W tej chwili niestety nie mam czasu, ale niedługo, Leszku, odpowiem na kwestie stawiane w Twoim poście.
Dziękuję za komentarze
edit
Trochę to potrwało, ale wreszcie mam czas, żeby spokojnie odpowiedzieć.
Leszek napisał(a):Wiersza nie będę komentował pod względami warsztatowymi, bo osiągnąłeś już Michale poziom wystarczający (co najmniej) żeby przestać się bawić w czepialstwo - przynajmniej jak dla mnie.
Nie będę ukrywał, że bardzo mi miło
Leszek napisał(a):uwag proszę nie traktować personalnie (skierowane do peela) i mam nadzieję, że nigdzie nie przesadziłem.
Nie traktuję personalnie i bardzo cieszy mnie akcent peelowski, zwłaszcza że w tym tekście stuprocentowe utożsamianie podmiotu z autorem wskutek przyjętej stylistyki może się okazać mylące (aczkolwiek od niczego, co tu napisałem, się nie odżegnuję).
Leszek napisał(a):michalf napisał(a):Będę wdzięczny za Twój znój
Ale nie zmienię siebie
To mi wygląda na jednostronną "przyjaźń" - od ciebie wezmę, a sam nie dam. W kontaktach nawet czysto ludzkich chyba nie jest to zdrowa sytuacja.
Oczywiście, że nie jest zdrowa. Ale peel jest szczery - będzie wdzięczny, ale nie będzie w stanie siebie zmienić.
Leszek napisał(a):michalf napisał(a):Czasem kłamię czasem klnę
Jestem w ogóle grzeszny
Nie zaprzeczysz jednak że
Człowiek ze mnie pocieszny
Czyli przeklinanie i kłamstwa są pocieszne? A może co innego? Nie ma to jak samemu się rozgrzeszać.
Owszem, jest to jakieś rozgrzeszanie się, oczywiście skazane na niepowodzenie. Jednak kwestia pocieszności nie miała wynikać w żaden sposób z przeklinania i kłamstw. Podam Ci przykład tego, o co mi chodziło:
załóżmy, że posiadasz psa, który codziennie z uporem godnym lepszej sprawy robi Ci na dywan (wybacz tak prozaiczny przykład). Łajasz go, ale w żaden sposób nie możesz go oduczyć. Jednak, kiedy patrzysz na to jakby bezbronne zwierzę, w którym oczach płoną jakieś dziwne iskierki, jego spojrzenie Cię ujmuje, w dodatku psiak ma takie oklapnięte uszy, rozczochraną sierść - słowem, po prostu nie umiesz się na niego długo gniewać, a tym bardziej się go pozbyć. Jest więc zbyt pocieszny. Chodzi mi właśnie o takie ujęcie - słabszego stworzenia, które jakimiś swoimi cechami potrafi rozczulić tego, kto jest od niego silniejszy i może nim władać. Boga, uśmiechającego się z politowaniem nad małym, bezbronnym, błądzącym dzieckiem - człowiekiem.
Leszek napisał(a):michalf napisał(a):Widząc że nie siedzę w tle
Tylko chcę być Ci równy
Czyżby echo Nietzcheanizmu? Pokłosie tej ideologii - człowiek deifikujący samego siebie - to miliony ofiar nazizmu. Bardzo to ryzykowne.
Daleko idące stwierdzenie, któremu sam jestem winny przez użycie takiego sformułowania. A chodzi po prostu o to, że peel nie chce być uprzedmiatawiany w imię Boga. Chce, by jego racje były wysłuchane, a nie od razu odrzucane w imię jakiejś boskości. Chce mieć wpływ na swój los, a nie pokornie czekać. Zauważ, że peel chc być Bogu równy, a nie wyższy od Niego.
Leszek napisał(a):michalf napisał(a):Nie bądź taki milczący
Wyskocz ze mną raz w noc
I przy trunku pieniącym
Udowodnij Swą moc
Zamień wodę na wino
Moim kumplom daj dłoń
Potańcz z jakąś dziewczyną
Potem do snu złóż skroń
A gdy rankiem się zbudzisz
Głową kiwniesz mi raz
Lepiej zrozumiesz ludzi
Bo zrozumiesz czym kac
Tutaj wyczuwam jakieś echa "Śniadania z bogiem", nie wiem, na ile słusznie.
