Forum o Jacku Kaczmarskim

Pełna wersja: Szkoła Aktorska Jana i Haliny Machulskich
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5
Lodbrok, masz rację. Problem z humanistami polega na tym, że tzw. ogół nie dostrzega ich społecznej przydatności, więc ciężej o jakiś sponsoring. Podobno w Stanach jest pula dotacji na nauki humanistyczne, a dziedziny, powiedzmy, przemysłowe czy biologiczno-chemiczne mają ją dużą niższą, bo rząd wychodzi z założenia, że im łatwiej o pieniądze z firm. Np. badania nad substancją, którą można wykorzystać w jakimś leku, znajdą finansową opiekę ze strony koncernów chemicznych, więc pomoc państwa skupia się na finansowaniu badań nad papirusami aramejskich filozofów Wink, których żadna firma nie zasponsoruje.
Mnie się wydaje, że problem nie jest taki trudny do rozwiązania tyle, że bardzo niewygodny bo zmusiłoby to dyrektorów szkół do ukrócenia procederu zatrudniania znajomych królika a kuratoria do dodatkowej pracy. Przecież kuratorium doskonale wie choćby to, ilu nauczycieli danego przedmiotu planuje odejście na emeryturę w danym roku. Gdyby odgórnie zastępować ich najlepszymi absolwentami z uczelni w danym mieście (ranking takich osób tworzony na podstawie systemu punktowego na który składałaby średnia ocen ze studiów, ocena z obrony pracy oraz np. ocena z testu psychologiczno - pedagogicznego, który oceniałby czy dana osoba ma w ogóle predyspozycje do pracy w szkole), ludzie mieliby silną motywację do nauki na studiach (oczywiście pod warunkiem, że krytertia byłyby czytelne od początku dla wszystkich i przestrzegane przez władze), szkoły doskonale przygotowane kadry a uczniowie dobrych, oddanych pracy nauczycieli. To być może nie rozwiązuje problemu globanie, ale dawałoby nadzieję przynajmniej na częściowe uzdrowienie tej chorej sytuacji jaka panuje obecnie.
Paweł Konopacki napisał(a):bo ...przecież umowy nie było, prawda?
była była, w dodatku na czas nieokreślony:
Cytat:Art. 25 ze zn.1. Kodeksu pracy:
§ 1. Zawarcie kolejnej umowy o pracę na czas określony jest równoznaczne w skutkach prawnych z zawarciem umowy o pracę na czas nieokreślony, jeżeli poprzednio strony dwukrotnie zawarły umowę o pracę na czas określony na następujące po sobie okresy, o ile przerwa między rozwiązaniem poprzedniej a nawiązaniem kolejnej umowy o pracę nie przekroczyła 1 miesiąca.

zresztą umowa ustna też jest ważna.
MJ cytuje Kodeks Pracy napisał(a):jeżeli poprzednio strony dwukrotnie zawarły umowę
Własnie! Dwukrotnie!
Ale najpierw trzeba podpisać te umowy dwukrotnie! Problem w tym, że była pierwsza umowa (z datą wsteczną), z drugą znów zwlekano a trzeciej już nie podpisano...Ja bym po takich praktykach trzeciej tez nie podpisał. Zresztą praktyki pracodawcy wskazywały na to, ze trzeciej umowy O PRACĘ podpisać nie zamierza!
MJ napisał(a):z resztą umowa ustna też jest ważna.
Tiaaa, w sensie formalnym jest,. W praktyce możesz sobie taką umową tyłek podetrzeć! Nie bez powodu spisuje się umowy! Nie znam przypadku, aby w poważnej firmie zawierano umowy ustne o pracę.
Paweł Konopacki napisał(a):okazało się, że musi co miesiąc podpisywać nową umowę o pracę
Paweł Konopacki napisał(a):za każdym razem umowa podpisywana była w okolicach 10 dnia miesiąca
Przyznasz, że z tego opisu mozna wywnioskować że tych umów było więcej niż dwie Smile)
Paweł Konopacki napisał(a):W praktyce możesz sobie taką umową tyłek podetrzeć!
No wlaśnie... nie mozesz, bo nie jest papierowa Smile
A poważnie - oczywiście, że nie bez powodu powinny być zawierane na piśmie. I brak formy pisemnej utrudnia pracownikowi życie. Ale problem będzie dotyczył udowodnienia czy w ogóle była umowa i jeżeli tak - to na jakich warunkach. I to czasami będzie problem większy, czasami mniejszy. Ale umowa jest ważna.

marek
MJ napisał(a):Przyznasz, że z tego opisu mozna wywnioskować że tych umów było więcej niż dwie
Nie przyznam! Ze stwierdzenia, że
Paweł Konopacki napisał(a):musi co miesiąc podpisywać nową umowę
oraz ze stwierdzenia, że
Paweł Konopacki napisał(a):za każdym razem umowa podpisywana była w okolicach 10 dnia miesiąca
nie wynika, ze umów było więcej, niż dwie. Z tych stwierdzeń wynika tylko tle, że ustalenia między pracownikiem a pracodawcą były takie, że umowe podpisują co miesiąc oraz że tych miesięcy ( i umów) było więcej, niż jeden/jedna.
Ale nie jest powiedziane nigdzie, ze miesięcy/umów było więcej, niż dwa/dwie.
Bo umowy były dwie. Trzeciej nie podpisano. NIe podpisano, bo pracownik nie chciał. A z praktyk pracodawcy można było od poczatku wnioskować, ze trzecia umowa - jesli będzie - będzie umową zleceniem. Czyli naet, gdyby pracownik chciał podpisać trzecią umowę o pracę, to pewnie nie chciałby tego pracodawca. Zaproponowałby umowę - zlecenie albo ..."wyjazd stąd". Smile
Paweł Konopacki napisał(a):nie wynika, ze umów było więcej, niż dwie.
Nie wynika, zgoda. Natomiast wynikało (dla mnie) z dramatycznego tonu, w ktory popadleś w tamtym wpisie.

