08-25-2007, 03:35 PM
Cześć. Dzisiaj rano znalazłem temat, w którym bodajże Lodbrok umieścił link do francuskiej strony ze wspomnieniem o Jacku Kaczmarskim. Skopiowalem sobie go do notatnika i zamknąłem okno i ... zapomniałem, który to jest temat. Mimo wszystko prztłumaczłem to wspomnienie (bardzo poruszające). Zamieszczam je w nowym temacie, bo jak wspomniałem, nie wiem gdzie jest macierzysty temat.
Kilka notek technicznych. Tlumaczeni określił bym jako średnie - miałem trochę problemów z niektorymi fragmentami. Może być w tych miejscach troche nie zrozumiale. Tam gdzie nie byłem czegoś pewien napisałem. Z gory przepraszam za literowki - mogło ich jeszcze trochę zostać.
Mam nadzieję, że mimo wszystko będzie się wam dobrze czytało. Milej lektury.
Hołd dla Jacka
Jacek Umarł...
Jacek umarł rok temu...
10 kwietnia 2004 w Gdańsku
Jacek Kaczmarski został pochowany w Warszawie
w kwaterze na Powązkach, w kwaterze poetów…
24 kwietnia 2004 w południe...
Jacek...
PAN Jacek Kaczmarski
... On ,,,
Już tu jest, czeka na coś lub na kogoś, kreci się. Wstaje, wychodzi do kuchni, szuka swoich «fajek »... śmieje się swoim ochrypłym głosem i dziecięcym śmiechem. Drapie się powyżej czoła, zawsze prawą ręką po pochylonej głowie... również w prawej ręce trzyma papierosa, przeciera powiekę prawego oka jakby chciał ukryć się przed zbyt silnym spojrzeniem... przyganiał kocioł garnkowi...
Jacek jest leworęczny... i gra "na odwrót" na gitarze dla osób praworęcznych, czasami na mojej. Uzyskany w ten sposób specyficzny dźwięk rozbrzmiewa po mieszkaniu, mimo że jeszcze nie pojawili się wszyscy zaproszeni na ten wieczór. Ktoś stuka do drzwi... Idę otworzyć.
(Paryż - ulica Marxa Dormoya, lipiec 83...) ... Jacek ma 26 lat...
Te chwile pojawiają się w mojej pamięci, silne, zabawne, żarty i wybuchy śmiechu, strzępy złości i kłótni, ślady łez i bólu, fragmenty... tysiące fragmentów, rozproszonych przez czas i odległości... Wszystko to zbiera się teraz w jedna całość, od czasu gdy wyruszył w ostatnia podroż…
Chciałabym wam go przestawić, bez tworzenia jakiejś « biografii » czy « dyskografii » ; inni potrafią to lepiej ode mnie..., nawet jeśli niektóre ich punkty odniesienia są konieczne.
Cóż mogę Wam powiedzieć o człowieku i o głosie, który brzmi tak często w mojej głowie i w moim sercu « Encore, encore jeszcze raz »… ? Jeszcze przed jego śmiercią, choć 20 lat po tym, jak się poznaliśmy zdarzało mi się zastanawiać "kto" bądź "ile osób" słucha (jeszcze) Kaczmarskiego na kasecie lub CD, w domu lub w samochodzie... Chciałabym wykrzyczeć całemu światu, pełnym głosem, słowa mojej młodości. Opowiedzieć o tym czym żyłam, co było moją codziennością, o moich przyjaźniach i miłościach... Byłoby o czym gadać.
Właściwie nigdy nie przestałam słuchać Jacka... (zapytajcie moich sąsiadów...). Teraz mnóstwo ludzi, kolejne pokolenia odkrywają tego nadzwyczajnego artystę... Co do tych z mojej rozproszonej generacji, jestem pewna, że kilka charakterystycznych akordów wystarczyłoby, żeby ich znowu sprowadzić na drogę tej niezwykłej i burzliwej przygody... Ot, takie sobie gadanie…
Słabo znany we Francji, mimo że przebywał tam kilka lat, Jacek zawsze śpiewał po polsku, wybierając słownictwo niepospolite, precyzyjne i wieloznaczne... Poproscie którąś z osób znającą język polski i francuski, aby Wam przetłumaczyła językowe niuanse w tekstach Jacka... misja, której nie można wykonać ani szybko ani zadowalająco...
Daniel Olbrychski powiedział kiedyś na kanale Arte (w 94'), że Jacek był jak "Włodzimierz Wysocki, ALE po polsku"... Tak się mówi...
Inni będą go porównywać z Bobem Dylanem, Jacques'em Brelem, Georges'em Brassensem...
Prawdopodobnie miał coś z tych wszystkich geniuszy... ale był sobą... i dla tych, którzy go poznali bliżej bądź mieli okazje mu towarzyszyć, byli zafascynowani jego tekstami, jego muzyką, jego obecnością, dla nich istniały elementy całkowicie wyjątkowe - jego głos, jego fraza muzyczna, czasem atletyczna... i jego onomatopeje...
