OK. Ale chyba nie o to chodzi, czy Kaczmarski "dorówna" Miłoszowi ilością opracowań naukowych, tylko czy faktycznie dorównuje mu jako poeta (ew. autor wierszowanych tekstów piosenek, nazywający się poetą).
Zgadzam się, że Kaczmarski wciąż pozostaje w powszechnej świadomości nie - poetą (a więc kimś kogo "warto" czytać, bo poezja jednak nobilituje), a jedynie bardem, piszącym śpiewakiem, który buntuje się, a to przeciw murom, a to przeciw losowi jednostki (czy też jej "samoświadomości" w społeczeństwie i w pewnej niszy kulturowej), a to przeciw przywarom tych, czy tamtych, etc, etc.
I wydaje mi się (choć domyślam się tylko i mogę się mylić, bo ani na konferencji nie byłem, ani książki dr Gajdy jak dotąd nie czytałem), że wszelkie jak dotąd próby zmiany tego wizerunku JK, a co za tym idzie - upowszechnienie jego twórczości - polegają na uświadamianiu: to nie jest tylko bard, to jak gdyby ktoś w rodzaju poety; weźcie i posłuchajcie, bo o czymś tam poza tymi murami jeszcze śpiewał, o Problemach Wielce Aktualnych i Uniwersalnych...
Taka polityka związana z twórczością Jacka Kaczmarskiego nie stawia go mimo wszystko w panteonie wybitnych pisarzy i umysłów (choćby i tylko polskich) ostatniego czasu, do których z pewnością ww. Miłosz należał. Taka polityka wydobywa jedynie tę twórczość z bliskiej wysokiej poezji, ale i graniczącej z popkulturową niskością niszy (piosenka studencka, "piosenka autorska" etc.), ale i z doraźnego kontekstu politycznego (bard Solidarności); wywleka JK z tego rodzaju worków, gdzie przynajmniej świecił jak diament w kupce popiołu - i wrzuca go z tą całą twórczością, obfitą, ale i niejednolitą, pełną żartów, kupletów, jawnych niewypałów, tu "filozoficzną i egzystencjalną", tam uderzającą w strunę tak niską, że powstydziłby się tego niejeden wykonawca "piosenki autorskiej", nie mówiąc już o poezji "prawdziwej", z tą twórczością, która nie daje się łatwo dzielić, i którą trudno po prostu okrawać z tego, co "niskie" i niepoetyckie, bo ona jest cała tą niskością i niepoetyckością przy wszelkiego rodzaju niewątpliwych wzlotach. A więc to jest polityka wywlekania JK z nisz, w których mógł się on czuć bezpiecznie, na głębokie wody Poezji Najprawdziwszej z Prawdziwych, metafizycznej, egzystencjalnej, ostrej, wyzbytej wodolejstwa i pustego ozdobnictwa (lub przynajmniej na ogół dążącej do odrzucenia ich jako nieprzydatnych), ascetycznej, w olbrzymim stopniu samoświadomej, z definicji filozoficznej.
I teraz należałoby przestać udowadniać, że piosenka poetycka TEŻ może zawrzeć w sobie tyle treści, ile zwykły wiersz (choć pewnie i może, ale co z tego? Sama potencja nie gwarantuje wielkości
), że Uniwersalny i Egzystencjalny, więc na pewno Poeta. Cóż, że Poeta, gdy w koło Poetów tabuny, młodych, starych, małych, wielkich. Każda ulica wypluwa poetów, każda knajpa, bar, mieścina, uczelnia, nie trzeba szukać daleko, wystarczy ich wyłuskiwać, odnaleźć ich tanie, szare tomiki na półkach (nie znam się, więc nic nie będę polecał, ale ilość nazwisk robi wrażenie, najwyraźniej w Polsce funkcjonują - i to całkiem aktywnie - tabuny, zatrzęsienie poetów wszelkiej miary, znanych przeszło paru tuzinom znawców oraz, co najwyżej, innych poetów, którzy, jak się wydaje, jako jedyni potrafią odnaleźć w tym wszystkim jakiś porządek i ciągłość - najprawdopodobniej to maniacy). Cóż, że Poeta, gdy wokół wielu - a może i lepsi?
Więc należałoby odnaleźć na tej nowej głębinie miejsce dla Jacka Kaczmarskiego, wpisać go w kontekst tych wszystkich poetów (nie wspominając o poetkach!) wielkich i małych, przeanalizować, porównać nie - metafory (bo w tych JK z pewnością nie był zły, czasem nawet zdarzały mu się IMHO poetyckie "objawienia", jakby prześwitując spod tego całego formalnego gorsetu wersyfikacji - na boku moja osobista teza: twórczość JK byłaby dużo lepsza, gdyby sam JK wyzwolił się z tej klatki i np. napisał trochę wierszy "białych", wyrzucił połowę tego barokowo - opisowo - erudycyjno - kabaretowego kramu pleniącego się w jego piosenkach, zrezygnowałby z rytmu i zyskałby prostotę i siłę wyrażania tego, co jest istotą poezji - choć teza nie do końca jeszcze przemyślana i mogę się mylić). Porównać samą myśl, właśnie owe błyskotliwe spostrzeżenia Filozoficzne i Egzystencjalne, które przewijają się przez usta większości użytkowników tego forum, ale które jakoś trudno wyłuskać mimo wszystko (sam miewam z tym problem, stąd pozwalam sobie wyrazić obawy).
A więc: wpisać Jacka Kaczmarskiego w kontekst poezji w ogóle, bez udawania, że nie istnieją inni, którzy wszak powiedzieli już przed nim niejedno (i pewnie nierzadko lepiej), bez udawania, że każdy okruch twórczości "Mistrza" to bezcenny samorodek, odprysk geniuszu Filozoficznego i Egzystencjalnego, Myśl w najwyższym stopniu Uniwersalna...
Znaleźć - w trosce o odczytanie tej poezji, być może faktycznie wielkiej i uniwersalnej, czego ja osobiście na wiarę przyjmować nie chcę i innym też nie radzę... - właściwą miarę dla twórczości Jacka Kaczmarskiego, właśnie w aspekcie myśli o człowieku i świecie.
Pozdrawiam
m