Forum o Jacku Kaczmarskim

Pełna wersja: polityka
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41
Chodzi o tę wypowiedź J. Kaczyńskiego?
Cytat:I ta sprawa, już wtedy, 30 lat temu, stała się, także w Stoczni, przedmiotem sporu. Przybyła tam grupa ludzi o znanych nazwiskach, z autorytetem, ludzi - w żadnym razie tego nie kwestionuję - najlepszej woli. Ale mieli oni inny plan, mieli plan kompromisu, który w istocie, gdyby go realizować, okazał się pozorem, który szybko by się rozwiał.
Jeżeli tak, to przede wszystkim trzeba by ustalić, jakie stanowisko zajmowali doradcy, czy było ono raczej "kompromisowe" czy "radykalne", i jaki był wpływ doradców na kształt ostatecznego porozumienia. Najlepiej byłoby oprzeć się na tekstach źródłowych, ew. na opracowaniach historyków. Znacie coś godnego polecenia?
Dopiero później możnaby ocenić, czy któryś z panów (Kaczyński, Mazowiecki) mija się z prawdą, czy po prostu różnią się w ocenach.
Jaśko napisał(a):przede wszystkim trzeba by ustalić, jakie stanowisko zajmowali doradcy, czy było ono raczej "kompromisowe" czy "radykalne"
Ale, żartujesz sobie teraz, Jaśko? Prawda? Bo że Leszek żartuje*:
lc napisał(a):Myślę, że Kaczyński miał na myśli wszystkich doradców za wyjątkiem swojego brata - i bardzo słusznie.
to się samo przez się rozumie.

---
*Tym razem nawet ja to zauważyłem Wink
MacB napisał(a):
Jaśko napisał(a):przede wszystkim trzeba by ustalić, jakie stanowisko zajmowali doradcy, czy było ono raczej "kompromisowe" czy "radykalne"
Ale, żartujesz sobie teraz, Jaśko? Prawda?
Dlaczego?
A ja - naiwnie - myślałam, że teraz nawet zwolennikom ... sorry ... JK otworzyły się oczy!
Toż gdyby miał (ten j.k.) władzę i charyzmę - to mielibyśmy kolejnego Stalina!
Warto zacząć robić pomniki mobilne (np. na kółkach) - łatwiej będzie je przenosić po każdej zmianie władzy:
Cytat:W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" pos. PiS Artur Górski nie wyklucza, że kiedy kandydat tej partii zostanie prezydentem, to pomnik księcia Józefa Poniatowskiego będzie ustawiony w innym miejscu, a przed Pałacem Prezydenckim stanie pomnik Lecha Kaczyńskiego.
a liberalizm przestał być be:
Cytat:Według rozmówcy "Rzeczpospolitej" - "ludzie patrząc na PiS dostrzegają tylko jego dwa skrzydła: liberalne i radiomaryjne. I to nasza słabość", podkreśla Górski. - Powinniśmy zerwać z tym schematem i dążyć do wzmocnienia w partii nurtu konserwatywnego, ale nie radiomaryjnego. Musimy wyjść poza schemat Radia Maryja.
<!-- m --><a class="postlink" href="http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8335593,Gorski__Przed_palacem_pomnik_Lecha_Kaczynskiego.html">http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... kiego.html</a><!-- m -->
Jaśko napisał(a):
MacB napisał(a):
Jaśko napisał(a):przede wszystkim trzeba by ustalić, jakie stanowisko zajmowali doradcy, czy było ono raczej "kompromisowe" czy "radykalne"
Ale, żartujesz sobie teraz, Jaśko? Prawda?
Dlaczego?
Przystępując do negocjacji (nie do wojny) z góry trzeba zakładać... kompromis. Na ile się zechcemy wycofać z radykalnych żądań*, a na ile chcemy coś ważnego wywalczyć. Tak więc stanowisko WSZYSTKICH (w tym i "doradców") musiało być w jakimś stopniu "komromisowe". "Radykalne" stanowiska z tamtych czasów opisałem Ci w przypisie.
Nie ma uniwersalnej skali, na której można by zmierzyć czyjś "radykalizm" (czy też "kompromisowość") w negocjacjach. Każdy spór ma jednak żądanie, z którego zrezygnować nie można. Należy sobie zadać pytanie, co nim było w sierpniu '80? Moim zdaniem zgoda władz na utworzenie wolnych związków zawodowych; tego żądania nie można było porzucić. I według mojej wiedzy, a także dowodów w postaci relacji uczestników rozmów (czy choćby przytaczanych wczoraj w TV słów Lecha wypowiadanych w trakcie tych negocjacji) z żądania tego "doradcy" nie rezygnowali.
Jaką zaś wiedzę ma ten temat pan prezes... Bóg raczy wiedzieć.