[ Dodano: 6 Wrzesień 2006, 01:50 ]
ale wrócmy może do głównego wątku, którym jest "los absolwentów wielu wyższych uczelni" (poza "nieliczną garstką")i zaproponujmy cos konstruktywnego. Punktem wyjscia jest niewesoły los przeciętnego absolwenta w Polsce, który wyraźnie przedstawiliście na forum. Podsumowalem Wasze wpisy, bo jak sądzę nie podawaliscie demagogicznie pojedyńczych skrajnych przykładów a przypadki reprezentatywne. I rzeczywiście lekko nie jest, gdyż taki absolwent:
  • - ma ponadprzeciętne aspiracje, a tymczasem
  • - może zarabiać co najwyzej 500 zł w telemarketingu lub zostać ajentem w Żabce
  • - nie może opuścić swojego regionu, więc jego szanse na znalezienie pracy zależą od bezrobocia w tym akurat regionie; w związku z tym niektorzy mają od razu przechlapane. Oczywiście przecietny abolwent nie może wyjechać, ponieważ jest przywiazany do swojej małej ojczyzny, tu wzrastał, tu indykom czytał Szekspira... alternatywnie do poszewki poznał swą dzielnicę, jej "szmery i odgłosy, wonie i nastroje, zdarzenia i przeznaczenia ludzke", niełatwo z tym sie rozstać... Poza tym musi mieszkać blisko rodziców, rozłąka byłaby nie do zniesienia. Blisko - byleby nie za blisko. Mieszkania z rodzicami przeciętny absolwent nie zniósłby ani przez chwilę. Zresztą ryzyko takie nie istnieje, gdyż
  • - jego rodzice są bezdomni, a w najlepszym przypadku gnieżdżą się w klitce, z ktorej dziecko zostaje automatycznie wypisane po ukończeniu studiów. Oczywiście nie wcześniej, gdyż przeciętnego studenta nie stać przecież na studia w innym mieście, więc przeciętny student musi studiować w rodzinnej miejscowości. Oczywiscie może mi ktoś zarzucić, że nie można wiecznie mieszkać z rodzicami, że człowiek chce rozpocząc wlasne życie... ale jest to argument chybiony, gdyż okazuje się, że przeciętny absolwent jest
  • - samotną matką z dzieckiem, ktora nie tylko nie może liczyć na pomoc rodziców, którzy jak wiadomo przeciętnie nic nie mają, ale rownież nie otrzyma nic od swego partnera, (czy nawet - ech, najskrytsze acz nierealne marzenia przeciętnego absolwenta! - wspólmałżonka) ktory jak wiadomo przeciętnie znika. Gdyby nie znikał to jawiłaby się choć szansa na alimenty, ale jak wiadomo w skali kraju są to pojedyncze przypadki. Jak sie jednak okazuje panna z dzieckiem to jeszcze nie najgorsza ewentualność, ponieważ alternatywą jest sytuacja, w której przeciętny absolwent
  • - zachodzi w ciążę po raz pierwszy w wieku 40-50 lat, ponieważ wcześniej jej z przyczyn powyższych i poniższych nie było na to stać.
  • - a nie zapominajmy o tym, że jezeli zdarzyłaby się rzecz tak niewiarygodna, że np. dziadkowie czy pradziadkowie przeciętnego absolwenta mieliby wlasne mieszkanie, to i tak nie zostawili go przeciętnemu absolwentowi w spadku tylko przezornie przegrali w karty, w najgorszym razie - spalili.

To może tyle konstruktywnego podsumowania problemu. A jakie proponujecie rozwiązania? Bo jedyny kontruktywny wpis to wypowiedź lodbroka (i ew. tmach ale nie wyobrażma sobie tego w praktyce). Oczywiście propozycja lodbroka nie ma prawa nikogo zadowolić, bo martwimy się losem wielu absolwentów, a nie tylko tych najlepszych.
Poza tym nie trzeba długo szukać historii, których głównym bohaterem będzie starszy zasłużony nauczyciel, ktoremu grozi zwolnienie z pracy ze względu na konieczność zatrudnienia absolwenta. Nauczyciel wspiera finansowo matkę-staruszkę a także wydaje znaczna częśc zarobków na lekarstwa dla chorej zony. Na domiar złego skończył sie okres ochronny dla lokatorow, zaś wlaściciel domu jest wyjatkowo wrednym czlowiekiem. Co z tego wynika?

marek
Paweł Konopacki napisał(a):Ze stwierdzenia, że
Paweł Konopacki napisał(a):musi co miesiąc podpisywać nową umowę
oraz ze stwierdzenia, że
Paweł Konopacki napisał(a):za każdym razem umowa podpisywana była w okolicach 10 dnia miesiąca
nie wynika, ze umów było więcej, niż dwie.
-Ile masz rąk?
-O, ho, ho! Nie mogę ci odpowiedzieć wprost, ale mam ich...no wiesz, opiszę ci to - pewnie sam się domyślisz. Co chwilę mam z którąś kłopot. Nie za bardzo umiem je ze sobą zsynchronizować. Każda moja ręka może robic co innego. Jak któraś się zgina, to następna może się prostować. Jak któraś się zmęczy, to zawsze znajdzie inną, która ją zastąpi. Raz się zdarzyło, że kolejna ręka robiła dokładnie coś odwrotnego niż poprzednia.

