Forum o Jacku Kaczmarskim

Pełna wersja: Tak mi smutno
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Gdy słuchałem tej audycji Teresy Drozdy pt.: "Nadzieja dla zaawansowanych" zrobiło mi się strasznie smutno. Poczułem sie kompletnie zdołowany tym że nie interesowałem sie twórczością Jacka gdy jeszcze żył. Żałuję że nigdy nie byłem na żadnym z jego koncertów. Nie mam żadnej pamiątki z nim związanej. Za autograf oddałbym chyba wszystko. Drugi mój idol R. Riedel też juz nie żyje. Czy jest jeszcze na tym forum ktoś w podobnym nastroju? Przechodził ktoś może coś podobnego?
Żeby Cię trochę pocieszyć to wyobraź sobie jak czują się Ci którzy Mistrza dobrze znali, przyjaźnili się z nim... Żal, smutek, cierpienie co prawda trudno wartościować, ale czasami może jest lżej, jeśli się pomyśli, że innym może być jeszcze ciężej... Pozdrawiam
Najbardziej dręczy mnie jednak to, że nie zainteresowałem sie twórczością Jacka wtedy gdy jeszcze śpiewał. Riedel zmarł gdy miałem 8 lat, więc czuje się trochę usprawiedliwiony, ale w chwili smierci Jacka miałem lat 18 , a zanim zachorował 16. To wiek w którym mogłem już docenić mistrza. Szkoda że się spóźniłem.
Na ile przetrwa — co odchodzi
Nabite na Historii hak —
Na tyle zauważą młodzi,
Że nagle czegoś jest im brak.

Na ile ufa młody dureń
W niewyczerpany zapas lat —
Na tyle mu bezbronną skórę
Tnie raz po raz bezwzględny bat.
lodbrok napisał(a):...wyobraź sobie jak czują się Ci którzy Mistrza dobrze znali, przyjaźnili się z nim...
Coś w tym jest. Właśnie przypomniał mi się fragment piosenki pt."Skazany na bluesa":

"Jeśli go nie znałeś, to nie żałuj, nie
Bo przyjaciela straciłbyś"
Rozumiem Cię doskonale, Sowizdrzale (permanentny - bo jam chwilowym sowizdrzałem ino) - byłem tylko na jednym koncercie Jacka, na którym Jacek niewiele śpiewał - bo to było w roku 2001 w Teatrze Słowackiego w Krakowie - koncert z okazji 25-lecia pracy twórczej Jacka... w ramach SFP. Rok temu poznałem człowieka, który był też na jednym koncercie - dokładnie na tym samym - i podobnie jak ja - od tego czasu na punkcie twórczości Jacka zaczął "mieć obłęd" (w sensie pozytywnym, rzecz jasna).

Oczywiście możemy zazdrościć ludziom, którzy Jacka znali...i to dobrze - a i tacy są zdaje się na tym forum? Ale to ma oczywiście swoją drugą stronę - że tak naprawdę im jest jeszcze smutniej - i było im o wiele, wiele smutniej i ciężej niż na przykład mnie i Tobie (chociaż trudno to sobie wyobrazić - bo ja prawdę mówiąc codziennie o tym myślę i codziennie mi smutno z tego powodu), kiedy Jacek odszedł...

Czasami mam wrażenie, jakby jeszcze był z nami - zimą miałem okazję zupełnie przypadkiem poznać Polaka, który prawie całe życie spędził w Australii... wyobraź sobie, że od razu zagadnąłem go o miejscowość Two Rocks (nie wspominając dlaczego - tak po prostu spytałem czy tam kiedyś był)... a on (czy to nie dziwny zbieg okoliczności - w końcu Australia całkiem duża jest) opowiedział mi historię jak to był przypadkiem u znajomego w Two Rocks i nie miał go kto odwieźć do Perth - no i nagle się okazało, że jedzie tam właśnie Jacek. On się pyta - co za Jacek? A ci znajomi mówią: no jak to co za Jacek? Jacek Kaczmarski. I nagle się pojawił J.K. i go zawiózł do Perth ... niesamowite, prawda? No i poźniej opowiadał jak rozmawiali i jak się umówili na spotkanie w Polsce i tak dalej... Potem z tym Australo-Polakiem całą noc Jacka i Wysockiego słuchaliśmy... Ponieważ to było w małej miejscowości i poznałem tegoż Polo-Australijczyka całkowcie przypadkiem czułem jakby... się Jacek "trochę" pojawił... wiem, że tego można nie zrozumieć... przepraszam, że tak chaotycznie to zwerbalizowałem.