Swoje francuskie "tournée" zacznie od « Printemps de Bourges »... w kwietniu 1981, w okresie kiedy duża część Francuzów uważnie śledzi wydarzenia związane z Solidarnością, Porozumienia Gdańskie z 31 sierpnia 1980, zakończenie strajków podczas których śpiewał ...
Przewrót wojskowy z 13 grudnia 1981 uniemożliwi mu powrót do Polski. Będzie musiał dokonać wyboru, zostanie we Francji, odseparowany od swoich. Poświęci swój czas na pisanie, na tworzenie tekstów nazywanych "pogrudniowymi"... tekstów groźnych, przejmujących... reagując na dramatyczne wydarzenia w Polsce.
Napisana 27 stycznia 1982 "Prośba" jest najbardziej uderzającym przykładem tamtych nastrojów.
Potem powstaną: Linoskoczek, Koncert fortepianowy, Marsz intelektualistów, Świadectwo, Kołysanka dla dzieci, Wróżba, Ballada pozytywna, Epitafium dla Brunona Jasieńskiego, Obława II, a zwłaszcza Zbroja...
Prośba
Mów mi to co dzien : oni góra
Jakbys w twarz raz po raz mi plul.
Chrzest dadza bezimiennym murom
Seriami kul tlum tnac na pól.
Postawia miasta sierocinców,
Nabierze mocy zycia smak.
Nim wyjrzy ludzka twarz zza sinców :
Mów mi, ach mów, ze bedzie tak !
Przy podpalonych bibliotekach
Lud sine rece bedzie grzal
I odnotuje to bezpieka
Kto przy rym plakal, kto sie smial.
Dawnych znajomych nazwiskami
Mignie rubryka – zawód : kat
A nas obwola ktos zdrajcami,
Mów mi, ach mów, ze bedzie tak !
Nasi najblizsi w lapach hycli.
Cosmy robili - sledztwo trwa.
W przedszkolach gwiazdka dla milicji,
Wojsko na placach i we snach.
Starcy mra niepotrzebni swiatu,
Co dotad przeciez krazyl wspak.
Zamiast “Jak sie masz!” – “Dac go katu!”
Mów mi, ach mów, ze bedzie tak !
Bo kiedys moze sie przydarzyc
Ze z któryms z nich powtórze blad
Szukajac uczuc w jego twarzy
Zamiast go zabic z zimna krwia.
Zamiast zacisnac drut na szyi
I krtan w ostatni skrecic krwiak.
Chce slyszec, jak przed smiercia wyje -
Mów mi, ach mów, ze bedzie tak !
Prière de survie
Rabâche-le moi chaque jour : Ils jubilent
Fais-le comme un mollard en pleine gueule.
Ils vont balafrer les murs anonymes
En décimant les foules de leurs rafales de balles.
Ils vont bâtir les villes - orphelinats,
La vie va avoir enfin du goût.
Avant de détecter un visage derrière les sales plaies
Dis-moi, oh dis-moi que ça va être comme ça !
Devant les bibliothèques en flammes
Le peuple pourra se chauffer les mains
Et la sécurité va noter très soigneusement
Qui a pleuré devant ça et qui s'est marré.
Les noms de nos anciens amis
Dans les rubriques - « profession : bourreau »
Et on nous décriera comme des traîtres,
Dis-moi, oh dis-moi que ça va être comme ça !
Nos proches aux mains de tortionnaires.
Tout ce que nous avons fait - l'enquête continue.
Des maternelles à l'arbre de Noël de la police,
Les soldats envahissent les rues et nos cauchemars.
Les vieux meurent, le monde n'a pas besoin d'eux,
« Il tournait à l'envers » jusqu'à maintenant.
Au lieu de « Comment ça va » c'est « A l'échafaud ! »
Dis-moi, oh dis-moi que ça va être comme ça !
Car un jour, ça risque d'arriver
Qu'avec l'un d'eux je commette « l'erreur »
De chercher de sentiments sur son visage
Au lieu de le tuer de sang froid.
Au lieu de serrer le fil de fer sur son cou
Et de tordre sa gorge en un dernier « sale bleu ».
Je veux savourer son hurlement avant qu'il crève
Dis-moi, crie-moi que ça va être comme ça !
(tlumaczenie RS)
Potem wszystko przyspieszy...
Jacek będzie grał raz u jednych raz u drugich, potem w lokalu "Nasza Wiosna" przy ulicy Świętego Sabina gdzie będzie dawał koncerty, podczas których publiczność "francuska" (ta która zna język polski, konieczny do zrozumienia tekstów lecz niewystarczający) odkryje nowe teksty, te specyficzne "napisane po 13 grudnia", oparte na muzyce którą rozpoznaje się po pierwszych akordach... Będzie tez gościł w innych miejscach: restauracja, biblioteka polska, "Kontakt" oczywiście w Vanves, i "Radio Solidarność", usytuowane w tamtym czasie na ulicy Davida d'Angers..,
28 września 1983 Jacek da tam także półprywatny "koncert specjalny" (w siedzibie "Radia Solidarność"). I tym razem miałam szczęście - zostałam tam zaproszona. Koncert wspaniały, ale Jacek jest bardzo zmęczony, wręcz wyczerpany. Pojawi się telewizja francuska żeby nakręcić krótki materiał… w programie zatytułowanym "Wygnanie".
