Czas na ostatniego członka mojej...triady
Była juz Lacrimosa, był już Therion. A teraz: RHAPSODY.
Zamiast pisać na ich temat, wkleję recenzję ich albumu, którą napisałem niegdyś do pewnego serwisu:
RHAPSODY - "Symphony Of Enchanted Lands II"
1. The Dark Secret
2. Unholy Warcry
3. Never Forgotten Heroes
4. Elgard`s Green Valleys
5. The Magic Of The Wizards Dream
6. Erian`s Mystical Rhymes
7. The Last Angels Call
8. Dragonland`s River
9. Sacred Power Of Raging Winds
10. Guardiani Del Destino
11. Shadows Of Death
12. Nightfall On The Grey Mountain
Fabio Lione - vocal, Luca Turilli - gitara, Dominique Leurquin - gitara, Patrice Guers - bas, Alex Staropoli - klawisze, Alex Holzwarth - perkusja
Na metalowym Olimpie robi się już ciasno. Bogów przybywa. Niektórzy się jeszcze nań wspinają, inni spadają w przepaść, jeszcze inni są - jak to Bogowie - nieśmiertelni i na trwałe zagościli już na szczycie, każdą kolejną produkcją udowadniając, że miejsce to niewątpliwie im się należy. Bogowie z Rhapsody mogą zatem spoglądać z góry na niezliczone zastępy metalowców kotłujące się ledwie u podnóża Olimpu.
Najnowszy album Rhapsody - "Symphony Of Enchanted Lands II" - to kolejna wyprawa do baśniowej, tajemniczej krainy, z której zespół powraca z tarczą. Włosi konsekwentnie kroczą wytyczonym wcześniej muzycznym szlakiem i - niczym przewodnicy - oprowadzają nas po fantastycznym świecie latających smoków i bohaterskich rycerzy, gdzie słychać szczęk oręża w epokowych bitwach... Tak, tak... - skojarzenia z "Władcą Pierścieni" są jak najbardziej uzasadnione! Zwłaszcza, że w nagraniu "Symphony Of Enchanted Lands II" uczestniczył sam... Christopher Lee - czyli filmowy Saruman - który pełni tu rolę narratora i głębokim głosem dopełnia muzyczną opowieść.
"Symphony Of Enchanted Lands II" to płyta wyjątkowa, jak każda zresztą, w dorobku Rhapsody. Reprezentuje tzw. Film Score Metal. Zespół tworzą wybitni muzycy z Triestu i okolic, a o repertuarze grupy decyduje głównie dwóch panów - Luca Turilli i Alex Staropoli. Na płycie znajdziemy - połączonych w pewną historię - dwanaście utworów, z których każdy stanowi prawdziwą muzyczną perłę. Każdego, kto ma choćby amatorskie pojęcie o grze na jakimkolwiek instrumencie - wirtuozerskie popisy muzyków z Rhapsody powalą na kolana. Wszyscy fani szeroko pojętego metalu powinni znaleźć tu coś dla siebie: ciekawe riffy, błyskotliwe solówki, fenomenalna perkusja, szybki metalowy galop i subtelne, nastrojowe klimaty balladowe. O muzycznym wizerunku grupy - do którego zdążyła już swych fanów przyzwyczaić - decyduje obecność klasycznego instrumentarium. Jak zwykle - pełno tu obojów, fletów, smyczków. Do współpracy zespół zaprosił tym razem uznanych w świecie praskich filharmoników (Czesi nagrali dwa ostatnie albumy z Therionem). Ta współpraca z orkiestrą i chórem zaowocowała monumentalnymi, rozbudowanymi aranżacjami. To połączenie ostrej gitary i drapieżnej perkusji z wysublimowanymi dźwiękami muzyki klasycznej tworzy zjawisko absolutnie wyjątkowe, lokujące zespół w Wielkiej Trójcy symfonicznego metalu - obok szwedzkiego Theriona i szwajcarsko - fińskiej Lacrimosy.
"Symphony Of Enchanted Lands II" - jak mówi sam Luca Turilli - to najdłuższa i najbogatsza pod względem muzycznym płyta Rhapsody. Muzycy zespołu to artyści w każdym calu - oprócz wirtuozerii cechują się talentem kompozytorskim i umiejętnością aranżowania swych kompozycji w sposób wyjątkowy. A są to zalety wyróżniające ich z całej rzeszy black - death - heavy - gothic - i co tam jeszcze - metalowej gawiedzi, która - posiadłszy pewną umiejetność gry na instrumentach - nie ma za grosz talentu do komponowania utworów muzycznych, spładzając w końcu pokraczne skarlałe kaleki w postaci prymitywnych gitarowych rzęchów opartych na czterech chwytach i okraszonych pomrukami wytatuowanych debili, którzy swym charczeniem i gardłowym bulgotem chcą za wszelką cenę ukryć brak talentu wokalnego.
Wszystkim ceniącym sobie niebanalne rozwiązania muzyczne, mariaż konwencji w postaci połączenia muzyki klasycznej i metalu, uwielbiającym piękne melodie, potrafiącym zachwycić się profesjonalizmem wykonawców - z czystym sumieniem polecam ten album. Jak napisał jeden z recenzentów tej płyty: "Radzę wam zapodać [sic!] płytę do odtwarzacza, wyłączyć światło i odpłynąć do krainy, gdzie smoki wciąż latają wolne...". Od siebie dodać mogę, że przy dziesiątym utworze albumu odlatuję i ja...
Teraz próbka nagrań.
To w części wspomniany przeze mnie ów "dziesiąty kawałek". Clip samoróbka jest beznadziejny, ale muzyka... :
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=YfXlI1lCozA">http://www.youtube.com/watch?v=YfXlI1lCozA</a><!-- m -->
Druga, monumentalna propozycja, z narracją Christophera Lee:
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=ZYpxQEPzpJk&mode=related&search=">http://www.youtube.com/watch?v=ZYpxQEPz ... ed&search=</a><!-- m -->
I jeszcze jedna przecudnaj urody ballada, tym razem ze śpiewającym Sarumanem:
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=Z4k8YQP2IUg&mode=related&search=">http://www.youtube.com/watch?v=Z4k8YQP2 ... ed&search=</a><!-- m -->