zwykłych częściej stosuje się transkrypcję, która nie jest tak jednoznaczna, ale jest lepiej dostosowana do niuansów języka źródłowego i docelowego. Cyrylicę transkrybuje się na polski zgodnie z z uchwałami Komitetu Językoznawstwa Polskiej Akademii Nauk z 20 stycznia 1956 roku, opublikowanymi w Pisowni polskiej (Wrocław 1957). Ukraińskie nazwisko Булгаков na język polski transliteruje się jako Bułhakow. Transkrypcje na inne języki są oczywiście dostosowane do tamtych języków, np. na angielski transkrybuje się Mikhail lub Mihail Bulgakov, na francuski Mikhaïl Boulgakov itd.

Sprawę komplikuje to, że autor "MiM" więcej czasu spędził chyba w Moskwie niż Kijowie i można go uznać za Rosjanina. Wtedy jego nazwisko transliterowałoby się niemal zawsze jako Bulgakov, a transkrybowało na polski jako Bułgakow. Niemniej tradycja każe traktować to nazwisko jak ukraińskie.
PMC napisał(a):A czy nie jest to czasem "h" bezdźwięczne, które bardziej brzmi jak "g"?
Jeśli już to dźwięczne, podobne do tego, co mamy w "niechby".
Pewnie tak właśnie wymawiał to sam Bułhakow. Tzn. podobnie do tego, bo w standardowym języku polskim nie ma takiej głoski - jest ona typowa dla języków czesko-słowackich, ukraińskiego i dialektów południoworosyjskich - jest to dźwięczna głoska krtaniowa. To, co w języku polskim najbardziej ją przypomina to szczelinowa dźwięczna głoska miękkopodniebienna, właśnie taka jak w "niechby" albo "Bohdan". W standardowym języku rosyjskim (i jego petersburskich czy moskiewskich dialektach) też takiej głoski nie ma i jest zastępowana zwartą dźwięczną głoską miękkopodniebienną, czyli "g".
Dziękuję Piotrze za wykład. Wink
piotrek napisał(a):Sprawę komplikuje to, że autor "MiM" więcej czasu spędził chyba w Moskwie niż Kijowie i można go uznać za Rosjanina. Wtedy jego nazwisko transliterowałoby się niemal zawsze jako Bulgakov, a transkrybowało na polski jako Bułgakow. Niemniej tradycja każe traktować to nazwisko jak ukraińskie.
Ojojoj, tonietak, tonietak... Bułgakow od samego początku był Rosjaninem. Urodził się w Kijowie (1891), ale należy pamiętać, że jeszcze na początku XX wieku większość ludności Kijowa stanowili Rosjanie. Rodzice Bułgakowa i sam Bułgakow raczej nie mówili nawet po ukraińsku.
Cytat:Город считался русским. Официально единственным языком города считался русский.
Cytat:По своему социальному положению Булгаковы принадлежали к среде, где украинским языком не интересовались, не уважали его и, смею уверить, не знали.
Cytat:Знал ли Булгаков украинский язык? Литературный, письменный, книжный, может быть, и нет. Во всяком случае, свидетельств этого нет. (Отмечу, впрочем, запись в дневнике Е.С.Булгаковой 25 июня 1937 года: «М.А. купил на Арбате украинский словарь».)
Źródło: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.tpuh.narod.ru/yanovsk19.htm">http://www.tpuh.narod.ru/yanovsk19.htm</a><!-- m -->

W pisowni jego nazwiska należy więc stosować zgodną z regułami transkrypcji z języka rosyjskiego literę G. Utwalona, błędna pisownia przez H wynika nie "z tradycji, która każe traktować to nazwisko jak ukraińskie", tylko z pomyłki tłumaczy Ireny Lewandowskiej i Witolda Dąbrowskiego. Co więcej, gdyby nawet Bułgakow był Ukraińcem, to tradycja transkrypcji z ukraińskiego też nakazywałaby pisownię przez G - piszemy "Gogol" a nie Hohol (zgodnie z tradycją), ale nazwisko jego rodziny "Hohol-Janowski".

