Forum o Jacku Kaczmarskim

Pełna wersja: Tren spadkobierców
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
JK zapowiada i inni za nim powtarzają:
Cytat:Piosenka napisana w ubiegłym roku, kilka tygodni po śmierci Zbigniewa Herberta. Jest pewnego rodzaju grą z poezją zmarłego, ale poświęconą nie tyle jemu samemu, ile temu, co się działo wokół tej śmierci. Żenującym - moim zdaniem - wypowiedziom różnych ważnych osób na temat tego, jakiego politycznego koloru był poeta i kto ma moralne prawo, żeby czytać jego wiersze.
Mam wrażenie, że JK tak sobie tylko gada. W związku z tym mam pytanie, czy rzeczywiście możecie przytoczyć wypowiedzi, w których ktoś twierdzi, że ktoś inny nie może czytać wierszy Herberta? Czy może chodziło o powoływanie sie na nie?
W "JK w świecie tekstów" Krzysztof Gajda przedstawia na s. 185 następujące nawiązanie "Trenu..." do poezji Herberta, a konkretnie do "Odpowiedzi"
Cytat:"śladem na śniegu" <- "noc w głębokim śniegu który ma moc głuszenia kroków"
Zastanawiam sie, czy nie jest to raczej nawiązanie do "Wilków" Herberta:
Cytat:"Pozostał po nich w kopnym śniegu żółtawy mocz i ten trop wilczy"
Jak myślicie?

Krasny

Ja stawiam na "Wilki". Wskazuje na to kontekst, miasto, pamięć, ślad na śniegu - cała ta trójca jest metaforycznie lub bezpośrednio związana z ideą pamiętania i trwania przy wartościach. A to jeden z najgłówniejszych rysów u Herberta. A nawiązujący do Miłosza ślad moczu na śniegu to symbol owego nieuleczalnego patriotyzmu właśnie.
No dobrze. Zaraz będzie 9 lat, jak Herbert nie żyje.

Rzeczywiście, po śmierci Poety dużo się z nim działo (trochę przypomniane jest tutaj.

A czy w Waszej świadomości funkcjonują jeszcze te spory o Herberta? I czy mają one dla Was znaczenie? Zmieniły Wasze podejście do jego twórczości? Patrzycie na nią przez taki pryzmat? Albo czy znacie kogoś, na kogo to miało wpływ?

Bo mam wrażenie, że to jakoś wszystko dzieje się jakby "pod" twórczością Herberta. Ona góruje nad całym tym ścieraniem się. Ale może się mylę, bo byłam zbyt młoda, żeby odnotować w pamięci takie przepychanki dotyczące Poety. Że coś takiego działo się, dowiedziałam się najpierw od Kaczmarskiego, potem ze źródeł róznych. Ale nie przeżywałam tego. I całe to zamieszanie wokół Herberta nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Ja po prostu lubię jego dzieła. Lubię do niego wracać, zaglądać.

A jak jest z Wami?
Cześć!

Muszę powiedzieć, że ja dopiero dwa miesiące temu zdobyłem jakąś tam wiedze na temat owego sporu. Wcześniej mnie to nie interesowało, starałem się uniknąć emocji związanych z czytaniem tych artykułów...

Na stronie, do której podałaś link piszą, że wszystko zaczęło się od wywiadu jakiego udzieliła Gazecie Wyborczej pani Katarzyna Herbert - ja ten wywiad znałem i nigdy sobie nie pomyślałem, że ma on za zadanie opluwać i szydzić. Ludzie, którzy potrzebowali widzieć w tym wywiadzie więcej, a później przekonać do tego innych, tak to sobie zinterpretowali, że Poeta był chory (Tak chory, że nie kontrolował swoich publicznych wypowiedzi).
Dla mnie ten wywiad jest cennym wspomnieniem żony Herberta, dla innych motorem napędowym wykorzystywania Herberta do swoich celów. To nie chodzi o to kto ma rację... Wydaję mi się, że dziennikarze potraktowali Zbigniewa Herberta jak jakiś przedmiot, dowód na istnienie takich, czy innych prawd. To bardzo brzydkie postępowanie, ale niestety powszechne w Polsce.
jodynka napisał(a):Bo mam wrażenie, że to jakoś wszystko dzieje się jakby "pod" twórczością Herberta.
Myślałem sobie kiedyś, czy te wszystkie wypowiedzi Herberta dotyczące Michnika, czy Miłosza to nie jest upadek Poety, jakieś jego oderwanie od świata sztuki. Można formułować zarzuty, że przez to dał swoim wrogom preteksty, że to wszystko niepotrzebnie... Coś we mnie jednak pragnie stwierdzić, że był to konieczny kontakt Herberta ze światem zewnętrznym, coś jak uwiarygodnienie swojego człowieczeństwa. Uwypuklenie, poprzez kontrast, tego co w nim najlepsze.

