Rodziłem się w biedzie we Wschodniej Galicji
W budynku zaborczych sił generalicji
Mówiono że żywot mój wojsku sądzony
Że wezmą mnie w szpony szare bataliony
A ja młody Polak o artystach śniłem
Trąc kredą po bruku swą sztukę tworzyłem
Lecz sen o ojczyźnie mnie też prześladował
Wstąpiłem w legiony by kraj odbudować
A kiedy z chaosu się Polska rodziła
Ruszyłem wraz z armią bolszewizm rozbijać
Znękany w odwrotach Warszawy broniłem
I w cudzie sierpniowym powinność spełniłem
Wspomniałem mą gwiazdę zostałem w mundurze
Marszałka wspierałem gdy czynił swą burzę
On dla nas był tarczą a gdy go nie stało
Z zachodu i wschodu znów działo zagrzmiało
Walczyłem nad Bzurą i znowu w Warszawie
Do Francji iść miałem by oddać się sprawie
Zostałem w stolicy i chciałem malować
Od sztalug zabrała mnie Armia Krajowa
W podziemiu chodziłem na tajne komplety
I w duszy mi grały Rembrandty, Monety
A potem z muzeów odszedłem w kanały
Na czołgi chodziłem dla sławy i chwały
A kiedy wziął miasto czerwony komunik
Ja Boga rzuciłem dla wiary w komunizm
Dusiło mnie w partii powietrze morowe -
- Prezesa przy Gminnej Radzie Narodowej
Płakałem po nocach za dnia zaś kułaków
Na śmierć skazywałem za kradzież ziemniaków
Patrzyłem jak wokół znów wszystko się wali
Prysnęły wnet mity człowieka ze stali
Gdy wreszcie zacząłem malować pejzaże
Śmierć w płótnach szydziła na krwawym pegazie
Koledzy z oddziału mi w oczy spluwali
Mrugnęło i zgasło światełko w oddali
Po latach ujrzałem w mym telewizorze
Że naród wodzowi znów w trudach pomoże
Spłonęła w mym sercu fałszywa pochodnia
Cisnąłem czerwoną książeczkę do ognia
Staruszek z przeszłością dożyłem przewrotu
Dla państwa nie było to końcem kłopotów
Mój sąsiad z parteru był dawniej piekarzem
Dziś słyszę że został uznanym malarzem
A mnie mój reumatyzm i ciemne wspomnienia
Nie dają przy pędzlach odnaleźć wytchnienia
Umieram samotnie na zimnym barłogu
Bez dzieci, przyjaciół i drogi ku Bogu
I gasnąc do świata o jedno mam zarzut
Żem rodził się w sztabie a nie wśród obrazów
"Opowieść pewnego emigranta", kłania się w całej okazałości... Michale nie przekonuje, mnie zupełnie fakt, że człowiek prawie 40 -letni ( a tak mi wychodzi, że tyle mniej więcej by miał zaraz po II wojnie), potrafi przejść drogą od legionów Piłsudskiego, poprzez członkostwo w AK, do komunizmu. Nie znajduję w pamięci, żadnego takiego, konkretnego przypadku... Tradycyjnie pozdrawiam
Mętne, szczerze mówiąc.
Akurat malarz mógłby się rozwijać za komuny (cenzurowano raczej sztuki narracyjne), więc jak rozumiem nie ograniczał jego ekspresji artystycznej ustrój, tylko on zrzekł się talentu dla działania politycznego. No ale z tegoż powodu to zrzekł się go i przed wojną i w czasie wojny, więc komunizm nie ma tu nic do rzeczy – to widocznie forma jego przyrodzonej patriotycznej ekspresji.
Oczywiście można założyć, że chciał byś abstrakcjonistą, a musiał malować obrazy w stylu „Podaj cegłę”, bo jak raz trafił na socrealizm w sztuce. Ale prawdziwi artyści-malarze przeczekali to malując bez wystaw i rozwinęli skrzydła po 1956, czyli być może facet był na dodatek nieudanym artystą. Zwala na ustrój własny brak talentu. Byłby więc to wiersz o człowieku, któremu zdaje się, że ma talent i powołanie artystyczne, a tak naprawdę chciałby być „prezesem przy GRN” (kto to taki, nawiasem mówiąc?).
