09-22-2008, 08:32 AM
Witam forumowiczów - po raz pierwszy w tym dziale .
Próba przekładu piosenki Wysockiego „Śpiewak przy mikrofonie” (najprawdopodobniej inspiracja „Ze sceny” JK).
Oryginał:
Я весь в свету, доступен всем глазам,-
Я приступил к привычной процедуре:
Я к микрофону встал как к образам...
Нет-нет, сегодня - точно к амбразуре.
И микрофону я не по нутру -
Да, голос мой любому опостылит,-
Уверен, если где-то я совру -
Он ложь мою безжалостно усилит.
Бьют лучи от рампы мне под ребра,
Светят фонари в лицо недобро,
И слепят с боков прожектора,
И - жара!.. Жара!.. Жара!
Он, бестия, потоньше острия -
Слух безотказен, слышит фальшь до йоты.
Ему плевать, что не в ударе я,-
Но пусть я верно выпеваю ноты!
Сегодня я особенно хриплю,
Но изменить тональность не рискую,-
Ведь если я душою покривлю -
Он ни за что не выправит кривую.
Бьют лучи от рампы мне под ребра…
На шее гибкой этот микрофон
Своей змеиной головою вертит.
Лишь только замолчу - ужалит он,-
Я должен петь - до одури, до смерти.
Не шевелись, не двигайся, не смей!
Я видел жало - ты змея, я знаю!
И я сегодня - заклинатель змей:
Я не пою - я кобру заклинаю!
Бьют лучи от рампы мне под ребра…
Прожорлив он, и с жадностью птенца
Он изо рта выхватывает звуки,
Он в лоб мне влепит девять грамм свинца,-
Рук не поднять - гитара вяжет руки!
Опять!! Не будет этому конца!
Что есть мой микрофон - кто мне ответит?
Теперь он - как лампада у лица,
Но я не свят, и микрофон не светит.
Мелодии мои попроще гамм,
Но лишь сбиваюсь с искреннего тона -
Мне сразу больно хлещет по щекам
Недвижимая тень от микрофона.
Бьют лучи от рампы мне под ребра…
I przekład:
MIKROFON
Już czas – i znów wstępuję w światła krąg
I na mnie dziś kieruje tłum spojrzenia,
A mój mikrofon - jak wiosenny pąk,
Nie, nie - on właśnie w lufę się zamienił...
I to, że śpiewam, całkiem mu nie w smak,-
Tak, każdy ma mojego głosu dosyć!
I jestem pewny: pójdzie coś nie tak,-
On każdy fałsz wyostrzy i ogłosi.
Twarz oświetla promień jupitera,
Z rampy lampy błysk - jasna cholera!
Świateł żar, co w brzuch się nożem wdarł,-
I ten skwar... ten skwar... ten skwar!
Słuch pewny ma jak skalpel (zimny drań!)
I niezawodnie słyszy dźwięk chybiony.
Nieważne to, że w głosie ognia brak,
Bylebym wiernie wyśpiewywał tony.
I chociaż dziś upiorną chrypę mam,
To zmienić już tonacji nie próbuję,-
Bo jeśli w czymś oszukam – głowę dam,
Że moich kłamstw on za nic nie sprostuje.
Twarz oświetla promień jupitera…
Na szyi giętkiej mój mikrofon tkwi,
Jak żmija łbem kołysze, szuka błędów,
A jak umilknę – żądło wbije mi!
Ja śpiewać mam do śmierci, do obłędu!
Nie ruszaj się, nie wstawaj, uśmiech skryj,-
Po żądle płynie jadowita ślina,
A ja dziś jestem zaklinaczem żmij:
To nie jest śpiew – ja kobrę tu zaklinam!
Twarz oświetla promień jupitera…
Żarłoczny jest jak pisklę, które z ust
Wyrywa nowych dźwięków coraz więcej.
I kula w łeb - on sam naciśnie spust!
Nie poddam się: gitara wiąże ręce!
I znów!! Nie skończy nigdy się ten dzień!
Czym jest, czym zaraz będzie kat przeklęty?
Przy twarzy – jak oliwnej lampy cień,
Lecz łuny brak i gdzie mi tam do świętych...
Melodia moja gamy w poprzek tnie,
Lecz jeśli tylko zgubię szczerość tonu,
Od razu chłoszcze po policzkach mnie
Wciąż nieruchomy cień od mikrofonu.
Twarz oświetla promień jupitera…
Oceny, uwagi i pomysły mile widziane .
Próba przekładu piosenki Wysockiego „Śpiewak przy mikrofonie” (najprawdopodobniej inspiracja „Ze sceny” JK).
Oryginał:
Я весь в свету, доступен всем глазам,-
Я приступил к привычной процедуре:
Я к микрофону встал как к образам...
Нет-нет, сегодня - точно к амбразуре.
И микрофону я не по нутру -
Да, голос мой любому опостылит,-
Уверен, если где-то я совру -
Он ложь мою безжалостно усилит.
Бьют лучи от рампы мне под ребра,
Светят фонари в лицо недобро,
И слепят с боков прожектора,
И - жара!.. Жара!.. Жара!
Он, бестия, потоньше острия -
Слух безотказен, слышит фальшь до йоты.
Ему плевать, что не в ударе я,-
Но пусть я верно выпеваю ноты!
Сегодня я особенно хриплю,
Но изменить тональность не рискую,-
Ведь если я душою покривлю -
Он ни за что не выправит кривую.
Бьют лучи от рампы мне под ребра…
На шее гибкой этот микрофон
Своей змеиной головою вертит.
Лишь только замолчу - ужалит он,-
Я должен петь - до одури, до смерти.
Не шевелись, не двигайся, не смей!
Я видел жало - ты змея, я знаю!
И я сегодня - заклинатель змей:
Я не пою - я кобру заклинаю!
Бьют лучи от рампы мне под ребра…
Прожорлив он, и с жадностью птенца
Он изо рта выхватывает звуки,
Он в лоб мне влепит девять грамм свинца,-
Рук не поднять - гитара вяжет руки!
Опять!! Не будет этому конца!
Что есть мой микрофон - кто мне ответит?
Теперь он - как лампада у лица,
Но я не свят, и микрофон не светит.
Мелодии мои попроще гамм,
Но лишь сбиваюсь с искреннего тона -
Мне сразу больно хлещет по щекам
Недвижимая тень от микрофона.
Бьют лучи от рампы мне под ребра…
I przekład:
MIKROFON
Już czas – i znów wstępuję w światła krąg
I na mnie dziś kieruje tłum spojrzenia,
A mój mikrofon - jak wiosenny pąk,
Nie, nie - on właśnie w lufę się zamienił...
I to, że śpiewam, całkiem mu nie w smak,-
Tak, każdy ma mojego głosu dosyć!
I jestem pewny: pójdzie coś nie tak,-
On każdy fałsz wyostrzy i ogłosi.
Twarz oświetla promień jupitera,
Z rampy lampy błysk - jasna cholera!
Świateł żar, co w brzuch się nożem wdarł,-
I ten skwar... ten skwar... ten skwar!
Słuch pewny ma jak skalpel (zimny drań!)
I niezawodnie słyszy dźwięk chybiony.
Nieważne to, że w głosie ognia brak,
Bylebym wiernie wyśpiewywał tony.
I chociaż dziś upiorną chrypę mam,
To zmienić już tonacji nie próbuję,-
Bo jeśli w czymś oszukam – głowę dam,
Że moich kłamstw on za nic nie sprostuje.
Twarz oświetla promień jupitera…
Na szyi giętkiej mój mikrofon tkwi,
Jak żmija łbem kołysze, szuka błędów,
A jak umilknę – żądło wbije mi!
Ja śpiewać mam do śmierci, do obłędu!
Nie ruszaj się, nie wstawaj, uśmiech skryj,-
Po żądle płynie jadowita ślina,
A ja dziś jestem zaklinaczem żmij:
To nie jest śpiew – ja kobrę tu zaklinam!
Twarz oświetla promień jupitera…
Żarłoczny jest jak pisklę, które z ust
Wyrywa nowych dźwięków coraz więcej.
I kula w łeb - on sam naciśnie spust!
Nie poddam się: gitara wiąże ręce!
I znów!! Nie skończy nigdy się ten dzień!
Czym jest, czym zaraz będzie kat przeklęty?
Przy twarzy – jak oliwnej lampy cień,
Lecz łuny brak i gdzie mi tam do świętych...
Melodia moja gamy w poprzek tnie,
Lecz jeśli tylko zgubię szczerość tonu,
Od razu chłoszcze po policzkach mnie
Wciąż nieruchomy cień od mikrofonu.
Twarz oświetla promień jupitera…
Oceny, uwagi i pomysły mile widziane .
[i]A jeszcze inni - pojęć gracze -
Bawią się odwracaniem znaczeń
I, niezliczone czerniąc strony,
Stawiają domki z kart znaczonych.[/i]
Bawią się odwracaniem znaczeń
I, niezliczone czerniąc strony,
Stawiają domki z kart znaczonych.[/i]