Z kim rozmawiałem? Z człowiekiem, małpą czy może pająkiem?
MacB napisał(a):Jak któraś się zgina, to następna może się prostować. Jak któraś się zmęczy, to zawsze znajdzie inną, która ją zastąpi. Raz się zdarzyło, że kolejna ręka robiła dokładnie coś odwrotnego niż poprzednia.
Maćku - jesteś ortopedą? (tak sie to chyba nazywa?) Wink
MacB napisał(a):-Ile masz rąk?
-O, ho, ho! Nie mogę ci odpowiedzieć wprost, ale mam ich...no wiesz, opiszę ci to - pewnie sam się domyślisz. Co chwilę mam z którąś kłopot. Nie za bardzo umiem je ze sobą zsynchronizować. Każda moja ręka może robic co innego. Jak któraś się zgina, to następna może się prostować. Jak któraś się zmęczy, to zawsze znajdzie inną, która ją zastąpi. Raz się zdarzyło, że kolejna ręka robiła dokładnie coś odwrotnego niż poprzednia.

Z kim rozmawiałem? Z człowiekiem, małpą czy może pająkiem?
Dobre!! Bo co by sobie Paweł nie pisał, to dla każdego wynikało jasno z jego postu, że umów było więcej niż dwie. A pisanie, że musi co miesiąc podpisywac nową umowe sugeruje, że cały czas te poroceder trwa.
Karol napisał(a):Czy zdajesz sobie sprawę, ile kosztuje rata miesięcznego kredytu, w najgorszym wypadku miesięczny wynajem plus media, plus koszt utrzymania dziecka, plus jeszcze jakieś jedzenie, chemia i środki higieniczne, ubrania, bilety itd. dla rodziców, plus wydatki typu lekarze, leki. Nie wspominając o jakichkolwiek dobrach kulturalnych w stylu książka, załóżmy, że mogę się uwstecznić, o wyjeździe na wakacje itd. Jeżeli uważasz, że na to wystarczy 800-1000 zł netto (czyli 1200-1500 brutto, prawie dwukrotność najniższej pensji), to nie wiem, czy gratulować Ci marzycielstwa, czy współczuć zaślepienia.
Sugerując, że z dwóch takich pensji nie można utrzymać rodziny, obrażasz tych, którzy dają sobię jakoś radę... sam znam taką jedną rodzinę. Kilka lat temu wszyscy (i to w Szczecinie, nie w Krakowie - żeby nie było, że podaję tendencyjne geograficznie przykłady) mieszkali w trzydziestokilkumetrowym mieszkaniu. Ona nie pracowała, on - matematyk z wykształcenia, mający zacięcie informatyczne, pracował w firmie komputerowej i zarabiał dwa i pół tysiąca złotych na rękę (na sześć osób !). Dzieci wygrywały ogólnopolskie olimpiady, wygrywały nagrody na rozmaitych konkursach... było im może trochę ciasno, ale każdy miał swój kąt w którym mógł poczytać w spokoju. Teraz nieco awansował i zarabia koło pięciu tysięcy - troje dzieci jest obecnie na studiach w Warszawie (i podostawali się, dziwnym trafem, na czołowych miejscach - na informatykę i filozofię), a najstarszy kończy studia w Krakowie - i nawet się ożenił. Ciekawy jestem czy Ty w ogóle wiesz o czym piszesz ? Może łaskawie wyjawisz, Karol, jakie są Twoje miesięczne przychody, bo nie chce mi się wierzyć, żeby to było osiemset złotych na rękę. Słyszałem zresztą, że za godzinę korepetycji, przygotowujących do matury na przykład, dostaje się kilkadziesiąt złotych (moja szkolna polonistka brała podobno sto za godzinę Wink ) od których nie odprowadza się podatku... W ten sposób można też sporo dorobić, więc bajeczki o tych głodujących rzeszach absolwentów (i doktorów!) wydają mi się być mocno przesadzone. To ciekawe, że wszyscy, którzy tutaj piszą mają dostęp do internetu (i to - zdaje się - znakomita większość stały), który kosztuje tyle ile bochenek chleba dziennie. To chyba jednak nie jest tak źle, prawda ? Coś mi się nie wydaje, żebyś, Przemku, zdołał odłożyć na swój sprzęt fotograficzny z pensji wynoszącej pięćset pięćdziesiąt złotych miesięcznie. Ann i Artur z kolei dysponują aparatem cyfrowym (oczywiście - to teraz podstawa - nie posiadanie takiego sprzętu to już objaw nędzy !) - założę się też, że większość z Was posiada telefony komórkowe (to także wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych miesięcznie, o ile się nie mylę) - czyli, podsumowując. Macie komputery, telefony komórkowe, aparaty fotograficzne... Drodzy Absolwenci bez grosza przy duszy :rotfl:

A resztę za mnie napisał Marek Smile (Marku - z przyczyn technicznych nie mogę Ci postawić już w tym wątku wirtualnego piwa, ale za ten podsumowujący wypowiedzi Szacownych Interlokutorów naszych post obiecuję Ci przy najbliższej nadarzającej się okazji - może w Kielcach - coś płynnego :Smile )

Pozdrawiam serdecznie !
Marek, zazdroszczę poczucia humoru.
Przeciętny absolwent zarobi 800-1200 netto, tak? Ja wiem, są i wyższe pensje, ale sporo osób zarabia te 650 na rękę albo i mniej, gdy pracodawca podpisuje umowę na 3/4 etatu, a każe siedzieć 12 godzin. Ale zakładamy te pierwsze kwoty, które wcale nie są małymi, bo, powtarzam, to daje ok. 1200-1700 brutto. Na pierwsze lata pracy to naprawdę nieźle w tym kraju, jeśli nie jest się informatykiem, który na dzień dobry dostaje więcej (ale dlaczego każdy ma kończyć informatykę?). Rata dwupokojowego mieszkania, standardowo czterdzieści parę-pięćdziesiąt metrów to ok. 800 (zakładam optymistyczną wersję), plus opłaty za prąd, wodę, inne składniki. Czyli masz co najmniej 1000 zł. Czyli już w wersji pesymistycznej dopłacasz, w wersji optymistycznej zostaje Ci 200 zł. Na chemię, ubrania, jedzenie, utrzymanie dziecka, które musi mieć odpowiednią dietę, higienę, więc go chlebem ze smalcem nie nakarmisz. Zakładamy, rzecz jasna, że dziecko przez pierwsze kilka-kilkanaście lat życia ani razu nie zachoruje.
Dlaczego dokładać mają rodzice? Z czego? Jeśli ktoś ma dwadzieścia parę-trzydzieści lat, to ma rodziców po pięćdziesiątce. Albo są oni na emeryturze, albo sami mają kłopoty z pracą. Matka najczęściej nie pracuje, bo nawet jeśli pracowała, to będąc w tym wieku, od kilku lat jest już bezrobotna. I współczesny 30-latek najczęściej ma jeszcze jakieś rodzeństwo, które też ma identyczne kłopoty - ile rodzice są w stanie pomóc i pytam - dlaczego mają utrzymywać dorosłe, wykształcone dzieci? Tylko dlatego, że ten kraj jest chory? A gdzież to dorosłe dziecko ma mieszkać ze swoją rodziną? W dwóch-trzech pokojach? W jednym rodzice, w drugim jeden absolwent z żoną i dwójką dziecki, w trzecim absolwentka z mężem i dzieckiem w drodze? Abstrahując od faktu, że są rodziny z takimi relacjami, że wspólne mieszkanie nie wchodzi w grę. Czytałeś kiedyś, co jest przyczyną całkiem sporej liczby rozwodów?
Chyba normalne jest, że owi absolwenci chcą mieć własne pieniądze na mieszkanie i utrzymanie rodziny, tymczasem dostają 800-1200.
Zanim zaczną zarabiać tyle, by się utrzymać, mija parę lat.
I ciesz się, bo nigdy nie będziesz w sytuacji, że ktoś Cię nie zatrudni, bo masz trzydziestkę i jesteś bezdzietny, więc - oho! na pewno przychodzisz do roboty tylko po to, żeby zaraz śmignąć na macierzyński. Że kobiety z małymi dziećmi dla pracodawcy są trędowate, ale mężczyzna z takim samym dzieckiem to najwartościowszy pracownik, bo bez problemu siedzi po godzinach.
Dlaczego zakładasz, że absolwent dostanie mieszkanie w spadku po dziadkach? A co on, jedyne wnuczę? A może mieszkanie dostanie kuzyn? Jeden z ośmiorga, bo dziadkowie mieli zwykle więcej niż 1 dziecko. Poza tym dziadkowie przeciętnego absolwenta mają po siedemdziesiątce i mogą żyć jeszcze spokojnie 10-20 lat, w chwili ich śmierci absolwent będzie miał około czterdziestki. A jak absolwent nie ma dziadków, to powinien się powiesić, bo mu polityka rządowa nie da przetrwać?
Więc po co ironizujesz?
Po co robisz sarkastyczne założenia o samotnej matce z dzieckiem, która nie może z różnych powodów liczyć na partnera? Myślisz, że mało jest takich sytuacji? A założyłeś sytuację, w której jedno z nich jest chore i leczenie kosztuje tysiące złotych, a że w tym kraju leczenie=kupa formalności i wszystko trzeba załatwiać w godzinach pracy, więc nawet gdy chory/-a mógłby pracować choćby w częściowym wymiarze godzin, to i tak nie może, bo siedzi w szpitalach, przychodniach, NFZ, ZUS itd. A dziecko? Ot, choćby to - coraz więcej dzieci jest alergikami - wiesz, ile kosztuje miesięczne leczenie astmatyka? 300 zł, lekko licząc. Nie mówimy o poważnych chorobach, które wykluczają jednego z rodziców (najczęściej matkę) z aktywności zawodowej. Takich sytuacji jest od groma i ciut, ciut.
Jakież więc konstruktywne wnioski wypływają z Twojej argumentacji? Wytruć dziadków, zabrać rodzicom pensje/emerytury, zajść w ciążę na zasadzie - jak się uda, to bachor przeżyje? A jak absolwent chce odpowiedzialnie przeżyć swoje życie, bez liczenia na mieszkanie dziadków, zapomogę z Caritasu i zmywak w Londynie - to co?