Niedowiarków odsyłam do artykułu wybitnego językoznawcy Roberta Stillera (w "Pokaż język"):
Część1
Część2
piotrek napisał(a):Jeśli już to dźwięczne, podobne do tego, co mamy w "niechby".
Pewnie tak właśnie wymawiał to sam Bułhakow. Tzn. podobnie do tego, bo w standardowym języku polskim nie ma takiej głoski - jest ona typowa dla języków czesko-słowackich, ukraińskiego i dialektów południoworosyjskich - jest to dźwięczna głoska krtaniowa.
Wyjaśnienie: ta standardowość oznacza uzualność, tzn. ludzie nie wymawiają. W samym języku polskim, w tym znaczeniu bardziej gramatycznym niż pragmatycznym Smile, dźwięczne h istnieje. Najprościej mówiąc, to taka głoska jak "g", tylko nie ma zwarcia. Twój przykład jest dobrym ćwiczeniem. Ale to nie jest głoska krtaniowa, tylko tylnojęzykowa (niektórzy dodają, że postdorsalno-prewelarna).
dauri napisał(a):Nadziejo, proszę sprostuj jeżeli tonietak
Dauri dobrze napisał. Też tak to zapamiętałam, tylko nie mogę odnaleźć źródła tej informacji.
Ta próba szukania punktów styczności pomiędzy światem piekielnym, moskiewskim a powieści o Piłacie poprzez obsadzanie aktora w kilku rolach, jest dość powszechna. I czuję, że nie chodzi tu tylko o braki kadrowe i oszczędności. W olsztyńskim spektaklu reżyser poszedł jeszcze dalej i ten sam aktor wcielił się w postać Wolanda i Piłata.
A serial MiM warto zobaczyć, choćby dla gry Wolanda i jego świty, Piłata, a także bardzo udanego przedstawienia klimatu ówczesnej Moskwy (nie bacząc na to, że większość scen nagrywana była w Petersburgu Smile ). Bortce udało się też uchwycić widoczną w książce zamianę ról - ludzki diabeł naprawia piekielne życie.
Dzięki Nadziejo, również za propagowanie w podpisie jedynej słusznej pisowni nazwiska autora "Mistrza i Małgorzaty". Wink
nadzieja napisał(a):obsadzanie aktora w kilku rolach, jest dość powszechna.
Tak, w pierwszej adaptacji MiM, jaką widziałem (Paryż, Theatre de la Ville 1983), Andrzej Seweryn wcielił się w postaci Mistrza oraz Barabasza.

Inne adaptacje teatralne, jakie widziałem, to:
- Warszawa, Teatr Współczesny 1991, reż Maciej Englert
- Strasburg, Teatr Arts Sceniques 1998, reż. Aldona Skiba-Lickel
- Kraków, Teatr Stary 2002, reż. Krystian Lupa
- Teatr Telewizji, reż. Maciej Wojtyszko
Najmilej wspominam tę warszawską.

Widziałem też adaptacje filmowe w reż. Petrovicia, Bortki i Kary, a także jedną hmm... dość odważną. Ta Petrovicia była dość dziwna, pamiętam, że leciała tam trzy razy piosenka "Czarny kot" Okudżawy. Nie widziałem "Piłata i innych" Wajdy, więc gdyby ktoś to miał byłbym wdzięczny za podzielenie się.

Ciekaz będę też Waszych opinii na temat serialu Bortki.
dauri napisał(a):Dzięki Nadziejo, również za propagowanie w podpisie jedynej słusznej pisowni nazwiska autora "Mistrza i Małgorzaty". Wink
Poczułam się przekonana, choć samo brzmienie nazwiska bardziej podoba mi się w wersji z "h". Problem ten rozwiązałam w ten sposób, że piszę "g", mówię "h". Smile

Wajdę mam dla Ciebie odłożonego przecież.
A jestem przywiązany do wersji nazwiska, którą mam na okładkach książek.
Simon napisał(a):A jestem przywiązany do wersji nazwiska, którą mam na okładkach książek.
Ja na polskiej wersji mam 'Bułhakow', a na rosyjskiej 'Bułgakow'. Do obydwu się przywiązałam, stąd ten dysonans.
nadzieja napisał(a):Ja na polskiej wersji mam 'Bułhakow', a na rosyjskiej 'Bułgakow'.
Ale ja jestem Polak a nie jakiś Rosjanin ani nawet rusofil. Smile
dauri napisał(a):efekty specjalne trochę kiczowate
Nie wydaje się Wam, że mogło to być zamierzone? Takie wskazanie na umowność prezentowanych zdarzeń, zmuszenie do traktowania ich bardziej symbolicznie niż dosłownie? Przy nakładach, które i tak poniesiono na realizację filmu, chyba mogły być lepsze i to raczej nie budżet był powodem ich "kiczowatości".

