Szymon napisał(a):Śmiem przypuszczać, że trochę przejaskrawiasz, Pawle - nawet w McDonaldzie (gdzie przyjmują każdego) dostaje się na rękę dwa razy więcej.
Pomijam, czy praca w McDonadsie w sensie jakościowym diametralnie różni się od pracy w telemarketingu (może w MD klienci mniej opier...pracownika), ale co do płacy, to nie sądzę byś miał rację. Tzn nie wiem, jak w Krakowie, ale w Łodzi we wszystkich tego rodzaju pracach człowiek dostaje najniższą stawkę miesięczną (coś koło 550 zł netto). Między innymi MD to jedno z niewielu miejsc, gdzie wciąż trwa rekrutacja. Rotacja pracowników jest bowiem potężna.
Szymon napisał(a):Większość najlepszych raczej daje sobie radę.
Gó.no prawda! Większość najlepszych kończy tak samo albo podobnie, jak większośc przeciętnych - musi szukać zajęcia na własną rękę, imać się byle czego, aby przeżyć. No i oczywiście może jeszcze uruchomić wszelkiego rodzaju znajomości, aby dostać lepszą pracę. Nieliczna garstka rzeczywiście sobie radzi. Ale głowy bym nie dał, że to są najlepsi.
Znam takich sporo. Nade wszystko znam ludzi, którzy marzyli od początku studiów, by zostać na uczelni. Ryli przez 5 lat, mieli średnie w okolicach 5 i ....skończyli tak, jak Ci, którzy mieli średnią 3,9. Ponieważ na uczelni zablokowano etaty, albo dlatego, że jest tylko 5 miejsc na studiach doktoranckich na cały Wydział Filoz-Hist. Jeśli jest 5 miejsc na cały wydział, to z każdego kierunku na doktoranckie studia idzie..1 osoba. I, jak już wcześniej wspomniałem, wcale to nie musi być akurat najlepsza studentka/student.
Znam dziewczynę, która zaraz po studiach dostała pracę w liceum. Pracowała tam dwa lata. Za każdym razem podpisywano z nią umowę na 10 miesięcy. I co się okazało? Okazało się, ze od września już umowy kolejnej nie podpisze.
Dlaczego? Bo w cześci gimnazjów dokonano ostatnio redukcji etatów i poprzesuwano nauczycieli do innych szkół - głównie liceów. Nagle na miejsce wspomnianej dziewczyny znalazł się kto inny. Ten ktoś musi być przyjęty do pracy na miejscu wspomnianej osoby. Jest bowiem tak, że nauczyciel z odpowiednim stażem, jeśli jest zwalniany z pracy (w gimanzjum), powinien dostać odpowiednią odprawę. A na takie odprawy nikogo nie stać. Więc, żeby nie płacić, daje się możliwość pracy gdzie indziej i przesuwa nauczycieli z jednej szkoły do innej. Co za tym idzie, wypieprza się nauczycieli ze stażem krótkim a na ich miejsce wpycha tych ze stażem długim, którym trzeba by było płacić odprawy. I nie ma absolutnie żadnego znaczenia, czy zwalniany nauczyciel był młody, prężny i świetnie się zapowiadał.
Trochę podobnie jest ponoć z aplikacjami. Znam panią adwokat, która mówi tak: jeśli ja mam obowiązek przyjąć na aplikację absolwenta prawa, to w momencie, gdy musze wybierać między synem swojego kolegi a obcym człowiekiem, zawsze wybieram syna swojego kolegi. Bo skoro już muszę przyjąć, to przyjmuję swojego. Skoro już muszę płacić Zusy i inne świadczenia za niego to wolę płacić za swojego, niż za obcego.
I nie ma tu znaczenia średnia w indeksie. Bierze się swojego a obcego odrzuca. Ja tą panią adwokat zresztą rozumiem.
Rozumiesz Szymonie? To, ze ktoś jest dobry, nie ma w wielu przypadkach żadnego znaczenia. To jest daleko posunięty idealizm myśleć, że jeśli ktoś jest dobry, to sobie na pewno poradzi i znajdzie pracę w zawodzie.
A pamiętać należy, że mówimy tutaj o sytuacji studentów z większych miast. Pomyśl Szymonie, co się dzieje z ludźmi pochodzącymi z mniejszych miejscowości, ludźmi bez żadnych znajomości, bez żadnych możliwości. Ich sytuacja jest naprawdę trudna.
Szymon napisał(a):Trudno się nie zgodzić - w przeważającej większości takich przypadków, było zapewne tak jak napisał Marek - zmarnowali czas na studiach.
Marek nie ma pojęcia, o czym pisze. Prawdopodobnie należy do garstki ludzi, którym było łatwiej. Sam to przyznał zresztą. Optyka, jaką przyjmuje, to jest zwykłe teoretyzowanie oderwane od rzeczywistości. Najwyraźniej Marek nie zetknął się z tym, z czym styka się większość ludzi po studiach. I, trzeba to przyznać, miał szęście.
Ty Szymonie, chwalić Boga, jeszcze nie musiałeś się stykać z rzeczywistością, która spotyka absolwentów wyższych uczelni. I obyś nie musiał się stykać.