Forum o Jacku Kaczmarskim

Pełna wersja: Filmy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24
MacB napisał(a):Luter pisze:
...szczególnie na tle kiepskiej Drogówki...
A ja Smarzowskiego lubię. Właśnie obejrzałem Drogówkę - 8/10

Obejrzałem i ja. U mnie podobnie - mocna siódemka.
Choć przyznam, obawiałem się, że będzie dużo gorzej. Zwłaszcza po rozmaitych opiniach, recenzjach i zwiastunach.
Kuba Mędrzycki napisał(a):
MacB napisał(a):Luter pisze:
...szczególnie na tle kiepskiej Drogówki...
A ja Smarzowskiego lubię. Właśnie obejrzałem Drogówkę - 8/10

Obejrzałem i ja. U mnie podobnie - mocna siódemka.
Choć przyznam, obawiałem się, że będzie dużo gorzej. Zwłaszcza po rozmaitych opiniach, recenzjach i zwiastunach.

To ja Wam, Panowie, gratuluję obejrzenia dobrego filmu. Najwyraźniej Smarzowski wie, co spodoba się koneserom. Sam jednak będę się upierał, że to nie jest dobry film. Zanim jednak przejdę do argumentacji, zdefiniujmy, co to jest dobry film, a to z kolei wymaga ustalenia kilku kwestii.

Otóż dla mnie dobry film to taki, który uznaję za sztukę filmową (na zasadzie, że nie każdy wiersz jest poezją, nie każdy tekst literaturą i nie każdy bohomaz sztuką). Jednocześnie w swoim prywatnym systemie dla filmów, które są sztuką (dla ułatwienia nazwijmy je "Filmami" przed wielkie "f") rezerwuję trzy najwyższe oceny filmwebowe, czyli 8, 9 i 10. Jeśli zatem oceniam film na 8 lub więcej, to automatycznie uznaję, że jest on Filmem, jeśli natomiast daję mu ocenę od 1 do 7, to albo nie jest on Filmem albo po prostu nie umiałem go docenić.

Druga rzecz wymagająca wyjaśnienia, to kwestia oczekiwań. Otóż rozmawiając o filmach, nie sposób nie brać pod uwagę ambicji reżysera i pozycji, na jakiej on się stawia. Tak, wiem, że film to film i należy tylko nań patrzeć. A jednak nie potrafię być równie surowy dla debiutanta co dla reżysera, który aspiruje do roli twórcy wybitnej sztuki filmowej - a takim zdaje się być Smarzowski.

Co do samej Drogówki... W krótkim wstępie przed światową premierą Pianisty (w warszawskiej Filharmonii Narodowej - <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=jnq9THjObq4">http://www.youtube.com/watch?v=jnq9THjObq4</a><!-- m --> od 11:18) Polański mówi między innymi: "Nie trzęśliśmy kamerą, nie kręciliśmy na czarno-białej taśmie, nie dopisaliśmy scen samogwałtu". Skądinąd wiadomo, że trzęsienie kamerą Polański uważa za wyraz szczególnej niemocy i nieudolności reżyserskiej. Oczywiście można się z nim nie zgadzać; jeśli ktoś lubi oglądać filmy, w których operator trzęsie kamerą, to gratuluję. Ja natomiast całkowicie zgadzam się z Polańskim.

Niestety, w Drogówce jest wszystko - trzęsienie kamerą, liczne sceny kręcone komórką i z kamery przemysłowej, epatowanie ohydztwem. Oczywiście wszystko jest dla ludzi - potrafię sobie wyobrazić, że jakaś, choćby wyjątkowo niesmaczna scena, jest w filmie potrzebna i musi w nim być. Potrafię sobie nawet wyobrazić, że potrzebna jest scena kręcona z trzęsącej się kamery. Problem w tym, że u Smarzowskiego te zabiegi to sztuka dla sztuki. To one stanowią sens i treść filmu. Zabiegi mają być nowatorskie, więc całe sekwencje są kręcone z telefonu komórkowego. Sceny mają szokować i szokują. Kiedy prostytutka po tzw. "lasce" w samochodzie wypluwa spermę Petryckiego, sala zgodnie wydaje z siebie głośne "Łeeee!". I o to chodzi, nie? Spoko, ale ja dziękuję. Nie, nie zniesmacza mnie to; po prostu nie kupuję zabiegu reżyserskiego polegającego na przyciskaniu klawiszy, które wiadomo, że wywołają u widza silne emocje. Te sceny są w filmie tylko po to, żeby szokować i żeby o reżyserze było głośno. To samo zresztą można powiedzieć o Róży. Nie opowiedzenie historii, a epatowanie okrucieństwem zdaje się być celem samym w sobie, a to z kolei dla mnie grzech ciężki, przekreślający wręcz film. Oczywiście można się z tym nie zgadzać, bo ludzie szukają przecież w filmie różnych rzeczy - najczęściej rozrywki, a niektórzy lubią właśnie taką.

