03-02-2008, 06:35 AM
Wczoraj od znajomego usłyszałem taką oto zagadkę:
Trzech kolegów zamówiło do domu pizzę za 30 zł. Przyjechał kurier, zainkasował 3 dychy i wrócił do pizzerii. Na miejscu jednak okazało się, że pizza, którą im zawiózł, kosztuje 25 a nie 30 złotych. Szef kazał oddać zamawiającym różnicę. Kurier jednak stwierdził, że z tych 5ciu złotych, które zostały, 2 złote zatrzyma dla siebie w ramach napiwku, a każdemu z trzech smakoszy pizzy, odda po złotówce.
Wychodzi więc na to, że ostatecznie każdy z zamawiających wydał po 9 złotych, czyli w sumie na pizzę wydano 27 złotych. Rozwoziciel zatrzymał 2 złote, zatem gdzie w takim razie podziała się złotówka?
Teoretycznie wszystko się zgadza - koledzy wydali najpierw 30, potem kurier oddał im po złotówce sobie zaś zostawiając 2 złote i oczywiście wychodzi 30. Ale jeśli zrobimy rachunek 'w druga stronę', gdzieś ta złotówka jednak ginie. Być może rozwiązanie jest banalnie proste, albo cała zabawa polega na jakimś ogólnym zamotaniu liczenia.
Trzech kolegów zamówiło do domu pizzę za 30 zł. Przyjechał kurier, zainkasował 3 dychy i wrócił do pizzerii. Na miejscu jednak okazało się, że pizza, którą im zawiózł, kosztuje 25 a nie 30 złotych. Szef kazał oddać zamawiającym różnicę. Kurier jednak stwierdził, że z tych 5ciu złotych, które zostały, 2 złote zatrzyma dla siebie w ramach napiwku, a każdemu z trzech smakoszy pizzy, odda po złotówce.
Wychodzi więc na to, że ostatecznie każdy z zamawiających wydał po 9 złotych, czyli w sumie na pizzę wydano 27 złotych. Rozwoziciel zatrzymał 2 złote, zatem gdzie w takim razie podziała się złotówka?
Teoretycznie wszystko się zgadza - koledzy wydali najpierw 30, potem kurier oddał im po złotówce sobie zaś zostawiając 2 złote i oczywiście wychodzi 30. Ale jeśli zrobimy rachunek 'w druga stronę', gdzieś ta złotówka jednak ginie. Być może rozwiązanie jest banalnie proste, albo cała zabawa polega na jakimś ogólnym zamotaniu liczenia.