11-30-2004, 05:02 PM
Niedawno ukazała się książka niejakiego Waldemara Łysiaka. Jeden z jej akapitów to paszkwil na Jacka Kaczmarskiego. Przytaczamy ów fragment za jednym z członków listy dyskusyjnej:
Autor owego tekstu udowodnił tylko swoja ignorancję i niewiedzę pisząc o rzeczach o których nie ma pojęcia! Jacek Kaczmarski nigdy nie tłumaczył wyjazdu do Austrii jakąkolwiek nienawiścią. Nigdy też nie odsądzał nikogo od czci i wiary. Owszem pokazywał słabe strony rodaków, ale taka jest rola poety. Stwierdzenie wojujący Żyd pozostawiamy bez komentarza. Kwestia nawrócenia się Jacka Kaczmarskiego nie jest sprawą W. Łysiaka, zresztą ma o tym mgliste pojęcie, bo we wszystkich wywiadach aż do śmierci Jacek Kaczmarski jednoznacznie się wypowiadał na temat swojego podejścia do spraw ostatecznych – długo po zabiegach w Austrii.
Wszystko wskazuje na to, że W. Łysiak po prostu żyje z wypisywania bredni, kłamstw i oszczerstw. Na potwierdzenie przytaczamy ów tekst:
"WYPOWIEDZI" W. ŁYSIAKA
Waldemar Łysiak, Malarstwo białego człowieka, Poznań 1997, t.I, str. 12
(Przedmowa):
...W ramach przedmiotu Historia Kultury i Cywilizacji wykładałem m.in. dzieje malarstwa. Robiłem to wiele lat... Jednak sytuacja zmieniła się w 1992 roku: zostałem relegowany z uczelni za "polityczną niepoprawność". Za bunt przeciwko korupcji gangrenującej moją uczelnię, przeciwko bolszewizacji tej uczelni i przeciwko jej rebolszewizacji po roku 1989, kiedy czerwone polskie łajno zostało zastąpione czerwono-różowym. Kilka partii politycznych
i kilka organizacji społecznych (m.in. kombatanckich) publicznie protestowało, żądając, by władze zwróciły mi katedrę. Ja sam nie protestowałem, nie pisałem odwołań, nie żądałem przywrócenia mi etatu.
Wojna to wojna. Publicystyką polityczną, godzącą w mafie prostytuujące państwo, kręciłem pętlę na własną szyję, więc nie byłem zbulwersowany dymisją, jakiej mi udzielono. Kilka miesięcy później studenci wszystkich warszawskich uczelni wyższych ogłosili mnie akademickim "człowiekiem roku" i wręczyli mi w Audytorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego statuetkę zwaną "akademickim Oscarem" ("za szczególne zasługi dla środowiska akademickiego" i "za bezkompromisową postawę akademickiego nauczyciela"). Reakcją prominentnych sraluchów, co ukradli mi katedrę, była eksplozja furii i oszczerstw pod moim adresem, którą traktowałem bez żalu... ...dlaczego miałbym mieć żal o to, że wywalono mnie z pracy? Człowiek, którego bijesz, ma prawo ci oddać. Takie są reguły wojny. Gnidy, które tłukłem, oddały mi, wyrzucając wroga na bruk.
***
"TYGODNIK SOLIDARNOŚĆ" nr 12 z 23 marca 2001 - wywiad z W. Łysiakiem:
WŁ o sobie: ...gdybym w roku 1992 nie utracił katedry - MBC by nie powstało... Praca na uczelni - notabene nie tylko we własnej katedrze, bo gościnnie prowadziłem też zajęcia z konserwacji zabytków absorbowała mnie tak bardzo... Dopiero uwolniony od obowiązków akademickich mogłem przeznaczyć czas [na MBC]... Zostałem zwolniony "z przyczyn ekonomicznych". Będąc wykładowcą i szefem katedry, brałem pensję starczająca na papierosy, ale budżet uczelni tego nie wytrzymał. Mogli chyba wymyślić inteligentniejszą przyczynę.