W Drogówce jest jeszcze historia - całkiem niegłupia i całkiem ciekawa. Gdyby reżyser na niej się skupił i dobrze ją opowiedział, też dałbym mocną siódemkę, a tak - "ujdzie" (4/10).
Luter napisał(a):W Drogówce jest jeszcze historia - całkiem niegłupia i całkiem ciekawa. Gdyby reżyser na niej się skupił i dobrze ją opowiedział, też dałbym mocną siódemkę, a tak - "ujdzie" (4/10).
To na szybko powiem tak: moją uwagę reżyser przykuł do owej fabuły, a zabiegi, o których piszesz wcześniej, w ogóle mi nie przeszkadzały w śledzeniu dość ciekawie (to znaczy ciekawymi środkami kinowymi) opowiedzianej historii. Sceny, którą przytaczasz, już nie pamiętałem, a za to pozostał mi obraz naszej rzeczywistości sugestywnie pokazany przez Smarzowskiego. Pretensje mam jedynie do sceny z odgryzionym fiutem, chyba tylko próba "podsumowania" i niejako "zamknięcia" postaci Petryckiego ją tłumaczy.
To ja Ci odpowiem tak: problem z tą fabułą polega na tym, że jest do bólu przewidywalna. Nie wiadomo tylko, czy Król pójdzie siedzieć za zabójstwo czy go kropną. No proszę Cię - nasza władza przeżarta korupcją, bylejakość, pijaństwo, busik prostytutek dla notabli - toż to tak mało oryginalne, że aż dupa boli. Sceny kręcone komórką miały chyba odwrócić uwagę od sztampowości fabuły. Ale ponieważ jak wiesz, mnie przewidywalność fabuły nie przeszkadza, napisałem że historia jest niegłupia i dość ciekawa.
MacB napisał(a):
Luter napisał(a):W Drogówce jest jeszcze historia - całkiem niegłupia i całkiem ciekawa. Gdyby reżyser na niej się skupił i dobrze ją opowiedział, też dałbym mocną siódemkę, a tak - "ujdzie" (4/10).
To na szybko powiem tak: moją uwagę reżyser przykuł do owej fabuły, a zabiegi, o których piszesz wcześniej, w ogóle mi nie przeszkadzały w śledzeniu dość ciekawie (to znaczy ciekawymi środkami kinowymi) opowiedzianej historii.

Nie wierzę Ci, bo fabuła w tym filmie pojawiła się dopiero po dłuższym czasie. Wcześniej to były jakieś jakby fragmenty skeczy pseudokabaretowych i kilka dowcipów. Fabuły żadnej nie było, więc właśnie owe scenki rodzajowe przykuły uwagę. Dopiero po jakimś czasie reżyser zdecydował, że to nie będzie komedyjka i wprowadził elementy dramatu...
W trakcie seansu z pewnością pierwsza część filmu to zlepek z pozoru niezwiązanych żadną fabułą scenek - tu masz rację. Ale podobnie jest w Misiu.
Po skończonej projekcji u mnie przynajmniej zdominował obraz wyłaniający się z fabuły; scenki odeszły na plan dalszy. W Misiu też fabuła jest i to bardzo konsekwentna, choć przykryta niejako "scenkami rodzajowymi".
Luter napisał(a):Polański mówi między innymi: "Nie trzęśliśmy kamerą, nie kręciliśmy na czarno-białej taśmie, nie dopisaliśmy scen samogwałtu"

Za to parę lat później, w innym filmie, pokazaliśmy np.rzygowiny lecące prosto na stół...