Ogromny żal ściska serce, brakuje mi go, mnie i innym.
Jakie szczęście mieliśmy...
Jacek urodził się 22 marca 1957 w Warszawie. Studiował literaturę na uniwersytecie, jego teksty miały charakter poetycki i polityczny. Zaangażowanie literackie Jacka doprowadziło do oficjalnego protestu radzieckiej ambasady przeciwko jego antysowietyzmowi. Przynajmniej "sąsiedzi" słuchali... wykształceni ci sąsiedzi...!!!
Jacek jest dla wszystkich "bardem Solidarności", choć on sam nie lubi tej nalepki, uważa się przede wszystkim za poetę. Ale symbol jest zbyt silny, więc to w ten sposób będzie określany na całym świecie. Nagra wiele płyt (w Polsce wszystkie będą niszczone), ale we Francji jego kasety są kopiowane i krążą wszędzie...
Jacek współpracuje z Przemkiem Gintrowskim i Zbyszkiem Łapińskim nad ich pierwszymi albumami... (twórczość tych ostatnich rozróżnię o wiele później, pozwoli mi to lepiej ich sytuować). Upłynie wiele lat zanim będą mogli znowu się spotkać i wspólnie nagrać ich stare programy w nowej wersji: coś wspaniałego...)
Pojawi się jednak kilka płyt winylowych w « Europie Zachodniej » (tak się to wtedy jeszcze nazywało).
Jacek zdobywa pierwsza nagrodę na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie i drugą - "Srebrny Knebel" - na Przeglądzie Piosenki Prawdziwej w Gdańsku w 1981.
Zaczyna dojeżdżać do Radia Wolna Europa w Monachium w Niemczech, gdzie pracuje nad własną audycją: "Kwadrans Jacka Kaczmarskiego".
Podróżuje od USA aż po Australię na zmianę ze starą Europą, w której jego piosenki są rozpowszechniane i publikowane…
W tym okresie straciliśmy kontakt, ale miałam zawsze wiadomości o nim, dzięki tej czy innej osobie... zwłaszcza dzięki Pewnej Osobie...
W ten dziwny sposób »byłam świadkiem» narodzin syna Jacka, jego dorastania, gdy stawał się małym chłopcem, odważnym i mądrym zarazem... dziś jest mężczyzną, którego nie potrafiłabym z pewnością rozpoznać... Nie wiem gdzie jest teraz, ale dobrze sobie przypominam jego chłopięcą twarzyczkę...
Nawet nagonka nie pomogłaby mi w zebraniu wszystkich scenek z życia, odczuć i wspomnień, choć nadal to siedzi gdzieś we mnie...
Nie mogę sobie przypomnieć ile kompletów strun musiałam dokupić po "Marszu Intelektualistów" czy "Prośbie"...
Chciałabym jeszcze musieć trzymać w zanadrzu dodatkowe komplety strun... na wszelki wypadek... ech…
Powróci do Polski w 2002, z rakiem gardła [faktycznie rak krtani, błąd autorki - przyp.tłum.]. Cały kraj zmobilizuje się by mu pomóc, na wszelkie sposoby, także finansowo... głosy innych za glos Jacka...
Rak gardła u barda to, Jacku, jakieś nieporozumienie, do cholery....
Krzycze, krzycze, krzycze, krzycze wnieboglosy!
A czy ktos zrozumie to ?
Kiedy się o tym dowiedziałam... sądzę że cała armia niedźwiedzi i wilków mogłaby się na mnie zaczaić w każdym zakątku Paryża, w piwnicach przy Tolbiac lub pod sklepieniem na Świętego Sabina, lub, jeszcze gorzej, przy moście Pont-Marie, ... ja wbrew wszystkiemu wyjechałabym do Gdańska, (-) tak bardzo chciałam odnaleźć Jacka, móc go spotkać choćby jeszcze raz...
Gdańsk był bliżej niż Australia, 2000 km, mogłam sobie na to pozwolić...
Należało teraz zaliczyć te 2000 km...
Ale co mu przywieźć w prezencie, oprócz mojego uśmiechu i moich dowcipów… które nigdy nikogo nie wyleczyły…
Zabrałam się do poszukiwania jakiegoś kompletu strun (mimo wszystko), antologii Brela (Jacek bardzo dobrze władał francuskim, mimo że często temu zaprzeczał),a pod koniec, nagle, rozweseliła mnie cala masa różnych drobiazgów... więc żadnego roquefortu, być może trochę miodu, nie, tez nie, on przeciez nie może niczego pałaszować…
Namalowałam obraz inspirowany jego "Strącaniem aniołów".
