Jaśko napisał(a):Zwróciłbym uwagę na znaczenie moralności jako systemu norm, jako systemu kontroli społeczeństwa, na jej relacje z prawem. Prawo zakazuje, nakazuje, moralność podobnie. Dobrze byłoby, żeby w podstawowych kwestiach (ochrona życia, porządku, wlasnosci itp) prawo i moralność wzajemnie wzmacniały swoje oddziaływanie, a nie wzajemnie znosiły się. Jednym ze związanych z tym problemow jest to, czy państwo powinno oddziaływać na moralność i jaki państwo moze mieć wpływ na treść norm moralnych. I ja zasadniczo uważam, że człowiek jakiegoś wzorca moralnego potrzebuje i że dekalog to nie jest zły wzorzec. I to jest pierwsza sprawa.
Drugi problem jest taki, że (i tu nawiązuje do powyższego akapitu) oświeceniowy kult rozumu nie jest skutecznym lekarstwem na społeczne bolączki. Obserwacja wskazuje, że nolens volens pomimo upływu stuleci najwyraźniej człowiek potrzebuje jakiegoś wyjaśnienia występujących wokół zjawisk i w tym celu często sięga do religii. I ja wolę, żeby (przynajmniej w Europie) była to religia chrześcijańska, niż np islam. A pojawiają się tu i ówdzie niepokojące publikacje o chrześcijanach nawróconych na islam, w Europie, w tym i w Polsce. M. in. tacy neofici stali ponoć za planowanymi zamachami terrorystycznymi w Zjednoczonym Królestwie Tak więc nie islam, a tym bardziej nie różne tam new age, wudu, horoskopy, magia itp.
Z tym fragmentem Twojej wypowiedzi się absolutnie zgadzam i jestem gotowy się pod nim podpisać obiema rękami, z tym, że te skądinąd słuszne argumenty nie bronią moim zdaniem akurat tego projektu. Myślę, że trudno przecenić moralne znaczenie chrześcijaństwa (i uważam, że bezzasadne jest zrównywanie go na tej płaszczyźnie z islamem, który naprawdę z założenia nie jest religią wolną od nienawiści - utrzymującym, że
dżihad podług muzułmanów to tak naprawdę walka z własnymi słabościami, polecam lekturę Koranu) i ja na przykład, mimo, że jestem niewierzący, zasadniczo podzielam stanowisko Kościoła w tych, jak to ująłeś, podstawowych kwestiach. W dalszej perspektywie zupełne zlaicyzowanie Europy grozi naprawdę negatywnymi reperkusjami społecznymi, a relatywnie niedawno jeszcze panującą religię zastępują rozmaite ruchy parareligijne - od new age'u po sekty, których członkowie dokonują poważnych przestępstw z polecenia
guru. Trzeba też wziąć pod uwagę to, że ataki muzułmanów najczęściej są wymierzone w bezideowość - ateizm jest czymś, czego nie rozumie przeciętny wyznawca islamu daleko bardziej niż katolicyzmu. Nie chcę powtarzać swoimi słowami, przytoczonych przez Ciebie tez, ale wierz mi, że się naprawdę z nimi zgadzam. Tylko, że nijak mi te argumenty nie przystają do tego co zaproponowała owa grupa posłów:
Jaśko napisał(a):I ja bym postrzegał tę intronizację w świetle powyższych argumentów, jako działanie symboliczne.