[ Dodano: 6 Wrzesień 2006, 11:23 ]
Szymon napisał(a):Sugerując, że z dwóch takich pensji nie można utrzymać rodziny, obrażasz tych, którzy dają sobię jakoś radę... sam znam taką jedną rodzinę.
Dlaczego zakładasz, że pensje są dwie?
Szymon napisał(a):Może łaskawie wyjawisz, Karol, jakie są Twoje miesięczne przychody, bo nie chce mi się wierzyć, żeby to było osiemset złotych na rękę.
Ze względu na moją specyficzną sytuację moje dochody, wynoszące obecnie DUUUUŻO mniej, mówiąc delikatnie, niż 800 zł na rękę, nie są miarodajne dla tego wątku. Dolicz sobie do tego jeszcze 3500 zł miesięcznie wydatków na leczenie, co też nie jest udziałem każdego.
Szymon napisał(a):każdy miał swój kont
Widać,że Cię temat wciągnął Smile
A odchodząc trochę od tematu - wydaje mi się,że w pewnej sprawie jednak mam podobne zdanie do Szymona. Wydaje mi się - to znaczy,że dosłownie tego Szymon nie powiedział,ale można się domyślić...
Otóż zauważyłem,że wyjazd np. do Anglii,Szkocji,czy ogólnie gdzieś na zachód - to jest teraz główny trend mody. To jest jazzy,foxy,choocky i groovie nawet. Na moich studiach,jak na większości pewnie,są ludzie z domu niezbyt zamożni,ale też tacy,którzy mają dom wielkości hali... I nie ma co ukrywać,że tych drugich jest chyba znacznie więcej. Mają wszystko co chcą,nawet więcej - a mimo wszystko jadą zagranicę,żeby trochę pozmywać i posprzątać. Lub,co gorsza,zbierać borówki. Szanuję i rozumiem tych,którzy naprawdę mają potrzebę dorobić,ale ci,którzy robią to,mimo,że absolutnie nie muszą - są dla mnie niepoważni. Oczywiście - mogą tam jechać,żeby podszkolić język by opuścić nasz okropny i niegościnny kraj w przyszłości. I dobrze - niech spadają - będzie więcej miejsca dla mnie Smile
MJ napisał(a):Natomiast wynikało (dla mnie) z dramatycznego tonu, w ktory popadleś w tamtym wpisie.
Z dramatycznego tonu wynikało? uhmmm, no tak Big Grin
Przemek napisał(a):pisanie, że musi co miesiąc podpisywac nową umowe sugeruje, że cały czas te poroceder trwa.
To jest nadinterpretacja...Jest to naditerpretacją, zwłaszcza, że historia była opowiedziana w czasie przeszłym. Z mojej wypowiedzi nie można było wnioskować, ze proceder dalej trwa.
Paweł Konopacki napisał(a):W dodatku za każdym razem umowa podpisywana była w okolicach 10 dnia miesiąca, z datą wsteczną. Przez 10 dni ta osoba de facto pracowała na czarno. W sytuacji, gdyby np. cokolwiek się pracownikowi stało w ciągu owych 10 dni, np. wypadek w pracy, pracodawca mógł "z czystym sumieniem" wymigać się od jakiejkolwiek odpowiedzialności, bo ...przecież umowy nie było, prawda?
Przecież w powyższym cytacie, jak i w całym moim poście opisującym daną historię, nie ma śladu sugestii, że proceder nadal trwa.
Karol napisał(a):Jakież więc konstruktywne wnioski wypływają z Twojej argumentacji?
Jedyne co miało wynikać z mojego podsumowania to zwrocenie uwagi na to, że debatując nad losem absolwentow w ogólności podajecie indywidualne dramatyczne przykłady, z ktorych w sumie jawi się obraz nie przeciętnego absolwenta a raczej sytuacja skrajna. Oczywiście, jestem przekonany, że sytuacje o ktorych piszecie są prawdziwe. Ale czy są typowe? Nie udajecie nawet, że zamierzacie dojść do wniosków dotyczących ogólnej sytuacji absolwentów i zaproponować rozwiązanie, a jedynie chcecie się wyżalić w imieniu swoim lub innej osoby. Ja podawalem przykłady moich znajomych, nie dobrane tak tendencyjnie, a są to ludzie ktorzy prace znajdowali bez układów, natomiast (niestety?) rzeczywiście wielu z nich w innym mieście.

I ja nie piszę, że rodzice muszą pomagać, że trzeba dostać mieszkanie w spadku, że trzeba mieszkać z rodzicami. Ale tak może być i tak bywa! Natomiast z Waszych wpisow wynika przekonanie, ze albo przyzwoita pensja od razu po studiach albo koniec świata. Nie śmiem już nawet napisać, że wedle możliwości i potrzeb rodzice powinni pomagać dziecku, a dziecko - rodzicom, bo to w dzisiejszych "indywidualistycznych" czasach najwyraźniej niemodne. Bo to jest "nieodpowiedzialne" (?).