Byłam gotowa.
Byłam gotowa na wielkie przeżycie: ujrzeć Jacka po tylu latach...
Byłam gotowa do wyjazdu: odbędzie się to w maju... 2004... w Gdańsku, razem z A.
Kwiecień 2004, poranek...
Pani A przyszła do mojej pracy.
Pani A ma ważną informację
Horror
Najstraszniejszy horror
Świat zatrzymał się, gdy padły te przeklęte słowa.
Nawet śmierci nie uda się uciszyć naszego Jacka
Zmarł 10 kwietnia 2004 w szpitalu w Gdańsku... miał 47 lat.
Pani A i ja przyjedziemy mimo wszystko do Gdańska... tak czy owak
Nie całkiem w tym samym nastroju, ani z tym samym morale...
A z Gdańska złapiemy pociąg do Warszawy...
I pojedziemy na Powązki
I pójdę na spotkanie z Jackiem
Szukałam go i odnalazłam, ale nie tak to wszystko miało wyglądać...
Mówiłam do niego inaczej, załamałam się.
Opuszczając Powązki, nie pozostało ze mnie nic poza moim własnym cieniem, innymi cieniami, zjawami, i obecnością każdego rodzaju...
Jeszcze autobus 122, który mnie zabierze...
I wróciłam do Paryża... "z kamieniem na sercu"
Jacek pozostawił po sobie mnóstwo tekstów, ponad 22 albumy, książki...
I tak wiele wspomnień...
Mury (1980)
Raj (1980)
Muzeum (1981)
Krzyk (1981)
Carmagnole 1981 (1982)
Stracanie aniolów (1982)
Live In Chicago (1983)
Litania (1986)
Kosmopolak (1987)
Dzieci Hioba (1989)
Glupi Jasio (1990)
Live (1991)
Mury w Muzeum Raju (1991)
Bankiet (1992)
Wojna Postu z Karnawalem (1993)
Sarmatia (1994)
Szukamy stajenki (1994)
Pochwala lotrostwa (1997)
Miedzy nami (1998)
Dwie skaly (2000)
Dwadziescia (5) lat pózniej
Mimochodem
Książki...
Autoportret z Kanalia
Plaza dla psów
O aniolach innym razem
Napój Ananków ........
Ukazala sie wlasnie biografia po polsku:
Jacek Kaczmarski w swiecie tekstów - Krzysztof Gajda
Poniższy adres pozwoli wam znaleźć stronę, na której znajdują się teksty Jacka po francusku.
(<!-- m --><a class="postlink" href="http://perso.wanadoo.fr/rafal.s/Kaczmarski.htm">http://perso.wanadoo.fr/rafal.s/Kaczmarski.htm</a><!-- m -->)
Chciałabym mu powiedzieć to, co mówię tysiące razy...
Les inscriptions magiques
Personne ne peut les déchiffrer
Mais elle est forgée de mythes
Eternelle comme un mythe
Elle s’est soudée à mon corps
Elle m’empêche de vivre et de dormir
Et la foule se moque du nain
Qui veut jouer les colosses
Mais quoique le heaume et l’épée soient perdus
Que, pour le corps aucun d’eux ne soit refuge
C’est, en fin de compte, une chose importante :
L’armure
Zbroja
Magicznych na niej rytów dzis nie odczyta nikt
Ale wykuta z mitów i wieczna jest jak mit
Do ciala mi przywarla, nie daje zyc i spac
A tlum sie cieszy z karla, co chce giganta grac
Lecz choc zaginal helm i miecz
Dla ciala zadna w niej ostoja
Bo przeciez w koncu wazna rzecz
Zbroja
Et j’ai compris ce qu’ils veulent faire de moi ici
Et ma gorge est serrée par la peur !
Mon cheval a disparu, et vous, la foule des sept cercles
Vous avez du sable dans les oreilles et dans les yeux !
Personne ne m’attrapera avec ses mains cruelles
Ils n'vont pas me torturer ni même me tondre !
Ils ont pour moi ici un huitième cercle !
Un huitième cercle dans lequel il n'y a rien.
Souvenez-vous de moi, de toutes vos forces !
Même si je suis passé devant vous comme une ombre !
Chauffes le bain jusqu’à ce que la pierre se transforme en poussière
Je reviendrai quand le jour se lèvera !
Epitaphe pour W. Wysocki
I pojalem co chca za mna zrobic tu
I za gardlo porywa mnie strach !
Kon mój zniknal a wy siedmiu kregów tlum
Macie w oczach i w uszach piach !
Po mnie nikt nie wyciagnie okrutnych rak
Mnie nie beda katowac i strzyc !
Dla mnie maja tu jeszcze ósmy krag !
Ósmy krag w którym nie ma juz nic.
Pamietajcie wy o mnie co sil ! Co sil !
Choc przemknalem przed wami jak cien !
Palcie w lazni az kamien sie zmieni w pyl -
Przeciez wróce, gdy zacznie sie dzien !