Ale czy nie wydaje Ci się nieco kuriozalne przeprowadzanie tego pomysłu, jeszcze w tak niefortunnym brzmieniu (po co to właściwie ma znaczyć: że "Jezus jest królem Polski"? ), jako uchwały sejmowej? Jak słusznie zauważył jeden z duchownych, według Kościoła Chrystus i tak jest królem świata, a co za tym idzie Polski także - stanowisko przedstawicieli Kościoła w tej sprawie jest zresztą, dosyć wymowne. Bo moim zdaniem problem polega na tym, że "umieszczenie Chrystusa na tronie" jest pustym gestem, za którym właściwie nie do końca wiadomo co stoi. Czy nie lepiej byłoby, jeśli chce się podążąć w tym kierunku, o którym Ty piszesz wprowadzać zmiany w prawie, propagować pewne wzorce zachowań i tak dalej niż dokonywać abstrakcyjnej intronizacji, która politycznie - przy dzisiejszym, skrajnie niechętnym rządzącej koalicji klimacie - jest błędem, a na poziomie idei jakimś piramidalnym nieporozumieniem. Zdecydowanie nieufne wypowiedzi duchownych świadczą o tym dowodnie. Bo, Marku, skoro nawet księża właściwie nie bardzo rozumieją o co chodziło posłom, to jak wymagać tego od szeregowych chrześcijan, że o ateistach i agnostykach już nie wspomnę ( problem innych tj. nie-chrześcijańskich religii w Polsce jest problemem na tyle marginalnym, że w tej sytuacji akurat nie ma znaczenia - w ogóle, zważ, że przeciwko religii w szkołach i tym podobnych protestują wyłącznie środowiska laickie, a nie muzułmanie, buddyści czy taoiści) ?
Jaśko napisał(a):Zreszta nawet jezeli 1 osoba na 10 powstrzyma się np. od zabójstwa pod wpływem religii, to być może i tak warto w tym kierunku dążyć?
Oczywiście! Tylko czy wzmiankowana ustawa, byłaby realizacją takich postulatów? Moim zdaniem, nie. Czym innym jest, dajmy na to, wpisanie do preambuły konstytucji europejskiej zapisu o chrześcijańskich korzeniach (co jest, według mnie, jak najbardziej uzasadnione), a czym innym głosowanie nad tym czy Chrystus powinien zostać królem Polski czy też może nie jest to najlepsza kandydatura. Po pierwsze, rozdział Kościoła od państwa co prawda nie oznacza, że rzeczone państwo z Kościołem nie może mieć żanych związków, ale żadna z tych istytucji nie powinna, w miarę możliwości, przejmować kompetencji tej drugiej. A w tym wypadku, państwo staje się decydentem w sprawie, które leży raczej w rękach Kościoła i którego przedstawiciele zresztą - jak się okazuje - dużo sensowniej wypowiadają się na ten temat niż, bądź co bądź, reprezentanci władzy państwowej. Biorąc jeszcze pod uwagę to, że słowo król należy do sfery języka polityki - jest zasadniczo określeniem osoby sprawującej najwyższą władzę w monarchii, naprawdę nietrudno dojść do wniosku, że Jezus Chrystus takiej władzy, choćby symbolicznie pojmowanej sprawować w Polsce nie może i to nie tylko dlatego, że nasz kraj nie jest monarchią, nieprawdaż? Czyli językowo jest to nonsensowne, politycznie - wysoce ryzykowne, z moralnością akurat ta planowana uchwała nic właściwie nie ma wspólnego. A zatem pozwolę sobie zapytać - po co ją w ogóle poddawać pod głosowanie, narażając się na szyderstwa, nie pozbawione zresztą podstaw merytorycznych? I nie chodzi nawet o to, kto będzie protestował, tylko, o to, że taka uchwała jest bezużyteczna i nic pozytywnego nie przynosi, a poprzez takie, a nie inne brzmienie jest na tyle absurdalna, że jej uchwalenie istotnie mogłoby ośmieszyć Sejm. Poza tym, czy nie jest przejawem, że to bardzo eufemistycznie ujmę, nierozsądku ze strony posłów Prawa i Sprawiedliwości dawanie na tacy swoim przeciwnikom takiej okazji do wyśmiewania się z nich. I to, w tym konkretnym przypadku, co uczciwie należy przyznać, wyśmiewania się, które wcale nie jest bezzasadne. Wszakże ten pomysł jest rzeczywiście śmieszny, niepoważny, w gruncie rzeczy pozbawiony sensu. Tego projektu uchwały, jeśli się nad tymże dłużej zastanowi, naprawdę niepodobna skutecznie bronić, jeśli się chce przy tym zachować zdrowy rozsądek.