Ale - do rzeczy. Napiszcie, co proponujecie. Napiszcie - o co nie raz pytał Szymon - kogo obarczacie odpowiedzialnoscią za to, ze absolwent malo zarabia i jak to zmienić.

marek
Szymon napisał(a):To ciekawe, że wszyscy, którzy tutaj piszą mają dostęp do internetu (i to - zdaje się - znakomita większość stały), który kosztuje tyle ile bochenek chleba dziennie. To chyba jednak nie jest tak źle, prawda ? Coś mi się nie wydaje, żebyś, Przemku, zdołał odłożyć na swój sprzęt fotograficzny z pensji wynoszącej pięćset pięćdziesiąt złotych miesięcznie. Ann i Artur z kolei dysponują aparatem cyfrowym (oczywiście - to teraz podstawa - nie posiadanie takiego sprzętu to już objaw nędzy !) - założę się też, że większość z Was posiada telefony komórkowe (to także wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych miesięcznie, o ile się nie mylę) - czyli, podsumowując. Macie komputery, telefony komórkowe, aparaty fotograficzne... Drodzy Absolwenci bez grosza przy duszy
No i jeszcze zapomniałeś dodać jednego małego detalu, ze większośc osób, o których piszesz, jest na utrzymaniu rodziców (włącznie z Tobą czy ze mną) lub, co najwyżej, partycypuje w kosztach utrzymania. Stać ich na ten Internet, komórki, czy aparat, bo - przynajmniej większość - nie ponosi jeszcze kosztów własnego utrzymnia (czynsz, opłaty, wyżywienie).
Gdyby musieli sie samodzielnie utrzymać za 600 zł miesięcznie, pewnie nie stać by ich było na telefon stacjonarny lub kablówkę (a wraz z tymi podłączeniami, na stały internet). Być może mieli by telefon komórkowy (raczej na kartę niż abonament). Połowę swojej pensji wydawali by na czynsz i opłaty a za resztę (jakieś, powiedzmy, 300 zł) usiłowaliby przeżyć (optymistycznie zakładam, ze nie chorują, nie mają dzieci)

Krasny

Szymon napisał(a):Poza tym piszesz o tym tak, jakby to była nowość problem - emigracja zarobkowa z Polski jest zjawiskiem, o ile mi wiadomo, znanym od stulec
Zgadza się! I trzeba jeszcze dodać że nie jest tak wcale jeszcze najgorzej, jeśli jest to emigracja na tle ekonomicznym a nie politycznym.
MJ napisał(a):Ale - do rzeczy. Napiszcie, co proponujecie. Napiszcie - o co nie raz pytał Szymon - kogo obarczacie odpowiedzialnoscią za to, ze absolwent malo zarabia i jak to zmienić.
Niech państwo przestanie dobijać wszelkie jednostki z inicjatywą. Ułatwić powstawanie drobnej przedsiębiorczości a nie ją dobijać opłatami, bo to tak jakby zarzynać kurę znoszącą złote jajka. Podatek liniowy, by Ci co mają pieniądze je inwestowali a nie ukrywali by im złodziejskie państwo nie odebrało. Zamknąć w diabły to co nierentowne, po kiego diabła trzymamy te kopalni i huty? Armia zawodowa też by wyszła o wiele taniej a pieniądze można by przeznaczyć na coś co przyniesie zysk. Pomysłów jest wiele, tylko, że pewnym osłom na górze dobrze jest jak jest.