Luter napisał(a):Skądinąd wiadomo, że trzęsienie kamerą Polański uważa za wyraz szczególnej niemocy i nieudolności reżyserskiej. Oczywiście można się z nim nie zgadzać; jeśli ktoś lubi oglądać filmy, w których operator trzęsie kamerą, to gratuluję.

Mnie akurat to także denerwuje, chyba że ma to jakieś uzasadnienie w fabule i wówczas to nie przeszkadza. I uważam, że w Drogówce właśnie to nie przeszkadza. Swoją droga, czy tam faktycznie jest tak wiele "trzęsącej się" kamery? Czy nie chodzi Ci o zdjęcia "z ręki" po prostu? Jak wrócę wieczorem do domu, to z ciekawości jeszcze raz zerknę na film.

Luter napisał(a):liczne sceny kręcone komórką i z kamery przemysłowej

Uważam, że bardzo sprawnie jest to wszystko połączone, pomontowane. Tez mnie na początku filmu to drażniło i myślałem, że cały film będzie taki tylko "podglądaniem", zlepkiem "śmiesznych" gagów z policjantami w roli głównej. Później jednak okazuje się, że wszystko jest jak najbardziej uzasadnione, a do tego mistrzowsko "posklejane".
Film mi się po prostu dobrze oglądało i nie uważam, że brutalność była tutaj sztuka dla sztuki. Wszystko było dośc naturalne, na dodatek nieźle zagrane.

Luter napisał(a):Zabiegi mają być nowatorskie, więc całe sekwencje są kręcone z telefonu komórkowego.

Nie wiem czy to miało być nowatorskie(zdjęcia z komórki w filmie to raczej nie nowość:) ), za to po prostu wynikało z fabuły filmu.

Natomiast, zgadzam się, że

Luter napisał(a):No proszę Cię - nasza władza przeżarta korupcją, bylejakość, pijaństwo, busik prostytutek dla notabli - toż to tak mało oryginalne, że aż dupa boli.

Do tego można dorzucić jeszcze scenę księdza w burdelu. To prawda, aczkolwiek nie wydaje mi się, aby to o czym napisałeś, zostało pokazane w sposób jakoś mocno natrętny.

Myślę, że warto też wspomnieć o aktorach, którzy jak to zazwyczaj u Samorzowskiego świetnie zagrali. Kapitalny choćby Jakubik czy świetny Topa, za którym do tej pory jakoś specjalnie nie przepadałem.