Ja nauczyłem się, z tej całej historii, że nie powinienem bać się głoszenia niepopularnych, czy kontrowersyjnych poglądów, tylko dlatego, że większość moich znajomych ma je w pogardzie.
jodynka napisał(a):Ja po prostu lubię jego dzieła. Lubię do niego wracać, zaglądać.
Och, tak! Ja mam to samo!

Pozdrawiam
Filip P. napisał(a):Na stronie, do której podałaś link piszą, że wszystko zaczęło się od wywiadu jakiego udzieliła Gazecie Wyborczej pani Katarzyna Herbert - ja ten wywiad znałem i nigdy sobie nie pomyślałem, że ma on za zadanie opluwać i szydzić.
Ja tego wywiadu nie znałam wcześniej, ale przeczytałam go wczoraj w całości. I również nie dostrzegłam w nim nic, co mogłoby stać się motorem napędowym sporu.
Z tego wywiadu mogłam dowiedzieć się o prywatnym zyciu Herberta. Spróbować spojrzeć na niego oczami jednej z najbliższych mu osób. W niektórych momentach wzruszał mnie ten wywiad, w innych trochę męczył - ale dał do myślenia i trochę pomógł zrozumieć.
A wykorzystywanie ważnych dla narodu osób i ich dorobku artystycznego, rzeczywiście jest dobijające. I nie wiadomo po co.
Skoro "spadek jeden", to niech każdy ma do niego dostęp w całości, po co "rozszarpywać schedę".
Filip P. napisał(a):Ja nauczyłem się, z tej całej historii, że nie powinienem bać się głoszenia niepopularnych, czy kontrowersyjnych poglądów, tylko dlatego, że większość moich znajomych ma je w pogardzie.
I bardzo dobrze! Jak bowiem głosi stare porzekadło, tam gdzie wszyscy myślą podobnie, nikt nie myśli zbyt wiele.
A stary dobry Lec wtóruje i uzupełnia, pisząc: jeśli nigdzie nie jestem swoim człowiekiem, to znaczy, że jestem sobą.
Chociaż, z drugiej strony, znam takich, co zdanie Leca prześmiewali, mówiąc: jeśli nigdzie nie jesteś swoim człowiekiem to znaczy, ze jesteś pop...lony.
Herbert miał, po pierwsze, odwagę myśleć inaczej a swoje, niekoniecznie popularne poglądy artykułować (choćby ten o Michniku) publicznie w sposób zdecydowany. Miał tez, po drugie, odwagę nigdzie nie być swoim człowiekiem, jeśli "być swoim człowiekiem" wiązało się z wyrzeczeniem własnej indywidualności lub podporządkowaniem normom dla ZH nie do przyjęcia.
Ta odwaga właśnie sprawiła, że - przeczytajmy choćby słowa Jolany Nowakowskiej cytowane w "Panu od Poezji" Siedleckiej - szyto Herbertowi surdut dewianta i wariata. Szyto mu tez - to już słowa Marka Nowakowskiego z tego samego "Pana od poezji" - surdut zawistnika, zazdroszczącego Czesławowi Miłoszowi sławy, zaszczytów i sukcesu. Mówiono, ze jest człowiekiem małym.
Te surduty powstały aby zdezawuować autora "Raportu z oblęzonego miasta" - bo nie śpiewał tej samej, co inni pieśni, bo nie ulegał tzw. autorytetom, bo sam dla siebie był autorytetem i swego autorytetu tubą.
Historia Herberta, jego walki o własną niezależność i indywidualność nosi wszelkie cechy przypowieści uniwerslanej, jakby współczesnego mitu.
Ileż na naszych oczach dzieje się takich - mniejszych i większych, wazniejszych i mniej waznych - historii, kiedy to jaśnie oświecone Miłosierdzie i subtelność salonów szyją surdyty dewiantów, zawistników i wariatów ludziom, mającym odwagę mówić swoją prawdę i myśleć inaczej niż Salon.
Cóż wydaje mi się że wciąż są jeszcze ludzie przypisujący poezję Herberta takiej a nie innej opcji politycznej próbując go sobie zawłaszczyć. Zawsze mnie to niezwykle irytowało bo nie ma chyba nic gorszego niż poeta zawłaszczony przez polityków. Co zaś się tyczy samego Herbert to spory na jego temat wypływają raz na jakiś czas -moim zdaniem wynikają z faktu że ludzie wciąż nie potrafią oddzielić poezji od człowieka. Bo ja choć uważam Herberta za niewątpliwie za jednego z najlepszych poetów polskich ( o ile nie najlepszego) to jako o człowieku mam o nim bardzo mieszane zdanie.