Krasny

Alek napisał(a):To jest jazzy,foxy,choocky i groovie
Wow! Uczymy się całe życie jednak. Dzięki Alek, masz piwo Smile
Artur napisał(a):Niech państwo przestanie dobijać wszelkie jednostki z inicjatywą...Podatek liniowy...Zamknąć w diabły to co nierentowne...Armia zawodowa...Pomysłów jest wiele, tylko, że pewnym osłom na górze dobrze jest jak jest.
Powiedzmy sobie szczerze: wszystkim, a nie pewnym. Wszystkim w socjalizmie, albo quasi-socjalizmie (np. modo PiS) jest dobrze, dopóki to oni dzielą, przyznają, uchwalają, wetują, ograniczają, debatują, wyznaczają itd.
Unia Polityki Radykalnej to, niestety, utopia (dlatego partię JKM zawsze w duchu nazywałem Unią Polityki NieRealnej), bo polityk - jak nie przymierzając pasożyt - musi mieć żywiciela, którym jest (otumaniony najczęściej) wyborca. A jak prawdą otumanić przeciętnego Kowalskiego, Artku? Sam wiesz, że prawda najtrudniej dociera do odbiorcy, który chce słuchać - przepraszam, że mieszam teraz wątki, ale nieodparcie mi się to nasuwa - nie słów, a dźwięków...
Paweł Konopacki napisał(a):No i jeszcze zapomniałeś dodać jednego małego detalu, ze większośc osób, o których piszesz, jest na utrzymaniu rodziców (włącznie z Tobą czy ze mną) lub, co najwyżej, partycypuje w kosztach utrzymania. Stać ich na ten Internet, komórki, czy aparat, bo - przynajmniej większość - nie ponosi jeszcze kosztów własnego utrzymnia (czynsz, opłaty, wyżywienie).
Gdyby musieli sie samodzielnie utrzymać za 600 zł miesięcznie, pewnie nie stać by ich było na telefon stacjonarny lub kablówkę (a wraz z tymi podłączeniami, na stały internet). Być może mieli by telefon komórkowy (raczej na kartę niż abonament). Połowę swojej pensji wydawali by na czynsz i opłaty a za resztę (jakieś, powiedzmy, 300 zł) usiłowaliby przeżyć (optymistycznie zakładam, ze nie chorują, nie mają dzieci)
Rzadko zgadzam się z Tobą tak bardzo, jak w niniejszym wątku Big Grin
MacB napisał(a):Wszystkim w socjalizmie, albo quasi-socjalizmie (np. modo PiS) jest dobrze, dopóki to oni dzielą, przyznają, uchwalają, wetują, ograniczają, debatują, wyznaczają itd.
To tak naprawdę dla większości z nich, dopiero początek ich kariery. Nawet jeśli "wypadną" z polityki, znajdą się dla nich miejsca w rozlicznych spółkach, radach nadzorczych i innych holdingach.Te ostatnie, kiedyś nazywano... zjednoczeniami. Wink Wink Wink
Edkao napisał(a):Z wielką przyjemnością ogłaszam że na przyszły rok studiów aktorskich w Szkole Jana i Haliny Machulskich, bezwarunkowo została przyjęta córka Jacka Kaczmarskiego, Pani Patrycja Volny.
Edyto, nie ośmieszaj swojej przyjaciółki pisząc o przyjęciu jej do szkółki aktorskiej do której tak naprawdę każdy może się zapisać. Zwłaszcza, że miesiąc "nauki" kosztuje 500 złotych. Kiedy Patrycja znajdzie się na liście przyjętych chociaż do Akademii teatralnej we Wrocłaiu, wtedy będziesz miała naprawdę o czym pisać.
Do szkółki państwa Machulskich, przyjęto kilkadziesiąt osób, które nie dostały się do AT w Warszawie, w tym mojego znajomego Ernesta Werta, którego mimo mojej sympatii do niego nie określiłbym mianem kandydata na aktora.

[ Dodano: 19 Wrzesień 2006, 01:15 ]
Kuba Mędrzycki napisał(a):w tym mojego znajomego Ernesta Werta
...którego ojciec jest wybitnym autorem zdjęć do wielu filmów.
Kubo - zastanawiałem się przez chwilę czy Ty cierpisz może na jakieś poważne problemy z psychiką czy to też może tylko niedorozwój tak zwanego refleksu? Ale pewnie chodzi tylko o to, że chcesz znowu zaatakować z Tobie tylko znanych powodów jedną z Użytkowniczek Tego Forum... Bo jakże inaczej wytłumaczyć to, że odpowiadasz w ten sposób na posta napisanego trzy tygodnie temu? Sam się ośmieszasz!
Szymon napisał(a):astanawiałem się przez chwilę czy Ty cierpisz może na jakieś poważne problemy z psychiką czy to też może tylko niedorozwój tak zwanego refleksu?
Dokładnie to samo pytanie zadaliśmy sobie dzisiaj w kierunku Twojej osoby z KNem.
Szymon napisał(a):Bo jakże inaczej wytłumaczyć to, że odpowiadasz w ten sposób na posta napisanego trzy tygodnie temu? Sam się ośmieszasz!
Na razie to Ty się ośmieszasz - i jeśli chcesz to spróbuję Ci to udowodnić. Podobnie jak w kwestii starego dziada Załuskiego.
Kuba Mędrzycki napisał(a):Dokładnie to samo pytanie zadaliśmy sobie dzisiaj w kierunku Twojej osoby z KNem
Dokładnie to samo, powiadasz? Cóż za nadzwyczajna koincydencja! Nota bene - szkoda, że, chcąc zachować dyskrecję, i brzydząc się jakąkolwiek prywatną korespondencją z Tobą nie mogę Ci powtórzyć co rzeczony KN. mówił na Twój temat w Kołobrzegu.
Kuba Mędrzycki napisał(a):Na razie to Ty się ośmieszasz - i jeśli chcesz to spróbuję Ci to udowodnić. Podobnie jak w kwestii starego dziada Załuskiego
Doprawdy? KN. już próbował, ale jakoś mi tego nie zdołał "udowodnić"... Zresztą po piramidalnych bredniach, które wypisywaliście z KN.-em na Forum Gintrowskiego na temat domniemanego "pijaństwa Pana Konopackiego" trudno oczekiwać, że jesteście w stanie przedstawić jakiekolwiek dowody świadczące na Waszą korzyść w jakiejkolwiek sprawie. No, ale nie mówmy źle o nieobecnych! Co do określenia, którego byłeś łaskaw użyć wobec Pana Załuskiego - to chyba zapominasz, Kubusiu, że to jest Forum publiczne. Zresztą Twojego chamstwa, jak zwykle, nie da się niczym usprawiedliwić. Co Ty sobie właściwie myślisz (przyjmijmy, że Ci się czasami jednak zdarza) ? Że jak napiszesz o kimś pogardliwie, to w jakikolwiek sposób zmieni to moją ocenę sytuacji?
Szymon napisał(a):Nota bene - szkoda, że, chcąc zachować dyskrecję, i brzydząc się jakąkolwiek prywatną korespondencją z Tobą nie mogę Ci powtórzyć co rzeczony KN. mówił na Twój temat w Kołobrzegu.
Wal śmiało! Smile
Szymon napisał(a):Co do określenia, którego byłeś łaskaw użyć wobec Pana Załuskiego
A co? Młodzieniaszkiem przecież też juz nie jest. Z tego co pamiętam, to kompleksów na punkcie swojego wieku też nie miał. Chyba, że coś się w tej kwestii zmieniło. :o

