Eliszeba napisał(a):Widzisz, okazuje się, że w pewnych kwestiach jestem jednak tradycjonalistką - np. lubię zrobić próbę przed koncertem.
też coś! Próbę przed koncertem? Ale masz wymagania
Eliszeba napisał(a):a i pomyłek łatwiej uniknąć kiedy wie się, co za chwilę zagrają pozostali.
Eliszebo, epigon się nie myli!
Była próba, czy próby nie było - epigon tekstów Jacka nie gwałci zwykłą ludzką ułomnością polegającą na zapomnieniu lub pomyłce. A jak ktoś do miana epigona dopiero próbuje dorosnąć - tak, jak ja - to nawet z kartki nie wolno mu śpiewać, bo to oznacza brak szacunku dla publiczności. Ja, chociażbym się nie pomylił (inna sprawa, że ja się mylę zawsze!) to i tak nie szanuję moich słuchaczy, bo mam kwity na pulpicie. Rozumiesz?
Ech, chyba jednak nie rozumiesz. A zatem:
epigon teksty JK powtarza sobie non stop, non stop przyswaja, non stop robi sobie gruntowną rekapitulację twórczości! Przy tym epigon nie zapomina o pierwszej zasadzie kaczmarologicznej pokory, która nie pozostawia złudzeń:
"nie będziesz miał lepszej niż Kaczmar pamięci."
Epigon zatem tylko dąży do ideału ze świadomością, że osiągnąć go nie podobna.
Stoi w kolejce i powtarza: dosiadł mnie osioł okrakiem i rykiem obwieścił donośnym, dosiadł mnie osioł okrakiem i rykiem obwieścił donośnym, dosiadł mnie osioł...... , Jedzie autobusem, podciera się w toalecie, dłubie w zębie, uczestniczy w spowiedzi (rzadko!), uprawia seks (często!), wyprowadza żonę z równowagi (spiskując przeciw niej z córką!) i... powtarza, powtarza, powtarza, rekapituluje, utrwala. Robi to tak długo aż się teksty raz na zawsze wbiją w pamięć podręczną.
Następnie epigon nad tekstami myśli. I znów: nie zapomina o drugiej zasadzie kaczmarologicznej pokory, która to zasada także większych wątpliwości nie pozostawia:
myśl Mistrza jest nieprzenikniona. Nie dojrzysz i nie zrozumiesz więcej, jak jedna trzecia tego, co Mistrz widział i zrozumiał.
Epigon zatem zastanawia się nad skondensowaniem geniuszu w każdym wierszu. Jak bardzo wybitna jest ta, czy inna piosenka? Jak wiele Mistrz w niej powiedział i jak bardzo ja - epigon - tego nie jestem w stanie pojąć?
Epigon sam dla siebie robi zagadki: czemu Jacek tak autentycznie wykonał piosenkę X w roku 1987 a jeszcze bardziej autentycznie wykonał ją w roku 1994? Epigon oczywiście nie wie (łatwe zagadki nudzą epigona), ale epigon tak tego problemu przecież nie zostawi. Zanim jednak znajdzie odpowiedź, epigon stawia tezę roboczą: dlatego Jacek w roku 1994 wykonał piosenkę X bardziej szczerze i autentycznie niż w roku 1987, bo Jacek w roku 1994 jeszcze silniej zidentyfikował się z piosenką. Następnie epigon przeprowadza logiczny dowód, który slusznośc tezy roboczej potwierdza.
Epigon ciągle na nowo stawia sobie pytanie, skąd tyle prawdy, szarości i autentyzmu w autorskich wykonaniach piosenek Mistrza? Dlaczego - pyta sam siebie epigon - mnie tak autentycznie nie udaje się zaśpiewać piosenki X? Czy jestem autentyczny w swoich wykonaniach? A co będzie, jak jutro podczas koncertu niewystarczająco zidentyfikuję się z treścią wiersza, lub, co gorsza – epigon nie może opędzić się od tej natrętnej myśli – w ogóle nie zidentyfikuję się z Utworem?
Dlaczego - epigon nie ustaje w wysiłkach i drąży problem - jestem tylko marnym plagiatorem, kalkownikiem promila geniuszu Mistrza? Czemu, ach czemu - epigon popada raz dziennie w rodzaj pytajnikowej kaczmarologicznej ekstazy po której następuje stan gwałtownego psychoruchowego spowolnienia - ach, czemu tekstu XY nie mam swojej małej podręcznej pamięci i czemu - epigon opada z sił, osuwając się na deski sceniczne (o ile oczywiście jest na próbie) - nie zadałem sobie jeszcze tylu ważnych pytań?
Eliszebo, próba nie jest najważniejsza! Naprawdę! Szczerze mowiąc, próba w ogóle nie jest wazna. Po co Ci próba? Co byś chciała za jej pomocą osiągnąć? Szczerości, autentyzmu, pokory, szacunku dla publiczności nie da się wyćwiczyć. Sądzisz, ze na próbie zidentyfikujesz się z tekstem? Nic bardziej mylnego. To musi być w Tobie, zawsze i wszędzie ("teraz i zawsze").
Wszystko to, przy zachowaniu zasad kaczmarologicznej pokory, może jeszcze da się osiągnąć. Nie załamuj rąk.
Tobie być może nie jest pisany los wiecznie pijanego bębniarza, profanatora Dzieła, szkodnika Sprawie, kancerza w imię gówno wartej sławy. Być może nie ominie Cię los, który musi się zakończyć straszną porażką. Masz szansę! Masz jeszcze przed sobą wielką szansę wzbić się lekko ponad poziom żenady. Nie zmarnuj jej!!