-------
* A - jak może pamiętasz, bo ja tę atmosferę (wprawdzie "karnawału", a nie samego strajku sierpniowego, na którym mnie oczywiście nie było Wink ) doskonale pamiętam - powszechne były dość radykalne oczekiwania: a to porzucenia władzy przez Partię, a to zmiany systemu politycznego, wypowiedzenia sojuszów Związkowi Radzieckiemu i tym podobne nieprawdopodobne (wówczas!) rzeczy. Dobrą alegorią tamtej atmosfery jest scena z Rozmów kontrolowanych Barei. Panowie robotnicy (popijając wiśnióweczkę, której "pilnował" bałwan) czytają z niesmakiem transparent: TYLE PODZIELIMY, ILE WYPRODUKUJEMY. Jeden stwierdza, że gdy Solidarność dojdzie do władzy, to tyle będziemy dzielić, ile tylko zechcemy.
Artur Górski napisał(a):- Dziś to niemożliwe, ale wyobrażam sobie taką sytuację. W końcu ten pomnik też nie stał tam wiecznie - mówi Górski w rozmowie zamieszczonej w sobotnio-niedzielnym Tygodniku "Rzeczpospolitej". I dodaje: - Dla mnie najważniejsze jest godne upamiętnienie Lecha Kaczyńskiego, a jest oczywiste, że dwa pomniki tam stać nie mogą.
Nazwy miast też nie są wieczne, jak pokazuje nam przykład bohaterskiego Związku Radzieckiego. Myślę, że nie bez racji byłaby zmiana przestarzałej nazwy "Warszawa" na "Lechowo", a jeszcze lepiej na nawiązujący do słusznej radzieckiej tradycji: KACZOGRAD.
Postać Wielce Czcigodnego Posła na Sejm RP Górskiego Artura, którego przypomniał dziś dauri, zastanowiła mnie i poruszyła. Ten złotousty czterdziestolatek został przecież wybrany przez Naród... Ale czyżby? Czy na pewno wybrali go ludzie, czy raczej partia? Czy mając poparcie 0,27 % (dwadzieścia siedem setnych procenta!) elektoratu w swoim okręgu można zostać posłem? Okazuje się, że można!
Warszawiacy, gdyby chcieli by Górski Artur przenosił im pomniki, zapewne bardziej doceniliby go w czasie wyborów... A jak to wyglądało naprawdę?
Okręg, z którego kandydował, to 1 589 199* dusz.
Uprawnionych, by sobie wybrać Górskiego Artura na posła było 1 567 038 obywateli.
Z tych, do urn poszło 1 160 036, ale jak to w narodzie bywa - nie wszystkim udało się trafić kartą do urny, albo długopisem w kratkę, stąd z urn wyjęto tylko 1 158 429 kart, w tym ważnych głosów 1 145 983.
Wychodzi na to, że 14 053 kart wyborczych poszło się paść. Warto zapamiętać tę liczbę, gdyż nasz W.Cz. poseł wszedł do parlamentu za sprawą... 3070 obywateli. Nieco ponad trzy tysiące głosów! Na ponad półtora miliona uprawnionych! Prawie 5 razy więcej głosów okazało się w tym okręgu nieważnych (z czego do urn nie wróciło 1607 kart!).
Zaiste Górski Artur w ławie poselskiej to wola ludu!

----
* dane oficjalne PKW
MacB napisał(a):Przystępując do negocjacji (nie do wojny) z góry trzeba zakładać... kompromis. Na ile się zechcemy wycofać z radykalnych żądań*, a na ile chcemy coś ważnego wywalczyć. Tak więc stanowisko WSZYSTKICH (w tym i "doradców") musiało być w jakimś stopniu "komromisowe".
Przecież tego nie neguję. Niemniej po stronie Solidarności i wśród samych doradców zapewne ścierały się różne poglądy. Niektórzy byli skłonni ograniczać żądania, inni uważali, że da się wygrać więcej. Nie wiem, co w tym dziwnego lub śmiesznego.
Cytat:Nie ma uniwersalnej skali, na której można by zmierzyć czyjś "radykalizm" (czy też "kompromisowość") w negocjacjach. Każdy spór ma jednak żądanie, z którego zrezygnować nie można. Należy sobie zadać pytanie, co nim było w sierpniu '80? Moim zdaniem zgoda władz na utworzenie wolnych związków zawodowych; tego żądania nie można było porzucić. I według mojej wiedzy, a także dowodów w postaci relacji uczestników rozmów (czy choćby przytaczanych wczoraj w TV słów Lecha wypowiadanych w trakcie tych negocjacji) z żądania tego "doradcy" nie rezygnowali.
Jaką zaś wiedzę ma ten temat pan prezes... Bóg raczy wiedzieć.
Zaraz zaraz, może ustalmy, o czym rozmawiamy.
Kaczyński powiedział to, co wyżej przytoczyłem. Mazowiecki twierdzi, że Kaczyński kłamie. Mnie interesuje, czy rzeczywiście ktoś tu kłamie (a jeżeli tak, to kto), czy po prostu obaj panowie różnią się w ocenach, przy czym Mazowiecki uznał, że jest to niegodziwość ze strony Kaczyńskiego Smile

A o źródła pytałem dlatego, że w sieci można znaleźć również takie wypowiedzi:
Andrzej Kołodziej, wiceprzewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej oraz przywódca strajku w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni napisał(a):Największe spory, jak pamiętam, toczyliśmy z doradcami, głównie Bronisławem Geremkiem i Tadeuszem Mazowieckim, którzy usiłowali wybić nam z głowy postulat wolnych związków zawodowych. Twierdzili, że jest nierealny i władza tego nigdy nie przyjmie. Uważali, że lepiej jest żądać nowych wyborów w strukturach starych związków zawodowych.
Jadwiga Staniszkis, która też była wtedy w stoczni jako doradca, zaprosiła część MKS na spotkanie m.in. Bogdana Borusewicza, Andrzeja Gwiazdę, Henrykę Krzywonos, Alinę Pienkowska, Annę Walentynowicz, Józefa Przybylskiego i mnie. I wtedy nam zdradziła, że Geremek i Mazowiecki knują przeciwko nam, że przyjechali do nas realizować świadomie politykę władzy. Powiedziała też, że jak chcemy to może nam doradzać lub złożyć rezygnację.
Krzysztof Wyszkowski, współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych na Wybrzeżu, uczestnik strajku sierpniowego w stoczni w 1980 napisał(a):Tadeusz Mazowiecki z kolegami przyjechali do Stoczni z zamiarem namówienia strajkujących do odstąpienia od postulatu nr. 1 czyli WZZ i zadowolenia się demokratycznymi wyborami w ramach CRZZ. Rozmawiałem z Mazowieckim zaraz po jego przybyciu do Sali BHP i wskazał mi właśnie taką granicę pisząc na kartce różne możliwości. Takie stanowisko doradców potwierdzają dokumenty dostępne w IPN. Wie to każdy, kto był wtedy w Stoczni i kto wykazuje minimalne zainteresowanie dla opublikowanych już opracowań tematu.
Dlatego ciekaw jestem, co mówią dokumenty z tamtych czasów. I stąd moje pytanie o źródła.
Jaśko napisał(a):Andrzej Kołodziej, wiceprzewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej oraz przywódca strajku w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni napisał(a):
Jaśko napisał(a):Krzysztof Wyszkowski, współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych na Wybrzeżu, uczestnik strajku sierpniowego w stoczni w 1980 napisał(a):
Obu tych wypowiedzi nie znałem.
W oczywisty zaś sposób wydaje mi się dość znamienna nagle odzyskana pamięć tych panów. W samą porę, by stanąć w obronie słów prezesa. Przez 30 lat nie było, rozumiem, okazji, by uwolskim agentom* w twarz rzucić tymi wspomnieniami.

