07-26-2007, 12:50 PM
Plecie, się, plecie się, plecie nić
Zacisnąć zęby tylko, próbować dalej żyć
Moje rozedrgane, nieuregulowane sumienie
Najwięcej wody ze mną samym toczy
Tyka i dotyczy
Wybije mi kiedy pory swoją godzinę dwunastą
Nigdy się nie zapowie z wizytą,
Proszone, czy nie, zjawi się po to by dać odpowiedź
Sumienie jest jedynym co pozostaje
Jedynym istotnym co się wraz z człowiekiem kończy
Sumienie zabiorę ze sobą do grobu
Będziemy leżeć obok siebie i siebie czulej,
Lub burej przytuleni ziemi
Za rękę odejdziemy, czy nieporozumieni?
Sumienie – wokal mej duszy
Najpiękniej niegdyś nuciło pierwszym piątkom
Ono jedno, choć nadam mu ton i barwę fałszu
Nigdy się nie da mi oszukać
Sumienie jest nieprzekupne,
Dane by się stało odkupienie
A ja z nim bezustannie targi wiodę
O przed chwilą, o wczoraj, o stycznie grudniową porą
Sumienie tak często wyręcza Anioła Stróża,
Mówi nie idź, zostań, poczekaj, opuść łokcie wzdłuż ciała
Nie wiem - wypływa ze mnie, czy tylko wpływa na mnie?
Jest nabyte z dobrodziejstwem inwentarza,
By wyznaczać wieczną wierzytelność
A może nowonarodzone w tym samym co świadomość kojcu
Sumienie można do „ochronki„ oddać tylko ze świadomością
…w parze
Czyste, nieczyste, połatane
Piękniejsza siostra wolnej woli,
Zawsze mnie wiedzie kagankiem roztropnym
Drzwi zatrzaśnięte odmyka
I gryzie, wpija się kłami wyrzutów,
Zębem jadowym skrupułów
Bym się wił i cierpiał …i wiedział
Sumienie jest ciężkim bagażem,
Noszonym w wygodnym plecaku
Przyszpilonym do pleców owada na szpili
Tego pakunku nie przyjmie żadna z dworcowych przechowalni
Poczta nie odeśle nadawcy
Waga czynów, pomysłów zamierzeń,
W rękach ciągle ślepej Temidy
I ja tak samo ślepy, wyrywam ramiona z jego objęć
Gdzie pójdę, tam kroczy za mną,
Wydeptanymi ścieżkami
Zacisnąć zęby tylko, próbować dalej żyć
Moje rozedrgane, nieuregulowane sumienie
Najwięcej wody ze mną samym toczy
Tyka i dotyczy
Wybije mi kiedy pory swoją godzinę dwunastą
Nigdy się nie zapowie z wizytą,
Proszone, czy nie, zjawi się po to by dać odpowiedź
Sumienie jest jedynym co pozostaje
Jedynym istotnym co się wraz z człowiekiem kończy
Sumienie zabiorę ze sobą do grobu
Będziemy leżeć obok siebie i siebie czulej,
Lub burej przytuleni ziemi
Za rękę odejdziemy, czy nieporozumieni?
Sumienie – wokal mej duszy
Najpiękniej niegdyś nuciło pierwszym piątkom
Ono jedno, choć nadam mu ton i barwę fałszu
Nigdy się nie da mi oszukać
Sumienie jest nieprzekupne,
Dane by się stało odkupienie
A ja z nim bezustannie targi wiodę
O przed chwilą, o wczoraj, o stycznie grudniową porą
Sumienie tak często wyręcza Anioła Stróża,
Mówi nie idź, zostań, poczekaj, opuść łokcie wzdłuż ciała
Nie wiem - wypływa ze mnie, czy tylko wpływa na mnie?
Jest nabyte z dobrodziejstwem inwentarza,
By wyznaczać wieczną wierzytelność
A może nowonarodzone w tym samym co świadomość kojcu
Sumienie można do „ochronki„ oddać tylko ze świadomością
…w parze
Czyste, nieczyste, połatane
Piękniejsza siostra wolnej woli,
Zawsze mnie wiedzie kagankiem roztropnym
Drzwi zatrzaśnięte odmyka
I gryzie, wpija się kłami wyrzutów,
Zębem jadowym skrupułów
Bym się wił i cierpiał …i wiedział
Sumienie jest ciężkim bagażem,
Noszonym w wygodnym plecaku
Przyszpilonym do pleców owada na szpili
Tego pakunku nie przyjmie żadna z dworcowych przechowalni
Poczta nie odeśle nadawcy
Waga czynów, pomysłów zamierzeń,
W rękach ciągle ślepej Temidy
I ja tak samo ślepy, wyrywam ramiona z jego objęć
Gdzie pójdę, tam kroczy za mną,
Wydeptanymi ścieżkami