Epitafium dla W. Wysockiego
A ja…
nigdy nie zapomnę Cię ... Jacku K!
Bern L
Pozdrawiam serdecznie
Eryk.
Kilka notek technicznych. Tlumaczeni określił bym jako średnie - miałem trochę problemów z niektorymi fragmentami. Może być w tych miejscach troche nie zrozumiale. Tam gdzie nie byłem czegoś pewien napisałem. Z gory przepraszam za literowki - mogło ich jeszcze trochę zostać.
Mam nadzieję, że mimo wszystko będzie się wam dobrze czytało. Milej lektury.
Hołd dla Jacka
Jacek Umarł...
Jacek umarł rok temu...
10 kwietnia 2004 w Gdańsku
Jacek Kaczmarski został pochowany w Warszawie
w kwaterze na Powązkach, w kwaterze poetów…
24 kwietnia 2004 w południe...
Jacek...
PAN Jacek Kaczmarski
... On ,,,
Już tu jest, czeka na coś lub na kogoś, kreci się. Wstaje, wychodzi do kuchni, szuka swoich «fajek »... śmieje się swoim ochrypłym głosem i dziecięcym śmiechem. Drapie się powyżej czoła, zawsze prawą ręką po pochylonej głowie... również w prawej ręce trzyma papierosa, przeciera powiekę prawego oka jakby chciał ukryć się przed zbyt silnym spojrzeniem... przyganiał kocioł garnkowi...
Jacek jest leworęczny... i gra "na odwrót" na gitarze dla osób praworęcznych, czasami na mojej. Uzyskany w ten sposób specyficzny dźwięk rozbrzmiewa po mieszkaniu, mimo że jeszcze nie pojawili się wszyscy zaproszeni na ten wieczór. Ktoś stuka do drzwi... Idę otworzyć.
(Paryż - ulica Marxa Dormoya, lipiec 83...) ... Jacek ma 26 lat...
Te chwile pojawiają się w mojej pamięci, silne, zabawne, żarty i wybuchy śmiechu, strzępy złości i kłótni, ślady łez i bólu, fragmenty... tysiące fragmentów, rozproszonych przez czas i odległości... Wszystko to zbiera się teraz w jedna całość, od czasu gdy wyruszył w ostatnia podroż…
Chciałabym wam go przestawić, bez tworzenia jakiejś « biografii » czy « dyskografii » ; inni potrafią to lepiej ode mnie..., nawet jeśli niektóre ich punkty odniesienia są konieczne.
Cóż mogę Wam powiedzieć o człowieku i o głosie, który brzmi tak często w mojej głowie i w moim sercu « Encore, encore jeszcze raz »… ? Jeszcze przed jego śmiercią, choć 20 lat po tym, jak się poznaliśmy zdarzało mi się zastanawiać "kto" bądź "ile osób" słucha (jeszcze) Kaczmarskiego na kasecie lub CD, w domu lub w samochodzie... Chciałabym wykrzyczeć całemu światu, pełnym głosem, słowa mojej młodości. Opowiedzieć o tym czym żyłam, co było moją codziennością, o moich przyjaźniach i miłościach... Byłoby o czym gadać.
Właściwie nigdy nie przestałam słuchać Jacka... (zapytajcie moich sąsiadów...). Teraz mnóstwo ludzi, kolejne pokolenia odkrywają tego nadzwyczajnego artystę... Co do tych z mojej rozproszonej generacji, jestem pewna, że kilka charakterystycznych akordów wystarczyłoby, żeby ich znowu sprowadzić na drogę tej niezwykłej i burzliwej przygody... Ot, takie sobie gadanie…
Słabo znany we Francji, mimo że przebywał tam kilka lat, Jacek zawsze śpiewał po polsku, wybierając słownictwo niepospolite, precyzyjne i wieloznaczne... Poproscie którąś z osób znającą język polski i francuski, aby Wam przetłumaczyła językowe niuanse w tekstach Jacka... misja, której nie można wykonać ani szybko ani zadowalająco...
Daniel Olbrychski powiedział kiedyś na kanale Arte (w 94'), że Jacek był jak "Włodzimierz Wysocki, ALE po polsku"... Tak się mówi...
Inni będą go porównywać z Bobem Dylanem, Jacques'em Brelem, Georges'em Brassensem...
Prawdopodobnie miał coś z tych wszystkich geniuszy... ale był sobą... i dla tych, którzy go poznali bliżej bądź mieli okazje mu towarzyszyć, byli zafascynowani jego tekstami, jego muzyką, jego obecnością, dla nich istniały elementy całkowicie wyjątkowe - jego głos, jego fraza muzyczna, czasem atletyczna... i jego onomatopeje...
Swoje francuskie "tournée" zacznie od « Printemps de Bourges »... w kwietniu 1981, w okresie kiedy duża część Francuzów uważnie śledzi wydarzenia związane z Solidarnością, Porozumienia Gdańskie z 31 sierpnia 1980, zakończenie strajków podczas których śpiewał ...