PS. Dzięki za wyjaśnienia językowe Smile
nadzieja napisał(a):Wajdę mam dla Ciebie odłożonego przecież.
Ojeku, zupełnie zapomniałem... :wstyd: Dzięki, pamiętaj o odkurzeniu od czasu do czasu. Wink
nadzieja napisał(a):mówię "h".
dźwięczne?
dauri napisał(a):- Warszawa, Teatr Współczesny 1991, reż Maciej Englert
Z doskonałymi rolami Krzysztofa Wakulińskiego jako Wolanda i Marka Bargiełowskiego w roli Mistrza.
Kuba Mędrzycki napisał(a):Z doskonałymi rolami Krzysztofa Wakulińskiego jako Wolanda i Marka Bargiełowskiego w roli Mistrza.
I Mariusza Dmochowskiego w roli Piłata, Wiesława Michnikowskiego w roli Korowiowa i Adama Ferency w roli Asasella.
dauri napisał(a):I Mariusza Dmochowskiego w roli Piłata,
W przedstawieniu, które miałem przyjemność oglądać na Mokotowskiej, Piłata grał wówczas Krzysztof Kowalewski.
dauri napisał(a):Adama Ferency
Ferencego - można odmieniać. Smile
<!-- m --><a class="postlink" href="http://film.onet.pl/seriale/0,1480685,artykul.html">http://film.onet.pl/seriale/0,1480685,artykul.html</a><!-- m -->
No i jak, podobało wam się? Bo mi owszem, bardzo.
Zbrozło napisał(a):No i jak, podobało wam się?
Jak napisałem w pierwszym poście - tak Smile
Zapomniałem dodać, że podoba mi się też temat muzyczny serialu. Kojarzy mi się z Gintrowskim Wink
A ja, w przeciwieństwie do Was, oglądałam serial, a nie przekomarzam się o nazwiska Wink

I nawet mam trochę wrażeń po obejrzeniu go na spokojnie:
- Na pewno serial jest bardzo wierny książce - do tego stopnia, że zazwyczaj kolejne kwestie można podawać równo z aktorami...
- Monochromatyczna Moskwa bardzo mi się podobała. Był klimat.
- Woland na początku wydał mi się niewłaściwie dobrany, ale obronił się bardzo dobrze. Grunt, że ma różnokolorowe oczy - one "grają" we wszystkich ujęciach twarzy i dzięki nim postać jest bardziej niesamowita. Sam aktor gra dobrze i zdecydowanie się broni jak dla mnie.
- Sceny w Jerozolimie były zagrane dość sztywno. Nie wiem czyja to wina, ale już większe wrażenie zrobiły na mnie analogiczne sceny w "Pilatus und andere" Wajdy.
- Jeszua bardzo malowniczy - wizualnie. Bo poza tym jakiś sztywny...
- Doskonale w scenach jerozolimskich gra język rosyjski - pięknie pokazuje umowność taki Rzymianin mówiący po rosyjsku.
- W ogóle mi się to dobrze oglądało dzięki językowi - bardzo kocham rosyjski, a nie posiadam go w aż takim stopniu, żeby sobie "Mistrza..." czytać w oryginale. Język był dla mnie największym plusem tego serialu.
- Serial jest ogromnie "teatralny" - reżyser nie starał się nawet udawać, że kręci film. Jak dla mnie - to dobrze. Kolejny krok ku umowności obrazu.

Ogólne wrażenie mam takie, że jednak mimo wszystko na razie ten serial ogląda się mniej przyjemnie niż słucha czytanego "Mistrza...". No ale to w sumie nic dziwnego, bo książka jest cholernie trudna w ekranizacji.
Ysabell napisał(a):Na pewno serial jest bardzo wierny książce - do tego stopnia, że zazwyczaj kolejne kwestie można podawać równo z aktorami...
Jest sporo różnic. Woland za stary, Berlioz za stary (w książce pierwszy ma "mniej więcej 40 lat", drugi - "ponad 40"). Scena z Kajfaszem przeniesiona do następnego odcinka (po śmierci Berlioza), ale kosztem zmiany godziny ("mniej więcej dziesiąta rano" staje się inna w powieści, a inna w serialu) - pomimo iż czas odgrywa w powieści niezwykle ważną rolę. W dialogach niektóre kwestie zostały pominięte, niektóre przesunięte w inne miejsce (np. "Jesteś wielkim lekarzem?"). No i zastąpienie Sołowek łagrami, co wywołało wielkie oburzenie. Big Grin
Ysabell napisał(a):Woland na początku wydał mi się niewłaściwie dobrany, ale obronił się bardzo dobrze. Grunt, że ma różnokolorowe oczy - one "grają" we wszystkich ujęciach twarzy i dzięki nim postać jest bardziej niesamowita. Sam aktor gra dobrze i zdecydowanie się broni jak dla mnie.
Woland, oprócz tego, że za stary (aktor miał 71 lat), jest w serialu poważny, groźny. U Bułgakowa - kpiarski. A kolor oczu zobaczymy chyba dopiero w następnych odcinkach?
Jego kreacja jest znakomita, choć nieco w innym duchu niż u Bułgakowa. Natomiast Bezdomy zupełnie nie wygląda na poetę, nawet kiepskiego.

