Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
wątek okołoreligijny :)
M.S. napisał(a):Z jednej strony twierdzi twierdzi się, że wiara pomaga przejść przez życie, a z drugiej słyszę tyle podniety z rzekomych "prześladowań". No to jak w końcu jest? Wiara to balsam dla duszy czy krzyż na drogę?
Mam wrażenie, że pomelały Ci się wiara w Boga i wiara w ludzi.
Ja np. czytając wypociny tutejszych tzw. oświeconych lewicowych ateuszy w ludzi wierzyć przestaję. W tym sensie faktycznie trochę i wiara w Dobrego Boga zaczyna mi utykać, bo człowiek nie może oprzeć się pytaniu, jak to możliwe, że jeden z drugim wieprz, co "się mieni za włodarza", też jest stworzony na obraz i podobieństwo.
Ale jednak wiara w Boga pozwala zazwyczaj przejść przez życie, omijając całą tę rozkwiczaną trzodę, która z powodu konkretnych ograniczeń anatomicznych, nigdy Boga nie zobaczy, choćby nie wiem, jak wysoko ją ku niebu unosić. Wiara w Boga pozwala ominąć także i to, co owa trzoda, uniesiona ku niebu w geście litościwego humanitaryzmu "spod ogona wypuści". Wiara w Boga daje szanse znaleźć coraz mniej liczne nieskalane "kloaką jeźdźca" obszary na tych szarych, forumowych połoninach.
[b][color=#000080]Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajka wytwornych pind na kupę,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu -
całujcie mnie wszyscy w dupę.[/color][/b]
Odpowiedz
Czy Ty się nie robisz coraz bardziej ortodoksyjny Pawle :> :)))
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Odpowiedz
Niktważny napisał(a):Ja np. czytając wypociny tutejszych tzw. oświeconych lewicowych ateuszy w ludzi wierzyć przestaję. W tym sensie faktycznie trochę i wiara w Dobrego Boga zaczyna mi utykać, bo człowiek nie może oprzeć się pytaniu, jak to możliwe, że jeden z drugim wieprz, co "się mieni za włodarza", też jest stworzony na obraz i podobieństwo.
Ale jednak wiara w Boga pozwala zazwyczaj przejść przez życie, omijając całą tę rozkwiczaną trzodę, która z powodu konkretnych ograniczeń anatomicznych, nigdy Boga nie zobaczy, choćby nie wiem, jak wysoko ją ku niebu unosić. Wiara w Boga pozwala ominąć także i to, co owa trzoda, uniesiona ku niebu w geście litościwego humanitaryzmu "spod ogona wypuści". Wiara w Boga daje szanse znaleźć coraz mniej liczne nieskalane "kloaką jeźdźca" obszary na tych szarych, forumowych połoninach.
No, popatrz. Mogły by te drwiny, docinki, ba: inwektywy itp. zniechęcić, ale zawsze jest jakaś korzyść z rozmowy. Można na ten przykład - dzięki tym forowym dyskusjom -poznać bardziej prawdziwy obraz wyznawców Boga Dobrego, no w każdym razie, jeśli nie prawdziwy, to na pewno pełniejszy.

A jak bór darzy? Jakieś sukcesy?
Znajdzie się słowo na każde słowo
Odpowiedz
No cóż - nie mogąc się doczekać odpowiedzi, spróbuję zainicjować dyskusję. Zasadniczo Kościół sprzeciwia się in vitro podając dwa powody, przytoczone w instrukcji Dignitatis personae:

1) Technice in vitro towarzyszy zamierzone niszczenie embrionów.
2) Oddzielanie prokreacji od całkowicie osobistego kontekstu aktu małżeńskiego jest etycznie nie do przyjęcia.

<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/kongregacje/kdwiary/dignitas_personae_12122008.html">http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR ... 22008.html</a><!-- m -->

Zalążek polemiki:

Ad 1) Można jednak zrezygnować z produkowania nadmiarowych embrionów - czy wówczas będzie OK? Ponadto Kościół przyznaje, że nie wie, czy embrion jest istotą ludzką(*), a co za tym idzie, nie wie, czy zamieszczone niszczenie embrionów jest złe, czy tylko są takie obawy. Na tej podstawie Kościół zaleca zaniechanie czynienia dobra (jakim jest spowodowanie narodzin człowieka) z powodu ryzyka, iż przy okazji zostanie popełnione zło. Ale w podobny sposób Kościół mógłby np. nauczać, że nie należy przeprowadzać żadnych operacji chirurgicznych, gdyż istnieje ryzyko uśmiercenia pacjenta - a przecież tak nie naucza. Z wieloletnich praktyk Kościoła wynika zgoła co innego - że dopuszczalne jest czynienie zła (np. poddawanie człowieka torturom), jeżeli istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że przy okazji zostanie popełnione jakieś "dobro" (np. przyznanie się domniemanego heretyka do "winy" i jego nawrócenie).