Podsumowując, nie uważam tego filmu za wybitny, ale nieźle się go ogląda, ma sprawnie poprowadzoną fabułę, niezłe dialogi, świetne aktorstwo i jakieś tam przesłanie. Może się ono wydawać nieco naiwne, i że w sumie nic to odkrywczego, no ale tak jak wspomniałem, pokazane i poprowadzone dość ciekawie.
Luter napisał(a):Niestety, w Drogówce jest wszystko - trzęsienie kamerą, liczne sceny kręcone komórką i z kamery przemysłowej, epatowanie ohydztwem. Oczywiście wszystko jest dla ludzi - potrafię sobie wyobrazić, że jakaś, choćby wyjątkowo niesmaczna scena, jest w filmie potrzebna i musi w nim być. Potrafię sobie nawet wyobrazić, że potrzebna jest scena kręcona z trzęsącej się kamery. Problem w tym, że u Smarzowskiego te zabiegi to sztuka dla sztuki. To one stanowią sens i treść filmu. Zabiegi mają być nowatorskie, więc całe sekwencje są kręcone z telefonu komórkowego. Sceny mają szokować i szokują. Kiedy prostytutka po tzw. "lasce" w samochodzie wypluwa spermę Petryckiego, sala zgodnie wydaje z siebie głośne "Łeeee!". I o to chodzi, nie? Spoko, ale ja dziękuję. Nie, nie zniesmacza mnie to; po prostu nie kupuję zabiegu reżyserskiego polegającego na przyciskaniu klawiszy, które wiadomo, że wywołają u widza silne emocje. Te sceny są w filmie tylko po to, żeby szokować i żeby o reżyserze było głośno. To samo zresztą można powiedzieć o Róży. Nie opowiedzenie historii, a epatowanie okrucieństwem zdaje się być celem samym w sobie, a to z kolei dla mnie grzech ciężki, przekreślający wręcz film. Oczywiście można się z tym nie zgadzać, bo ludzie szukają przecież w filmie różnych rzeczy - najczęściej rozrywki, a niektórzy lubią właśnie taką.
Trzęsąca się kamera, czy filmowanie komórką od dawna nie jest już zabiegiem szokującym. Od dawna, tzn od czasów, którym tzw. kino offowe na dobre stało się elementem kultury i przestało byc kojarzone z amatorską egzaltacją. Tzn od mniej więcej 15 lat, jesli nie więcej. Myślę, że Smarzowski ma tego świadomość i, jesli stosuje trzęsącą się kamerę, kamerę przemysłową, czy film z komórki, to nie po to, aby szokować, ale po to, by odwołać się do czegoś, co nazwałbym estetyką autentyzmu, albo estetyką bez retuszu. chodzi o to, aby pokazać fragment rzeczywistości takim, jakim go najczęściej widzi widz, a przez to - aby odwołać się do powszechnego doświadczenia. A powszechne doświadczenie - wydaje mi się - zdaniem Smarzowskiego jest takie, że rzeczywistość, czyli ludzie i wydarzenia, są brudne, czasem ohydne, prostackie, napiętnowane niskimi emocjami. Nie każdy autor ma odwagę tak pokazywać codzienność. I w tym sensie sądzę, że owa trzęsąca się kamera, czy filmowanie komórką, nie jest tylko sztuką dla sztuki, zabiegiem efekciarskim.
Miałem wieczorkiem rozwinąć swoją ocenę (przypominam: 8/10), ale przedmówcy mnie uprzedzili.
Jateż do poniższych wypowiedzi:
Kuba Mędrzycki napisał(a):Uważam, że bardzo sprawnie jest to wszystko połączone, pomontowane. Tez mnie na początku filmu to drażniło i myślałem, że cały film będzie taki tylko "podglądaniem", zlepkiem "śmiesznych" gagów z policjantami w roli głównej. Później jednak okazuje się, że wszystko jest jak najbardziej uzasadnione, a do tego mistrzowsko "posklejane".
Film mi się po prostu dobrze oglądało i nie uważam, że brutalność była tutaj sztuka dla sztuki. Wszystko było dośc naturalne, na dodatek nieźle zagrane.
Kuba Mędrzycki napisał(a):Nie wiem czy to miało być nowatorskie(zdjęcia z komórki w filmie to raczej nie nowość:) ), za to po prostu wynikało z fabuły filmu.
Kuba Mędrzycki napisał(a):Myślę, że warto też wspomnieć o aktorach, którzy jak to zazwyczaj u Samorzowskiego świetnie zagrali. Kapitalny choćby Jakubik czy świetny Topa, za którym do tej pory jakoś specjalnie nie przepadałem.

Podsumowując, nie uważam tego filmu za wybitny, ale nieźle się go ogląda, ma sprawnie poprowadzoną fabułę, niezłe dialogi, świetne aktorstwo i jakieś tam przesłanie. Może się ono wydawać nieco naiwne, i że w sumie nic to odkrywczego, no ale tak jak wspomniałem, pokazane i poprowadzone dość ciekawie.
Niktważny napisał(a):Myślę, że Smarzowski [...] jesli stosuje trzęsącą się kamerę, kamerę przemysłową, czy film z komórki, to nie po to, aby szokować, ale po to, by odwołać się do czegoś, co nazwałbym estetyką autentyzmu, albo estetyką bez retuszu. chodzi o to, aby pokazać fragment rzeczywistości takim, jakim go najczęściej widzi widz, a przez to - aby odwołać się do powszechnego doświadczenia. A powszechne doświadczenie - wydaje mi się - zdaniem Smarzowskiego jest takie, że rzeczywistość, czyli ludzie i wydarzenia, są brudne, czasem ohydne, prostackie, napiętnowane niskimi emocjami. Nie każdy autor ma odwagę tak pokazywać codzienność. I w tym sensie sądzę, że owa trzęsąca się kamera, czy filmowanie komórką, nie jest tylko sztuką dla sztuki, zabiegiem efekciarskim.
Oczywiście. Także uważam, że Smarzowski z pewnością nie zamierzał ""szokować" trzęsącą kamerą; doskonale przecież zdaje sobie sprawę z tego, że to żaden nowatorski efekt. Również i ja pisałem wcześniej, iż uważam, że wszelkie tego typu środki jak komórka, kamera przemysłowa/monitoring itp są w tym filmie jak najbardziej uzasadnione. A zdjęcia konkretnie z komórki przecież wynikają wprost z fabuły filmu!
Fabuły, o której sam napisałeś, że