Biorąc pod uwagę, że rodził się w biedzie, byłby jednym z tych, którym komunizm umożliwił tzw. „awans społeczny”, ale z drugiej strony jego przedwojenny szlak bojowy sugeruje, że zdobył już pewną pozycję społeczną, w każdym razie znalazł się po stronie docenianych społecznie postaci (gdyby nie wspierał Marszałka „gdy czynił swą burzę” i był poetą, a nie malarzem – to wypisz wymaluj droga życiowa Broniewskiego, który jednak wojnę spędził inaczej niż bohater wiersza, a po drugie miał autentyczny talent, poza tym był komunistą już za Marszałka). Czyli bohater wiersza był po wojnie raczej jednym z tych, którzy dali się uwieść postępowym ideom społecznym, ponieważ jego droga życiowa dotychczasowa wskazuje, że raczej nie był zwykłym sprzedawczykiem, tylko patriotą. Owszem, takich artystów było sporo. Ale on, płaczący po nocach i duszący się morowym powietrzem, nie wydaje się być po bliższym przyjrzeniu jednym z nich, bo jest wyraźnie dwulicowy. Co więc go skłania do służenie komunistom? Bo z drugiej strony mówi, że dla wiary w komunizm rzucił Boga. Zatem on wierzy czy nie wierzy, czy szybko stracił wiarę, choć za diabła nie wiemy, dlaczego? Dlatego, że skazywał na przerażającą śmierć za ziemniaki? Ale dalej skazuje? To problem sumienia sukinkota, który równie dobrze może być hydraulikiem albo dorożkarzem, malarstwo nic do tego nie ma.
Bardzo mnie ciekawi, co on malował, kiedy do tego wrócił (jak rozumiem amatorsko, bo jednak malowanie to kwestia na tyle rozbudowanej sprawności technicznej, że nie da się tego bezkarnie odłożyć na parę lat). Co to są pejzaże, w których śmierć szydzi na krwawym pegazie (czyli Pegazie?). Byłby to Duda Gracz? Nie byłby. Więc o co chodzi? Koledzy całkiem słusznie mu pluli w twarz, bo zachwaszczał malarstwo polskie, a na dodatek sprzedawczyk. Ale dramatu tu nie widzę, natomiast powinno się pisać o dramatach. Legitymację partyjną rzucił późno (i to do ognia, nie na stół organizacji partyjnej, więc w razie czego mógł powiedzieć, że zgubił – i wydajcie mi towarzysze nową).
Jego sąsiad z parteru, dotychczasowy piekarz, został uznanym malarzem w wolnej Polsce – czyli dotychczas malował w podziemiu, jak rozumiem, bo – patrz wyżej - przerwać się tego nie da bez szkody dla sztuki swojej przyszłej. Malowanie w podziemiu jest jeszcze zabawniejsze niż akowskie lotnictwo podziemne.
A na końcu okazuje się, że prawdziwą przeszkodą malarską dla bohatera wiersza stał się reumatyzm, bo faktycznie trudno malować, gdy nie można utrzymać pędzla w palcach. Ale tradycyjnie narzeka, że to zawirowania ustrojowe go wpędziły w cierpienie artystyczne. (Nieprawda, ja znałem pewnego opozycjonistę i pewnego partyjnego i obaj mieli reumatyzm.) A może to przekleństwo geopolityczne odwieczne polskie? O Adolfie Dymszy mówiło się, że gdyby urodził się w Hollywood, a nie w Warszawie, byłby sławniejszy od Chaplina. Tylko że Dymsza w Polsce i tak był sławny, w przeciwieństwie do tego nieszczęsnego malarza. Co znowu daje nam do zrozumienia, że to jednak opowieść poetycka o beztalenciu. Smutne, ale tak powszechne, że w tym ujęciu ani trochę nie dramatyczne.
Wierszowi ewidentnie patronuje „Opowieść pewnego emigranta” JK, tylko tam mamy do czynienia z dramatem, tu wprost przeciwnie – z farsą.
Nie dajesz się namówić, Michalfie, żeby myśleć równie szybko jak piszesz, albo pisać wolniej, więc musiałem wyliczyć na wyrywki bzdury, które moim zdaniem napisałeś.
Pozdrawiam
No, zbychu, natrudziłeś się w wypisywaniu bzdur, należy ci się ode mnie uznanie. :wink:
Natomiast co ci każe myśleć, że pisałem o talencie? Nigdzie nie wspomniałem, że to człowiek, który ten talent miał. Sam dobrze wiem poza tym, że piłsudczykowi trudno przejść by było na komunizm. Ale czy ktoś da głowę, że takich przypadków nie było? Że rzucił legitymację późno i w ogień nie na stół - czy ja mówię, że rzucił ją szybko i tak, jak należało? A pegaz z małej, bo to nie prawdziwy Pegaz tylko chore zwidy zmęczonego człowieka. Oprócz reumatyzmu są ciemne wspomnienia, a poza tym czemu bierzesz tłumaczenie reumatyzmem dosłownie?
No mógłbym jeszcze do innych rzeczy się ustosunkować, ale niech już zostaną jako moje nieprzemyślane bzdury, bo nie lubię za dużo mówić i wszystko wyjaśniać.
I nie uważajcie, że się uraziłem. Po to piszę, żeby czyichś zdań wysłuchać
Michalfie, jesli nie miał talentu, to byłaby to dramatyczna historia człowieka, który z powodu komuny nie mógł realizować swojego hobby.
O to jeszcze bardziej Ci chyba nie szło?
Zbychu, tak się czuję, jakbyś ty bardzo chciał wszystko upraszczać. Nie mam ochoty tak na forum się oddawać rozbijaniu tekstu na czynniki pierwsze i wyjaśnianiu wszystkiego. Jeśli interesuje cię, co sobie umyśliłem pod tymi "bzdurami", zapraszam na priv.
To po co to forum i publiczne prezentowanie swej twórczości skoro potem ma się dyskutować o niej prywatnie...
Przemku, nie chce rozbić wszystkiego na czynniki pierwsze i po kolei wyjaśniać co znaczy to słowo, a co tamto wyrażenie. Wolę, żeby ludzie moje wiersze interpretowali, a nie czytali o czym są i stwierdzali: "no tak, zgadza się" albo "nie, ja tu tego nie widzę" i sobie szli dalej. Jak najbardziej pragnę dyskucji, byle nie polegała na tym, żebym wciąż tłumaczył co ja chciałem powiedzieć. Mam nadzieję, że to zrozumiałe.
Michalfie, jako oddany fan twojej płodności twórczej również chciałbym abyś w miarę tłumaczył jaki cel przyświecał twoim wierszom. Tak samo jak Zbychu nie rozpoznaję często co chciałeś zawrzeć w swoich wierszach, są one w większości (dla mnie) opisem jakiegoś zdarzenia i to wszystko... a chętnie bym poznał twoje sugestie w sposobie interpretacji twojej własnej twórczości. Uwierz że również w zaciszu domowym próbowałem przekopać się przez to co tworzysz i również znajduję dużo nieścisłości lub niezrozumiałych dla mnie fragmentów... nie w każdym wierszu zresztą tak jest ... a może w przyszłości będzie się zdarzało coraz rzadziej... Jeśli będziesz kiedyś ze Zbychem prowadził rozmowę na priv a moglibyście mnie ująć w CC to będę wdzięczny
Zbych posiada niezwykły dar trafności oceny, oceny mi bliskiej tylko ujętej w sposób bardziej przejrzysty od mojego zdawkowego komentowania.... Wydaję mi się że nie będę jedynym kibicem rozdzierania wiersza na części pierwsze .... Według mnie masz w związku z tym dużo szczęścia że w tak wczesnym etapie pisania, znalazłeś miejsce w którym możesz posłuchać coś czego jeszcze nie wiesz, lub usłyszeć argumenty i opinie , czasem niezbyt pozytywne ale takie przed którymi nie uciekniesz
bo jeśli nie usłyszy ich tutaj , to usłyszysz troszkę później... a wymiana argumentów na forum pozwala innym userom na dodanie swoich trzech groszy... ale sie nagadałem ... pzdrw
W kwestii wyjaśniania muszę przyznać rację Michalfowi. Poezja jest o wiele bogatsza, kiedy nie patrzy się na nią przez pryzmat twórcy, ale przez siebie samego. Ja na miejscu Michalfa też bym nie tłumaczył o co mi chodziło, dlaczego tak a nie inaczej. I to nie ma oznaczać "gwiazdorstwa", napisania czegoś, czego się samemu nie rozumie. Poeta w dużej mierze ma poruszyć czytelnika, a w jaką stronę pójdzie poryszony odbiorca, to już jego sprawa. Zbych poszedł w tę, ja mogę iść w inną, a każda może być inna niż wymyślił Michalf - jednak może być równie dobra. Jeżeli twórca ma tłumaczyć to co stworzył, to to jest kastracja sztuki, która nie może być naprowadzana na jeden konkretny tor. Choć z drugiej strony jakiś zarys może być pozostawiony, pewne wskazówki, małe wytłumaczenia, które jednak nie muszą odsłaniać całej ezoteryki.
I znowu doszedłem do niczego... :?