Ad 2) Bóg wyrażnie polecił ludziom, aby się rozmnażali. Nie wskazał konkretnego sposobu. Rzecz jasna, przez długi okres czasu sposób był tylko jeden, lecz w miarę rozwoju nauki (co jest niewątpliwie darem Bożym) otworzyły się nowe możliwości, tak jak w przypadku leczenia wielu chorób lub zapobiegania im. Powstały więc nowe sposoby wypełniania woli Bożej, z których oczywiście należy korzystać, jeżeli metody tradycyjne zawodzą, a stanowisko Kościoła nie ma żadnego uzasadnienia teologicznego i wynika wyłącznie, jak mi się wydaje, z obsesji na temat seksu, podobnie jak nieważność małżeństwa w przypadku impotencji.

(*) <!-- m --><a class="postlink" href="http://tygodnik.onet.pl/32,0,18885,kosciol__in_vitro__i_godnosc,artykul.html">http://tygodnik.onet.pl/32,0,18885,kosc ... tykul.html</a><!-- m -->
Odpowiedz
Niktważny napisał(a):Ja np. czytając wypociny tutejszych tzw. oświeconych lewicowych ateuszy w ludzi wierzyć przestaję. W tym sensie faktycznie trochę i wiara w Dobrego Boga zaczyna mi utykać, bo człowiek nie może oprzeć się pytaniu, jak to możliwe, że jeden z drugim wieprz, co "się mieni za włodarza", też jest stworzony na obraz i podobieństwo.
Ale jednak wiara w Boga pozwala zazwyczaj przejść przez życie, omijając całą tę rozkwiczaną trzodę, która z powodu konkretnych ograniczeń anatomicznych, nigdy Boga nie zobaczy, choćby nie wiem, jak wysoko ją ku niebu unosić. Wiara w Boga pozwala ominąć także i to, co owa trzoda, uniesiona ku niebu w geście litościwego humanitaryzmu "spod ogona wypuści". Wiara w Boga daje szanse znaleźć coraz mniej liczne nieskalane "kloaką jeźdźca" obszary na tych szarych, forumowych połoninach.

A jednak wiara w Boga pomaga - w tuczeniu pogardy i własnego ego :).

dauri napisał(a):stanowisko Kościoła nie ma żadnego uzasadnienia teologicznego i wynika wyłącznie, jak mi się wydaje, z obsesji na temat seksu, podobnie jak nieważność małżeństwa w przypadku impotencji.

Seks jest ważnym czynnikiem kontroli wiernych. KK nigdy więc nie pozwoli na uszczuplenie swoich wpływów. Chyba że siłą, co prowadzi do jednego - z Kościołem nie należy rozmawiać, tylko stawiać go przed faktem dokonanym. Jako instytucja moralnie zdegenerowana łatwo się przystosuje do nowych warunków, więc krzywdy nie będzie miała żadnej, a przynajmniej nie zahamuje postępu.
Odpowiedz
M.S. napisał(a):A jednak wiara w Boga pomaga - w tuczeniu pogardy i własnego ego :).
Brdzo być może. Ja bym to inaczej nieco ujął, ale niech tam...
Słuchaj no, rzecz wygląda niestety tak, że ja - a i pewnie wielu innych - innej odpowiedzi Ci nie udzielimy. I nie dlatego, byśmy nie chcieli, czy nie mogli, ale dlatego przede wszystkim, że nie widzimy sensu.
Zobacz, internet, którego to forum jest tylko okruchem, szczelnie wypełniają rozmowy o religii. tych rozmowach dominuje takie napięcie, jakie zazwyczaj jest obecne tu: wierzący tłumaczą się przed niewierzącymi, dociekliwi i racjonalni przygważdzają wątpliwościami bezmyślnych. Przewaga niewierzących-pytających jest oczywista i na wejściu takiej rozmowy znacząca. Im bowiem - niewierzącym - o nic, poza pognębieniem przeciwnika nie chodzi. Nie da się w odpowiedzi im użyć argumentów jakościowo zbliżonych, ciężarem podobnych, równie trudnych w wymiarze emocjonalnym. Oni nawet nie próbują zrozumieć racji wierzących. Rozmów, gdzie ta chęć zrozumienia występuje jest niezwykle mało. Tu możesz obejrzeć jedną <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=gIiBb1OuHjw">http://www.youtube.com/watch?v=gIiBb1OuHjw</a><!-- m -->. Linka to zapisu jakiekolwiek dysputy forumowej Ci nie podrzucę - po prostu nie wiem, gdzie szukać, ale wiem, że na pewno nie na forum o JK ;) Niestety, ale wierzący, zwłaszcza zaangażowani w rozmowę, często bronią fundamentalej części swojego świata, podwalin swej światopoglądowej stabilizacji.
I teraz zauważ, skoro pytającym zależy przede wszystkim na pognębieniu rozmówcy, na drwinie (bo czemuż ona ma służyć, jak nie wyłącznie próbie ugodzenia drugiego), to po co z nimi rozmawiać? Można zadrwić, albo milczeć. Są tacy, którzy wybierają wyjście nic nie mówienia. Ale wówczas pojawiają się głosy, że
MacB napisał(a):oni właśnie powinni bronić swego światopoglądu, bo on tego od nich wymaga.
Cóż to jest, jak nie prowokacja do kolejnego starcia ? Skacze coś na kształt ratlerka i szczeka "no chodź, chodź, broń się, broń, tego wymaga od ciebie twój światopogląd". Nie da się go zaszczekać, bo za głośny. Można tylko cierpliwie czekać aż w skończy. Może zapcha się kaszą, albo znajdzie sobie inny obiekt do ujadania? Albo kopnąć na odlew. jest szybki i zazwyczaj się nie udaje, ale czasem jednak poszybuje sporą wiorstę i wówczas przez jakiś czas go nie ma.