Luter napisał(a):jest niegłupia i dość ciekawa.
Kuba Mędrzycki napisał(a):Za to parę lat później, w innym filmie, pokazaliśmy np.rzygowiny lecące prosto na stół...

To akurat nie jest wymysł Polańskiego. Ta scena jest w tekście Rezy i jest to scena bardzo istotna dla całego dramatu. U Polańskiego zresztą wcale nie jest, moim zdaniem, odpowiednio szokująco pokazana. Znacznie większe wrażenie robi w krakowskim Teatrze im. Słowackiego. Z teatru wyszedłem zachwycony i powalony, a z kina - lekko rozczarowany. Film zatraca bowiem to, co mi się w sztuce Rezy najbardziej podobało. Polańskiego fascynuje zło w człowieku; to zresztą temat przewodni wszystkich, bez wyjątku, jego filmów. Sztuka Rezy jest natomiast przede wszystkim zadumą nad kondycją współczesnego człowieka i nad kierunkiem, w którym podąża nasza cywilizacja. A to z kolei motyw przewodni całej twórczości Patrona tej Strony i to też siłą rzeczy jest temat i mnie (jako człowieka ulepionego z Kaczmarskiego i wychowanego na Kaczmarskim) fascynujący najbardziej. Jeśli więc chodzi o Boga mordu (bo ta brzmi tytuł sztuki Jasminy Rezy), to zdecydowanie polecam scenę Miniatura Teatru Słowackiego w Krakowie. U nas w Ateneum też grali (grają?) i też jest dobre, ale to już nie to co w Krakowie. Graja też w Teatrze Szóste Piętro, ale nie byłem i nie podejrzewam, by mogli przebić Kraków.