[ Dodano: 19 Wrzesień 2006, 03:44 ]
Szymon napisał(a):które wypisywaliście z KN.-em na Forum Gintrowskiego na temat domniemanego "pijaństwa Pana Konopackiego"
No właśnie - domniemaliśmy jedynie przyczynę słabego występu.
Kuba Mędrzycki napisał(a):Wal śmiało!
To byłoby zapewne w Twoim stylu, ale w moim nie jest - wybacz. Spytaj Twojego Przyjaciela, chociaż szczerze wątpię, żeby powiedział Ci prawdę :rotfl:
Kuba Mędrzycki napisał(a):A co? Młodzieniaszkiem przecież też juz nie jest. Z tego co pamiętam, to kompleksów na punkcie swojego wieku też nie miał. Chyba, że coś się w tej kwestii zmieniło
Pieprzysz, Kuba. Wiadomo, że to ma wydźwięk pejoratywny, więc nie udawaj, z łaski swojej, Greka.
Kuba Mędrzycki napisał(a):No właśnie - domniemaliśmy jedynie przyczynę słabego występu
Człowieku, opamiętaj się trochę! Brniesz w zaparte, podczas gdy to jest oczywiste- to był bezmyślny, prymitywny atak, a nie żadne prawdziwe domniemywanie. Chcieliście się po prostu koniecznie do Konopa przypieprzyć, tyle, że zrobliście to tak, że pierwszy lepszy czytelnik tego wątku zrozumie, że pleciecie niewydarzone bzdury. Znajdź mi świadka, który był obecny przy tym rzekomym "pijaństwie" Konopa i może poświadczyć, że tenże był pijany? Te sugestie były z Waszej strony wyjątkowo wredne, zwłascza, że Was tam nie było. Trochę szkoda, bo podobno wysiadasz po dwóch setkach - byłoby na co popatrzeć... Zresztą Twoją specjalnością staje się powoli omawianie i komentowanie koncertów i imprez na których nie byłeś - nie wiem czy sobie przypominasz Twoje wypowiedzi na temat koncertu 4 marca w Krakowie i pokoncertowej imprezy? Nie możesz wreszcie, do ciężkiej cholery, przestać przy każdej nadarzającej okazji przychrzaniać się do TŁCh, które zawiniło chyba tylko tym, że jest w "środowisku" (i nie tylko) bardziej popularne niż Ty, Twój kolega Macio i pewna bardzo młoda dama, która ma poważne problemy z dykcją? Może dlatego, że TŁCh, wbrew Twoim i KNa obrzydliwym sugestiom się do koncertów przykłada - i to wszyscy (poza Tobą i ostatnimi czasy KNem) zauważają. A to, że Ty się umiarkowanie przykładasz, to można usłyszeć nawet od Twojego zacnego Przyjaciela. Jak już kiedyś pisałem (ale widocznie nie dotarło, więc czuję się w obowiązku powtórzyć) - to, że nie grałeś z Kaczmarem, że z Twojego akompaniamentu zrezygnował jeden z uczestników tegorocznej Nadziei, że nie odebrałeś wykształcenia, którym mógłbyś się pochwalić, że masz jakieś inne, diabli raczą wiedzieć jakie, kłopoty i problemy to naprawdę nie jest wina Forumowiczy, którzy muszą czytać tą Twoją nędzną pisaninę (mam na myśli oczywiście tylko pewną część Twoich wypowiedzi, która jest bardzo charakterystyczna, a nie to wszystko, co na Forum piszesz). Masz coś do wyjaśnienia czy też do zarzucenia Konopowi, Patrycji, Stanisławowi Załuskiemu ? To do Nich się zwróć, z Nimi sobie to wyjaśnij (najlepiej raz na zawsze) - a nie pisz "do ogółu" - bo tak zwany ogół nie jest taki głupi jak Ci się może wydawać i rozumie, co się święci. Czy Ty naprawdę nie zauważyłeś, że w tych wszystkich awanturach z Twoim udziałem po Twojej stronie nie stanął chyba nikt poza Tormentem? Nie dało Ci to do myślenia?

Mam nadzieję, że wybaczycie mi Wszyscy retorykę, ale chyba należy Kubie pewne rzeczy wytłumaczyć dobitnie, bo w przeciwnym wypadku - jak widać powyżej - nie zrozumie.
Szymon napisał(a):TŁCh, wbrew Twoim i KNa obrzydliwym sugestiom się do koncertów przykłada - i to wszyscy (poza Tobą i ostatnimi czasy KNem)
Szymonie - p...olisz głupoty. KN coś takiego gdzieś sugeruje?
Na Forum Gintrowskiego, KN. pisał o "jednym z najsłabszych występów Tria, na których był", argumentując to między innymi tym, że "podobno" Konop był pijany poprzedniej nocy itd. To wszystko była drobna sugestia, że się przestał przykładać...
Stron: 1 2 3 4 5