P.S. Słowacki też był trudny :wink:
Michalfie, jestem zdania Przemka. (A i Spaldinga jak teraz zauwazam, bo dopisal sie, kiedy pisalem swoje.) Ponadto jeśli publicznie postawiłem Ci jakiś zarzut, dlaczego mam Ci odebrać szansę publicznego odparcia go? Przecież to na Twoją korzyść działa. Masz rzadką okazję odbycia wieczoru autorskiego – jeśli zdobędziesz sławę, takie wieczory będą Cię czekały. Skorzystaj i trenuj.
Nikt Cię nie zmusza do rozkładania wiersza na czynniki pierwsze – ja Cię rozumiem, gdyby autor miał tłumaczyć sam siebie prozą, po co byłoby mu pisać wiersz. Możesz nic nie odpowiedzieć – są autorzy, którzy stosują wyniosłe milczenie w założeniu, że twórczość ma się bronić sama. Są tacy, którzy kłócą się o każde słowo i dają sążniste autoanalizy. Mozesz sie uczyc na błędach, mozesz nie przyjmowac ich do widomosci. Wybór taktyki należy do Ciebie, nikt Cię do niczego nie zmusi naturalnie.
Zamieszczając tekst na forum – otwierasz dyskusję. Jeśli nie to miałeś na celu, powinieneś przesłać mi ten wiersz na prywatny adres. Ale przecież nie o to Ci chodziło.
Jeśli upraszczam ponad miarę – rozprawienie się ze mną będzie łatwe. Dla Ciebie i tych czytających, którzy są Twojego zdania, a nie mojego, bo z pewnoscia tacy sa.
Pozdrawiam
[ Dodano: 2005-05-16, 20:58 ]
Nie nadążam za Wami, muszę coś dopisać, chyba to się złączy w całość, nie mam pojęcia, Arturze? Jak się nie złączy, to stawiam Ci piwo. To znaczy Ty mi.
Napisałem, że zgadzam się ze Spaldingiem, a teraz przeczytałem go dokładniej i widzę, że napisał o niezwykłej trafności moich ocen. Tak wyszło, jakbym z tym się też zgadzał. Nieskromnie. No ale jak by to powiedzieć – zgadam się, skoro już tak wyszło.
Z Don Pedrem też się częściowo zgodziłem jak widać. Nie zgadzam się z tym Słowackim. Tzn. on był trudny może, ale Michalf – w tym wierszu przynajmniej – nie jest.
No i zgadzam się tradycyjnie, że każdy może mieć własne zdanie o wierszu, ale z tego nie wynika automatycznie, że każde z tych zdań jest trafne. Tak łatwo nie ma w sztuce, bo każdy byłby wybitnym krytykiem literackim, chyba żeby nie miał akurat czasu.
Don_Pedro napisał(a):Poeta w dużej mierze ma poruszyć czytelnika, a w jaką stronę pójdzie poryszony odbiorca, to już jego sprawa. Zbych poszedł w tę, ja mogę iść w inną, a każda może być inna niż wymyślił Michalf - jednak może być równie dobra
A jak nie porusza i dla czytelnika nie ma żadnej strony... a autor jeszcze żyje (Słowackiego
też bym się zapytał, ale wiadomo....
) to może warto się zapytać ???
nasze dzieci mogą nie mieć już tej możliwości
Don_Pedro napisał(a):Jeżeli twórca ma tłumaczyć to co stworzył, to to jest kastracja sztuki, która nie może być naprowadzana na jeden konkretny tor.
No właśnie! Nie sądzę (choć mogę się mylić) że jeśli Zbych odnalazł by ten jeden spójny tor prowadzący do jasnej stacji wniosków, zeby temat się wogóle pojawił
pzdrw i życzę sobie i wszystkim bycia poetą
stary tylko caly problem polega na tym, ze jesli chcesz to Slowacki moze i byl trudny, natomiast to niestety jest nedzne i nie dlatego ze my czegos nie rozumiemy tylko dlatego ze jest (he he teraz bedzie aluzja literacka) za duzo slow. po prostu jak nie ma tresci to nawet jak sie bardzo chce ja znlezc to sie jej znalezc nie uda i w tym cala rzecz. u Jacka refleksja lub nastroj budowany byl caloscia kompozycji, u tych ktorzy Jacka staraja sie nasladowac a nie rozwineli jeszcze w pelni swoich umiejetnosci niezbedna jest pewna powsciagliwosc w uzywaniu slowa-wbrew pozorom napisac historie na kilkadziesiat wersow jest latwo-wymaga to jedynie (czasem az) pomyslu natomiast za pewna sztuke uwazalbym takie zamkniecie tematu w slowach zeby nie mozna bylo usunac zadnego z nich bez straty dla wiersza. tymczasem dzielo zamieszczone powyzej mozna usunac w calosci i duzo na tym nie straci.