Z tym
M.S. napisał(a):Seks jest ważnym czynnikiem kontroli wiernych. KK nigdy więc nie pozwoli na uszczuplenie swoich wpływów. Chyba że siłą, co prowadzi do jednego - z Kościołem nie należy rozmawiać, tylko stawiać go przed faktem dokonanym. Jako instytucja moralnie zdegenerowana łatwo się przystosuje do nowych warunków, więc krzywdy nie będzie miała żadnej, a przynajmniej nie zahamuje postępu.
się nie da dyskutować. Ani nie chcesz zrozumieć, ani tym bardziej rozmawiać. Wypluwasz z siebie komunały. Masujesz się swym tzw. racjonalnym światopoglądem, który z racjonalnością nie ma nic wspólnego. Żadnej ze swych oświeconych prawd nie próbujesz udokumentować, że już nie wspomnę o próbie udowodnienia. Słowa, iż "Seks jest ważnym czynnikiem kontroli wiernych.", są w sensie jakościowym tym samym produktem bujnej wyobraźni, co teorie internautów na temat dobijania w karetkach ofiar katastrofy smoleńskiej.
Ale masz do tego prawo. Wszak, jak ktoś słusznie zauważył podczas rozmowy o ACTA, w Internecie panuje jeszcze wiek XVI i nie ma bardzo wielu regulacji, które by normowały całą serię zachowań. Możesz więc wiele. Możesz zbójować do woli, mówić co Ci się żywnie podoba, atakować i czuć się zwycięzcą każdej wszczętej batalii. Spróbuj może zrozumieć tylko tyle, że inni tak nie mają.Albo nigdy nie mieli, albo po latach im przeszło. Z własnego doświadczenia mogę Ci powiedzieć, że to mija. Z wiekiem i stażem - w moim przypadku, stażem forumowym - chęć przekonywania kogokolwiek do czegokolwiek po prostu przechodzi. Człowiek zaczyna się szanować i przestaje sobą ciskać o beton. Być może Zbrozło zrozumiał to dużo, dużo wcześniej, aniżeli ja. I dobrze, bo wyjdzie mu to bardzo na zdrowie.
Kumasz? Wiem, że nie.
[b][color=#000080]Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajka wytwornych pind na kupę,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu -
całujcie mnie wszyscy w dupę.[/color][/b]
Odpowiedz
M.S. napisał(a):
Jaśko napisał(a):A co powiesz o przypadku osoby, która rozumowo dochodzi do tego, że najlepiej będzie zdać się na odgórne zasady, ponieważ jej doświadczenie podpowiada jej, że nic lepszego nie wymyślono?