Pawle,
nie zrozumieliśmy się, jak często zresztą. Trzęsącej się kamery nie zaliczam do elementów mających szokować. Ten zabieg ma na celu, jak mniemam, powiększyć wrażenie autentyzmu, przybliżyć widzowi sytuację. Podobnie filmowanie komórką. Szokować mają (i robią to) konkretne sceny - brutalności, brudu, chamstwa, ohydztwa etc.
Panowie,
gdybyście trochę uważniej czytali, nie byłoby niepotrzebnych nieporozumień. Trzęsąca się kamera nie ma szokować i nie szokuje. Ma natomiast - tak jak pisał Paweł - "odwołać się do czegoś, co nazwałbym estetyką autentyzmu, albo estetyką bez retuszu. chodzi o to, aby pokazać fragment rzeczywistości takim, jakim go najczęściej widzi widz, a przez to - aby odwołać się do powszechnego doświadczenia". Ja się z tym całkowicie zgadzam. Tyle że jest to siermiężny zabieg, świadczący o tym, że reżyser nie umie normalnie pokazać tego, o co mu chodzi, tylko musi odwoływać się do tanich chwytów, do których należą również: nieostry obraz, mieszanie chronologii, ekran tak ciemny, że przez parę minut niczego nie widać etc. Ta ostatnia uwaga nie odnosi się akurat do Drogówki, Smarzowskiemu można za to dorzucić jeszcze dziesiątki jeśli nie setki scen trwających ułamek sekundy, tak że widz nie ma w ogóle szans zorientować się, co właściwie widział. Kłania się tu zdanie Brodskiego, widniejące w podpisie Spaldinga: "Nic tak nie obnaża słabych punktów poety jak wiersz klasyczny i właśnie dlatego tak powszechnie się od niego stroni". O to chodzi!
Tak na szybko w kwestii tej nieszczęsnej trzęsącej kamery - zerknąłem jeszcze raz pobieżnie na film i tam zdaje się nie ma w ogóle tego "efektu"! Są co najwyżej zdjęcia kręcone "z ręki". Tutaj ze względów oczywistych, kamera faktycznie się trochę trzęsie, ale to chyba nie o to chodzi, bo tak to się trzęsie i w Czterdziestolatku! :D Mówię oczywiście o tzw.fabule, a nie o sekwencjach z komórek czy monitoringu.
A ja mówię o tym, co jest serwowane widzowi, czyli o całości. Nie rozumiem dlaczego trzęsienie się i tak wystarczająco kiepskich scen z komórki ma zostać niepoliczone.
Panowie,
po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że w ocenie tego filmu my się wcale specjalnie nie różnimy. Ja film obejrzałem w całości, ani przez chwilę nie miałem ochoty wychodzić (nawiasem mówiąc, zdaje się, że jako jedyny z dyskutantów widziałem go w kinie), ciekawy byłem, co będzie dalej (puenty można się było domyślić, ale detali nie)... Może jedynie film mnie trochę zmęczył. Najgorsze były te trzęsiawki i sceny trwające mniej niż pół sekundy. No ale w sumie bawiłem się dobrze. Jak na rozrywkę zupełnie spoko.
Rzecz w tym, że Smarzowski zdaje się pozycjonować wśród elity twórców kina (przynajmniej polskiego). No a w tym kontekście Drogówka wypada raczej śmiesznie.
Smarzowskiego widziałem Wesele, Dom zły i Drogówkę, tylko tę ostatnią w kinie. Uważam, że Drogówka jest najsłabsza, ale ciągle to dobry film. Na dobrą sprawę zgadzam się praktycznie w stu procentach z oceną Lutra.
Blue Jasmine - jakie wrażenia? Mnie się nie podobał za bardzo, ale chętnie bym obejrzał raz jeszcze - już się nie raz naciąłem na filmach Allena, że pierwsze wrażenie było "takie se", a potem wprost przeciwnie.
Mnie się podobał bardzo, zaliczam go do ścisłej czołówki Allena.
Ok, wystarczy mi - obejrzę raz jeszcze! Dzięki!
A Kongres? Ktoś widział? Mam pozytywne wrażenia, ale kilku rzeczy nie zrozumiałem.
A mnie ciekawi, czy znajdzie się amator filmu o Wałęsie? Ja będę się trzymał z daleka...
Ja tam obejrzę.
Przemek napisał(a):A mnie ciekawi, czy znajdzie się amator filmu o Wałęsie?

Szkoły na to pójdą ;)

Przemek napisał(a):Ja będę się trzymał z daleka...

Ja z ciekawości zerknę. Ale najlepiej dopiero wtedy jak będzie na chomiku.
Kuba Mędrzycki napisał(a):Ja z ciekawości zerknę. Ale najlepiej dopiero wtedy jak będzie na chomiku.

I ja takoż!
A to? Też poczekacie na chomiki? Bo ja się chętnie wybiorę; lubię takie nietypowe promocje.
Widziałem ostatnio trailer AmabaSSady - nie wyglądał raczej zachęcająco, szczerze mówiąc.
Za to, jako osoba zachwycona Kongresem futurologicznym, na Kongres wybiorę się, jeśli tylko nadarzy się okazja!
MacB napisał(a):A to? Też poczekacie na chomiki? Bo ja się chętnie wybiorę; lubię takie nietypowe promocje.

Fajne, ale gorzej, że tu już czar pryska:

<!-- m --><a class="postlink" href="https://www.youtube.com/watch?v=kHIv5LuoECE">https://www.youtube.com/watch?v=kHIv5LuoECE</a><!-- m -->
No tak, to miałem na myśli właśnie.
Być może. Wyczuwam tu "bękartowojnowe" klimaty... Zobaczymy (bo nadal mam ochotę na to pójść).
Przy okazji - ciekawy wpis pod tym zwiastunem:
Qkizun napisał(a):Za te dwie litery SS i czcionkę podobno UEFA ma zrobić zakaz kinowy wstępu widowni. Przynajmniej dla kibiców Legii.
Jeszcze à propos zwiastunów zwanych powszechnie trailerami (czemu nie trajlerami - jeżeli już?). Ten (w przeciwieństwie do samego filmu) też nie zachwyca - choć tutaj może to nie wina twórców filmu, bo chyba nie jest to zwiastun oficjalny (na stronie filmu w ogóle nic nie ma w tej kategorii).
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24