prosze niniejszym moderatora tego forum o wybaczenie tej dosc zapewne ostrej krytyki ale ja po prostu nie lubie dlugich wierszy o niczym-historie niestety dosc dobrze znam a nawet za dobrze i ten tekst nawet jesli mialby byc ujeciem bardzo symbolicznym sypie sie co kilka wersow-jest stety niestety i oczywiscie moim zdaniem -calkowicie niepotrzebny.
ot i tyle
pozdrawiam serdecznie z nadzieja ze wrocisz do pisania rzeczy choc troche aktualnych a przede wszystkim lzejszych, krotszych i o wiekszej czestotliwosci refleksji
I znów trafiłem na Spaldinga i znowu mi głupio :wink: .
Wyjdę może z twarzą jeżeli napiszę, że raczej nie chodziło mi konkretnie o Michalfa, a o całokształt, ogół sztuki - stwierdziłem, że to dobra okazja na wtrącanie. Jeżeli zrobiłem zamieszanie - przepraszam :oops: . Możliwe, że brak mi doświadczenia, ale chociaż spróbować coś skrobnąć na takie tematy mogę :wink: .
Michalfie, najlepszym dowodem na to, że warto się zastanowić nad tym co napisano powyżej jest fakt, że w przeciwieństwie do innych prezentowanych przez Ciebie utworów na forum, o tym nikt ciepło się nie wyraził...
Napisałeś m. in.: "Sam dobrze wiem poza tym, że piłsudczykowi trudno przejść by było na komunizm. Ale czy ktoś da głowę, że takich przypadków nie było? ". Oczywiście, że nikt głowy nie da. Tak jak nikt nie da głowy, że w naszym kraju co najmniej 10 osób nie porozumiewa się swobodnie językiem koptyjskim... Jeśli bowiem tworzymy taką postać jak u Ciebie w utworze, obciążamy ją jakimś bagażem doświadczen życiowych, to te wszystkie zabiegi artystyczne muszą by dla odbiorcy przekonujące i prawdopodobne. Bez tego wg mnie,nie ma szansy na oddziaływanie na czyjąś wyobraźnię. Czytelnik po prostu wzruszy ramionami. No chyba, że w założeniu tworzymy kompletną fikcję. Ale to trochę inny gatunek literacki... Proszę nie zrażaj się naszymi opiniami bo wygłaszamy je przecież nie po to żeby Ci "dowalić". Pozdrawiam
No nie, o "dowalanie" was nie posądzam
No cóż, wolę nie wybierać wzniosłego milczenia, więc coś jednak powiem, starajc się nie wybiegać zanadto w szczegóły. Najpierw zacznę od sprawy naśladownictwa JK. Każdy z was na pewno tu widzi analogie do "Opowieści pewnego emigranta". W dodatku analogie nie umywające się do niej. Zgadzam się! Sam je widzę i sam uważam, że daleko temu tekstowi do tamtego. Powiem tylko, że przyszedł mi do głowy pomysł, a dopiero chwilę potem pomyślałem, że JK już napisał "Opowieść..." i doszedłem do wniosku, że jak nie napiszę, bo JK coś w tym stylu napisał, to nie wiem ile jeszcze w ogóle napiszę. To tyle w kwestii analogii.
Teraz nieco o samej treści. Wiersz jest o człowieku słabym, z jednym dużym marzeniem, którego nie jest w stanie spełnić. Nie wiadomo czy ma talent - dlatego, że zamiast się rozwijać w tym kierunku, robił co innego i ostatecznie to w nim zniszczyło zdolność tworzenia. W końcu jest pełen goryczy i żalu, że nie jest tym, kim w gruncie rzeczy chciał być. Widzi, że nawet jeśli zaczął dobrze, to ostatecznie przegrał własne życie. Ja uważam, że był podatny na wpływy otoczenia i w dodatku dwulicowy i dlatego źle skończył.
Nie rozumiem zbycha stwierdzenia o "podziemnym" malarzu ani zasadności pytania, czy to jest Duda-Gracz. Szczerze mówiąc słowo bzdury, a jeszcze bardziej stwierdzenie, że piszę szybciej niż myślę, trochę mnie ubodły. Ale cóż, taka jest twoja interpretacja i za nią również dziękuję.
Jak macie jakieś konkretniejsze pytania, to postaram się odpowiedzieć.
