12-13-2005, 11:10 PM
Witam,
Mam przyjemność podzielić się z Wami kilkoma na gorąco formułowanymi refleksjami po łódzkim koncercie Mateusza Nagórskiego, Kuby Mędrzyckiego i Stanisława Elsnera Załuskiego.
Otóż, dziś w ŁPA „Przechowalnia” wystąpili z półtoragodzinnym recitalem wymienieni wyżej artyści. Koncert reprezentował bardzo dobry poziom. To ważne – przynajmniej dla mnie – zwłaszcza, po występie Mateusza w Przemyślu (tam go wcześniej słuszałem po raz ostatni).
Mateusz z wyraźną skromnością podszedł do występu – zarówno do materii, którą miał zaśpiewać, jak i do publiczności zgromadzonej na sali - dla mnie do bardzo istotna sprawa.
Przygotowanie i sposób potraktowania publiczności przez naszych kolegów docenili widzowie prosząc o kolejne bisy ( w sumie trzy). Z każdym bisem Mateusz był co raz bardziej rozluźniony, wyzbywał się tremy, co wybitnie korzystnie wpłynęło na jakość wykonań piosenek. „Czerwony autobus” zagrany na koniec, zaśpiewany pełnym głosem, zabrzmiał świetnie. Mateusz pokazał w tej piosence, iż posiada bardzo korzystne warunki głosowe i duży talent wykonawczy.
Znakomicie wypadł Kuba Mędrzycki – pianista i akompaniator.
Mam wrażenie, że trema (jej zgubne skutki znam z autopsji) jest fundamentalnym problemem Tormenta. Kiedy tylko udaje mu się o stresie zapomnieć, zaraz zaczyna inaczej (czytaj: bardzo dobrze) śpiewać.
Drugą sprawą jest kontakt z publicznością – Mateusz musi (tak samo zresztą, jak i my) nad tym popracować. Na początku koncertu wyczuwało się wyraźną „ścianę” między wykonawcami a widzami. Z czasem to minęło, ale – przyznam – dopiero bisy pozwoliły zapomnieć o dystansie dzielącym artystów i publiczność.
Ogólnie rzecz biorąc, wrażenia mam bardzo pozytywne.
Życzę kolegom więcej jeszcze lepszych publicznych wystąpień.
Mam przyjemność podzielić się z Wami kilkoma na gorąco formułowanymi refleksjami po łódzkim koncercie Mateusza Nagórskiego, Kuby Mędrzyckiego i Stanisława Elsnera Załuskiego.
Otóż, dziś w ŁPA „Przechowalnia” wystąpili z półtoragodzinnym recitalem wymienieni wyżej artyści. Koncert reprezentował bardzo dobry poziom. To ważne – przynajmniej dla mnie – zwłaszcza, po występie Mateusza w Przemyślu (tam go wcześniej słuszałem po raz ostatni).
Mateusz z wyraźną skromnością podszedł do występu – zarówno do materii, którą miał zaśpiewać, jak i do publiczności zgromadzonej na sali - dla mnie do bardzo istotna sprawa.
Przygotowanie i sposób potraktowania publiczności przez naszych kolegów docenili widzowie prosząc o kolejne bisy ( w sumie trzy). Z każdym bisem Mateusz był co raz bardziej rozluźniony, wyzbywał się tremy, co wybitnie korzystnie wpłynęło na jakość wykonań piosenek. „Czerwony autobus” zagrany na koniec, zaśpiewany pełnym głosem, zabrzmiał świetnie. Mateusz pokazał w tej piosence, iż posiada bardzo korzystne warunki głosowe i duży talent wykonawczy.
Znakomicie wypadł Kuba Mędrzycki – pianista i akompaniator.
Mam wrażenie, że trema (jej zgubne skutki znam z autopsji) jest fundamentalnym problemem Tormenta. Kiedy tylko udaje mu się o stresie zapomnieć, zaraz zaczyna inaczej (czytaj: bardzo dobrze) śpiewać.
Drugą sprawą jest kontakt z publicznością – Mateusz musi (tak samo zresztą, jak i my) nad tym popracować. Na początku koncertu wyczuwało się wyraźną „ścianę” między wykonawcami a widzami. Z czasem to minęło, ale – przyznam – dopiero bisy pozwoliły zapomnieć o dystansie dzielącym artystów i publiczność.
Ogólnie rzecz biorąc, wrażenia mam bardzo pozytywne.
Życzę kolegom więcej jeszcze lepszych publicznych wystąpień.