W kwestii nazwisk:
piotr napisał(a):Twierdzisz, że jest mniej spolszczone niż nazwiska noszone przez Batorego i Rakoczego?
Nie twierdzę, że "jest mniej spolszczone", tylko że "w ogóle nie jest spolszcznone". Pisownia nazwiska Pana Adama jest w 100% tożsama z oryginalną, więc o żadnym spolszczeniu nie może być tu mowy: <!-- m --><a class="postlink" href="http://mek.oszk.hu/03600/03630/html/f/f05462.htm">http://mek.oszk.hu/03600/03630/html/f/f05462.htm</a><!-- m --> . "Spolszczyć" oznacza "nadać czemuś cechy polskie", co zakłada dononanie jakiejś choćby minimalnej transformacji.

Co do nazwisk Batory i Rakoczy, autorzy SO (Słownika Ortograficznego) twierdzą, że są ona spolszczone - i mam nadzieję, że wiedzą, co piszą.

Wracając do Pana Adama, niezależnie od tego, co sądzą autorzy SO, uważam, że pisownia "Ferencyego" jest lepsza niż "Ferencego", gdyż dokładniej informuje o pisowni w mianowniku ("Ferencego" mogłoby równie dobrze być np. od "Ference"). Jeszcze lepsza pisownia to "Ferency'ego", gdzie apostrof wyraźnie oddziela temat od końcówki.

Nie wiedzieć czemu, w odmianie nazwisk węgierskich SO zabrania stosowania apostrofów, choć w nazwiskach angielskich to nakazuje. Tak więc, zgodnie z obowiązującymi zasadami, należy pisać "Ormandyego" lecz "Hardy'ego". Sądzę, że to jeden z kretynizmów SO, o których pisał Robert Stiller w "Pokaż język". Już o tym pisałem, ale nie mogę się powstrzymać od ponownego zacytowania:
Cytat:jest to tak olbrzymi i niewyczerpany zbiór językowych kretynizmów i niezamierzonych dowcipów, że satyryk ma w nim pożywienia na całe lata, jak robaczek w ścierwie hipopotama.
Cytat:Odmiana wyrazów. Nazwiska i nazwy obce. Duże i małe litery. Znaki przestankowe. [...] Wszystko to świadczy o niewiarygodnym wręcz, skandalicznym niedbalstwie i niekompetencji.
dauri napisał(a):dźwięczne?
Niestety nie. Sad Z wypowiadanym "dźwięcznie" brzmi to dla moich uszu jak szczeknięcie bulteriera, a nie nazwisko twórcy MiM.

Przypominam, że dziś drugi odcinek, w którym to będzie można zapoznać się z kontrowersyjną dla wielu kreacją Behemota.
Behemot wygląda jak czarny Alf z ogonem. Zawsze lubiłam "Alfa"... Big Grin

PS. I Bezdomny, i Berlioz mnie akurat bardzo pasowali... Wiekowo też mi nie zgrzytało.
PS2. Może wydzielić wątek o (bardzo skądinąd sympatycznym) języku węgierskim...?
Ysabell napisał(a):Może wydzielić wątek o (bardzo skądinąd sympatycznym) języku węgierskim...?
Mógłby ktoś Tongue
Wydzielone posty są tutaj: O odmianie nazwisk, języku węgierskim etc (ewentualne uwagi odnośnie opodziału na priv)
Ysabell napisał(a):Behemot wygląda jak czarny Alf z ogonem. Zawsze lubiłam "Alfa"...
Big Grin
W drugim odcinku pojawił się IMVHO argument za tą postacią: Dzięki temu, że Behemot wygląda, jak pluszowa zabawka, scena z wyrzuceniem kota z tramwaju była bardziej groteskowa.
Serial najpierw wyszedł w Polsce na DVD.
10 płyt, a potem dwie... ze wszystkimi odcinkami.
O ile pamiętam - ok. 80 pln za dwa DVD.

Godne polecenia.
I uniezależniające od TV, choć włączanie sobie co tydzień jednej dawki też jest przyjemne.

Pozdrawiam,
Stron: 1 2