11-11-2005, 05:49 PM
Modlitwa nocna
klękam panie bezsenny
przed twoim ołtarzem utkanym z dróg świetliście mlecznych
ale nie będę wył jak do księżyca
nie mam też do ciebie wielu próśb
dobrej nocy
sobie i tobie
spokoju tam wysoko w ciepłych obłokach
i tutaj nisko na pogniecionej poduszce
czy ja stwórca
własnego popiołu
nadworny kat siebie samego
tobie rzeźbiarzu siedmiodzienny
panie komarów planet
pod abażurem gwiazd
mogę życzyć spokojnych snów
mówią że nigdy nie zamykasz obojga oczu
może dlatego że masz rzęsy długie i silne
jak włosy Samsona
a może z powodu starego przyzwyczajenia
z czasów gdy anioły przechodziły na złą stronę
a syn twój upadał trzy razy
i nie byłeś pewny
czy jeszcze się podniesie
kiedy zapadał zmrok chciałem cię prosić o noc gorącą
o długie kolumny chłodnego żaru
o pieniste łagodne wodospady snów
ale teraz już za późno
proszę tylko
zaśnij na chwilę razem ze mną
nie bój się
starczy wszystkiego dla nas obu
i dla twojej milczącej świty
w epoletach i aureolach
w rozległej krainie zasypiania
gładkie ręce podają wszystkim z cienistych ogrodów
gdzie zmarły Hesperydy
naręcza owoców wonności i kobiet
chodź ze mną
panie w swej wielkości i miłości niezmierzonej
samotny jak meteor co wkrada się w atmosferę
ufną skałą
żeby spaść rozczarowanym kamykiem
kiedy opadną ci obie powieki
będziemy przecież
prawie równi
klękam panie bezsenny
przed twoim ołtarzem utkanym z dróg świetliście mlecznych
ale nie będę wył jak do księżyca
nie mam też do ciebie wielu próśb
dobrej nocy
sobie i tobie
spokoju tam wysoko w ciepłych obłokach
i tutaj nisko na pogniecionej poduszce
czy ja stwórca
własnego popiołu
nadworny kat siebie samego
tobie rzeźbiarzu siedmiodzienny
panie komarów planet
pod abażurem gwiazd
mogę życzyć spokojnych snów
mówią że nigdy nie zamykasz obojga oczu
może dlatego że masz rzęsy długie i silne
jak włosy Samsona
a może z powodu starego przyzwyczajenia
z czasów gdy anioły przechodziły na złą stronę
a syn twój upadał trzy razy
i nie byłeś pewny
czy jeszcze się podniesie
kiedy zapadał zmrok chciałem cię prosić o noc gorącą
o długie kolumny chłodnego żaru
o pieniste łagodne wodospady snów
ale teraz już za późno
proszę tylko
zaśnij na chwilę razem ze mną
nie bój się
starczy wszystkiego dla nas obu
i dla twojej milczącej świty
w epoletach i aureolach
w rozległej krainie zasypiania
gładkie ręce podają wszystkim z cienistych ogrodów
gdzie zmarły Hesperydy
naręcza owoców wonności i kobiet
chodź ze mną
panie w swej wielkości i miłości niezmierzonej
samotny jak meteor co wkrada się w atmosferę
ufną skałą
żeby spaść rozczarowanym kamykiem
kiedy opadną ci obie powieki
będziemy przecież
prawie równi