10-13-2005, 08:36 PM
Na przedzie niewyraźny pan koszula wychodzi ze spodni
Już przed otwarciem sklepu stał z nawyku i dziwił przechodniów
Na głowie brudnosiwy strąk a w oczach szklistość zagubienia
Próbuje ukryć drżenie rąk gdy drżąco składa zamówienia
Sklepowa cierpliwie go słucha
Wszak trzeba szanować klienta
Z uśmiechem od ucha do ucha
Podaje kiełbasiane pęta
Następny w garniturze gość z noszenia cokolwiek znoszonym
Na półki składa tęskny wzrok a nos ma cokolwiek czerwony
Filozoficznie wznosi dłoń i palcem zaczyna negować
Gdy szepcze kwaśną budząc woń: kochana czy jest wyborowa?
Sklepowa pojmuje w lot problem
Klientom należy pomagać
Owija butelkę Przeglądem
Do kasy drobniaki przekłada
A potem matka z dzieckiem jest trzyletnim co biega i krzyczy
Niepomne na matczyny gest i woła o torbę słodyczy
Kobieta wzdycha ale już monety z portfela wytrząsa
Przy dziecku jak jest mus to mus choć druga połowa miesiąca
Sklepowa bachora by trzasła
Lecz przecież to klient jak wszyscy
Więc szybko dokłada do masła
Cukierki by zaraz stąd wyszli
Jest student co egzamin zdał więc stać go by robić zakupy
Staruszka która budzi żal bo ledwie nogami powłóczy
Na końcu okularnik co swym wzrokiem kolejkę pożera
Ma w oczach jakąś straszną złość i czuć po oddechu że sknera
Sklepowa dość wszystkiego ma
Klientów zaś coraz jest więcej
Więc tylko mocniej nożem pcha
Po chwili zaś rzuca w nich mięsem
Już przed otwarciem sklepu stał z nawyku i dziwił przechodniów
Na głowie brudnosiwy strąk a w oczach szklistość zagubienia
Próbuje ukryć drżenie rąk gdy drżąco składa zamówienia
Sklepowa cierpliwie go słucha
Wszak trzeba szanować klienta
Z uśmiechem od ucha do ucha
Podaje kiełbasiane pęta
Następny w garniturze gość z noszenia cokolwiek znoszonym
Na półki składa tęskny wzrok a nos ma cokolwiek czerwony
Filozoficznie wznosi dłoń i palcem zaczyna negować
Gdy szepcze kwaśną budząc woń: kochana czy jest wyborowa?
Sklepowa pojmuje w lot problem
Klientom należy pomagać
Owija butelkę Przeglądem
Do kasy drobniaki przekłada
A potem matka z dzieckiem jest trzyletnim co biega i krzyczy
Niepomne na matczyny gest i woła o torbę słodyczy
Kobieta wzdycha ale już monety z portfela wytrząsa
Przy dziecku jak jest mus to mus choć druga połowa miesiąca
Sklepowa bachora by trzasła
Lecz przecież to klient jak wszyscy
Więc szybko dokłada do masła
Cukierki by zaraz stąd wyszli
Jest student co egzamin zdał więc stać go by robić zakupy
Staruszka która budzi żal bo ledwie nogami powłóczy
Na końcu okularnik co swym wzrokiem kolejkę pożera
Ma w oczach jakąś straszną złość i czuć po oddechu że sknera
Sklepowa dość wszystkiego ma
Klientów zaś coraz jest więcej
Więc tylko mocniej nożem pcha
Po chwili zaś rzuca w nich mięsem