Doświadczenie?! Ile systemów człowiek może doświadczyć, żeby w ten sposób móc dochodzić do takich wniosków?
A ile powinien? :)

Całkiem możliwa (a podejrzewam, że w praktyce nie taka rzadka) jest sytuacja, w której ktoś, widząc fatalne skutki swojego dotychczasowego postępowania (przykładowo "hulaj dusza") np. dla swojej rodziny, kariery, zdrowia itp i porównując swoje porażki z życiem innych, żyjących według określonych odgórnie ("narzuconych", jak pisze liptus) zasad (np. przykazań religijnych), dochodzi do wniosku, że ich życie jest bardziej owocne, harmonijne itp i świadomie chce zacząć żyć według tych właśnie odgórnie określonych norm moralnych. I moje pytanie do liptusa dotyczyło takiej właśnie sytuacji.
Odpowiedz
Oczywiście, że to jest homo sapiens. Dokonał analizy, przeprowadził proces myślowy i świadomie wybrał opcję, którą uważa za najlepszą. Z jakich względów - to już inna kwestia. Zatem może to być konformista, oportunista, ale z drugiej strony światopogląd takiego człowieka może być też mniej więcej taki sam, jak tego, którego zasady przyjął za swoje i jego wybór nie kłóci się z jego sumieniem. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, to jest JEGO własna, przemyślana moralność. Żadna uniwersalna, jedyna słuszna, obowiązująca wszystkich. Kluczowe w tym temacie jest jedno słowo: "świadomość".
Słowo „ostatni” ma sens dopiero w przemówieniu nad grobem, a za życia mówi się „następny”.
Odpowiedz
Niktważny napisał(a):Słuchaj no, rzecz wygląda niestety tak, że ja - a i pewnie wielu innych - innej odpowiedzi Ci nie udzielimy.
A mnie udzielicie? Ja próbuję rozmawiać z pozycji wierzącego, jeżeli nie w całą naukę Kościoła, to przynajmniej w Ewangelię - czymże więc zasłużyłem sobie na Wasze pogardliwe milczenie?
Odpowiedz
Jeden problem z katolikami polega na tym, że są bezpodstawnie przekonani o swojej wyjątkowości. Otóż nie. Mało kto drwi z katolików z powodu tego, że są katolikami; za to z całej masy innych powodów - owszem. Drugim kłopotem jest to, że katolicy mają cały szereg świętości, które najchętniej wyłączyliby z całej krytyki, co jest nie do przyjęcia we współczesnym świecie. Czy to się komuś podoba, czy nie JPII, KK czy inny JCh będą traktowani z równą bezwzględnością, co inne postacie (historyczne lub współczesne) tudzież instytucje - krytyka wobec nich często będzie słuszna, a często nie. Nie szkodzi. Szkopuł w tym, że katolicy każde podważenie "świętości" przyjmują jako bezpośredni atak - brednia, ale cóż począć? Dopóki nie nauczą się dystansu do swojej osoby, dopóty będą tarcia. Dla mnie skandalem jest skazanie Dody za kilka głupich słów pod adresem autorów Biblii - dzieła kulturowego wspólnego dla nas wszystkich. Każdy może robić sobie z nich żarty; czy analogicznie ktoś wniósłby skargę, gdybym mity greckie obdarzył mianem bajeczek? Bo dla mnie i mity greckie, i żydowskie mają podobną wartość (wysoką, ale tylko jako dziedzictwo kulturowe). Przykro mi. Katolicy muszą nauczyć się z tym żyć. Jeszcze nie potrafią, o czym świadczą różne histeryczne zachowania.

Niemniej przyznaję Ci rację, Pawle, iż katolicy częściej doświadczają drwin niż prób zrozumienia. Z jednej strony wynika to z ogólnie małej potrzeby refleksji ze strony społeczeństwa. Z drugiej jednak z poczucia miałkości katolicyzmu, zwłaszcza polskiego, które - trzeba to powiedzieć wprost - nie ma nic sensownego do zaoferowania. Funkcjonuje tylko coraz słabnącą siłą inercji, podtrzymywaną także przez niewierzących głównie z braku alternatywy. Żeby nie było, że rzucam słowa na wiatr: intelektualnie - nędza (poproszę JEDNĄ inspirującą myśl katolicyzmu z ostatnich 300 lat), społecznie - nędza (Polacy charakteryzują się koszmarnym poziomem zaufania społecznego i więzi społecznych - w tak katolickim kraju?!), duchowo - to już kwestia subiektywna; może komuś podoba się taki nieskomplikowany katolicyzm ludowy, mnie nie. Z drugiej zaś strony katolicy sami są sobie winni, a może nie tyle oni sami, co kler i jego apologeci. Katole narzekają na Palikota i karnawałowy antyklerykalizm (bo w Polsce jakikolwiek inny jest absolutnym marginesem; więcej mamy monarchistów niż prawdziwych antyklerykałów [żądanie poszanowania świeckości państwa i niechęć do uprzywilejowania KK to NIE JEST antyklerykalizm]), lecz muszą wiedzieć, że sami go stworzyli. Te nadęcie kleru rodem ze średniowiecza, ta histeria na punkcie własnej "godności" - to po prostu musiało się zakończyć powstaniem RPP. Akcja rodzi reakcję.

Zarzucasz mi, Pawle, brak chęci zrozumienia wierzących. Proponuję, abyś teraz zarzucił dauriemu ciągoty anarchistyczne; sens ten sam, więc czemu nie? Otóż niezbyt mnie już interesują uczucia wierzących, bo dość rozmów przeprowadziłem z takowymi, by wyrobić sobie zdanie na temat czegoś, co mnie nigdy nie tyczyło - wiary. I doszedłem do wniosku, że jest to rzecz w najlepszym przypadku zbędna z punktu widzenia społecznego i jednostkowego, a często szkodliwa (gwoli ścisłości - podobnie jak ideologia). Wierzących zasadniczo dzielę na dwa typy: takich, których wyznanie wpływa na życie, i takich, których wprost przeciwnie. Ci pierwsi zamykają się na wiele aspektów życia i poznania, w zamian nie zyskując niczego, czego by nie mieli jako ateiści. Znam zaledwie jeden przypadek człowieka wierzącego, u którego wiara nie spowodowała ignorancji, a wręcz przeciwnie - inspiruje go do pracy i badań. Czyli da się, ale nie jest przypadkiem, że człowiek ten przedtem musiał stać się ewangelikiem. Drugim przypadkiem są ludzie, którzy co prawda wierzą, ale wiara ta nie ma praktycznie żadnego wpływu na ich światopogląd czy życie; różni ich od ateistów jedynie wiara w życie pozagrobowe i istnienie absolutu tudzież jakiejś celowości. Moja przyjaciółka, jeszcze do nie tak dawna katoliczka, po utracie wiary w żaden sposób się nie zmieniła. Takich jak ona nie brakuje, bowiem wiara w żaden sposób nie rzutuje na moralność i życie człowieka - gdyby było inaczej, średniowiecze byłoby najcnotliwszą epoką (w pewnym sensie było, ale to inna sprawa). Albo inaczej - religia. Bo sama wiara jest jednak potrzebna.

Katolicyzm jaki atakuję to nie tyle wiara, ile ideologia, jak komunizm, z całą masą naiwnych zwolenników, angażujących wszystkie zwoje mózgowe, jak by tu wybronić coś, co wybronić się już nie da... Prawda nie potrzebuje obwarowania masą przepisów i hord "rosłych ministrantów" Ziemkiewicza, pięścią i pałą broniących krzyża. Apostołowie nie rejterowali przy każdej celnej polemice, a ludzie nie przystawali do chrześcijan za cezarów, bo "tak trzeba", lecz bo widzieli w chrześcijanach autentyczną wiarę i odpowiedź na trapiące ich wątpliwości i problemy. Chrześcijaństwo jaki znamy już dawno się wyczerpało, więc powoli się obsuwa w niebyt przez wiarę w ponadczasowość; skoro mamy już odpowiedzi na wszystkie pytania, to po co rozwój? I w rezultacie od czasów św. Tomasza z Akwinu katolicyzm nie przyniósł nic nowego, a świat nie stał w miejscu. Katolicy nie rozumieją, że nie ma szacunku tylko dlatego, że jest się katolikiem. Nie potrafią bronić swoich racji, nie mają też nic sensownego do powiedzenia, więc powoli milkną lub zasłaniają pustkę krzykiem.

Niktważny napisał(a):Słowa, iż "Seks jest ważnym czynnikiem kontroli wiernych.", są w sensie jakościowym tym samym produktem bujnej wyobraźni, co teorie internautów na temat dobijania w karetkach ofiar katastrofy smoleńskiej.

Ale to prawda. Każda ideologia próbuje kontrolować życie seksualne, katolicyzm to nie wyjątek.
Odpowiedz
M.S. napisał(a):żądanie poszanowania świeckości państwa i niechęć do uprzywilejowania KK to NIE JEST antyklerykalizm
Ależ właśnie jest. Kiedyś zwrócił na to uwagę chyba Jaśko.
Cytat:Antyklerykalizm (od "anty" i gr. klerikos, "mający władzę religijną") – ideologia społeczno-polityczna przeciwstawna, wroga wobec klerykalizmu, krytyczna wobec przywilejów lub władzy kleru i duchowieństwa (stąd nazwa) w przestrzeni publicznej poza miejscami kultu.
<!-- m --><a class="postlink" href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Klerykalizm">http://pl.wikipedia.org/wiki/Klerykalizm</a><!-- m -->

Zagorzałym antyklerykałem był na przykład Jan Paweł II:
Cytat:Jan Paweł II wielokrotnie przestrzegał przed niebezpieczeństwami, jakie stwarza jakakolwiek forma mieszania sfery religii i sfery polityki. «Bardzo trudne są sytuacje, w których norma o charakterze czysto religijnym staje się prawem państwowym, lub jest tak traktowana, bez uwzględniania różnicy między funkcją religii a funkcją wspólnoty politycznej.
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.bernardyni.ofm.pl/mlodziez/formacja/nota_o_polityce.htm">http://www.bernardyni.ofm.pl/mlodziez/f ... lityce.htm</a><!-- m -->

To, co nazywasz "antyklerykalizmem" - to jak sądzę ogólna niechęć do kleru, z powodów takich, jak
Cytat:nadęcie kleru rodem ze średniowiecza, ta histeria na punkcie własnej "godności"
które niekoniecznie muszą przekładać się na dążenie do przywilejów i władzy w przestrzeni publicznej poza miejscami kultu.
Odpowiedz
Masz rację, dauri. Termin antyklerykalizm jest silnie nacechowany pejoratywnie (nawet mnie się źle kojarzy), więc wolałem go unikać, ale widać nie mam wyboru...
Odpowiedz
M.S. napisał(a):Jeden problem z katolikami polega na tym, że są bezpodstawnie przekonani o swojej wyjątkowości.
Ale jednak w trochę mniejszym stopniu, niż wyznawcy niektórych innych religii:
Cytat:4:89 Oni by chcieli, abyście byli niewiernymi, tak jak oni są niewiernymi, abyście więc byli równi. Przeto nie bierzcie sobie opiekunów spośród nich, dopóki oni nie wywędrują razem na drodze Boga. A jeśli się odwrócą, to chwytajcie i zabijajcie ich, gdziekolwiek ich znajdziecie! I nie bierzcie sobie spośród nich ani opiekuna, ani pomocnika!
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.poznajkoran.pl/koran/4/">http://www.poznajkoran.pl/koran/4/</a><!-- m -->
Odpowiedz
Niktważny napisał(a):Cóż to jest, jak nie prowokacja do kolejnego starcia ? Skacze coś na kształt ratlerka i szczeka "no chodź, chodź, broń się, broń, tego wymaga od ciebie twój światopogląd". Nie da się go zaszczekać, bo za głośny. Można tylko cierpliwie czekać aż w skończy. Może zapcha się kaszą, albo znajdzie sobie inny obiekt do ujadania? Albo kopnąć na odlew. jest szybki i zazwyczaj się nie udaje, ale czasem jednak poszybuje sporą wiorstę i wówczas przez jakiś czas go nie ma.
Strasznie kynologiczny się zrobiłeś od czasu tego forum o psach rasowych.
Meritum, jak widzę, nadal nie dotykasz. Można i tak... Zaszczekać.
Znajdzie się słowo na każde słowo
Odpowiedz
Cytat:Błędem Kościoła było to, że w obliczu skandalu pedofilii niektórzy hierarchowie bardziej bronili instytucji niż ofiar - przyznał w czwartek arcybiskup Monachium kardynał Reinhard Marx w wystąpieniu podczas rzymskiego sympozjum na temat walki z nadużyciami.
<!-- m --><a class="postlink" href="http://fakty.interia.pl/religia/news/kardynal-kosciola-broniono-bardziej-niz-ofiar-pedofilii,1757642">http://fakty.interia.pl/religia/news/ka ... ii,1757642</a><!-- m -->

Co fakt, to fakt. Ale może warto też przyznać, że błędem Kościoła było przede wszystkim to, że dopóki skandal nie wybuchł, hierarchowie zupełnie nie bronili ofiar pedofilii. No ale
Cytat:Hm... Idąc dalej takim tokiem myślenia: może trzeba mieć pretensje również do Kazimierza Wielkiego czy do pierwszych Piastów o to, że istnieje pedofilia.
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.polskatimes.pl/artykul/240971,bp-pieronek-miejmy-pretensje-o-pedofilie-takze-do-piastow,id,t.html?cookie=1">http://www.polskatimes.pl/artykul/24097 ... l?cookie=1</a><!-- m -->
Odpowiedz
Pieronek broniący JPII bo to JPII tylko potwierdza moje zarzuty wobec katolicyzmu. Fragment o Piastach jest żałosny. Nie będę tego rozwijał, bo już pisałem, co myślę o roli naszego (nie ich!) papieża w pedofilii w Kościele. Na koniec tylko smaczek:

Cytat:Pedofilia to słabość ludzka, bardzo okropna ludzka wada, grzech.

Słabością, klecho, może być zamiłowanie do czekolady, wadą słabe nerwy, a grzechem użycie prezerwatywy. Jeśli używasz takich słów do takich zbrodni, to znaczy, że totalnie nie zdajesz sobie sprawy, o czym mówisz, prostaku.
Odpowiedz
Cytat:- Kościół zawsze, niezależnie od tego, czy ma dużo, czy ma mało, powinien być ubogi - powiedział kard. Kazimierz Nycz, który jest także przewodniczącym Rady Ekonomicznej Konferencji Episkopatu Polski. Podkreślał jednak, że należy odróżnić duchowe ubóstwo od materialnej biedy.

W pełni się zgadzam. KK to ubogi duchowo i moralnie moloch, który jednocześnie nie ma co narzekać na brak pieniędzy.

<!-- m --><a class="postlink" href="http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11243644,Kard__Nycz__Kosciol_jest_tak_bogaty_jak_bogaci_i_ofiarni.html">http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... iarni.html</a><!-- m -->
Odpowiedz
Cytat:Papież zaapelował także do swoich biskupów, aby podkreślali w rozmowach ze swoimi wiernymi, że seks przedmałżeński czy nawet mieszkanie razem przed zalegalizowaniem związku to "grzech ciężki", który "negatywnie wpływa na stabilność społeczeństwa".
<!-- m --><a class="postlink" href="http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,11318822,Benedykt_XVI__Malzenstwa_homoseksualne_i_seks_przedmalzenski.html">http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... enski.html</a><!-- m -->

Czy ktoś bardziej zorientowany może wyjaśnić, dlaczego mieszkanie razem (bez seksu przedmałżeńskiego ) przed zalegalizowaniem związku to "grzech ciężki" i który konkretnie artykuł KKK jest wówczas naruszony?
Odpowiedz
Dauri :) Po co pytać, jebać Papieża i jego posrane nauki... Ten trep sam nie wie czemu to będzie grzech ciężki.
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Odpowiedz
Przemku, wie, nie wie - jego sprawa. Mnie interesuje głównie zdanie osób, które głoszą pogląd "poza Kościołem NIE MA zbawienia" - czy według NICH teza Papieża jest zgodna z oficjalną nauką Kościoła (którą niewątpliwie znają).

Może odpowiedź będzie taka, że grzechem ciężkim jest samo dopuszczanie do sytuacji, w której ryzyko ulegnięcia pokusie popełnenia grzechu ciężkiego będzie większe. No to ja zapytam, czy w takim razie grzechem jest przechodzenie obok dyskoteki w czasie Wielkiego Postu, albo zadawanie się z osobami, które na takie zakazy nie zważają. Daj podyskutować...
Odpowiedz
No ja rozumiem, ale jak czytam o kolejnych debilnych wypowiedziach kolejnego papieża to mnie cholera bierze...
A co do oficjalnej nauki kościoła, to jakiś czas temu udowodniono koledze hipokrytkowi Zbroźle, że myli się pisząc, że poza Kościołem nie ma zbawienia i jest to sprzeczne z nauką Kościoła, a on uparcie ma ciągle te samo motto...
"Wszyscyśmy z płócien
Rembrandta:
To tylko kwestia
Światła ; "
Odpowiedz
Cytat:Episkopat chce także zabezpieczenia bezpłatności lekcji religii w przedszkolach.
<!-- m --><a class="postlink" href="http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11342994,Episkopat_przyjal_dokument_dot__pedofilii___Brak_tolerancji_.html">http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... ncji_.html</a><!-- m -->

No to niech zabezpiecza! To bardzo ładnie ze strony Episkopatu, że oferuje bezpłatne nauczanie religii w przedszkolach (chyba że Wyborcza znowu coś pomieszała).
Odpowiedz
dauri, bezpłatne dla rodziców. Dla państwa jak najbardziej płatne...

W kontekście całej notki - wypowiedzieć konkordat i nałożyć na czarnuchów solidne kary finansowe za ukrywanie sprawców pedofilii - bo o to cała sprawa się rozchodzi, a nie że cała parafia dymała analnie małolatów... Poza tym tylko kary finansowe są w stanie przemówić do wyobraźni tych degeneratów moralnych.
Odpowiedz
M.S. napisał(a):Poza tym tylko kary finansowe są w stanie przemówić do wyobraźni tych degeneratów moralnych.
M.S. - kary można oczywiście próbować nałożyć, ale czy wierzysz w realną możliwość ich wyegzekwowania? Vide casus Ojca Dyrektora.

Co do konkordatu - mam wątpliwości, czy da się go "wypowiedzieć". Kwachu oświadczył, że będzie "niezmiennie zachowywany" (Dz.U. nr 51/1998, poz. 318). Pozostaje więc jednostronne zerwanie.
Odpowiedz
dauri napisał(a):M.S. pisze:
Poza tym tylko kary finansowe są w stanie przemówić do wyobraźni tych degeneratów moralnych.
M.S. - kary można oczywiście próbować nałożyć, ale czy wierzysz w realną możliwość ich wyegzekwowania? Vide casus Ojca Dyrektora.

Trzeba działać.

dauri napisał(a):Co do konkordatu - mam wątpliwości, czy da się go "wypowiedzieć". Kwachu oświadczył, że będzie "niezmiennie zachowywany" (Dz.U. nr 51/1998, poz. 318). Pozostaje więc jednostronne zerwanie.

Zatrudnić zdolnych prawników i wypowiedzieć. Może uda się nawet udowodnić, że od początku był nielegalny i wymusić na czarnuchach zwrot przywilejów, które dotychczas z racji jego istnienia się należały, np. opłacanie katechistów z kasy podobno państwowej.
Odpowiedz
<!-- m --><a class="postlink" href="http://wyborcza.pl/1,75478,11352905,Ks__Isakowicz_Zalewski_o_lobby_gejowskim_w_Kosciele.html">http://wyborcza.pl/1,75478,11352905,Ks_ ... ciele.html</a><!-- m -->

Nie byłoby w tym nic poruszającego, bo wiadomo, że czarni są zboczeńcami, ale ważne, że to głos księdza i do tego bożyszcza prawicy.
Odpowiedz
Co ciekawe, stwierdzenie to padło w wywiadzie udzielonym panu Terlikowskiemu, który zrównuje homoseksulizm z zoofilią.

<!-- m --><a class="postlink" href="http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/153268,terlikowski-homoseksualizm-jak-zoofilia.html">http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzeni ... filia.html</a><!-- m -->
Odpowiedz
A właśnie, zapomniałem to dopowiedzieć. Czyżby powoli się szykował bunt katolików? Od dawna wiadomo, że znaczna ich część jest świętsza od papieża i biskupów, a casus Natanka pokazuje, że wśród konserwatystów tli się pewne zarzewie buntu...
Odpowiedz
W mojej ocenie nastąpi raczej silna radykalizacja Kościoła, mocne osłabienie skrzydła "liberalnego" (już to następuje i jest bardzo widoczne). O co właściwie chodzi Isakowiczowi-Zaleskiemu i Terlikowskiemu, tego nie rozumiem. Homoseksualizm kleru żadną sensacją nie jest, a skądinąd wiadomo, że przedstawiciele każdej specyficznej społeczności aktywnie się wspierają. Może jest to atak na jakąś konkretną osobę, może dywersja?
Odpowiedz
dauri napisał(a):W mojej ocenie nastąpi raczej silna radykalizacja Kościoła, mocne osłabienie skrzydła "liberalnego" (już to następuje i jest bardzo widoczne).

Oczywiście, że od dawna to następuje. Hierarchowie lansują model tzw. "katolicyzmu wiejskiego", bo liczą, że w ten sposób łatwiej będzie im kontrolować wiernych. Jednak Natanek (i Rydzyk, o ile zdecyduje się na secesję) pokazał, że można czarnych pokonać ich własną bronią, maksymalnie się radykalizując, jako że KK po prostu nie może zejść poniżej pewnego poziomu, o ile nie chce, aby odwrócił się od niej katolicki mainstream (co powoli się dokonuje).

dauri napisał(a):Homoseksualizm kleru żadną sensacją nie jest, a skądinąd wiadomo, że przedstawiciele każdej specyficznej społeczności aktywnie się wspierają. Może jest to atak na jakąś konkretną osobę, może dywersja?

To jest oczywiste dla intelektualistów oraz dla tych, co nie boją się prawdy. Dla pozostałych taki news, zwłaszcza z ust TAKIEJ osoby wspieranej przez TAKIEGO publicystę, to trzęsienie ziemi. I o to chodzi.
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Wątek "karczemny". W zasadzie tylko do Pawła. MacB 2 1,846 05-25-2010, 05:58 PM
Ostatni post: Niktważny
  No i zamknęli mi wątek ja 14 4,653 04-21-2009, 10:47 AM
Ostatni post: Simon
  Wątek poniekąd kondolencyjny... pkosela 0 1,178 01-04-2009, 06:32 PM
Ostatni post: pkosela
  Kolejny radosny wątek o epigonach menda1974 100 23,990 07-18-2007, 08:21 AM
Ostatni post: Jasny gwint
  Osobny wątek Krasny 3 1,978 09-20-2006, 12:31 PM
Ostatni post: Zeratul

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości