Forum o Jacku Kaczmarskim

Pełna wersja: "Śpiewogranie w Bałaganie" - WROCŁAW - 09.11.07 go
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Torrentius napisał(a):to chyba nie jest wielki wysilek?
Jasne, że nie.
Ale ja znam siebie. Jak sie spotkamy z khamulem to na jednym browarku i jednej godzinie się nie skończy, a wcześnie rano muszę być rześki, bo wyjeżdżamy. A wieczorem koncert.
Trzeba ustalic kto bedzie przyzwoitka i bedzie ok Wink .
Simon przeceniasz mnie Smile

A tak na serio - nie ma sprawy - nikt się nie obrazi jak wypijesz tylko jedno lub 2 i wyjdziesz o 22 Tongue. (no może tylko brat Lechu) -- fajnie by było jak byś się pojawił choć na chwilkę. Jak się boisz że się nie upilnujesz weź dziewczyny z Triady - one cię będą stopować.

Na ostatnim spotkanku było bardzo grzecznie - po 2-3 piwka pod śpiew - i po 23 do domciu (było wtedy tylko 7 osób - w tym Fizol który nie pił bo gdzieś jechał) - ale i tak jak na pierwsze spotkanie było miło.
Krótki raport pospotkaniowy:

Całość zaczęła się sporym nieporozumieniem :/ - nowa barmanka która jeszcze mnie nie zna nie zrozumiała noty starej barmanki i zrobiła rezerwacje innych stolików na jakieś imieniny nie ostrzegając ich że będą śpiewy. Tak wiec po rozmowie z barmanką trzeba było coś wymyślić. W wyniku całego zamieszania zmuszeni byliśmy zmienić lokal (bo jak to bez śpiewu by mogło być). Nie szukaliśmy daleko – osiedliśmy się 3 lokale dalej (barmanka bałaganu miała informować spóźnialskich). Tak więc wylądowaliśmy w jakimś śmiesznym klubie gdzie leciała dziwna mieszanka muzyki – od bardzo ciężkiej i głośnej przez polskiego rocka do Jacka :/. Po naszych pierwszych 3 piosenkach sąsiedzi z innych stolików przestali nas lubić (panom po sąsiedzku nie spasowała Arka Noego gdyż sądzili że to zbyt religijne –a my coś im propagujemy ). W każdym razie cały klub chciał żebyśmy nie śpiewali smutnych wolnych piosenek tylko zaśpiewali coś z Dżemu. W odpowiedzi padł „Sen kochającego psa” i „Hymn wieczoru kawalerskiego” ale sąsiedzi byli nieubłagani – „ŁYSKI” musiała polecieć – i nawet nam wyszła – a śpiewał cały lokal. I wtedy znaleźliśmy z nimi jakiś kontakt – zaczął się koncert życzeń - najpierw piosenka o „jakichś takich uciekających wilkach czy jakoś tam” potem stała się rzecz dla mnie zaskakująca – przyszedł koleś (około 25) kładzie na stole 10zł i chce „Wrchoła” no to my że niech pogada z barmanką żeby muzę dała ciszej a on jeszcze 2zł dołożył i że chce już – no to wyjścia nie było „Warchoł” poleciał a za nim „Mury”. Później zaczęły się śpiewy z i bez gitary (gitary mieliśmy 3 ale nie wszystko umieliśmy zagrać – i tu najbardziej dało się odczuć brak Simona i kilku innych osób). W każdym razie impreza się udała o czym świadczy moje zdarte gardło i całkiem zdrowy kacJ.
Khamul napisał(a):„Sen kochającego psa”
A nie "Ballada pozytywna" :wredny: ?
basik napisał(a):A nie "Ballada pozytywna" :wredny: ?
A tak "Ballada pozytywna" :wredny:
basik napisał(a):
Khamul napisał(a):„Sen kochającego psa”
A nie "Ballada pozytywna" :wredny: ?
Jeden pies Big Grin
Khamul napisał(a):W wyniku całego zamieszania zmuszeni byliśmy zmienić lokal (bo jak to bez śpiewu by mogło być).
No to poczuliście klimat krakowskich spotkań Wink. Ciekawi mnie zawsze dokąd jeszcze trafimy i skąd nas jeszcze wywalą.
Khamul napisał(a):najbardziej dało się odczuć brak Simona
Mimo wszystko dobrze się stało, że sobie odpuściłem. Mieliśmy nazajutrz naprawdę ciężki dzień, ponad trzygodzinny koncert i wyczerpujące after party u kustosza zamku Wink
Ale następnym razem pewnie się uda pobałaganić.
Ja slyszalem tez rozmowe z innego stolika pogardliwe wypowiedzi o nas, co "spiewaja Mury, a wczasach solidarnosci chodzili w pieluchach". Wlasciwie moglismy zaspiewac muszkieterow Tongue
Stron: 1 2