k. napisał(a):Nie jest to moją winą że Patrycji zdarzało się wychodzić na scenę i wygłaszać tego typu (jak wyżej) kwestie.
Sądzę, że tego rodzaju "kwiatki", jeśli były (nie byłem świadkiem, ale nie wykluczam), są raczej skutkiem małego doświadczenia Patrycji a nie wyrazem lekceważenia. Bo to jest tak, że jak się tekst o braku próby słyszy siedząc w fotelu widza, to on faktycznie zawsze może razić. Razi wytrawnego konesera i człowieka, który pierwszy raz jest w teatrze/sali koncertowej/klubie. Dla publiczności bowiem znaczenie ma jakość występu a nie trudności, jakie towarzyszyły wykonawcom przed występem. Publicznośc chce udanego, dobrego widowiska i w dupie ma problemy wykonawcy. Natomiast jeśli wykonawca mówi, ze nie było próby, jest senny albo coś podobnego, to oczywiście może taki tekst być wyrazem lekceważenia, ale nie musi. Jeśli stary estradowy wyjadacz tak mówi, to pewnie dlatego, ze ludzi olewa. Ale wykonawca z małym, albo nawet żadnym stażem scenicznym, może to mówić szczerze, może to mówić po to, bo chce się usprawiedliwić, chce przygotować odbiorcę na to, ze występ może się nie udać. Niestety, młody wykonawca nie wie, że widza nie obchodzi nieudany występ. Nie ochodzą go ewentualne trudności.
Poza tym wykonawca z małym albo nawet z żadnym stażem, jeszcze nie wie, ze nie zawsze publiczności trzeba wszystko mówić. Młody wykonawca jeszcze nie rozumie, ze wchodzac na scenę rozpoczyna spektakl, w którym wykonawca jest po częsci aktorem i musi profesjonalnie odegrać rolę zaś widza nic nie obchodzi, ze aktora boli głowa, żona mu zmarła, córka puściła się z kulawym murzynem. Widz chce spektaklu, udanego spektaklu, gry w której aktor/wykonawca ma z wiedzem wygrać, targu w wyniku którego wykonawca musi widza kupić. Przecież zaden klient nie czułby się dobrze, gdyby, idąc na zakupy, sprzedawca mówił mu: wie Pan, ten towar może być wadliwy. A tak w ogóle, to ja dzisiaj mam słaby dzień jakiś i nie chce mi się tego towaru panu sprzedawać. Przyjdź Pan jutro, albo lepiej za tydzień. Jakby mnie ktoś tak potraktował, więcej bym nie przyszedł. I z występem na scenie jest trochę podobnie.
Widza nawet nie interesuje, że - choćby nawet wykonawca/aktor był świetnie przygotowany - spektakl/koncert zawalił akustyk. I tak wina spada na wykonawcę. Tak to już jest. Na tym między innymi polega doświadczenie i profesjonalizm, ze takie rzeczy się wie. A brak profesjonalizmu, doświadczenia polega na tym, ze się tych rzeczy nie wie a co gorsza, o trudnościach, problemach, złym samopoczuciu się publiczności mówi.
Są artyści, którzy - nawet w słabej formie - złych koncertów nie dają. To są megagwiazdy, jednostki najwyższego scenicznego formatu. Choćby się waliło i paliło, występ jest zawsze udany.
Ale do takiej formy dochodzi się latami i dochodzi do niej tylko garstka najlepszych. Niektórzy, choćby bardzo wybitni artyści, mimo wielu lat doświadczeniai tak nie osiągają formy i możliwości, które sprawiają, ze koncerty są zawsze na najwyższym poziomie. Kimś takim był przecież Kaczmar, który miewał koncerty genialne (mimo stosunkowo słabej kondycji psychofizycznej) i koncerty słabe. Do dziś, z niewiadomych przyczyn, TV emituje co jakiś czas koncert Kaczmara z Teatru Małego. Gra tam JK repertuar z "Między nami" a potem swoje najpopularniejsze piosenki. I - jak większość z nas wie - na tym koncercie jest w dupę pijany, śpiewa słabo, widać, ze się stara ale wycodzi to to różnie. Występ jest ogólnie słaby. Gdyby Kaczmar funkcjonował w prawdziwym przemyśle rozrywkowym, gdzie w gę wchodza wielkie kontrakty i wielkie pieniądze, za taki fatalny wystep pewnie jakiś znaczny sponsor mógłby się obrazić, mógłby nie zainwestować drugi raz, mogłoby nie być kolejnego kontraktu. Całe szczęście, że JK nie był gwiazdą megaestrady i nieco inne prawa władały jego występami, organizacją tych wystepów (zazwyczaj totalna amatorka) i wreszcie recepcją wystapień publicznych. Tak sam inne prawa władają imprezami, w których bierze udział Patrycja - choć oczywiście nie znaczy to, ze nie imają się Patrycji pewne ogólne zasady. Oczywiście, każdy wystepujący podstawowym - a opisanym wyżej - zasadom podlega. Z tym, że, przez wzgląd na małe doświadczenie, nie od razu przestrzegania wszystkich tych zasad należy rygorystycznie wymagać.
Podosumowując: ja bym tego rodzaju zachowań Patrycji, o których
k piszesz, nie interpretował, jako lekcważenie. To jest brak doświadczenia, to jest w zasadzie żadne doświadczenie, bo jekież doświadczenie sceniczne ma PV, skoro istnieje publicznie od kilku miesięcy?
Oczywiście, Ty
k jako publiczność możesz nie uwzględniać moich tłumaczeń - dla Ciebie liczy się udany spektakl i niec poza tym Cię nie obchodzi. Niemniej, skoro kwestię - Twoim zdaniem złego - stosunku PV do pewnej publiczności, podnosisz, to pragnę Ci zwrócić uwagę, że ów, Twoim zdaniem, zły stosunek do publiczności podczas jakiegoś tam wystepu, nie musiał być skutkiem lekceważącego stosunku PV do ludzi.