Przewrót wojskowy z 13 grudnia 1981 uniemożliwi mu powrót do Polski. Będzie musiał dokonać wyboru, zostanie we Francji, odseparowany od swoich. Poświęci swój czas na pisanie, na tworzenie tekstów nazywanych "pogrudniowymi"... tekstów groźnych, przejmujących... reagując na dramatyczne wydarzenia w Polsce.
Napisana 27 stycznia 1982 "Prośba" jest najbardziej uderzającym przykładem tamtych nastrojów.
Potem powstaną: Linoskoczek, Koncert fortepianowy, Marsz intelektualistów, Świadectwo, Kołysanka dla dzieci, Wróżba, Ballada pozytywna, Epitafium dla Brunona Jasieńskiego, Obława II, a zwłaszcza Zbroja...
Prośba
Mów mi to co dzien : oni góra
Jakbys w twarz raz po raz mi plul.
Chrzest dadza bezimiennym murom
Seriami kul tlum tnac na pól.
Postawia miasta sierocinców,
Nabierze mocy zycia smak.
Nim wyjrzy ludzka twarz zza sinców :
Mów mi, ach mów, ze bedzie tak !
Przy podpalonych bibliotekach
Lud sine rece bedzie grzal
I odnotuje to bezpieka
Kto przy rym plakal, kto sie smial.
Dawnych znajomych nazwiskami
Mignie rubryka – zawód : kat
A nas obwola ktos zdrajcami,
Mów mi, ach mów, ze bedzie tak !
Nasi najblizsi w lapach hycli.
Cosmy robili - sledztwo trwa.
W przedszkolach gwiazdka dla milicji,
Wojsko na placach i we snach.
Starcy mra niepotrzebni swiatu,
Co dotad przeciez krazyl wspak.
Zamiast “Jak sie masz!” – “Dac go katu!”
Mów mi, ach mów, ze bedzie tak !
Bo kiedys moze sie przydarzyc
Ze z któryms z nich powtórze blad
Szukajac uczuc w jego twarzy
Zamiast go zabic z zimna krwia.
Zamiast zacisnac drut na szyi
I krtan w ostatni skrecic krwiak.
Chce slyszec, jak przed smiercia wyje -
Mów mi, ach mów, ze bedzie tak !
Prière de survie
Rabâche-le moi chaque jour : Ils jubilent
Fais-le comme un mollard en pleine gueule.
Ils vont balafrer les murs anonymes
En décimant les foules de leurs rafales de balles.
Ils vont bâtir les villes - orphelinats,
La vie va avoir enfin du goût.
Avant de détecter un visage derrière les sales plaies
Dis-moi, oh dis-moi que ça va être comme ça !
Devant les bibliothèques en flammes
Le peuple pourra se chauffer les mains
Et la sécurité va noter très soigneusement
Qui a pleuré devant ça et qui s'est marré.
Les noms de nos anciens amis
Dans les rubriques - « profession : bourreau »
Et on nous décriera comme des traîtres,
Dis-moi, oh dis-moi que ça va être comme ça !
Nos proches aux mains de tortionnaires.
Tout ce que nous avons fait - l'enquête continue.
Des maternelles à l'arbre de Noël de la police,
Les soldats envahissent les rues et nos cauchemars.
Les vieux meurent, le monde n'a pas besoin d'eux,
« Il tournait à l'envers » jusqu'à maintenant.
Au lieu de « Comment ça va » c'est « A l'échafaud ! »
Dis-moi, oh dis-moi que ça va être comme ça !
Car un jour, ça risque d'arriver
Qu'avec l'un d'eux je commette « l'erreur »
De chercher de sentiments sur son visage
Au lieu de le tuer de sang froid.
Au lieu de serrer le fil de fer sur son cou
Et de tordre sa gorge en un dernier « sale bleu ».
Je veux savourer son hurlement avant qu'il crève
Dis-moi, crie-moi que ça va être comme ça !
(tlumaczenie RS)
Potem wszystko przyspieszy...
Jacek będzie grał raz u jednych raz u drugich, potem w lokalu "Nasza Wiosna" przy ulicy Świętego Sabina gdzie będzie dawał koncerty, podczas których publiczność "francuska" (ta która zna język polski, konieczny do zrozumienia tekstów lecz niewystarczający) odkryje nowe teksty, te specyficzne "napisane po 13 grudnia", oparte na muzyce którą rozpoznaje się po pierwszych akordach... Będzie tez gościł w innych miejscach: restauracja, biblioteka polska, "Kontakt" oczywiście w Vanves, i "Radio Solidarność", usytuowane w tamtym czasie na ulicy Davida d'Angers..,
28 września 1983 Jacek da tam także półprywatny "koncert specjalny" (w siedzibie "Radia Solidarność"). I tym razem miałam szczęście - zostałam tam zaproszona. Koncert wspaniały, ale Jacek jest bardzo zmęczony, wręcz wyczerpany. Pojawi się telewizja francuska żeby nakręcić krótki materiał… w programie zatytułowanym "Wygnanie".
