06-27-2008, 07:09 PM
Historii nie pisze się wyrokami. Wyroki można, a nawet trzeba brać pod uwagę, ale nie znaczy to, ze nie możemy ich krytycznie oceniać. W przeciwnym razie należałoby zrezygnować z badań nad zbrodnią w Jedwabnem, bo tam przecież również sąd rozstrzygnął sprawę. Albo - czy moglibyśmy mówić o zrywaniu polskich Sejmów w XVIII przez agentów (obcych) stronnictw, nie mając w ręku wyroków? Itp, itd.
Poza tym ta książka nie jest aktem oskarżenia w rozumieniu prawa karnego, a badania historyczne nie są procesem karnym. Nie ma tu więc zastosowania zasada, że watpliwości należy rozstrzygać na korzyść oskarżonego. Oczywiście, autorzy powinni przedstawic dowody na poparcie swych twierdzeń i oni je w książce przedstawiają. Które z nich i przez kogo zostaną uznane za wiarygodne - to jest inna sprawa, ale odrzucanie ich en bloc, bez zaznajomienia sie z ksiażką, jest niepoważne.
Dla poruszanego wątku pouczajacy może być przypadek Mariana Jurczyka, który był i nie był TW "Swietym". Krótko mówiąc, sądy kilkukrotnie uznawały go za TW, ostatecznie SN uchylił te wyroki (pomimo istnienia pokwitowania odbioru pieniędzy od funkcjonariusza SB, własnoręcznie napisanego zobowiązania do współpracy czy pisemnych raportów). Jednak kiedy Jurczyk został określony mianem agenta przez inna osobę, sąd uznał, że nie można mówić o naruszeniu prawa, bo przecież Jurczyk był agentem:
W tej ostatniej sprawie sąd stwierdził:
Poza tym ta książka nie jest aktem oskarżenia w rozumieniu prawa karnego, a badania historyczne nie są procesem karnym. Nie ma tu więc zastosowania zasada, że watpliwości należy rozstrzygać na korzyść oskarżonego. Oczywiście, autorzy powinni przedstawic dowody na poparcie swych twierdzeń i oni je w książce przedstawiają. Które z nich i przez kogo zostaną uznane za wiarygodne - to jest inna sprawa, ale odrzucanie ich en bloc, bez zaznajomienia sie z ksiażką, jest niepoważne.
Dla poruszanego wątku pouczajacy może być przypadek Mariana Jurczyka, który był i nie był TW "Swietym". Krótko mówiąc, sądy kilkukrotnie uznawały go za TW, ostatecznie SN uchylił te wyroki (pomimo istnienia pokwitowania odbioru pieniędzy od funkcjonariusza SB, własnoręcznie napisanego zobowiązania do współpracy czy pisemnych raportów). Jednak kiedy Jurczyk został określony mianem agenta przez inna osobę, sąd uznał, że nie można mówić o naruszeniu prawa, bo przecież Jurczyk był agentem:
Cytat:W marcu 2000 r. Sąd Lustracyjny, na wniosek Rzecznika Interesu Publicznego, prawomocnie uznał Jurczyka za "kłamcę lustracyjnego". Zgodnie z ówczesną ustawą lustracyjną stracił on wtedy mandat senatora. Sąd uznał, że Jurczyk zataił, iż w 1977 r. SB groźbą śmierci zmusiła go do współpracy, a okoliczności nawiązania współpracy nie zwalniają z obowiązku napisania prawdy w oświadczeniu lustracyjnym. Po kasacji złożonej przez Jurczyka, Sąd Najwyższy uchylił ten wyrok, nakazując sprawdzenie "treści kontaktów Jurczyka z SB".<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.money.pl/archiwum/wiadomosci_agencyjne/pap/artykul/sad;marian;jurczyk;-;bez;odszkodowania;za;swa;lustracje,1,0,318721.html">http://www.money.pl/archiwum/wiadomosci ... 18721.html</a><!-- m -->
W czerwcu 2001 r. Jurczyk został ponownie prawomocnie uznany za "kłamcę lustracyjnego". Po kolejnej kasacji Jurczyka, SN w październiku 2002 r. w ogóle oczyścił go z zarzutu agenturalności. SN uznał, że jego współpraca z SB nie była tajna, a przekazywane informacje nie miały "wartości operacyjnej"[...]
W 2007 r. Sąd Okręgowy w Szczecinie oddalił pozew Jurczyka przeciw dawnemu koledze ze związku, od którego domagał się przeprosin i zadośćuczynienia za nazwanie "agentem bezpieki". Sąd podkreślił, że Jurczyk podpisał zobowiązanie służbom specjalnym, pokwitował odbiór pieniędzy i sporządził w swojej ocenie nikomu nieszkodzące sprawozdania.
W tej ostatniej sprawie sąd stwierdził:
Cytat:W uzasadnieniu wyroku sędzia Dariusz Białecki stwierdził, że z faktów przedstawionych podczas procesu lustracyjnego Mariana Jurczyka przed Sądem Najwyższym wynika to co stwierdził Szerkus.
- Już z tych faktów, i nie trzeba było ich więcej, wywodzić można prostą i bardzo pewnie bolesną dla powoda, ale prawdę, że da go się zakwalifikować jako osobę określoną przez pana Szerkusa, jako "agent bezpieki" . W procesie sąd oceniał czy dobro osobiste zostało naruszone. Mogło być naruszone wtedy, gdybym bezprawnym było działanie pana Szerkusa, a więc nie polegające na prawdzie. Po stwierdzeniu, że prawdą jest sformułowanie przez niego użyte, przed sądem nie może nastąpić ochrona dóbr osobistych Mariana Jurczyka - wyjaśnił sędzia Białecki.