----
*zwanymi wówczas "różowymi pająkami". Ciekaw jestem, swoją drogą, co odpowie Bogdan Borusewicz.
MacB napisał(a):Obu tych wypowiedzi nie znałem.
W oczywisty zaś sposób wydaje mi się dość znamienna nagle odzyskana pamięć tych panów. W samą porę, by stanąć w obronie słów prezesa. Przez 30 lat nie było, rozumiem, okazji, by uwolskim agentom* w twarz rzucić tymi wspomnieniami.
Wypowiedź Wyszkowskiego rzeczywiście jest reakcją na zajście podczas tegorocznych obchodów. Jednak Kołodziej udzielał wywiadu wcześniej*), w ramach cyklu wywiadów z okazji okrągłej rocznicy**). Co nie zmienia faktu, że należy do tych wypowiedzi podchodzić ostrożnie i konfrontować je z innymi. Podejrzewam, że święte oburzenie, jakie towarzyszy tej wypowiedzi Kaczyńskiego wpisuje się raczej w walkę polityczną per fas et nefas.

A czy przez 30 lat nie było okazji, żeby o tym mówić? Kto chciał, ten słyszał.

Na koniec przytoczę tu fragmenty artykułu L. Dorna z 1986***) (opinia autora jest przychylna dla ekspertów, natomiast ja przytaczam fragmenty dotyczące wolnych związków):
Cytat:Geremek był przekonany, że robotnicy nie odstąpią od punktu pierwszego swoich postulatów, a Mazowiecki twierdził, że eksperci nie mogą zmieniać treści żądań strajkujących. Ale mimo to, w środę 27 sierpnia eksperci podjęli taką próbę. Argumentację, że chodziło o „wariant zapasowy” należy uznać za pozorną. Gdyby bowiem Prezydium MKS po dyskusji z ekspertami zgodziło się na to, że w przypadku „mniej przychylnego rozwoju sytuacji” akceptuje reformę CRZZ, to już tylko od odpowiedniej polityki władz zależałoby, by wariant zapasowy stał się wariantem głównym. Przyjęcie przez MKS reformy CRZZ jako wariantu zapasowego oznaczałoby po prostu, że postulat numer jeden może zostać zarzucony. Do tego dążyli eksperci, bo Kowalik nie wypiera się, że inicjatywa wyszła od nich. Co więcej, parli do tego z pełną świadomością, że postępują wbrew najgłębszym odczuciom i dążeniom strajkujących. [...]
Z przebiegu wydarzeń wynika, że jedynym możliwym czasem zebrania w stołówce było rano i przedpołudnie, a więc godziny, gdy strona rządowa wyjaśniała pewne kwestie w „wąskim gronie”, Można przypuszczać, że właśnie wtedy Jagielski uzyskał z Warszawy wstępną zgodę na uznanie postulatu pierwszego w zamian za polityczną deklarację MKS, trudno bowiem sądzić, że to osobista i podjęta na własną odpowiedzialność decyzja wicepremiera spowodowała radykalny przełom podczas rozmów popołudniowych.

Jeżeli właśnie tak było, to w środę przed południem duszek historii. uśmiechał się z rzadko spotykaną złośliwością: a więc gdy Jagielski otrzymywał zgodę na postulat wolnych związków zawodowych, eksperci MKS przekonywali swoich zleceniodawców, że należy od żądania tego odstąpić.

W Porozumieniu Gdańskim znalazł się jednak zapis o utworzeniu niezależnych samorządnych związków zawodowych. Jest w tym podwójna niejako zasługa strajkujących pracowników Wybrzeża: walczyli o wolne związki nie tylko z władzami, ale i z własnymi ekspertami.

W trakcie pracy Komisji Ekspertów doszło jeszcze raz do kolizji między koncepcją ekspertów a dążeniami strajkujących. [...] Zapewne wydarzenia w wielu prowincjonalnych ośrodkach miałyby nieco inny przebieg, gdyby w Porozumieniu Gdańskim zawarto klauzulę o tym, że obowiązują na terenie całej Polski, choć i to nie zniweczyłoby oporu aparatu partyjno-policyjno-administracyjnego. Do wprowadzenia takiej klauzuli dążyła część MKSu, a przeciwstawiali się im eksperci. Kowalik opisuje nawet swoją kłótnię z jednym z członków Prezydium.[...]
Użyteczność ekspertów w stoczni nie polegała na ich „umiarkowaniu”, w owym czasie stanowczo za daleko posuniętym. Byli oliwą wylaną nie na wzburzone fale społecznego protestu, lecz między dwa ścierające się młyńskie kamienie. Ich rola polegała nie na miarkowaniu strajkujących, lecz na ułatwieniu nawiązania negocjacyjnego kontaktu z władzą.

*) w każdym razie nie później niż 25 sierpnia
<!-- m --><a class="postlink" href="http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,81048,8293011,Kolodziej__Sierpien_1980_poczatkiem_upadku_komunizmu.html?as=2&startsz=x">http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... &startsz=x</a><!-- m -->
**) <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.historia.pap.pl/?q=node/5215">http://www.historia.pap.pl/?q=node/5215</a><!-- m -->
***) <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.pis.org.pl/article.php?id=17665">http://www.pis.org.pl/article.php?id=17665</a><!-- m -->
Jaśko napisał(a):powiedź Wyszkowskiego rzeczywiście jest reakcją na zajście podczas tegorocznych obchodów. Jednak Kołodziej udzielał wywiadu wcześniej*)
Wcześniej. Zgadza się. Na tyle jednak świeżo, że dostrzegam taki oto związek:
Andrzej Kołodziej udziela wywiadu PAP -> Jarosław Kaczyński wyławia wygodne dla siebie tezy i wplata je w swoje gdyńskie wystąpienie -> pojawiają się i wspomnienia i wykopki dawnych głosów (jak ten Dorna odkopany 2 września) popierające prezesa.

Historia z pewnością nie jest czarno-biała, na pewno wszelakie Wielkie Wydarzenia miały swoje ciemne zakątki, ale akcentowanie ich (prawdziwych, czy nie - to nie ma w tej chwili znaczenia) w imię doraźnej walki politycznej nie bardzo mi odpowiada. A podobno to "Polska jest najważniejsza!"
MacB napisał(a):dostrzegam taki oto związek:
Andrzej Kołodziej udziela wywiadu PAP -> Jarosław Kaczyński wyławia wygodne dla siebie tezy i wplata je w swoje gdyńskie wystąpienie -> pojawiają się i wspomnienia i wykopki dawnych głosów (jak ten Dorna odkopany 2 września) popierające prezesa.
Wydaje mi się, że to nie ma większego znaczenia, ale... Czyżbyś uważał, że J. Kaczyński dowiedział się o stanowisku ekspertów teraz, po 30 latach? A że są stare publikacje, które potwierdzają wersję Kaczyńskiego, to chyba tym lepiej dla niego?
Cytat:Historia z pewnością nie jest czarno-biała, na pewno wszelakie Wielkie Wydarzenia miały swoje ciemne zakątki, ale akcentowanie ich (prawdziwych, czy nie - to nie ma w tej chwili znaczenia) w imię doraźnej walki politycznej nie bardzo mi odpowiada.
Moim zdaniem to nie są koniecznie "ciemne zakątki". Jeżeli eksperci (czy część z nich) zajmowali takie stanowisko, to przecież nie musieli robić tego w złej wierze. Kaczyński zresztą wyraźnie mówił o najlepszej woli doradców. Może po prostu uważali oni, że to jest postulat nierealny. Potwierdzają to przypomniane przez Katarynę zapiski jednego z doradców, W. Kuczyńskiego:
Cytat:W tym miejscu [w Warszawie - przyp. Jaśka] i momencie wydawało się, że uzyskać można niewiele, natomiast wiele stracić. Tak sądziłem ja i Bugaj. Wątpię, by opinia pozostałych znacznie się różniła od naszej. Punkt pierwszy postulatów gdańskich wyglądał na nieosiągalny. [...] Wydawało się, że to, co w tym punkcie można uzyskać, wybiega niewiele ponad wolne wybory do rad zakładowych i wejście do nich przywódców strajkowych. [...]
[Modzelewski] Postulat utworzenia Wolnych Związków Zawodowych uważał za nierealny, jak inni tkwiący poza klimatem strajku. Wśród osób, z którymi rozmawiałem w tych dniach, Jacek Kuroń czuł chyba najlepiej, cóż to za wiatr wieje z Wybrzeża i wygraną widział ogromną. A - przecież i on w ostatniej chwili zwątpił. "Mówiłem Adamowi - wspominał potem - by jechał do stoczni przekonać ich, że ten punkt pierwszy jest nie do uzyskania. Na szczęście obu nas zamknęli". Michnik zgodził się, lecz zamiast do stoczni powędrował do paki. Gdyby pojechał, nic by nie wskórał, a najpewniej zrezygnowałby po powąchaniu gdańskiego powietrza. Determinacja strajkujących w sprawie związkowej nie dawała nikomu szans opozycji.
<!-- m --><a class="postlink" href="http://kuczyn.com/papers/sluzba/droga_20051010.pdf">http://kuczyn.com/papers/sluzba/droga_20051010.pdf</a><!-- m -->

Kaczyński w swoim rocznicowym wystąpieniu podkreślił, że warto było wówczas grać śmielej, choćby wbrew ekspertom, i tyle. Nie uzasadnia to przecież oburzenia, z jakim ta wypowiedź się spotkała.
Jaśko napisał(a):Moim zdaniem to nie są koniecznie "ciemne zakątki". Jeżeli eksperci (czy część z nich) zajmowali takie stanowisko, to przecież nie musieli robić tego w złej wierze.
To nie ja, ale pan prezes był łaskaw robić z tego zarzut.
Jaśko napisał(a):Kaczyński zresztą wyraźnie mówił o najlepszej woli doradców.
Klasyk też mówił o najlepszych intencjach:
Jules Winnfield napisał(a):Oh, I'm sorry. Did that break your concentration? I didn't mean to do that. Please, continue. I believe you were saying something about "best intentions."
Cytat:– Ciągle wracam myślami do mojego brata. To jest nieustanne myślenie, tysiąc razy w ciągu każdego dnia.
Powierzylibyście Polskę komuś takiemu?
Makłowicz bezlitośnie i celnie punktuje generalissimusa:
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=XId1dgvA190">http://www.youtube.com/watch?v=XId1dgvA190</a><!-- m -->
Lubię Makłowicza, ale te argumenty, choć z pozoru efektowne, jakoś mnie nie przekonują. Gdy zabieram głos na temat stanu polskich dróg naprawdę nie trzeba mi prawa jazdy, w rozmyślaniach o światowej gospodarce posiadane przeze mnie konto w banku mi nie pomaga, a o rodzinie może chyba mówić ktoś, kto wprawdzie nie jest mężem, ani ojcem, ale czyimś synem, bratem, wujkiem...
MacB napisał(a):Lubię Makłowicza, ale te argumenty, choć z pozoru efektowne, jakoś mnie nie przekonują. Gdy zabieram głos na temat stanu polskich dróg naprawdę nie trzeba mi prawa jazdy, w rozmyślaniach o światowej gospodarce posiadane przeze mnie konto w banku mi nie pomaga, a o rodzinie może chyba mówić ktoś, kto wprawdzie nie jest mężem, ani ojcem, ale czyimś synem, bratem, wujkiem...

Zgadza się.
Podobnie jak w kwestii oceniania lub układania jakichś melodii, nie jest niezbędne gruntowne wykształceni muzyczne, choć są tacy, którzy twierdzą inaczej Wink
MacB napisał(a):Lubię Makłowicza, ale te argumenty, choć z pozoru efektowne, jakoś mnie nie przekonują.
No, to tylko żartobliwe nieco punkty, Jarka dyskwalifikuja przeca dużo bardziej poważne sprawy.

Nie macie wrażenia, że Jarek zaczyna zdradzać objawy jakieś choroby psychicznej? Ten cały cyrk wawelsko-krzyżacki, seria jego wypowiedzi w trakcie kampanii i po jej zakończeniu, totalne opętanie żądzą władzy, maniakalne dążenie do wprowadzenia kultu jednostki, czyli swojego bliźniaka, absurdalne wymyślanie doniosłej roli, jaką rzekomo miałby odegrać Lechu w powstawaniu "Solidarności" itp.?

Apropos:

Wycieczka po Pałacu Prezydenckim w Warszawie w roku 2020



- Uwaga, dzieci, dochodzimy do ulicy Lecha Kaczyńskiego, która przez wiele lat była nazywana Krakowskim Przedmieściem -- mówi pani nauczycielka.
- Jak to? Przecież przed chwilą byliśmy na ulicy Lecha Kaczyńskiego!
- Oj, Piotrusiu, znowu nie uważałeś. To nie była ulica, tylko aleja, i nie Lecha Kaczyńskiego, tylko Prezydenta Kaczyńskiego.
- A co to za budynek?
- To Sanktuarium Lecha Kaczyńskiego Jedynego Prezydenta IV RP.. Chciałabym wam zwrócić uwagę na stojące przy bramie krzyże. Wiecie skąd się wzięły?
- Nie wiemy, psze pani.
- No przecież macie w tygodniu po 5 lekcji z historii życia Lecha Kaczyńskiego.
- No tak, ale w podstawówce przerabia się tylko młodzieńcze lata.
- Jak to młodzieńcze lata? A reszta?
- Resztę żywota Lecha Kaczyńskiego przerabia się dopiero w gimnazjum i liceum, psze pani.
- Aaaa, chyba że tak. No więc słuchajcie, drogie dzieci. Ten wielki krzyż postawiono tu po śmierci pana prezydenta, aby oddać cześć jego pamięci i przez długie lata toczono walki, aby mógł tu pozostać.
- A ten mniejszy krzyż to skąd?
- Ten mniejszy postawiono, aby uczcić pamięć tych, którzy bronili tego dużego krzyża. Nie możemy wejść do sanktuarium, bo akurat jest tam malowany fresk, taki jak w kaplicy Sykstńskiej.
- A co to jest fresk ?
- Jak to, Wojtusiu? Nie byłeś z nami rok temu na wycieczce "Śladami Wielkiego Męża Stanu -- misje zagraniczne Lecha Kaczyńskiego"?
- Nie, bo byłem wtedy chory.A co będzie na tym fresku namalowane?
- Arcydzieło, moje drogie dzieci. Będzie na nim przedstawione jak Bóg przekazuje Lechowi Kaczyńskiemu berło i koronę, aby zaprowadził porządek na Ziemi.
- Ooo, a co to są za tablice?
- To 14 stacji przedstawiających mękę Lecha Kaczyńskiego, jaką przeszedł w czasie swojego życia.
- O kurcze! Patrzcie to! Co to za wielkie bryły, psze pani?
- Oj, Piotrusiu, przecież widać, że to buty.
- A po co ktoś postawił taki wielki pomnik butom?
- To nie jest pomnik butów, tylko pierwszy element budowanego pomnika Lecha Kaczyńskiego...
Simon napisał(a):No, to tylko żartobliwe nieco punkty, Jarka dyskwalifikuja przeca dużo bardziej poważne sprawy.
Teraz zgoda. Pisałem o tym kilka postów wyżej. Coraz bardziej widoczne stają się objawy manii prześladowczej.
Kuba Mędrzycki napisał(a):Zgadza się.
Podobnie jak w kwestii oceniania lub układania jakichś melodii, nie jest niezbędne gruntowne wykształceni muzyczne, choć są tacy, którzy twierdzą inaczej Wink
Mylą się. Przeca Arkę Noego zbudowali amatorzy, a Titanica - profesjonaliści.
A co sądzicie choćby o tym? Symptomatyczne jest (właśnie oglądam miss Jakubiak u Moniki Olejnik) niezachwiane uwielbienie tych ludzi dla wodza... Bardzo mi to przypomina postawę wiernych druhów pewnego wodza z XX wieku, którzy jeszcze przed plutonem egzekucyjnym (dokąd zaprowadził ich sam generalissimus) sławili jego imię.
Wydawało się, że Kaczyński sięgnął już dna kilka dni temu, ale wczoraj okazało się, że do dna było jeszcze daleko. A reakcja Pani Jakubiak – zabieganie o spotkanie z Prezesem w sytuacji, gdy została zawieszona bez uprzedniej rozmowy, bez podania konkretnej przyczyny i poinformowana o tym za pomocą mediów po ofiarnej pracy w kampanii prezydenckiej – wydaje mi się poniżej godności.

Z jej strony oczekiwałbym raczej albo wystąpienia z PiS, albo przesłania pisemnego odwołania od decyzji o zawieszeniu i równoczesnego złożenia wniosku o zawieszenie Jarosława Kaczyńskiego, „w związku z uzasadnionym przypuszczeniem, iż działał na szkodę PiS”. Bo to „przypuszczenie” jest nie tylko „uzasadnione”, ale wręcz „oczywiste”.
Ciężko, jak wynika z nagłej ciszy w temacie, zwolennikom prezesa skomentować te posunięcia. Wzorem prominentnych działaczy PiS najlepiej schować głowę w piasek. A to przecież raczej
Największy kawalarz polskiego sejmu napisał(a):PO nauczyła nowych członków milczeć i zachowywać wielką dyskrecję. A nawet powiedziałabym, że ogromne posłuszeństwo [...] w PO każdy wie, co może powiedzieć.
Nie to, co w PiS.

Przypomniał mi się stary kawał:
Spotkali się w czasach komuny Ruski i Amerykanin.
Ten ostatni mówi:
-U nas to jest taka wolność, że każdy obywatel może wyjść na środek ulicy i wyrazić się niepochlebnie o amerykańskim prezydencie.
-Phi - odpowiada Ruski - u nas przecież jest tak samo; też każdy może wyjść na środek ulicy i wyrazić się niepochlebnie o amerykańskim prezydencie.
Kurwa, dacie wiarę?!

PiSuar Artur Górski w "Rzeczpospolitej" nr 207 błysnął:

- Nie wykluczam, że kiedy kandydat PiS zostanie prezydentem, to pomnik ks. Józefa Poniatowskiego będzie ustawiony w innym miejscu, a tam stanie pomnik Lecha Kaczyńskiego.


Dacie, kurwa, wiarę?!
No i co w tym dziwnego?
Po co Ci mason przed pałacem.
Ja nie wykluczam, że PG zmieni tracklistę na Kamieniach. Wink
Simon napisał(a):Kurwa, dacie wiarę?!

PiSuar Artur Górski w "Rzeczpospolitej" nr 207 błysnął:

- Nie wykluczam, że kiedy kandydat PiS zostanie prezydentem, to pomnik ks. Józefa Poniatowskiego będzie ustawiony w innym miejscu, a tam stanie pomnik Lecha Kaczyńskiego.


Dacie, kurwa, wiarę?!
Damy wiarę, damy... Wink
Właśnie przeczytałem poniższy artykuł JKM, zgadzam się z większością jego stwierdzeń - zwłaszcza z tym, że Jarosław Kaczyński to "znakomity manipulator i wręcz genialny taktyk", a także z tym, że "ze strategią u Niego jest znacznie gorzej: po zdobyciu władzy taktyk nie ma pojęcia, co robić dalej, bo nie ma żadnej strategii, żadnych zasad."

<!-- m --><a class="postlink" href="http://fakty.interia.pl/tylko_u_nas/news/niszczenie-kaczynskiego,1533750,3439">http://fakty.interia.pl/tylko_u_nas/new ... 33750,3439</a><!-- m -->

Nie rozumiem natomiast, dlaczego miałoby to być powodem, by na Kaczyńskiego głosować w wyborach prezydenckich - tylko dlatego, by nie szkodził jako lider partii opozycyjnej? No bo zdaniem JKM, po zdobyciu władzy Kaczyński nie miałby pojęcia, co robić dalej.

Skądinąd dojście do władzy "znakomitego manipulatora i wręcz genialnego taktyka" już przerabialiśmy w Niemczech, w latach trzydziestych.
dauri napisał(a):Skądinąd dojście do władzy "znakomitego manipulatora i wręcz genialnego taktyka" już przerabialiśmy w Niemczech, w latach trzydziestych.
Tak się tym wszystkim nakręciłem, że teraz nawet w kuli ziemskiej, która się kręci podczas emisji Panoramy w TVP 2, widzę raz Kaczyńskiego z czasów gdy nosił wąs, a raz Adolfa...

http://www.youtube.com/watch?v=q1G8epCJpbU

Dla pragnących doświadczyć objawienia dodam tylko, że wąsem jest Australia.
W tematach okołokaczych nawet JK zaczął się pojawiać:

Cytat:Łańcuch kołysze się u nóg
Wywiad z Kaczyńskim przeprowadziła w programie "Trójka po trzeciej" Joanna Lichocka. Zaczęła od puszczenia "Murów" Jacka Kaczmarskiego. - Nie mogłam sobie odmówić radości wyemitowania tej piosenki z dawnych lat - mówiła. - Myślę że ta ostatnia część, zawsze kłopotliwa do interpretacji teraz może na nowo być interpretowana - dodała. W ostatniej zwrotce mury znów rosną i "łańcuch kołysze się u nóg". Później puściła jeszcze "Obławę".
<!-- m --><a class="postlink" href="http://wyborcza.pl/Polityka/1,103835,8412697,Kaczynski_w_Trojce__Za_rok_mamy_szanse_wygrac.html#ixzz10HAwTVMy">http://wyborcza.pl/Polityka/1,103835,84 ... z10HAwTVMy</a><!-- m -->
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41