[ Dodano: 2005-05-17, 09:34 ]
Zapomniałem powiedzieć, że "prezes przy GRN" to podmiot liryczny, choć może to nie wynikać z tekstu, bo zapomniałem wstawić myślnik.
Michalfie, napisałem kiedyś obszernie i w miarę delikatnie, co wydaje mi się niedopracowane w Twoich wierszach. Czytając ten wiersz odniosłem wrażenie, że tamta wypowiedź do niczego Ci nie posłużyła albo też machnąłeś na nią ręką, bo nie zgadzała się z Twoimi przemyśleniami. Wobec tego postanowiłem mocniej (choć równie szczerze) wstrząsnąć Twoim jestestwem – i z pełną świadomością użyłem słowa „bzdury”. Wiem, że to Cię ubodło, bo to miała być kuracja szokowa. Samozadowolenie Cię zabije, strzeż się go.
A teraz co do szczegółów.
Dobry pisarz to nie jest ten, co dobrze pisze, tylko ten, co dobrze skreśla. Czasem całość. Bez odrobiny litości dla samego siebie. Bo inni tej litości mieć na pewno nie będą później.
To nie jest wiersz o człowieku z marzeniem. Może taki zamierzałeś napisać, ale napisałeś inny. A o czym? Oto jest pytanie i właśnie w poprzednich postach je obszernie zadawałem.
Odnośnie „podziemnego malarstwa”. Chodziło mi o to, że nie można być całe życie rzeźnikiem (albo hodowcą kur), a nagle na starość zacząć malować. To zajęcie wymaga ustawicznego doskonalenia sprawności czysto technicznej – czyli codziennego ruszania pędzlem. Tak jak pianista, który przez parę lat nie gra, nie uruchomi już palców tak jak mógłby i powinien. Czyli nie będzie już naprawdę wybitnym pianistą. Skoro rzeźnik błysnął – musiał ćwiczyć przez lata. A w takim przypadku, gdyby robił to bez ukrywania się, ktoś dostrzegłby jego wybitność wcześniej. Czyli malował w podziemiu – wniosek prosty jak drut, choć niepoważny oczywiście.
Dlaczego Duda Gracz? Bo tematyka obrazów, skąpo przez Ciebie opisana, kojarzy mi się jedynie ze stylem Dudy Gracza, ale z życiorysu wynika rzecz jasna, że to nie on.
Że prezes przy GRN to podmiot liryczny jest jasne. Ja pytałem, co to za funkcja „prezes przy GRN”?
Gdybyś nie wplątał do tego wszystkiego burzliwych etapów rozwoju komunizmu, a nawet całych dwudziestowiecznych dziejów Polski, być może napisałbyś piękny wiersz o człowieku, który stracił marzenia z własnej winy. (Notabene Balzac napisał „Stracone złudzenia” na tle ekonomiczno-politycznym, ale dużo skreślał i dużo kombinował i jednak ambitniej zakroił temat niż tylko opis wydarzeń.)
Jak z owym słynnym pytaniem z logiki „Dlaczego szach nosi zielone szelki?”
Odpowiedź: „Żeby mu spodnie nie spadły.”
Trudno jest odpowiedzieć, ponieważ każdy pytany skupia się na tej zieleni i przestaje rozumieć, o co chodzi. To podaje się jako przykład zbędnej i przez to zaciemniającej sens informacji. U Ciebie w wierszu dzieje Polski i komunizmu to kliniczny przykład zieleni - jeśli zamierzałeś napisać o tym, o czym mówisz.
Pozdrawiam
No to tradycyjne dzięki za bardzo rozbudowaną wypowiedź. Jeśli chodzi o tego prezesa - jeśli dobrze pamiętam, to faktycznie był przewodniczący, nie prezes, ale czy to nie jest już szczególikowanie?
Jeśli chodzi o tego piekarza - oj, strasznie dużo nad tym kombinujesz, choć on się pojawia w dwóch ledwie wersach. Czy dla ciebie malowanie w podziemiu (co mi się silnie kojarzy z działalnością przeciw reżimowi) jest równoznaczne z wszelkim malowaniem dla siebie, bez pokazywania tego innym? Czy człowiek, który przez pewien okres życia pracuje sobie w jakimś zawodzie, a gdzieś tam w zaciszu domowym maluje, bo lubi, nie może zostać faktycznie doceniony po latach? Zresztą mówiąc wprost - to jest o wyrzucie podmiotu, że jakiś piekarz jest sławny, a on nie.