Ogromny żal ściska serce, brakuje mi go, mnie i innym.
Jakie szczęście mieliśmy...
Jacek urodził się 22 marca 1957 w Warszawie. Studiował literaturę na uniwersytecie, jego teksty miały charakter poetycki i polityczny. Zaangażowanie literackie Jacka doprowadziło do oficjalnego protestu radzieckiej ambasady przeciwko jego antysowietyzmowi. Przynajmniej "sąsiedzi" słuchali... wykształceni ci sąsiedzi...!!!
Jacek jest dla wszystkich "bardem Solidarności", choć on sam nie lubi tej nalepki, uważa się przede wszystkim za poetę. Ale symbol jest zbyt silny, więc to w ten sposób będzie określany na całym świecie. Nagra wiele płyt (w Polsce wszystkie będą niszczone), ale we Francji jego kasety są kopiowane i krążą wszędzie...
Jacek współpracuje z Przemkiem Gintrowskim i Zbyszkiem Łapińskim nad ich pierwszymi albumami... (twórczość tych ostatnich rozróżnię o wiele później, pozwoli mi to lepiej ich sytuować). Upłynie wiele lat zanim będą mogli znowu się spotkać i wspólnie nagrać ich stare programy w nowej wersji: coś wspaniałego...)
Pojawi się jednak kilka płyt winylowych w « Europie Zachodniej » (tak się to wtedy jeszcze nazywało).
Jacek zdobywa pierwsza nagrodę na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie i drugą - "Srebrny Knebel" - na Przeglądzie Piosenki Prawdziwej w Gdańsku w 1981.
Zaczyna dojeżdżać do Radia Wolna Europa w Monachium w Niemczech, gdzie pracuje nad własną audycją: "Kwadrans Jacka Kaczmarskiego".
Podróżuje od USA aż po Australię na zmianę ze starą Europą, w której jego piosenki są rozpowszechniane i publikowane…
W tym okresie straciliśmy kontakt, ale miałam zawsze wiadomości o nim, dzięki tej czy innej osobie... zwłaszcza dzięki Pewnej Osobie...
W ten dziwny sposób »byłam świadkiem» narodzin syna Jacka, jego dorastania, gdy stawał się małym chłopcem, odważnym i mądrym zarazem... dziś jest mężczyzną, którego nie potrafiłabym z pewnością rozpoznać... Nie wiem gdzie jest teraz, ale dobrze sobie przypominam jego chłopięcą twarzyczkę...
Nawet nagonka nie pomogłaby mi w zebraniu wszystkich scenek z życia, odczuć i wspomnień, choć nadal to siedzi gdzieś we mnie...
Nie mogę sobie przypomnieć ile kompletów strun musiałam dokupić po "Marszu Intelektualistów" czy "Prośbie"...
Chciałabym jeszcze musieć trzymać w zanadrzu dodatkowe komplety strun... na wszelki wypadek... ech…
Powróci do Polski w 2002, z rakiem gardła [faktycznie rak krtani, błąd autorki - przyp.tłum.]. Cały kraj zmobilizuje się by mu pomóc, na wszelkie sposoby, także finansowo... głosy innych za glos Jacka...
Rak gardła u barda to, Jacku, jakieś nieporozumienie, do cholery....
Krzycze, krzycze, krzycze, krzycze wnieboglosy!
A czy ktos zrozumie to ?
Kiedy się o tym dowiedziałam... sądzę że cała armia niedźwiedzi i wilków mogłaby się na mnie zaczaić w każdym zakątku Paryża, w piwnicach przy Tolbiac lub pod sklepieniem na Świętego Sabina, lub, jeszcze gorzej, przy moście Pont-Marie, ... ja wbrew wszystkiemu wyjechałabym do Gdańska, (-) tak bardzo chciałam odnaleźć Jacka, móc go spotkać choćby jeszcze raz...
Gdańsk był bliżej niż Australia, 2000 km, mogłam sobie na to pozwolić...
Należało teraz zaliczyć te 2000 km...
Ale co mu przywieźć w prezencie, oprócz mojego uśmiechu i moich dowcipów… które nigdy nikogo nie wyleczyły…
Zabrałam się do poszukiwania jakiegoś kompletu strun (mimo wszystko), antologii Brela (Jacek bardzo dobrze władał francuskim, mimo że często temu zaprzeczał),a pod koniec, nagle, rozweseliła mnie cala masa różnych drobiazgów... więc żadnego roquefortu, być może trochę miodu, nie, tez nie, on przeciez nie może niczego pałaszować…
Namalowałam obraz inspirowany jego "Strącaniem aniołów".
Byłam gotowa.
Byłam gotowa na wielkie przeżycie: ujrzeć Jacka po tylu latach...
Byłam gotowa do wyjazdu: odbędzie się to w maju... 2004... w Gdańsku, razem z A.
Kwiecień 2004, poranek...
Pani A przyszła do mojej pracy.