Na pytanie prowadzącej wywiad AP czy wcześniej WŁ nie miał kłopotów z władzami uczelni
WŁ odpowiada: Miałem i to dużo... Nie tylko wskutek stanowiska politycznego, czy wskutek antykomunistycznych fragmentów moich wykładów, lecz również dzięki zwalczaniu korupcji wszechobecnej na wydziale, oraz dzięki studenckim rankingom, które rokrocznie honorowały mnie jako najlepszego wykładowcę uczelni, co musiało u kolegów-profesorów wywoływać regularne przypływy gorących uczuć do mnie...
***
Tyle cytaty z dzieła i wywiadu znanego pisarza. Zawarte w nich pomówienia i Politechniki Warszawskiej, i jej władz akademickich, skłoniły uczelnianą "Solidarność" do przesłania Redaktorowi Naczelnemu "Tygodnika Solidarność" stosownego pisma, którego obszerne fragmenty niżej zamieszczamy.
Pan Andrzej Gelberg
Redaktor Naczelny
"Tygodnika Solidarność"
W numerze 12(625) "Tygodnika Solidarność" z 23 marca br., ukazała się pierwsza część wywiadu z Waldemarem Łysiakiem. Jej znaczne fragmenty poświęcono relacjom między W. Łysiakiem a Politechniką Warszawską, w szczególności z jej Wydziałem Architektury.
Zdajemy sobie sprawę, że Waldemar Łysiak jako wzięty literat ma prawo do posługiwania się różnymi konwencjami literackimi... Jednakże od Redaktorów organu NSZZ "Solidarność" oczekujemy innego standardu wypowiedzi, szczególnie w sytuacji kiedy formułują i rozpowszechniają bardzo poważne zarzuty wobec rzeczywistych instytucji i osób.
W związku z tym, prosimy o sprostowanie na łamach naszego Tygodnika poniższych "nieścisłości" i zwykłych kłamstw, które znalazły się we wspomnianym wyżej wywiadzie:
Pani redaktor Anna Poppek informuje czytelników "Tygodnika Solidarność", że W. Łysiak "przez wiele lat kierował Katedrą Historii Kultury i Cywilizacji na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej" (podobnie mówi o sobie W. Łysiak: będąc wykładowcą i szefem katedry, lub: praca ... we własnej katedrze). Jest to wiadomość nie tylko nieprawdziwa, ale przede wszystkim nieprawdopodobna z pięciu co najmniej powodów: w całej historii Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej nigdy nie istniała na nim Katedra Historii Kultury i Cywilizacji, statutowym warunkiem kierowania katedrą w Politechnice Warszawskiej było i jest posiadanie tytułu profesora, tymczasem W. Łysiak zakończył swoją karierę akademicką kilka szczebli niżej...), o możliwości pełnienia jakiejkolwiek funkcji kierowniczej w strukturach uczelni w okresie PRL-u... decydowała pozytywna opinia odpowiedniego
komitetu PZPR. Sugestia, że W. Łysiak był jednocześnie prześladowany i rekomendowany przez komunistów na kierownika czegokolwiek jest co najmniej wewnętrznie sprzeczna, w latach pracy W. Łysiaka na Wydziale Architektury PW obowiązywał w Polsce - wzorowany na sowieckim i wprowadzony po Marcu '68 - bezkatedralny system instytutowo-zakładowy. Nie było więc także na Wydziale Architektury PW, żadnej katedry, ani żadnego kierownika katedry, nie mógł więc nim być także dr Łysiak, w okresie zatrudnienia W. Łysiaka w Politechnice Warszawskiej nikt nigdy nie powierzył mu pełnienia jakiejkolwiek, najniższej nawet, funkcji kierowniczej w strukturach akademickich. Ponieważ nie można nikomu odebrać tego, czego nie posiada, nieprawdziwe jest więc twierdzenie p. red. Poppek, że ktokolwiek odebrał W. Łysiakowi jakąkolwiek Katedrę (sam W. Łysiak w Przedmowie do I t. MBC twierdzi, że katedrę mu skradziono(!)). Nonsensem byłoby wyrażanie w tej sytuacji
"publicznych protestów przeciwko odebraniu /mu/ Katedry". Dlatego nieznane są nam i nigdy nie dotarły na Wydział Architektury ani do Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" w Politechnice Warszawskiej, żadne oficjalne stanowiska w tej sprawie jakichkolwiek "prawicowych partii i stowarzyszeń".
Nieprawdą jest stwierdzenie p. red. Poppek, że Waldemar Łysiak został "po prostu wywalony" (i do tego "z przyczyn politycznych") z Wydziału Architektury PW. Na takie działanie nie pozwalało prawo, obowiązujące w roku 1992...
Sugestie dyspozycyjności politycznej wobec jakiegokolwiek ośrodka politycznego lub polityka są obraźliwe dla Rektora, Dziekana i Rady Wydziału jako organów akademickich pochodzących z wolnych wyborów, oraz dla poszczególnych osób w Radzie Wydziału zasiadających. Rada Wydziału, z ustawowym udziałem studentów i przedstawicieli NSZZ "Solidarność", pozytywnie zaopiniowała... personalne propozycje Dziekana jeszcze w marcu
1992 r. - a więc wcale nie w okresie wakacji. Na podstawie tej opinii Rektor PW wypowiedział dotychczasowe warunki pracy całej grupie pracowników, w tym i W. Łysiakowi, z dniem 30 IX 1992 "z przyczyn ekonomicznych dotyczących zakładu pracy", która to formuła była najkorzystniejsza dla osób zwalnianych z dotychczasowych etatów, a nie represyjna wobec nich, czy nieprawdziwa, jak to jest sugerowane w wywiadzie.
W. Łysiak potwierdził pisemnie przyjęcie wypowiedzenia... i pisemnie zrezygnował z przysługującego mu prawa do wskazania związku zawodowego, który reprezentowałby jego interesy...
Zgodnie z zawartym porozumieniem mógłby dr Łysiak w ramach umowy-zlecenia do dzisiaj prowadzić swój wykład z Historii Kultury i Cywilizacji gdyby nie skandaliczny incydent w trakcie sesji egzaminacyjnej w czerwcu 1992 r., kiedy to dr Łysiak odmówił przyjęcia do wiadomości, że regulaminowe prawo Dziekana do rozstrzygania sporów między egzaminowanym a egzaminatorem obowiązuje także w sytuacji kiedy egzaminatorem jest dr Waldemar Łysiak. W rezultacie wywołał karczemną awanturę w Dziekanacie, w obecności Dziekana i pani Prodziekan, pracownic Dziekanatu i licznych studentów i studentek, wywrzaskuąc zamiast argumentów gołosłowne pomówienia i słowa powszechnie uznawane za wulgarne i obraźliwe, raczej nie mające nic wspólnego ani z kulturą, ani cywilizacją. Ponieważ po tym incydencie dr Łysiak nie wyraził chęci przeproszenia lub chociaż wyjaśnienia takiego zachowania wobec studentów i przełożonych, Dziekan słusznie uznał, że nie byłoby stosowne osobie, która w sytuacjach spornych czy nawet konfliktowych demonstruje publicznie całkiem współczesne chamstwo, zlecać wykład z Historii Kultury i
Cywilizacji.
Insynuacją jest więc twierdzenie p. red. Poppek, że powodem przerwania współpracy Politechniki Warszawskiej z W. Łysiakiem były przyczyny polityczne. Było to tym bardziej niemożliwe, że w ciągu całego okresu zatrudnienia w PW W. Łysiak nigdy publicznie tych poglądów nie przedstawił. Nie należał nigdy do "Solidarności", nie brał udziału w żadnych akcjach organizowanych przez naszą "Solidarność" w latach 1980-1989 ani na uczelni,
ani poza nią. Był zapraszany na wykłady w trakcie strajków studenckich - ale ani on, ani studenci nie upublicznili treści tych wykładów na szerszym forum uczelni. Trudno więc nam określić, czy wyrażał w nich jakieś, a jeśli tak, to jakie, poglądy polityczne...
Podobnie, tyle że w sposób jeszcze bardziej obraźliwy i chamski, wyraża się W. Łysiak o Politechnice Warszawskiej i jej pracownikach w Przedmowie do I tomu Malarstwa Białego Człowieka (Poznań 1997). Za pośrednictwem "Tygodnika Solidarność" pragniemy poinformować Czytelników MBC, że wszystko, co w tej Przedmowie zostało napisane pod adresem Politechniki Warszawskiej, jest wytworem egocentrycznej wyobraźni literackiej autora i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością...
Oczekujemy, że Redakcja naszego "Tygodnika" odwoła niczym nie uzasadnione pomówienia pod adresem Rektora Politechniki Warszawskiej oraz Dziekana i Rady Wydziału Architektury PW, a także Zakładowej Organizacji NSZZ "Solidarność" i jej działaczy w PW i przeprosi zarówno wszystkich pomówionych, jak i swoich Czytelników, za rozpowszechnianie nieprawdy.
Pozostajemy z poważaniem
Przewodniczący Komisji Zakładowej
dr Zygmunt Trzaska-Durski
Przewodniczący Koła NSZZ "Solidarność"
na Wydziale Architektury w latach 1980-1995
dr inż. Bogdan Dzierżawski
Warszawa, 21 maja 2001 r.
Pełny tekst powyższego pisma "Tygodnik Solidarność" opublikował w nr 24 z 15
czerwca 2001 r. wraz z obszerną wypowiedzią W. Łysiaka.
Żródło: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.pw.edu.pl/miesiecz/2001/07-08/mpw0107.html">http://www.pw.edu.pl/miesiecz/2001/07-08/mpw0107.html</a><!-- m -->
Na koniec prośba do W. Łysiaka. By nie brał się za pisanie o czymś o czym nie ma zielonego pojęcia, bo tylko udowadnia jak małym i ograniczonym jest człowiekiem.
Ania i Artur
Cytat:" Ten sam problem miałem ja (co zrobić z za dobrą pamiecią?), slysząc i czytając (w prasie wszelkich odłamów) bombastyczne peany nad grobem „wielkiego Polaka", J. Kaczmarskiego, jakby wszystkich ogarneła amnezja i jakby nie liczyło się, że ów „bard" przez cała drugą połowę lat 90-ych opluwał polski Kosciól, „polski antysemityzm" i wszelkie „polactwo" hurtem. Wyemigrowal do Australii (później wrócił), tłumaczac, że robi to dlatego, iż nienawidzi Polaków (sic!). Tam udzielał prasie wywiadów, w których wszystko co polskie (papieża, religię, patriotyzm itd.) odsadzał od czci i wiary grubymi słowy, bez przerwy wałkujac mantrę „polskiego antysemityzmu". Lecz może ci ogarnieci zbiorowa amnezja nie czytali tych jego wywiadów i wspominków (ja czytałem, bo Polonia australijska przysylała mi gazety), i dlatego nie wiedza, tak jak mało kto wie, iz godzine przed śmiercia ów wojujacy Zyd pojednał się na wiedeńskim szpitalnym łóżku z chrzescijanskim Bogiem, przyjmujac wiarę katolickę, którę tyle lat ganił jako wredny kult. Tak na wszelki wypadek... "Waldemar Łysiak "Rzeczpospolita kłamców. Salon" str. 149-150
Autor owego tekstu udowodnił tylko swoja ignorancję i niewiedzę pisząc o rzeczach o których nie ma pojęcia! Jacek Kaczmarski nigdy nie tłumaczył wyjazdu do Austrii jakąkolwiek nienawiścią. Nigdy też nie odsądzał nikogo od czci i wiary. Owszem pokazywał słabe strony rodaków, ale taka jest rola poety. Stwierdzenie wojujący Żyd pozostawiamy bez komentarza. Kwestia nawrócenia się Jacka Kaczmarskiego nie jest sprawą W. Łysiaka, zresztą ma o tym mgliste pojęcie, bo we wszystkich wywiadach aż do śmierci Jacek Kaczmarski jednoznacznie się wypowiadał na temat swojego podejścia do spraw ostatecznych – długo po zabiegach w Austrii.
Wszystko wskazuje na to, że W. Łysiak po prostu żyje z wypisywania bredni, kłamstw i oszczerstw. Na potwierdzenie przytaczamy ów tekst:
"WYPOWIEDZI" W. ŁYSIAKA
Waldemar Łysiak, Malarstwo białego człowieka, Poznań 1997, t.I, str. 12
(Przedmowa):
...W ramach przedmiotu Historia Kultury i Cywilizacji wykładałem m.in. dzieje malarstwa. Robiłem to wiele lat... Jednak sytuacja zmieniła się w 1992 roku: zostałem relegowany z uczelni za "polityczną niepoprawność". Za bunt przeciwko korupcji gangrenującej moją uczelnię, przeciwko bolszewizacji tej uczelni i przeciwko jej rebolszewizacji po roku 1989, kiedy czerwone polskie łajno zostało zastąpione czerwono-różowym. Kilka partii politycznych
i kilka organizacji społecznych (m.in. kombatanckich) publicznie protestowało, żądając, by władze zwróciły mi katedrę. Ja sam nie protestowałem, nie pisałem odwołań, nie żądałem przywrócenia mi etatu.
Wojna to wojna. Publicystyką polityczną, godzącą w mafie prostytuujące państwo, kręciłem pętlę na własną szyję, więc nie byłem zbulwersowany dymisją, jakiej mi udzielono. Kilka miesięcy później studenci wszystkich warszawskich uczelni wyższych ogłosili mnie akademickim "człowiekiem roku" i wręczyli mi w Audytorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego statuetkę zwaną "akademickim Oscarem" ("za szczególne zasługi dla środowiska akademickiego" i "za bezkompromisową postawę akademickiego nauczyciela"). Reakcją prominentnych sraluchów, co ukradli mi katedrę, była eksplozja furii i oszczerstw pod moim adresem, którą traktowałem bez żalu... ...dlaczego miałbym mieć żal o to, że wywalono mnie z pracy? Człowiek, którego bijesz, ma prawo ci oddać. Takie są reguły wojny. Gnidy, które tłukłem, oddały mi, wyrzucając wroga na bruk.
***
"TYGODNIK SOLIDARNOŚĆ" nr 12 z 23 marca 2001 - wywiad z W. Łysiakiem:
WŁ o sobie: ...gdybym w roku 1992 nie utracił katedry - MBC by nie powstało... Praca na uczelni - notabene nie tylko we własnej katedrze, bo gościnnie prowadziłem też zajęcia z konserwacji zabytków absorbowała mnie tak bardzo... Dopiero uwolniony od obowiązków akademickich mogłem przeznaczyć czas [na MBC]... Zostałem zwolniony "z przyczyn ekonomicznych". Będąc wykładowcą i szefem katedry, brałem pensję starczająca na papierosy, ale budżet uczelni tego nie wytrzymał. Mogli chyba wymyślić inteligentniejszą przyczynę.
Na pytanie prowadzącej wywiad AP czy wcześniej WŁ nie miał kłopotów z władzami uczelni
WŁ odpowiada: Miałem i to dużo... Nie tylko wskutek stanowiska politycznego, czy wskutek antykomunistycznych fragmentów moich wykładów, lecz również dzięki zwalczaniu korupcji wszechobecnej na wydziale, oraz dzięki studenckim rankingom, które rokrocznie honorowały mnie jako najlepszego wykładowcę uczelni, co musiało u kolegów-profesorów wywoływać regularne przypływy gorących uczuć do mnie...
***
Tyle cytaty z dzieła i wywiadu znanego pisarza. Zawarte w nich pomówienia i Politechniki Warszawskiej, i jej władz akademickich, skłoniły uczelnianą "Solidarność" do przesłania Redaktorowi Naczelnemu "Tygodnika Solidarność" stosownego pisma, którego obszerne fragmenty niżej zamieszczamy.
Pan Andrzej Gelberg
Redaktor Naczelny
"Tygodnika Solidarność"
W numerze 12(625) "Tygodnika Solidarność" z 23 marca br., ukazała się pierwsza część wywiadu z Waldemarem Łysiakiem. Jej znaczne fragmenty poświęcono relacjom między W. Łysiakiem a Politechniką Warszawską, w szczególności z jej Wydziałem Architektury.
Zdajemy sobie sprawę, że Waldemar Łysiak jako wzięty literat ma prawo do posługiwania się różnymi konwencjami literackimi... Jednakże od Redaktorów organu NSZZ "Solidarność" oczekujemy innego standardu wypowiedzi, szczególnie w sytuacji kiedy formułują i rozpowszechniają bardzo poważne zarzuty wobec rzeczywistych instytucji i osób.
W związku z tym, prosimy o sprostowanie na łamach naszego Tygodnika poniższych "nieścisłości" i zwykłych kłamstw, które znalazły się we wspomnianym wyżej wywiadzie:
Pani redaktor Anna Poppek informuje czytelników "Tygodnika Solidarność", że W. Łysiak "przez wiele lat kierował Katedrą Historii Kultury i Cywilizacji na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej" (podobnie mówi o sobie W. Łysiak: będąc wykładowcą i szefem katedry, lub: praca ... we własnej katedrze). Jest to wiadomość nie tylko nieprawdziwa, ale przede wszystkim nieprawdopodobna z pięciu co najmniej powodów: w całej historii Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej nigdy nie istniała na nim Katedra Historii Kultury i Cywilizacji, statutowym warunkiem kierowania katedrą w Politechnice Warszawskiej było i jest posiadanie tytułu profesora, tymczasem W. Łysiak zakończył swoją karierę akademicką kilka szczebli niżej...), o możliwości pełnienia jakiejkolwiek funkcji kierowniczej w strukturach uczelni w okresie PRL-u... decydowała pozytywna opinia odpowiedniego
komitetu PZPR. Sugestia, że W. Łysiak był jednocześnie prześladowany i rekomendowany przez komunistów na kierownika czegokolwiek jest co najmniej wewnętrznie sprzeczna, w latach pracy W. Łysiaka na Wydziale Architektury PW obowiązywał w Polsce - wzorowany na sowieckim i wprowadzony po Marcu '68 - bezkatedralny system instytutowo-zakładowy. Nie było więc także na Wydziale Architektury PW, żadnej katedry, ani żadnego kierownika katedry, nie mógł więc nim być także dr Łysiak, w okresie zatrudnienia W. Łysiaka w Politechnice Warszawskiej nikt nigdy nie powierzył mu pełnienia jakiejkolwiek, najniższej nawet, funkcji kierowniczej w strukturach akademickich. Ponieważ nie można nikomu odebrać tego, czego nie posiada, nieprawdziwe jest więc twierdzenie p. red. Poppek, że ktokolwiek odebrał W. Łysiakowi jakąkolwiek Katedrę (sam W. Łysiak w Przedmowie do I t. MBC twierdzi, że katedrę mu skradziono(!)). Nonsensem byłoby wyrażanie w tej sytuacji
"publicznych protestów przeciwko odebraniu /mu/ Katedry". Dlatego nieznane są nam i nigdy nie dotarły na Wydział Architektury ani do Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" w Politechnice Warszawskiej, żadne oficjalne stanowiska w tej sprawie jakichkolwiek "prawicowych partii i stowarzyszeń".
Nieprawdą jest stwierdzenie p. red. Poppek, że Waldemar Łysiak został "po prostu wywalony" (i do tego "z przyczyn politycznych") z Wydziału Architektury PW. Na takie działanie nie pozwalało prawo, obowiązujące w roku 1992...
Sugestie dyspozycyjności politycznej wobec jakiegokolwiek ośrodka politycznego lub polityka są obraźliwe dla Rektora, Dziekana i Rady Wydziału jako organów akademickich pochodzących z wolnych wyborów, oraz dla poszczególnych osób w Radzie Wydziału zasiadających. Rada Wydziału, z ustawowym udziałem studentów i przedstawicieli NSZZ "Solidarność", pozytywnie zaopiniowała... personalne propozycje Dziekana jeszcze w marcu
1992 r. - a więc wcale nie w okresie wakacji. Na podstawie tej opinii Rektor PW wypowiedział dotychczasowe warunki pracy całej grupie pracowników, w tym i W. Łysiakowi, z dniem 30 IX 1992 "z przyczyn ekonomicznych dotyczących zakładu pracy", która to formuła była najkorzystniejsza dla osób zwalnianych z dotychczasowych etatów, a nie represyjna wobec nich, czy nieprawdziwa, jak to jest sugerowane w wywiadzie.
W. Łysiak potwierdził pisemnie przyjęcie wypowiedzenia... i pisemnie zrezygnował z przysługującego mu prawa do wskazania związku zawodowego, który reprezentowałby jego interesy...
Zgodnie z zawartym porozumieniem mógłby dr Łysiak w ramach umowy-zlecenia do dzisiaj prowadzić swój wykład z Historii Kultury i Cywilizacji gdyby nie skandaliczny incydent w trakcie sesji egzaminacyjnej w czerwcu 1992 r., kiedy to dr Łysiak odmówił przyjęcia do wiadomości, że regulaminowe prawo Dziekana do rozstrzygania sporów między egzaminowanym a egzaminatorem obowiązuje także w sytuacji kiedy egzaminatorem jest dr Waldemar Łysiak. W rezultacie wywołał karczemną awanturę w Dziekanacie, w obecności Dziekana i pani Prodziekan, pracownic Dziekanatu i licznych studentów i studentek, wywrzaskuąc zamiast argumentów gołosłowne pomówienia i słowa powszechnie uznawane za wulgarne i obraźliwe, raczej nie mające nic wspólnego ani z kulturą, ani cywilizacją. Ponieważ po tym incydencie dr Łysiak nie wyraził chęci przeproszenia lub chociaż wyjaśnienia takiego zachowania wobec studentów i przełożonych, Dziekan słusznie uznał, że nie byłoby stosowne osobie, która w sytuacjach spornych czy nawet konfliktowych demonstruje publicznie całkiem współczesne chamstwo, zlecać wykład z Historii Kultury i
Cywilizacji.
Insynuacją jest więc twierdzenie p. red. Poppek, że powodem przerwania współpracy Politechniki Warszawskiej z W. Łysiakiem były przyczyny polityczne. Było to tym bardziej niemożliwe, że w ciągu całego okresu zatrudnienia w PW W. Łysiak nigdy publicznie tych poglądów nie przedstawił. Nie należał nigdy do "Solidarności", nie brał udziału w żadnych akcjach organizowanych przez naszą "Solidarność" w latach 1980-1989 ani na uczelni,
ani poza nią. Był zapraszany na wykłady w trakcie strajków studenckich - ale ani on, ani studenci nie upublicznili treści tych wykładów na szerszym forum uczelni. Trudno więc nam określić, czy wyrażał w nich jakieś, a jeśli tak, to jakie, poglądy polityczne...
Podobnie, tyle że w sposób jeszcze bardziej obraźliwy i chamski, wyraża się W. Łysiak o Politechnice Warszawskiej i jej pracownikach w Przedmowie do I tomu Malarstwa Białego Człowieka (Poznań 1997). Za pośrednictwem "Tygodnika Solidarność" pragniemy poinformować Czytelników MBC, że wszystko, co w tej Przedmowie zostało napisane pod adresem Politechniki Warszawskiej, jest wytworem egocentrycznej wyobraźni literackiej autora i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością...
Oczekujemy, że Redakcja naszego "Tygodnika" odwoła niczym nie uzasadnione pomówienia pod adresem Rektora Politechniki Warszawskiej oraz Dziekana i Rady Wydziału Architektury PW, a także Zakładowej Organizacji NSZZ "Solidarność" i jej działaczy w PW i przeprosi zarówno wszystkich pomówionych, jak i swoich Czytelników, za rozpowszechnianie nieprawdy.
Pozostajemy z poważaniem
Przewodniczący Komisji Zakładowej
dr Zygmunt Trzaska-Durski
Przewodniczący Koła NSZZ "Solidarność"
na Wydziale Architektury w latach 1980-1995
dr inż. Bogdan Dzierżawski
Warszawa, 21 maja 2001 r.
Pełny tekst powyższego pisma "Tygodnik Solidarność" opublikował w nr 24 z 15
czerwca 2001 r. wraz z obszerną wypowiedzią W. Łysiaka.
Żródło: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.pw.edu.pl/miesiecz/2001/07-08/mpw0107.html">http://www.pw.edu.pl/miesiecz/2001/07-08/mpw0107.html</a><!-- m -->
Na koniec prośba do W. Łysiaka. By nie brał się za pisanie o czymś o czym nie ma zielonego pojęcia, bo tylko udowadnia jak małym i ograniczonym jest człowiekiem.
Ania i Artur