Zgodzę się, że przekombinowałem, może czegoś dałem za dużo, a czegoś za mało. Mocny i słuszny zarzut. Za to biję się w piersi.
Jeśli chodzi o "tematykę" obrazów - wziąłeś oczywiście tę śmierć na krwawym pegazie dosłownie i skojarzyłeś sobie z kimś konkretnym. Zrozumiałem to od początku, nie zrozumiałem natomiast skąd się wzięła ta twoja dosłowność interpretacji. A mi chodziło o to, że nie był w stanie malować, bo mu to skazywanie na śmierć za ziemniaki (uproszczenie, choć takie rzeczy też się zdarzały) na psychice się odbiło i stąd takie dziwne rzeczy.
To jest wiersz o człowieku z marzeniem, ale to się nie wybija na plan pierwszy. To jest wiersz o człowieku przegranym. Przegranym jako artysta (którym nie został, choć chciał), przegranym jako komunista (którym został, ale tego pożałował) i przegranym jako człowiek w ogóle. Ostatnie, mam nadzieję, wybija z ostatnich wersów. W ogóle mam nadzieję, że to zamierzenie z czegokolwiek wybija i z trwogą czekam na odpowiedź, w której zapewne usłyszę, że znikąd nie wybija, choć mi się wydawało inaczej.
Dzięki za troskę o moje psychiczne odczucia, ale raczej samozadowolenie mną nie zawładnęło i nie mam zamiaru na to sobie pozwolić. Gdyby tak było, umieszczałbym wszystko co kiedykolwiek napisałem i byłoby to z wielką szkodą dla forum.
Michalfie, nie załamuj mnie. „Kiedy starszy sierżant Jagiełło...” „Zaraz, panie Sienkiewicz, czy Jagiełło był sierżantem?” „Nie, był zdaje się królem, ale nie czepiajmy się szczegółów!”
Więc donoszę Ci, że spytałem o prezesa w nawiasie, ponieważ mimo wszystko też uznałem go za szczegół. Ty powróciłeś do niego w następnym poście, nie rozumiejąc, o co mi chodzi. Zatem wyjaśniłem jednym zdaniem. W takim razie zapytam: Co to jest szczególikowanie według Ciebie? Bo juz mniej niz w nawiasie nie moglem.
Piszesz o piekarzu-malarzu i potem zdumiewa Cię, że się nad nim zastanawiam. To po co o nim piszesz? Gdybyś nie napisał, na pewno bym się nie zastanawiał.
Mówisz, że to jest o „wyrzucie podmiotu”, czyli jak rozumiem bohater może przesadzać skutkiem goryczy nagromadzonej w nim z powodu niepowodzeń twórczych? Jasne, ale trzeba było to napisać.
Człowiek może zostać doceniony po latach jako wybitny hodowca ogórków. Ale nie jako malarz czy skrzypek. Kojarzy mi się tu wybitna i piękna aktorka Danuta Stenka, która zdobyła ogólnopolską sławę w okolicach czterdziestki, zdarza się, naturalnie, tylko że przedtem ona też grała, i to znakomicie, a nie sprzedawała w markecie.
Ale to już rzeczywiście wchodzimy w szczegóły. Ja zamierzałem napisać, że postać piekarza-malarza jest niewiarygodna. I tyle. Przez grzeczność szczegółowo wyjaśniłem, dlaczego tak uważam.
Co do tej nieszczęsnej tematyki obrazów – tu już się bronisz jak amator, nie jak zawodowiec, więc odpowiem Ci jak amatorowi, od podstaw.
Wiersz ma dwie warstwy – pierwszą dosłowną, realną, rzeczywistą, sprawdzalną, namacalną, porównywalną z życiowym doświadczeniem odbiorcy. I drugą – symboliczną, która powstaje na tej pierwszej jako swoista nadbudowa tworzona zarówno przez autora jak i przez odbiorcę. Jeśli odbiorca nie ma fundamentu – nie ma na czym nadbudować symboliki.
Jeśli autor od razu daje symbolikę, czyli nadbudowę, bez konkretu, który ją trzyma, to ta nadbudowa pieprznie mu z wielkim hukiem, bo w powietrzu nie powisi.
Konkretny obraz poetycki, z którego wynika wieloznaczna metafizyczna myśl – oto schemat budowli.
A Ty mi dajesz do zrozumienia, że szukam przyziemnego konkretu, gdy Ty napisałeś lotny symbol. Otóż nie mogłeś napisać symbolu luzem – to niewykonalne. Dlatego szukam tam konkretnego obrazu. Którego nie ma. Czyli nie ma niczego.
A moją ogólną odpowiedź, jak czytam w Twoim przedostatnim akapicie, doskonale znasz, choć nie chcesz jej zaakceptować – i szczerze mówiąc, ja Ci się nie dziwię i nie mam o to pretensji. Gdybyś uznawał ten wiersz za zły, to byś go nie napisał. (Nawiasem mówiąc te moje uwagi dotyczą wyłącznie tego jednego wiersza, do innych miałbym inne lub nie miałbym może wcale.)
Jasne, że ta nasza rozmowa odbywa się po Gombrowiczowsku – „jak zachwyca, kiedy nie zachwyca”. Ale muszę pisać takie obszerne wypowiedzi, mimo że Cię drażnią wieloscia slów, bo inaczej musiałbym napisać „do dupy”. Co może jako ocena byłoby tym samym krótko i treściwie, jednakże mniej by Ci dało praktycznie, jak sądzę.
Pisz i nie zrażaj się. Masz dobre zadatki poetyckie, dlatego jest o czym mówic.
Pozdrawiam
Zbychu, owszem, wygląda to po gombrowiczowsku. Wiesz, nazwanie króla sierżantem - to duże nieporozumienie. A zmiana przewodniczący na prezes? Nie wydaje mi się. Stąd mówię o szczegółach. No ale ta kwestia jest bez znaczenia.
Dalej: czy ja stwierdzam, że ten piekarz wcześniej nie malował? Czy ja mówię, że doszedł do tego z niczego? A nawet jeśli doszedł do tego z niczego, to i tak ja o nim wspomniałem tylko z punktu widzenia podmiotu. Chciałbyś, żebym w związku z tym szczegółowo opisywał wyrzuty podmiotu - ja wolałem o tym wspomnieć w drobny sposób. Może to źle, no ale ja uznałem, że tak wystarczy. Ok, zamknijmy tę kwestię, chyba że masz ochotę do niej powrócić.
Mówisz mi o dwóch budowach: rzeczywistej i metaforycznej. No to jako amator i kompletny samouk powiem: słyszałem o tym! Co więcej, nawet próbuję takie rzeczy wykorzystywać. Ale ty mi zarzucasz, że nie użyłem konkretnego obrazu. Więc co, miałem przewertować album z obrazami, żeby wybrać jakiś odpowiedni? Tym samym mówiąc: ten facet to np. Salvador Dali, tylko życiorys mu zmieniłem? Użyłem symbolu. Czy lotny, to już sprawa gustów. No, może powinienem był napisać, że malował koszmary.
Ja po prostu odpowiadam na twoje zarzuty. Opowiadam ci, co ja myślę. Masz swoje zdanie, a przy okazji stawiasz mi pytania. No więc ja odpowiadam i przedstawiam swoje zdanie. Ale podejrzewam, że ta dyskusja jest męcząca dla ewentualnych czytelników. Jeśli nie, to liczę, że ktoś prócz zbycha coś powie i odmieni moje zdanie.
nie jest meczaca-nie bardziej niz wiersz do ktorego sie odnosi
natomiast mysle ze Zbych powinien byl takiej analizie poddac inne Twoje utwory-utwory napisane z silniejszym,wyrazniejszym przekazem, w ktorych jest troche wiecej tresci na ktorej mozna sie oprzec-moim zdaniem ten wiersz powinienes jednak uznac za niespecjalnie udany i tyle -natomiast duzo ciekawsza moglaby byc dyskusja o innych Twoich wierszach. natomiast oczywiscie dyskutowac trzeba choc raczej sadze ze temat tego utworu juz sie powoli wyczerpuje-po prostu: nic juz nie ma do dodania trzeba zasiasc do pisania-parafrazujac klasykow-z nadzieja ze nastepne wiersze beda przede wszystkim krotsze
serdecznie pozdrawiam.
ps. mnie to jakos nie przestaje zastanawiac co robi facet okolo 40 letni na tajnych kompletach??
Jedno wyjaśnienie, bo nie zrozumieliśmy się.
Chodziło mi o obraz poetycki, słowny, w którym ująłbyś to, co facet maluje – bo próbowałeś to zrobić bez powodzenia, moim zdaniem.
Natomiast nie chodziło mi o to, żebyś opisał konkretny obraz, a zwłaszcza obraz konkretnego malarza. To byłoby oczywiście bez sensu.
k. - nigdy nie jest z późno na naukę
Zbychu, dziękuję za tak czy siak bardzo konstruktywną dla mnie dyskusję.
Wracam do pióra i następnym razem spróbuję się wyrazić dobitniej.