I tutaj pojawia się pytanie najważniejsze: czy człowiek potrzebuje Boga, czy kumpla? Kolegów każdy z nas jakiś tam ma, więc po co mu jeszcze jeden, na siłę dokoptowany?
Czy Bóg zredukowany do kumpla z knajpy, z którym mówi się na "ty", jest Bogiem?
Nie mogę dopuścić do siebie, że wielką tęsknotę człowieka za transcendencją można obniżyć do takiego poziomu.
Ujęcie "kumplowania się" z Bogiem oczywiście nie jest szczególnie oryginalne. Jest tu wiele zapożyczeń, bardziej lub mniej świadomych (w ogólnym ujęciu, a nie w budowie sformułowań). Tu chciałem wyrazić tęsknotę peela do bliższego kontaktu z Bogiem. Chciałby mieć z nim bliższy kontakt (co wyrażone jest już w pierwszej strofie), wzmocnić więź, a jej wzmocnienia upatruje w hipoetycznej i niespełnialnej sytuacji wspólnego ypadu na miasto. Pragnie, by ten Bóg był zdolny do zabawy, by spróbował go zrozumieć, razem z nim robiąc coś, czego zazwyczaj nie robi i w ten sposób stał się jakby trochę bardziej ludzki. Peel chce, by jego Bóg raz przyszedł, napił się z nim i normalnie pogadał. Przez takie jednorazowe "zakumplowanie" mogą się do siebie zbliżyć, bo peel nijak wyskoczyć na chwilę do nieba nie może, a na ziemi na "wyskoku" atmosfera przyjaźniejsza, bardziej sprzyjająca niż w codziennym szarym dniu.
Nie odnoś jednak wrażenia, że osobiście transcendencję sprowadzam do kumplowania się. Do pojmowania spraw ostatecznych potrzeba jednak powagi i jakiejś, że tak powiem, wzniosłości.
Leszek napisał(a):polecam rosyjski film autorstwa Zwiagincewa (...) "Powrót".
Chętnie obejrzę, jeśli będę miał możliwość.
Leszek napisał(a):michalf napisał(a):Kiedy zechcesz zabrać mnie
Na niebieskie pastwisko
To pamiętaj wtedy że
Dałem Ci z siebie wszystko
Z poprzednich fragmentów nie wynika, aby peel coś rzeczonemu Bogu od siebie dał, bo przecież kłamał, przeklinał, a do tego zmienić się nie miał zamiaru. Dziwne...
Racja! Poprawiłem na, mam nadzieję, bardziej adekwatne.
Leszek napisał(a):Bóg czy bóg? Połączenie konsekwentnego (stwarzającego pozory pokory) używania dużej litery dziwnie kontrastuje z traktowaniem Go jak śmiecia.
Ale to dla Niego nie nowość.
Ależ bynajmniej peel nie traktuje Boga jak śmiecia! Ty oczywiście możesz tak sądzić, ale ja w żadnym wypadku tego nie widzę w ten sposób. Duża litera - jednak oznaką pewnego szacunku. Może jakiegoś dziwnie wykręconego, może "śmieciarskiego" (przynajmniej w Twoim mniemaniu), ale szacunku takiego, na jaki peela stać. Peel uczciwie oznajmia swojemu (czyli takiemu, jakiego on Go widzi!) Bogu, czego od niego oczekuje. Wiele od niego żąda, samemu niewiele, albo i nic nie dając. Ale cóż, taki już jest. Być może jego stosunek do Boga się stoczył, a być może poprawił z jakiegoś gorszego poziomu. Na koniec powiem jedno: peel na pewno nie traktuje swojego Boga najlepiej, ale stać go przynajmniej, by cokolwiek do Niego powiedzieć.
PS. Proszę nie traktować powyższego wywodu jako w 100% tożsamego z moim własnym stosunkiem do Boga (w ramach akcji "'peel' nie równa się 'autor'").