Pani A ma ważną informację
Horror
Najstraszniejszy horror
Świat zatrzymał się, gdy padły te przeklęte słowa.
Nawet śmierci nie uda się uciszyć naszego Jacka
Zmarł 10 kwietnia 2004 w szpitalu w Gdańsku... miał 47 lat.
Pani A i ja przyjedziemy mimo wszystko do Gdańska... tak czy owak
Nie całkiem w tym samym nastroju, ani z tym samym morale...
A z Gdańska złapiemy pociąg do Warszawy...
I pojedziemy na Powązki
I pójdę na spotkanie z Jackiem
Szukałam go i odnalazłam, ale nie tak to wszystko miało wyglądać...
Mówiłam do niego inaczej, załamałam się.
Opuszczając Powązki, nie pozostało ze mnie nic poza moim własnym cieniem, innymi cieniami, zjawami, i obecnością każdego rodzaju...
Jeszcze autobus 122, który mnie zabierze...
I wróciłam do Paryża... "z kamieniem na sercu"
Jacek pozostawił po sobie mnóstwo tekstów, ponad 22 albumy, książki...
I tak wiele wspomnień...
Mury (1980)
Raj (1980)
Muzeum (1981)
Krzyk (1981)
Carmagnole 1981 (1982)
Stracanie aniolów (1982)
Live In Chicago (1983)
Litania (1986)
Kosmopolak (1987)
Dzieci Hioba (1989)
Glupi Jasio (1990)
Live (1991)
Mury w Muzeum Raju (1991)
Bankiet (1992)
Wojna Postu z Karnawalem (1993)
Sarmatia (1994)
Szukamy stajenki (1994)
Pochwala lotrostwa (1997)
Miedzy nami (1998)
Dwie skaly (2000)
Dwadziescia (5) lat pózniej
Mimochodem
Książki...
Autoportret z Kanalia
Plaza dla psów
O aniolach innym razem
Napój Ananków ........
Ukazala sie wlasnie biografia po polsku:
Jacek Kaczmarski w swiecie tekstów - Krzysztof Gajda
Poniższy adres pozwoli wam znaleźć stronę, na której znajdują się teksty Jacka po francusku.
(<!-- m --><a class="postlink" href="http://perso.wanadoo.fr/rafal.s/Kaczmarski.htm">http://perso.wanadoo.fr/rafal.s/Kaczmarski.htm</a><!-- m -->)
Chciałabym mu powiedzieć to, co mówię tysiące razy...
Les inscriptions magiques
Personne ne peut les déchiffrer
Mais elle est forgée de mythes
Eternelle comme un mythe
Elle s’est soudée à mon corps
Elle m’empêche de vivre et de dormir
Et la foule se moque du nain
Qui veut jouer les colosses
Mais quoique le heaume et l’épée soient perdus
Que, pour le corps aucun d’eux ne soit refuge
C’est, en fin de compte, une chose importante :
L’armure
Zbroja
Magicznych na niej rytów dzis nie odczyta nikt
Ale wykuta z mitów i wieczna jest jak mit
Do ciala mi przywarla, nie daje zyc i spac
A tlum sie cieszy z karla, co chce giganta grac
Lecz choc zaginal helm i miecz
Dla ciala zadna w niej ostoja
Bo przeciez w koncu wazna rzecz
Zbroja
Et j’ai compris ce qu’ils veulent faire de moi ici
Et ma gorge est serrée par la peur !
Mon cheval a disparu, et vous, la foule des sept cercles
Vous avez du sable dans les oreilles et dans les yeux !
Personne ne m’attrapera avec ses mains cruelles
Ils n'vont pas me torturer ni même me tondre !
Ils ont pour moi ici un huitième cercle !
Un huitième cercle dans lequel il n'y a rien.
Souvenez-vous de moi, de toutes vos forces !
Même si je suis passé devant vous comme une ombre !
Chauffes le bain jusqu’à ce que la pierre se transforme en poussière
Je reviendrai quand le jour se lèvera !
Epitaphe pour W. Wysocki
I pojalem co chca za mna zrobic tu
I za gardlo porywa mnie strach !
Kon mój zniknal a wy siedmiu kregów tlum
Macie w oczach i w uszach piach !
Po mnie nikt nie wyciagnie okrutnych rak
Mnie nie beda katowac i strzyc !
Dla mnie maja tu jeszcze ósmy krag !
Ósmy krag w którym nie ma juz nic.
Pamietajcie wy o mnie co sil ! Co sil !
Choc przemknalem przed wami jak cien !
Palcie w lazni az kamien sie zmieni w pyl -
Przeciez wróce, gdy zacznie sie dzien !
Epitafium dla W. Wysockiego
A ja…
nigdy nie zapomnę Cię ... Jacku K!
Bern L
Pozdrawiam serdecznie
Eryk.
Kiedy idę,to idę.Jeśli przyjdzie mi walczyć,jeden dzień nie będzie lepszy od drugiego,by umrzeć.Bo nie żyję ani w przeszłości,ani w przyszłości.Istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej