03-07-2007, 05:51 AM
"Super Express" dotarł do szokujących kulisów śledztwa w sprawie szarlatana Zygmunta B., który obiecywał, że wyleczy z raka każdego i poił pacjentów dziwną miksturą, za którą żądał ogromnych pieniędzy.
Policja ustaliła, że od umierających ludzi oszust wyciągnął co najmniej dwa miliony złotych. Ratunku u niego szukał także Jacek Kaczmarski, zmarły w 2004 roku pieśniarz, poeta i bard Solidarności. - Do końca swych dni wierzył, że te środki mu pomogą, powiedział gazecie Robert Siwiec, przyjaciel Kaczmarskiego.
Choć od śmierci Kaczmarskiego minęły już prawie trzy lata, jego fani wciąż pytają: Dlaczego Jacek odwrócił się od lekarzy? Nie mogą zrozumieć, że zamiast oddać się w ręce chirurgów, którzy wycięliby mu raka krtani, Kaczmarski wybrał leczenie niekonwencjonalne.
Większość znajomych i przyjaciół Kaczmarskiego uważała, że nie chciał operacji, bo bał się, że straci głos. Dziś, po aresztowaniu Zygmunta B., już wiadomo, dlaczego nie zaufał chirurgom. - Ten oszust nie pozwalał kontaktować się z lekarzami. Nawet badań kontrolnych nie pozwalał robić - mówią znajomi Jacka.
Mikstury B. nie miały żadnych właściwości leczniczych. - To była zwyczajna kiszonka. B. szedł do sklepu z ziołami, kupował, wrzucał wszystko do jednego kotła i mieszał bez żadnego ładu i składu. Potem to wszystko kisił. To, co powstawało mogło tylko zaszkodzić, powiedział "Super Expressowi" dr Tomasz Janus, biegły toksykolog z PAM.
Zygmunt B. działał 7 lat. - Ma postawiony zarzut oszustwa, narażenia na niebezpieczeństwo życia lub zdrowia człowieka, a także prowadzenia praktyki lekarskiej bez uprawnień. W rękach policji jest także żona oszusta - Urszula B., oraz pięcioro ich pracowników - mówi Dariusz Domarecki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp.
Źródło informacji: PAP
Policja ustaliła, że od umierających ludzi oszust wyciągnął co najmniej dwa miliony złotych. Ratunku u niego szukał także Jacek Kaczmarski, zmarły w 2004 roku pieśniarz, poeta i bard Solidarności. - Do końca swych dni wierzył, że te środki mu pomogą, powiedział gazecie Robert Siwiec, przyjaciel Kaczmarskiego.
Choć od śmierci Kaczmarskiego minęły już prawie trzy lata, jego fani wciąż pytają: Dlaczego Jacek odwrócił się od lekarzy? Nie mogą zrozumieć, że zamiast oddać się w ręce chirurgów, którzy wycięliby mu raka krtani, Kaczmarski wybrał leczenie niekonwencjonalne.
Większość znajomych i przyjaciół Kaczmarskiego uważała, że nie chciał operacji, bo bał się, że straci głos. Dziś, po aresztowaniu Zygmunta B., już wiadomo, dlaczego nie zaufał chirurgom. - Ten oszust nie pozwalał kontaktować się z lekarzami. Nawet badań kontrolnych nie pozwalał robić - mówią znajomi Jacka.
Mikstury B. nie miały żadnych właściwości leczniczych. - To była zwyczajna kiszonka. B. szedł do sklepu z ziołami, kupował, wrzucał wszystko do jednego kotła i mieszał bez żadnego ładu i składu. Potem to wszystko kisił. To, co powstawało mogło tylko zaszkodzić, powiedział "Super Expressowi" dr Tomasz Janus, biegły toksykolog z PAM.
Zygmunt B. działał 7 lat. - Ma postawiony zarzut oszustwa, narażenia na niebezpieczeństwo życia lub zdrowia człowieka, a także prowadzenia praktyki lekarskiej bez uprawnień. W rękach policji jest także żona oszusta - Urszula B., oraz pięcioro ich pracowników - mówi Dariusz Domarecki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp.
Źródło informacji: PAP