Z jednej strony - tak jak i Ty zapewne - ciekawy jestem niezmiernie wszystkiego o Jacku, co wiedzą ludzie na tym forum z osobistych doświadczeń i kontaktów z Nim (chociaż czasami trudno mi się połapać kto z forumowiczy naprawdę znał Jacka...) - a z drugiej strony wszak najważniejszym co Jacek nam zostawił jest Jego twórczość z którą możemy się wciąż lepiej i lepiej zapoznawać... i nie wiem jak Tobie - ale mi chyba nigdy nie będzie mało...

Pozdrawiam serdecznie
Szymon napisał(a):a z drugiej strony wszak najważniejszym co Jacek nam zostawił jest Jego twórczość z którą możemy się wciąż lepiej i lepiej zapoznawać... i nie wiem jak Tobie - ale mi chyba nigdy nie będzie mało...
No cóż, Szymonie! Respekt i szacunek dla Ciebie! No i witaj w takim razie w domu - kolejny Rozbity Oddziale!

KN.
KN. napisał(a):No cóż, Szymonie! Respekt i szacunek dla Ciebie! No i witaj w takim razie w domu - kolejny Rozbity Oddziale!
No cóż, Krzysztofie - pozostajemi tylko podziękować za te miłe słowa, chociaż nie wiem czy na taką pochwałę zaiste zasłużyłem... Dziękuję bardzo i pozwolę sobie zacytować Jacka - zapewne niezbyt adekwatnie do sytuacji, ale akurat to mi przyszło na myśl po przeczytaniu tego, co napisałeś.

Podniebnym - lęk wysokości
Przyziemnym - udział skromny
Wolnym - niezbędny ból wolności
I byle dach - bezdomnym


Pozdrawiam z niespotykaną dotąd dozą świetlistej serdeczności.
Szymon w swym pierwszym, bardzo życzliwym poście (serdecznie za niego dziękuję) napisał iż obecnie naszym najcenniejszym skarbem jest twórczość, którą pozostawił nam Jacek. Oczywiście jest to prawda, ale jednak wszystkie utwory jakich mogę teraz słuchać nie są wstanie zabić we mnie pewnego niedosytu. Niedosytu wynikającego z faktu że nigdy nie widziałem i nie słyszałem Jacka na żywo. Bardzo zazdroszczę Ci Szymonie,że byłeś przynajmniej na jednym koncercie. Ja im częściej obcuję z twórczością Jacka tym bardziej żałuję że nie dostąpiłem tego szczęścia. W rezultacie moje poczucie smutku tylko wzrasta. Co więcej, czasem czuje się w pewnym sensie "mniej uprawniony" do obcowania z tą twórczością. Obawiam się że nie mam takiego prawa do zachwycania się dziełami Jacka i nazywania się Jego wielbicielem, jak ci którzy dawno (choćby w 2001 roku) docenili Mistrza. Pisząc na tym forum używam samego imienia Jacek, tak jakbym znał Jacka Kaczmarskiego przez wiele lat a przecież nigdy nawet Go nie zobaczyłem. To też chyba nietakt z mojej strony.

Pozdrawiam wszystkich którzy wiedzą o co mi chodzi.
Sowizdrzał napisał(a):Pisząc na tym forum używam samego imienia Jacek, tak jakbym znał Jacka Kaczmarskiego przez wiele lat a przecież nigdy nawet Go nie zobaczyłem. To też chyba nietakt z mojej strony.
Myślę, że niepotrzebnie się dołujesz. Sposób w jaki mówisz o Jacku jest tak pełen szacunku i tęsknoty, że używanie tego bezpośredniego zwrotu, na pewno nie uwłacza jego pamięci. Nie jest to więc żaden nietakt czy "nieuprawnienie". Ci co Jacka znali zawsze podkreślają, że był bezpośrednim, ciepłym człowiekiem, który w kontaktach z ludźmi nie stwarzał nadmiernego dystansu. Przestań się zadręczać Sowizdrzale, tylko włącz sobie jakąś jackową muzę i daj się ponieść... Pozdrawiam
Czuję dokładnie to samo... Tyle że kiedy Jacek zmarł ja miałem lat 14, a kiedy zachorował 12... Bardzo ubolewam, ale nie jest to wiek, w którym naprawdę, tak na bardzo poważne można się zainteresować poezją śpiewaną - choć słuchałem Jacka jeszcze kiedy żył z przyjemnością, nie było to prawdziwe zainteresowanie Jego twórczością, nie takie jak choćby teraz. Cóż...